Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2011, 22:31   #15
Kagonesti ZW
 
Kagonesti ZW's Avatar
 
Reputacja: 1 Kagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłośćKagonesti ZW ma wspaniałą przyszłość

[media]http://66.90.118.45/soundtracks/drakan/tjujnvjfku/drakan-song-03.mp3[/media]

Garnizon "Wolność" powstały na ruinach jaszczurzej osady Imoss, jest jednym z dwóch regimentów wsparcia militarnego dla twierdzy Vaerl i jednocześnie jednostką operacyjną dla szeregu misji. Jego członków nazywa się "Narzędziami Wolności' i to oni najczęściej podejmują się zadań wymagających sprawności fizycznej, umiejętności walki czy taktyki wojennej. "Wolność" skupia tylko najlepszych wojowników i magów, których Gyneth od dawna traktuje jako godnych przeciwników. Wraz z garnizonem "Nadzieja" i elitarnymi oddziałami Gwardii Kolegium Wiary, tworzą najlepiej zorganizowaną i kompletną armię pod wodzą samego Najwyższego Olafa Bashy.

*** *** ***

Kasir, Thazoq "Trzeci Pożoga", Ullian Tele’virr "Beztwarzowy":

- W porządku - główny dowódca rzucił szybkie spojrzenie na każdego z was i zbliżył się do nierozwiniętej jeszcze mapy. To wprawiło stojącego jak wryty Farena w ruch, chcącego uprzedzić Olafa, lecz ten nie czekał na nikogo i poradził sobie ze zwojem sam. Waszym oczom ukazała się mapa regionu z oznaczonymi najważniejszymi miejscami:


- Oto pierwsza część mapy zadania - skomentował to krótko Olaf - Drugą otrzymacie, gdy już dotrzecie do punktu granicznego. Jak możecie wywnioskować z oznaczeń na mapie, punkt ten ustalony został jako zamek Maurden. To w każdym bądź razie ostatnia bezpieczna przystań w tamtym kierunku, tuż przed terenami poza protekcją naszych wojsk. Tym samym Maurden stanie się właściwą bazą wypadową. Tam otrzymacie szczegółowe informacje o obszarze misji, położeniu wrogich wojsk i aktualnej sytuacji z pola bitwy. W miarę możliwości możecie otrzymać tam też dodatkowe wyposażenie oraz pomoc medyczną - tymi słowami Basha zakończył swój wstęp i zrobił dwa kroki w lewo, podchodząc do jednego z dwóch obszernych stołów, na których leżały trzy zawiązane w rulon dokumenty. Armond i Faren widząc to również tam podeszli, i generał wskazał palcem na właściwy zwój. Basha szepnął coś do Armonda i odwinął ów dokument. Przez około dwie minuty pieczołowicie i w skupieniu przyglądał mu się, co rusz marszcząc czoło i pociągając koniuszkami palców za zarost na podbródku. Gdy był już gotowy, kiwnął głową z aprobatą i ponownie skierował na was swoją uwagę.
- Misja może okazać się dosyć trudna - rzekł stanowczym tonem i nie ruszając się z miejsca - Polega na przedostaniu się na teren wroga, i odnalezieniu ostatniego członka drużyny "Żelaznych" i członka "Wolności", majora Hagora Bashę - tu na chwilę przerwał, by nadać wypowiedzianemu zdaniu powagi, aby po chwili ciszy kontynuować - Z doniesień wynika, iż zaginął on trzy dni temu podczas rutynowego patrolu wokół ruin świątyni Kailien. Wyruszył tam wraz z trzema żołnierzami z regimentu piechoty zamku Maurden. Z ostatnich zapisanych raportów wynika, iż napotkali na opór ze strony nowego patrolu golemów. Na terenie faktycznie odnaleziono ślady walki, w której patrol Gynethu został całkowicie unicestwiony. Jednakże z jakiś przyczyn mimo zaleceń powrotu do zamku Maurden, kontakt z oddziałem urwał się i słuch po nim zaginął. Nie wiemy co się dalej stało, ale być może śledczy i skauci z Maurden odkryli już coś, co może wam pomóc w znalezieniu tropu - Basha mimo iż chodziło o jego brata, starał się wygłaszać to zachowując surową beznamiętność. Jego głos jakim wygłaszał szczegóły, był pewną mieszanką apatii i stanowczości. Ewidentnie nie chciał zdradzać żadnych oznak emocji, chcąc ucinać tym spekulacje o popadnięciu w głęboki smutek, czy załamaniu nerwowym. Bo wielu z tych, którzy Olafa znali od dzieciństwa, doskonale wiedzieli jak bardzo zżył się z bratem. Traktował go wręcz protekcjonalnie, co zresztą prowadziło do ostrych tarć między nimi, i skutkowało buntem ze strony Hagora. O braciach Basha krążyło wiele historii, jak to zresztą zawsze bywa z bohaterami. Na przykład o tym, że Hagor w przeciwieństwie do Olafa był zawsze typem wojaka, hulajduszy i ryzykanta. Potrzebował sporej dawki adrenaliny wytworzonej najlepiej w wirze walki, doprawionej walką w trudnych warunkach. Kiedy Olaf został wodzem ruchu oporu, momentalnie wykorzystał pozycję by ukrócić te ryzykanckie wypady brata, co jeszcze bardziej ponoć ochłodziło ich wzajemne relacje. Dopiero gdy serce niesfornego Hagora uklękło przed piękną skautką z Baegoru, wydawało się iż uspokoił się na dobre. Wtedy też razem wrócili do Vaerl i wiedli dosyć spokojne życie. Lecz Evenne, bo tak miała na imię jego ukochana, wciąż musiała wykonywać swoje obowiązki, które niejednokrotnie wiązały się z ryzykiem. Taka już jest praca skautów - choć nie wychodzili nigdy do otwartych bitew, to od nich zależało rozpoznanie terenu wroga i położenia jego wojsk. Właśnie podczas jednej z takich misji Evenne została porwana przez golemy. Hagor popadł w desperację, i za wszelką cenę chciał ją odnaleźć. Znów wykorzystywał każdą możliwą okazję by wyruszać w teren i zmierzyć się z armiami wroga. Podczas jednej z nich z tego co mówią historie przekazywane w garnizonie, napotkał na swą ukochaną przemienioną w mechimerę, która wpierw zabiła jego towarzyszy, a potem próbowała zabić i jego. Na szczęście Hagor przełamał się i pokonał przeciwnika, ale od tamtej pory nigdy już nie zaznał spokoju. Jego relacje z wieloma przyjaciółmi i towarzyszami systematycznie zanikały, a on zamykał się w sobie. Być może Olaf Basha wiedział więcej co siedziało w głowie brata, ale nikt nie miał czelności i odwagi by go o to kiedykolwiek zapytać. Był to zarazem paradoks przywódcy - po zniknięciu Hagora z jednej strony potrzebował wsparcia innych osób, a z drugiej mogłoby to świadczyć o jego czasie słabości. Lider mimo swej potęgi i wpływów, nie mógł pozwolić sobie na taki luksus wyżalania się i wypłakiwania komuś w ramię.
Olaf zaprzestał znów przemowy. Nastała cisza, lecz Basha przerwał ją rzucając z przekąsem na rozładowanie napięcia:
- Hm, myślę że nie możemy Armonda tak zostawiać na boku, tak się biedak przygotował, więc może dajmy mu też coś powiedzieć o tej misji?
Major Faren parsknął lekko śmiechem, choć nie wiadomo czy było to szczere czy wyuczone. Generał Armond natomiast chrząknął lekko w odpowiedzi, jakby nieco go to wytrąciło z toku myślowego, aczkolwiek szybko też odzyskał rezon i głęboko nabrał powietrza do płuc.
- Dobrze. Jak sobie życzysz - odpowiedział ze spokojem generał i z pewną dumą wyszedł do was, zwracając przy tym głowę w stronę odwzorowania terenu - Od siebie chciałbym dopowiedzieć jedno. Nie będziecie sami w tym zadaniu. W misji wezmą udział dodatkowe cztery osoby. Razem będzie was siedmioro. Chociaż zostaniecie podzieleni na dwie drużyny: poszukującą o kryptonimie "Tarcza" i asystującą o kryptonimie "Miecz". W pierwszej znajdą się trzy osoby i będziecie nimi właśnie wy. W drugiej zaś pozostałe cztery i poznacie ich wkrótce. Dowodzeniem "Tarczą" obarczam obecnego tu Ulliana Tele'virra. Poruszać się będziecie w dwóch formacjach, zwartej i równoległej. Na bezpiecznych od wzroku Gynethu terenach możecie iść wszyscy razem, jednakże tam gdzie Gyneth rozsiewa swe patrole będziecie podróżować oddzielnie. Jeśli jedna drużyna napotka wroga, druga jej pomoże i przy tym jest duża szansa że Gyneth weźmie to za zwykłe patrole. Jeśli jednak zobaczyłby was wszystkich razem, wysłałby zapewne cały oddział szturmowy i zaczął zastanawiać się nad waszym prawdziwym celem. A wtedy sukces misji byłby poważnie zagrożony. Dlatego też musicie za wszelką cenę unikać zbędnych walk na terenie wroga i skupić się na głównej wytycznej. Odnaleźć Hagora Bashę i odprowadzić go do bezpiecznego punktu.
- Dziękuję Armondzie - rzucił nagle Basha, na co Armond przerwał swoje przemówienie, i dając dyskretny wyraz lekkiego niezadowolenia, odszedł od mapy - Majorze Farenie, przekaż teraz informacje o aktualnym położeniu wrogich wojsk.
Elf wyprężył się słysząc swe imię wypowiadane przez Olafa Bashę i poprawiając marynarkę, wyszedł na środek epatując wyuczoną przy tym pewnością kroku. Stanął bokiem do reszty i zaczął wskazywać na mapie.
- Tak więc z ostatnich raportów otrzymanych wczoraj i dziś, wynika iż miasto Griditch padło tej nocy ofiarą Gynethu, prawdopodobnie łowców ciał. Niestety odsiecz z Simur przybyła zbyt późno i nie wiemy w którym kierunku udał się przeciwnik. W okolicach Flyn dostrzegliśmy też pewne ruchy zwiadowców jaszczurów, być może z Asshak, a być może z Orsy. Nie wiemy póki co czego szukają, gdyż jedyny złapany jaszczur popełnił samobójstwo nim zdążyliśmy go przesłuchać. Ponadto namierzyliśmy ślady obozów golemów, dwóch na zachód od Visul oraz jednego na południe od Sharen. Przypominam też o trwającym okresie godowym wywern, stąd podróżowanie przez górskie lasy wiąże się z pewnym ryzykiem. Uważałbym też na tereny pod Urghą, gdzie nasze patrole wymordowały ostatnio kilka plemion goblinów i te mogą chcieć się odkuć.
- To już wszystko, majorze Farenie?
- Myślę że tak, o Najwyższy - major ukłonił się nisko głównemu dowódcy i wrócił pod ścianę.
- Doskonale. Teraz jeszcze kilka ważnych szczegółów... - zdanie Bashy przerwało nagłe otwarcie drzwi pokoju misji. Do środka wparował zdyszany lekko człowiek, który kłaniając się próbował złapać oddech - Sierżant Brand, mam wiadomość dla Najwyższego Olafa Bashy od Rady Kolegium Wiary!
- Słucham - sucho odparł wywołany.
- Najwyższy Olaf Basha musi niezwłocznie udać się do Vaerl w celu walnego posiedzenia rady w trybie nagłym!
- Psia krew, a nie mogą poczekać tych paru minut?
- Wybacz Najwyższy, ale to podobno sprawa niecierpiąca zwłoki... - sierżant zawahał się chwilowo - Czy mimo to, mam nadal powiedzieć że będziesz poźniej, Panie?
- Nie. Za chwilę tam będę. Dobrze się spisałeś, sierżancie. Możesz odejść.
Brand nie wahał się już tym razem i ulotnił się błyskawicznie z pokoju, niczym nieproszony gość z zamkniętego przyjęcia.
- Cóż - westchnął lekko zawiedzionym głosem Basha - Przykre obowiązki mnie wzywają, dlatego muszę was teraz zostawić. Na koniec od siebie chciałbym wam życzyć by Czerwony i Czarny wypełnił wasze dusze swoją potęgą, którą przekujecie w chwałę i wolność naszego ludu. Jeśli ta misja się powiedzie, to prócz boskiej chwały, osobiście od siebie opromienię was tą bardziej przyziemną, lecz zapewne przyjemną. Armond i Faren zajmą się teraz resztą i odpowiedzą na wasze pytania - to rzekłszy, Basha opuścił pokój misji, zostawiając was w obecności generała i majora. Lecz gdy lider wyszedł, ujrzeliście również pewną podejrzaną mowę ciała ze strony Farena i Armonda. - Jak czasami kapłani mogą być przydatni - ta tajemnicza wypowiedź Armonda skierowana do towarzysza, tylko spotęgowała te przypuszczenia.
- Co racja, to racja - odpowiedział uspokojony jakby bardziej maren Faren, uśmiechając się nieznacznie.
- Nie chciałem tego mówić przy Olafie, i mam nadzieję że wy też mu tego nie powiecie - poinstruował was teraz - Misja dotyczy poszukiwanego od paru dni, a więc stale obowiązuje tu ta sama zasada numer trzy, co zasada numer trzy wobec wszystkich. Wiem, że to brat Najwyższego i legenda tego garnizonu, ale nie możemy robić wyjątków. Przypomnę wam ją -generał wypowiedział ją groźnym i dobitnym tonem - "Sprawdź lub zabij". To zasada numer trzy, która mówi iż w przypadku zaginięcia naszego żołnierza na dłużej niż dobę, w przypadku pierwszej, bezpośredniej konfrontacji z nim należy użyć na nim zwoju "testu na mechimerę". Jeśli takim się wtedy nie dysponuje, należy zabić tego żołnierza - Armond nie chciał by mu się ktoś wtrącił, więc szybko dodał - Ale nie chcemy by taka sytuacja miała miejsce, i dlatego mimo ścisłej reglamentacji tych zwojów, z naszych zapasów otrzymacie aż trzy takowe. Mam nadzieję, że tyle wystarczy. W kwestii pozostałego wyposażenia, możecie liczyć na prowiant i podręczny sprzęt. Jednakże byście nie wzbudzali zbytnich podejrzeń wroga, nie możemy was zanadto uzbrajać w zbyt silny sprzęt. Aha i pamiętajcie że pozostałe dwie pierwsze zasady też obowiązują. "Wszędzie jesteśmy braćmi i siostrami", to zasada w której niezależnie od przeszłości i przynależności religijnej czy rasowej, wszyscy wspieramy i chronimy się nawzajem niczym bracia. "Twórz przyszłych żołnierzy" to zasada w której musicie dawać przykład odwagi, opieki i szlachetności w obecności osób niezwiązanych z Ruchem Oporu Bashy. Dając przykład, budzicie zaufanie i przyczyniacie się do zwiększenia liczby rekrutów - Armond wygłaszał te zasady z ogromnym przejęciem, wszak chodziło o kodeks który stał się dla niego drogą kariery i życia - Majorze Farenie, czy mógłbyś teraz wyznaczyć dla nich w miarę bezpieczną drogę do Maurden?
- Tak jest. Moja sugestia jest taka, byście udali się traktem od Brik i skręcili na wschód, ominęli Flyn od południa i przeszli wschodnim skrajem lasu Poah. Jednakże gdybyście chcieli uzupełnić zapasy, to możecie uzyskać wsparcie w świątyni Simur. Horg i Visul też mogą udzielić wam pomocy, lecz w tamtym rejonie musicie uważać na patrole golemów. Obozy mogą wciąż być aktywne.
- Jeśli macie jakieś pytania co do misji, to zadajcie je teraz - zwrócił się do was ponownie Armond.

Arvanel "Czerwony" ver Vanteris, Vargrom "Czarny" Varekson, Lea M’erosh:

Niestety żeby wejść do środka musieliście złożyć swoją broń. Zapewniono was iż dostaniecie ją, jak już stąd wyjdziecie. Wnętrze hali odpraw było okazałe i w swej okazałości nieco puste. Okrągłą halę zdominował namalowany na wypolerowanej posadzce, oświetlony przez czworokąt lamp magicznie wytworzonego światła. Dopiero ściana wokół hali epatowała ozdobnym przepychem - od licznych galerii, przez portrety sławnych przywódców, na pozłacanych wystawach różnorakiej broni kończąc. Broni budzącej na pierwszy rzut oka podziw kunsztem swego wykonania należałoby dodać. Mężczyzna w kirysie w towarzystwie dwóch innych - jednego w brązowej kamizelce i elfimi uszami. Drugi skupiał uwagę na bardzo bogato urozmaiconej zbroi i rudym i długim niczym koński ogon kucem. Obaj byli odwróceni do was plecami i powoli szli w kierunku centralnego korytarza odchodzącego od hali. Generał który was przywitał zachęcił was do podążenia za nimi. Weszliście za nimi do ciasnego i zaciemnionego pokoju, w którym znajdowały się dwa stoły z hebanu, kilka kutych prostych krzeseł, szaf i ściennego wieszaka z przygotowaną mapą regionu. W pomieszczeniu stali i oczekiwali już na was ci którzy weszli tu przed wami - generał Armond, oraz elf i człowiek z rudym kucem.


Mężczyzna z kucem


Młody elf

Gdy usiedliście, dwóch nieznajomych wam przedstawiło się.
- Jestem major Erm Faren - pierwszy ukłonił się wam lekko elf.
- Nazywam się Higuan Madai i posiadam tu stopień kapitański - przedstawił się ten z kucem stojąc prosto. Na pewno w tej zbroi nie było łatwo się kłaniać, choć równie dobrze mógł nie chcieć tego robić.
- Mnie już znacie, jestem generał Armond i mam za zadanie przeprowadzić z wami odprawę tej misji - odezwał się starszy człowiek w kirysie.
To on rozwinął mapę przed wami mapę, która prezentowała się następująco:


Łatwo wywnioskowaliście iż jest to zarys regionu, w którym się obecnie znajdowaliście. Generał stanął bokiem do ogromnego zwoju i wyprostował się przed wami.
- Zostaliście wybrani do misji, której celem jest odnalezienie naszego oficera, majora Hagora Bashę, będącego ostatnim członkiem oddziału "Żelaznych' wchodzącego w skład armii garnizonu "Wolność". Na czas misji musicie tworzyć jedną, współpracującą ze sobą drużynę. Waszym celem będzie wspieranie w poszukiwaniu innej drużyny, złożonej z naszych żołnierzy - Armond zaczął powoli przechadzać się po pomieszczeniu - Jako drużyna o kryptonimie "Miecz" będziecie liczyć cztery osoby. Drużyna którą wesprzecie o kryptonimie "Tarcza" liczyć będzie trzy osoby. Pewnie zastanawiacie się kto będzie czwartą waszą osobą - generał uśmiechnął się pod nosem i przeniósł wzrok na kapitana.
- Ja nią będę - ukrócił domysły kapitan Madai - I będę wami dowodził w obrębie naszej grupy "Miecz" - dodał po chwili.
Młody elf tytułujący się majorem stał przy jednym ze stolików w milczeniu, acz z jego spojrzenia wynikało, iż bardzo dokładnie obserwuje wasze reakcje.
- Bo chyba nie spodziewaliście się, że puścimy was samych? Lecz nie obawiajcie się, kapitan Madai był kiedyś najemnikiem jak wy, więc zna się na waszych zwyczajach i obyczajach. Dziś jest jednym z naszych najlepszych kapitanów i wojowników zarazem...
- Dziękuję generale, ale wolałbym to udowodnić podczas misji - zaprotestował dyskretnie Madei. Armond pozostał mimo to niewzruszony.
- W każdym bądź razie waszym celem będzie wsparcie bojowe dla "Tarczy" która zajmie się poszukiwaniami naszego człowieka. Jeśli napotkają na wroga i poproszą o wsparcie, to wy nim będziecie. Wasza wyprawa odbywać się będzie w dwóch formacjach. Pierwsza to zwarta, w której na bezpiecznych od wzroku wroga terenie macie przyzwolenie na poruszanie się razem. By uniknąć podejrzeń na terenie wroga poruszacie się tylko osobno, równolegle i w zasięgu wsparcia. Jednocześnie unikacie kontaktu z wrogiem na tyle ile to możliwe. Mam nadzieję, że do tego momentu wszystko jest jasne? - wystrzelił nagle z pytania, jak się okazało potraktował je jako retoryczne, bo po chwili kontynuował - Wasz pierwszy cel to dotarcie do bazy wypadowej do terenów Gynethu. Jest to zamek Maurden, będący pod protekcją naszych wojsk. To ostatni bezpieczny przystanek, dlatego możecie liczyć tam na uzupełnienie zapasów i informacje wywiadu z tamtejszych rejonów. Majorze Farenie, twoja kolej.
Młody elf z wyuczoną gracją, powolnie przeszedł przez pól sali i wyprzedził Armonda. Jego kącik ust lekko drgnął, a dłoń powędrowała do za ucho zgarniając kilka kosmyków włosów.
- Zgodnie z tym co ustaliliśmy wraz z wywiadem pójdziecie traktem obok Brik na wschód, ominiecie od północy Flyn i skierujecie się trasą równoległą do Simur przez skraj lasu Poah. Możecie natknąć się na golemy na zachód od Visul i niedaleko Sharen. Niedaleko Flyn zaskoczyć was mogą patrole zwiadowcze jaszczurów, au nisedaleko Urghy grasują agresywne plemiona goblińskie. W górach uważajcie na wywerny, które w okresie godowym nie są zbyt miłe. Dziękuję za uwagę - to mówiąc ukłonił się lekko i wrócił swym elokwentnym krokiem pod ścianę
- Podczas zadań w terenie członków garnizonu "Wolność" obejmują trzy główne zasady - generał Armond ponownie objął prowadzenie odprawy - Pierwsza. "Wszędzie jesteśmy braćmi i siostrami". Nawet pracując dla nas, musicie wyzbyć się wszelkich uprzedzeń wobec siebie. Powtarzam, wszelkich - nacisnął na ostatnie słowo Armond - Druga zasada to "Twórz przyszłych żołnierzy". Nie oczekuję jednak od was tak ścisłej dyscypliny jakiej uczą nas tutaj, ale musicie swoim zachowaniem dawać choć cień przykładu i nie kompromitować się przed oczami obserwatorów, którzy mogą kiedyś zostać naszymi żołnierzami. Trzecia zasada mówi: "Sprawdź lub zabij". Oznacza to, że jeśli któryś z żołnierzy zaginie na więcej niż dobę, w razie ponownego spotkania go należy natychmiast zastosować zwój "testu na mechimerę", w przeciwnym wypadku należy zabić odnalezionego. Was też to będzie tyczyć. Niemniej na wszelki wypadek cały wasz oddział otrzyma trzy zwoje, by nie musiało dochodzić do mordu. Pamiętajcie że jeden musi być zastosowany na odnalezionym majorze, więc na was przypadają najwyżej dwa. Co do reszty wyposażenia, to nie uzbroimy was w nic szczególnego byście nie wzbudzali podejrzeń Gynethu ani nikogo innego. Co do organizacji, głos myślę powinien zabrać kapitan Madei.
Milczący i patrzący w skupieniu na was mężczyzna w bogatej zbroi westchnął cicho, i zwrócił się do was jakby trochę z mieszanymi uczuciami w głosie, lub od niechcenia. Głosem w którym poza tym rozbrzmiała niemała chrypa:
- Nie zamierzam owijać w bawełnę. Macie się mnie słuchać, bez względu na czy lubicie mnie czy nie. W każdej chwili mogę poszukać innych na wasze miejsce, dlatego lepiej nie kombinujcie niczego za moimi plecami. Jeśli napotkacie na coś podejrzanego, to w pierwszej kolejności informujecie o tym mnie. Poza tym nie wchodźcie mi przed miecz. To wszystko na razie.
Zapadła cisza. Dopiero Armond jakby trochę na koniec wtrącił:
- Ah i dwie sprawy. Jeśli uda wam się odnaleźć Hagora Bashę żywego i przyprowadzić go do nas, otrzymacie dodatkowo premię o wartości czterech tysięcy i propozycję dołączenia do garnizonu. Druga sprawa jest taka, że chciałbym zamienić słowo na osobności z obecną tu Leą M'erosh.
- Ja natomiast chciałbym zamienić słowo z pozostałą dwójką - odezwał się nagle Madei.
- Więc jeśli macie jakieś pytania, to proszę teraz - dopowiedział generał.
 
__________________
"You can have power over people as long as you don't take everything away from them. But when you've robbed a man of everything, he's no longer in your power." Aleksandr I. Solzhenitsyn.

Ostatnio edytowane przez Kagonesti ZW : 22-10-2011 o 22:54.
Kagonesti ZW jest offline