Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2011, 10:08   #44
DrD
 
DrD's Avatar
 
Reputacja: 1 DrD nie jest za bardzo znany
Smok. Wielki, pieprzony smok. Dasser potrząsną wąsikami. No tak, bywają kęsy zbyt duże do przełknięcia. Niech smokiem się martwią wielcy magowie. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu innego zagrożenia i zasyczał kładąc po sobie uszy. Orkowie wlewali się na most. Jego wcześniejsza pomoc ewidentnie wiele nie dała. Dobrze więc, przerzedzimy szeregi zielonoskórych ponownie. Wydał z siebie donośny wojenny ryk, który w jego plemieniu zawsze poprzedzał rzeź. Przy drugim krańcu mostu zauważył niewielką grupkę obrońców Silverymoon starającą się powstrzymać hordę orków. Mruknął rozbawiony i spuścił cięciwę trafiając w czoło najbardziej wysuniętego do przodu szamana. Strzała przeszła na wylot i w rozbryzgach krwi, kości i mózgu wbiła się w trzewia orka stojącego za szamanem. „Goniący Chmury” obnażył kły i machnął językiem po pyszczku. Orkowie byli tak stłoczeni, że w zasadzie nie musiał specjalnie celować – każda strzała wypuszczona mniej więcej w ich kierunku trafiała któregoś najeźdźcę. Dasser niemal mechanicznie słał w zielone metacielsko strzałę za strzałą, w najszybszym tempie na jakie mógł się zdobyć. Jednocześnie wypatrywał szamanów i dowódców, przy których zwalniał i precyzyjnie trafiał w paskudne mordy. Tropiciel nie lubił wojen i masowych walk. Brakowało im elegancji, subtelnego tańca drapieżnika i jego ofiary. Widział kilka wojen, w paru brał nawet udział. Po części z ciekawości, po części dla wyzwania. Nigdy jednak nie znajdował w nich wielkiej przyjemności. Walka w dziczy, w tej specyficznej samotności jaką oferuje, gdy cały świat zawęża się do odwiecznej rywalizacji... Potrząsnął głową skupiając się na obecnych wydarzeniach.... i rozdziawił pysk w zdumieniu na widok unoszących się w powietrze orków. Łagodnie dryfujacych w powietrzu, bezradnie machających członkami, kompletnie zaskoczonych tym co się dzieje. Dasser parsknął śmiechem po czym posłał strzałę w mózg pierwszego lepszego najeźdźcy. I kolejnego. I kolejnego. Nagle to zadanie stało się dziecinną zabawą. Nie przerywając Tropiciel zagwizdał. Po kilku sekundach przestworza odpowiedziały i z mroku wyłonił się jego wierny towarzysz. Dasser rzucił tylko
- Znajdź mi kołczan strzał. Zużyłem już połowę tego, co mam. Sybko! - po czym ozdobił okolicę mózgiem kolejnego orka. Co jakiś czas zerkał też na przestworza wypełnione wielkim smokiem, gotów rzucić się do rzeki, gdyby ten uznał że pieczona kicia byłaby świetną przekąską.
 
__________________
I saw what you did there.
DrD jest offline