Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2011, 17:13   #55
Bebop
 
Bebop's Avatar
 
Reputacja: 1 Bebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwuBebop jest godny podziwu
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=SNtuWA4W1x8[/MEDIA]

Czy do śmierci można się przyzwyczaić? Chyba można, tak przynajmniej sądził dotąd Shay. Wszyscy ci policjanci czy sanitariusze cały czas musieli przyglądać się kolejnym ciałom, czy w takim razie stawało się to dla nich już tylko rutyną? A może za każdym razem mimo wszystko stawali lekko wstrząśnięci maskując to kamienną twarzą. Z drugiej strony teraz, gdy po świecie chodziła masa żywych inaczej chyba wszyscy powinni się już przyzwyczaić do takiego widoku. Do wszechobecnego zapachu śmierci. Shayowi wydawało się, że jest postępowy. Zaakceptował po prostu fakty. Od teraz Wielką Brytanię dzielę z truposzami? Ok, idźmy z duchem czasu. Po kilku latach wydawało mu się to już całkiem proste, nie walczył z czymś, z czym i tak nie mógł wygrać. Nie był typem Don Kichota, szturmowanie Wiatraków przybywających z każdym dniem nie wydawało mu się rozsądne. Dlatego właśnie nadeszła akceptacja, przecież wszystkie truposze z Highbury też kiedyś były ludźmi, prawda? W takim razie kryje się w nich człowieczeństwo, choć niektórzy o tym zapominają. Słabą pamięć mają jednak bohaterowie stojący po obu stronach barykady. Więc po prostu ich zaakceptował. Nie raził go już zombiak spacerujący w biały dzień, a jednak miał całkowicie inne odczucia, gdy zobaczył prawdziwie martwego człowieka. Dom kultu wywarł na nim swoje piętno. Już sam fakt, iż musiał przyglądać się zwłokom źle na niego wpływał. Dlaczego tak się działo? Dlaczego leżący bez ruchu trup działał na niego z dużo większą mocą niż jego chodzący kuzyn tego samego gatunku? Czy chodziło właśnie o śmierć ostateczną? A może to świadomość tego co stało się z nimi potem przeważyła? Pochłonięte dusze? Tortury o jakich nawet mu się nie śniło, o których nigdy nawet nie pomyślał.

Pierwszy raz poczuł prawdziwy ciężar bycie w MRze. Zobaczył z czym będzie musiał się spotykać i przytłoczyło to go na tyle, by w samochodzie całkowicie się zamknął. Za dużo myślał o tym co zobaczył, nie potrafił pozbyć się obrazów jakie stawały mu przed oczami. Zamykał powoli powieki i po chwili znów był w aucie z Garym i Lolą, przypominał sobie, że już opuścił to miejsce mordu. Wlepiał swój wzrok w fotel Ruiz poszukując jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia albo przynajmniej jakichś innych myśli, które pozwoliłyby mu odetchnąć. Nutki optymizmu, lecz zamiast tego czuł wciąż zapach śmierci. Siedział osowiały nie mogąc sobie poradzić, chętnie wydarłby się teraz by odreagować, ale powstrzymał się. Z pomocą nieoczekiwania przyszła Lola, a także Gary. Skutecznie wplątali go w rozmowę, dzięki której zdołał się nieco zrelaksować i powrócić do swego luźnego stylu bycia. Zbawienny powrót do normalności, zwyczajne żarty i kilka pytań. Wrócił na dobry tor. Zapach śmierci ustąpił zastąpiony przez jego własną wodę kolońską i zapach perfum Loli. Na horyzoncie pojawiła się odrobina optymizmu. To tylko trupy, czym się przejmujesz?

***

Grzebanie w papierkach nie było zbyt ciekawe, analizowanie danych, przeglądanie, sprawdzanie, czytanie, przynudzanie... Poderwał z entuzjazmem głowę do góry, gdy odezwał się telefon. Triskett podniósł słuchawkę, przez kilka chwil milczał i kiwał głową, wreszcie spojrzał na Shaya i Lolę.

- Namierzyli samochód Carringtonowej - powiedział zasłaniając dłonią głośnik słuchawki, a następnie dodał już do funkcjonariusza - Gdzie ją namierzyliście? Zatrzymana do kontroli czy w ruchu? Kto jest w pojeździe, kobieta czy mężczyzna?

Rzeczywiście widać było, iż Gary kiedyś po prostu musiał być gliną, wiedział o co pytać i pewnie nawet się nad kolejnymi słowami nie zastanawiał. Musiało to być dla niego po prostu logiczne, standardowe zachowanie. W MRze na pewno jego doświadczenie było przydatne.

- No dobra, sprawdzimy to. Namiary? - spytał i poczekał aż policjant poda mu adres po czym powiedział na koniec - Pogadaj z krawężnikami, którzy go przyuważyli. Jeśli jest pusty, niech zerkną aby jakaś gówniażeria nie wpadła na pomysł zaglądnięcia do niego. Szykowny wózek, to mogą się pokusić. A my zaraz będziemy na miejscu.

- Znów bawimy w terenie - rzekł Keane, gdy tylko Triskett odłożył słuchawkę.

Niedługo później byli już w samochodzie i pędzili na Uxbridge Road. Wskazane przez funkcjonariusze miejsce znajdowało się na obrzeżach miasta, gdzieś przy obwodnicy M-25, Shay nie znał za bardzo tego regionu. Podobno jednak dawniej była to niezbyt ciekawa wiejska okolica, tymczasem teraz przerodziła się już w rekreacyjny teren, gdzie można było wypocząć. Do atrakcji należało między innymi kąpielisko, kupa zieleni i jeziorko. Przynajmniej tak to wyglądało na papierze. Żyć nie umierać.

Spacerując po Uxbridge Road trudno było nie natknąć się na wszelkiego rodzaju sklepiki oraz standardowy zestaw barów i fast foodów, było KFC, obok jakaś smażalnia ryb i frytek. Wyglądało na to, iż interes się opłaca. Miało to z pewnością swój urok i dodawało miejscu koloru, lecz wystarczyło przejść się dalej by zobaczyć, że przy tym niby zachęcającym jeziorku stoi zaniedbany dziki park. Shay miał mieszane uczucia. Ścieżki wyznaczały trasy dla rowerzystów chętnych na kąpiel w jeziorze. Park zdawał się nie odstraszać ludzi, wręcz przeciwnie, zza gęstych, dzikich drzew słychać było wesołe krzyki. Uxbridge Road miało mimo wszystko swój urok.

Gary jechał powoli, więc mogli dobrze przyjrzeć się tym wszystkim ludziom, którzy tu odpoczywali. Wreszcie natknęli się jednak na oznakowany policyjny samochód zaparkowany na poboczu, a następnie również pięknego Rolls-Royce'a. Cudowne dziecko brytyjskiej fabryki samochodów wyglądało jakby dopiero niedawno opuściło łono swej mamusi. Nic dziwnego, że zebrała się spora grupa gapiów, funkcjonariusz również nie mógł oderwać wzroku, a sam Shay już myślał o przejażdżce taką furą. Nie łatwo było zobaczyć teraz coś takiego na ulicach, niewielu ludzi stać było na taki samochód. Niebieski lakier hipnotyzował swoim błyskiem, niczym młoda, kusząca, nasmarowana lśniącym olejkiem dziewczyna zachęcał Shaya by nie tracił czasu. Ciemne szyby wyśmienicie maskowały wnętrze pojazdu, a to tylko dodawało mu uroku.

- Ah, więc to tutaj zaparkowałem mój wóz - rzucił Shay, a gdy tylko Gary zaparkował samochód wyskoczył z niego i już po chwili stał przy aucie pani Carrington - Rolls Royce. - Spojrzał na towarzyszy i cmoknął z zachwytu. - Klasyk w najlepszym wydaniu. - Z trudem zdołał na moment oderwać swój wzrok i zerknąć na policjanta. - Przeszukiwaliście już go?

- Nie - odparł mundurowy - Zabezpieczyliśmy jedynie samochód.

Shay pokiwał głową i zaczął okrążać samochód. Ciężko było nie patrzeć z podziwem i respektem na coś tak pięknego. Carington miała zarówno kasę i gust, choć szczerze wątpił by kobieta wykorzystywała chociaż w połowę potencjału jaki krył się pod maską. Szukał niejako przy okazji jakichkolwiek uszkodzeń, lecz ich nie znalazł. Rolls-Royce był w nienaruszonym stanie.

- Cóż, chyba będziemy musieli wreszcie do niego zajrzeć - rzucił.

Tymczasem Gary dotknął pokrywy silnika chcąc sprawdzić jak dawno silnik był włączony, blachy były ciepłe, lecz powodem tego było zapewne nagrzewające je słońce. Shay odsunął się nieco walczac z pokusą wskoczenia do auta, lepiej było zostawić sprawdzenie auta egzekutorowi. Triskett nacisnął na klamkę, samochód był zamknięty.

- Eh, pamiętali o takim szczególe jak zamknięcie drzwi? - skomentował nieco zaskoczony Shay - Znam się trochę na otwieraniu zamków, mógłbym na niego zerknąć - zaproponował.

- Próbuj - rzekł Gary w tym czasie sprawdzając również pozostałe drzwi oraz przyglądając się dokładnie autu z każdej strony, podobnie jak wcześniej robił to Keane. Na koniec odwrócił się do policjanta i spytał - Masz podany rysopis Pani Carrington? To spróbuj się dowiedzieć czy ktoś nie widział kto wysiadł z samochodu, kiedy to było i dokąd poszedł.

- Jasne - potwierdził glina.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=749q-IzorCA[/MEDIA]

Shay pstryknął palcami, złożył dłonie jak do modlitwy i chuchnął w nie czyniąc z tego coś na wzór rytuału. Następnie sięgnął po swój zestaw do zabawy z zamkami. Początkowo należał do jego brata, ale potem przejął go Shay wzbogacając go jeszcze o kilka przydatnych narzędzi. Uśmiechnął się. Zamek nie należał do tych najtrudniejszych, w swojej bogatej karierze kilka razy miał już styczność z podobnymi mechanizmami. Po chwili zabrał się do roboty, ze skupieniem malującym się mu na twarzy majstrował przy drzwiach, coś klikało, coś zgrzytało, lecz chyba tylko on wiedział czy to dobrze czy też źle. Samo gmeranie chwilę trwało, nie musiał się spieszyć, poza tym nie chciał zostawić jakiegokolwiek uszkodzenia, choćby malutkiej skazy na aucie. Wreszcie zadowolony wstał i uśmiechnął się szeroko. Z pewnością w tej chwili aż pękał z dumy. Nacisnął na klamkę i otworzył drzwi. Efekt nie był jednak tak dobry jak oczekiwał, zapomniał o alarmie, szczerze mówiąc w ogóle się go nie spodziewał. Zmarszczył nieco brwi i spojrzał z wyrzutem na samochód. Donośne i wkurzające wycie drażniło jego uszy.

- Ups? - rzekł i wzruszył ramionami, a następnie odsunął się od auta. - Załatwione.

Zaciekawiony Shay wepchnął głowę do auta po tym jak Gary zajął się sprawdzaniem tylnych siedzeń, zaciśnięte na kierownicy łapki to był niecodzienny widok, ale nie zmartwił go tak jak poprzedni. Samochód w środku wciąż prezentował się wyśmienicie, nikt nie uszkodził skórzanych obić, deska rozdzielcza wyglądała fantastycznie, a ilość funkcji przywracała mu wiarę w brytyjską motoryzację. Szczerze mówiąc sam dałby sobie ręce uciąć byle tylko potrzymać przez kilka chwil kierownicę. Ciężko jest tutaj jednak oddać faktyczne myśli Shaya, które błyskawicznie przeskakiwały od Super bryka do Ja pierdole urżnięte dłonie! Mimo wszystko musiał przyznać, że jak na jeden dzień to wydarzyło się troszkę za wiele.

Zaproponował by wezwać jakiegoś loup-garou żeby powęszył nieco po okolicy, może uda mu się znaleźć jakiś przydatny ślad. Przystał na pomysł Garego by poczekać jeszcze na ekipę technicznych i przy okazji wypytać nieco gapiów. Zapewne nie będą wiedzieć zbyt wiele, jednak warto było spróbować.
 
__________________
See You Space Cowboy...
Bebop jest offline