Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2011, 10:35   #57
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
GRUPA „ISKRA”


RUSSEL CAINE


Robiło się gorąco. Słońce świeciło naprawdę intensywnie. Lato, cholera, w pełni. Drzewa w parku dawały przynajmniej przyjemny cień, ale kiedy Russel ruszył w drogę do samochodu, dopiero odczuł, jak ciepło było.

Skierował swoje kroki znaną już sobie drogą do dziury w płocie. Z prostej kalkulacji wychodziło, że lepiej iść w cieniu drzew, niż przez nagrzaną słońcem ulicę. Dochodziło południe i nie było za bardzo jak i gdzie ukryć się przed żarem lejącym z nieba.

- Szukałeś mnie? – głos zaskoczył Caina, kiedy usłyszał go za plecami.

Wcześniej nie usłyszał nic. Żadnych kroków. Żadnych hałasów. Russel odwrócił się spokojnie w pełni koncentrując się na swojej mocy telekinezy. Co prawda fakt, że nieznajomy nie miał zamiaru go atakować, bo przecież najpierw się odezwał, nie zmieniał sytuacji, że był on luop – garou.

I to, jakim Zmiennokształtnym!

Za Russelem stał facet mierzący ponad dwa metry wzrostu i ważący na oko ze sto trzydzieści kilogramów mięśni. Wyglądał jak skrzyżowanie starożytnego Wikinga ze współczesnym modelem.



- Jestem Cameron – dodał mięśniak niepotrzebnie. – Pogadamy.

Baliff Wskazał głową rozłożyste drzewo, pod którym panował cień.



XARAF FIREBRIDGE


Spojrzenie Irola, już od wejścia nieprzyjemne, teraz zrobiło się chłodne i zdystansowane.

- Xaraf – wycedził przez zęby. – Może łaskawie, nim posadzisz swoją dupę na krześle, zapytasz, czy możesz. No i naucz się pukać, jasna dupa.

Spojrzenie Xarafa było obojętne.

- Rozwaliłeś dobrego funkcjonariusza MRu. Najpierw napisz raport. Potem złóż go na moje biurko. Szef Pionu Koordynacji podejmie decyzję, czy pracujesz tutaj dalej! Nie pojmujesz, Xaraf. Zabiłeś jednego z naszych. Swojego kolegę z pracy. I przychodzisz tutaj, bez pukanie, kiedy rozmawiam z nowym funkcjonariuszem, sadzasz dupsko na krzesło i wrzucasz te swoje głodne gadki! To, że chciałem cię widzieć, jak wrócisz ze szpitala, nie zmienia faktu, że nie włazi się komuś do biura bez pukania. Więc, po kolei, Firebridge, dobra. Najpierw raport. Potem decyzja w twojej sprawie. A potem dopiero wsparcie. Jasne. A teraz zabieraj dupsko z krzesła, idź po formularze, zdaj broń do zbrojowni i czekaj na decyzję w swojej sprawie.
Xaraf wstał. Irol był wkurzony. To było widać.

- Aha. Firebridge, kurwa, jeszcze jedno – Egzekutor zatrzymał się z ręką na klamce. – Naucz się pukać, bo o rękę nie pytam. Widzę, że ręka w porządku. Pokój „Iskry” to numer 222.


CHARLES FOSTER

W końcu się udało. Oficjalnie Charles Foster został przyjęty w poczet regulatorów Ministerstwa Regulacji. Otrzymał odznakę, przypisany do jego krwi specjalnym rytuałem amulet, który pozwalał mu się bez większego bólu poruszać się po chronionym znakami na Niuemarlych gmachu, oraz służbową broń.
Po godzinnym przejściu testu z procedur wewnętrznych, z procedur bezpieczeństwa został skierowany do Riordana Brendanusa, zwanego Irolem. Jego koordynatora. Pokój 112.

Czekał tam. Nieco niechlujny, pachnący tanim burbonem i fajkami z lekką nutka marihuany wypalanej wieczorami i zioła, od których zmysły Charlesa dostawał lekkiego za ćmienia. Echa rytuału oczyszczania lub czegoś podobnego.

- Witam – powiedział przyjacielsko wyciągając dłoń. – Charles Foster. Kotołak. Ciekawe. Myślę, że ...

Nie dokończył, bo przerwało mu wejście jakiegoś pachnącego szpitalem i świeżą krwią mężczyzny. Widać było, że Irol nieco się wkurzył. Objechał podkomendnego i wyprosił za drzwi. Potem przeniósł wzrok na loup – garou.

- Dobra. To jest facet, z którym zapewne przyjdzie ci pracować. Tutaj masz akta sprawy. Kryptonim „Iskra”. W skrócie. Trojka skinów podpaliła zombie i jakiś łak rozerwał ich na strzępy. Szukamy sprawcy, bo skini mieli za swoimi plecami kilkusetosobową organizację. Chcemy, za wszelką cenę, uniknąć niepokojów społecznych i eskalacji przemocy. Poza tym niedobrze by było, gdyby jakieś oszołomy wymierzały karę Martwym na własną rękę. Od tego jest Ministerstwo Regulacji. Dlatego sprawa jest ważna. Będziesz pracował z dwójką regulatorów. Z Xarafem Firebridgem, którego miałeś okazję przed chwilą poznać i z Grosvenorem Dustym, który, tak jak i ty, pracuje od dzisiaj. Wcześniej był regulatorem w Liverpoolu, więc pewnie szybko znajdziecie wspólny język. Pewnie kibicowaliście tej samej drużynie, może odwiedzaliście te same puby i takie tam. Teraz Dusty jest w terenie.

Uśmiechnął się przyjacielsko.

- Masz może jakieś pytania?



GRUPA „TRÓJKĄT”



EMMA HARCOURT i NATHAN SCOTT

Kostnica MRu była podobna do kostnic komercyjnych, tylko lepiej zabezpieczona. Znaki runiczne i symbole okultystyczne dawały poczucie bezpieczeństwa, że żaden Bezcielesny czy Martwy nie zakłuci procesu sekcji. Zazwyczaj w takiej sytuacji nawet najłagodniejsza za życia osoba mogłaby wpaść w psychotyczny amok.
Naghini miała asystę przy sekcji liczącą kilkanaście osób, więc przeprowadzono ją w największej sali, gdzie obserwatorzy przez szybę ze specjalnej sali audiowizualnej mogli obserwować proces krojenia jej na kawałki, mierzenia, warzenia i prowadzenia skrupulatnych notatek.

Po godzince sprawdzeniu treści, oglądaniu i sporządzaniu dokumentacji fotograficznej, eksperci od biologii nadnaturalnej oraz medycyny, pod przewodnictwem doktor Amandy Holcombs, zaszeregowali zabitą jako Wynaturzenie. W cielsku potwora znaleziono również nie strawione resztki ludzkich ofiar, co potwierdzało słuszność wykonania wyroku. Wykonano także podstawowe i standardowe testy na srebro, miedź, ołów, żelazo i inne substancje, jednak efekty były dalekie od tych, których się spodziewano.

Po opuszczeniu sali sekcyjnej byli bogatsi o wiedzę na temat rzadkiego, orientalnego stwora, jakim była naghini i ubożsi o dwie godziny. Kiedy wrócili do Laury, zegary w Ministerstwie wybijały właśnie południe.


LAURA MORALES

W czasie, kiedy Emma i Nathan poszli uczestniczyć w sekcji zwłok jakiegoś nietypowego monstrum z ich ostatniej sprawy Laura zajęła się tym, co można nazwać policyjną robotą.

Po kwadransie miała już adresy wszystkich trzech ochroniarzy. Mieszkali niedaleko od siebie. Dość blisko Rewiru, na jego pograniczu. Jedan na Cordelia Str, drugi na Grundy Str a trzeci na Ida Str. faktycznie blisko, kiedy spojrzało się na mapę. Jakieś pół godziny pieszo od lokalu, w którym pracowali.

Ustalenie kwestii zgłoszenia też nie było trudne. Skoro dokonano go z Rewiru, to na pewno trafiło najpierw na najbliższy posterunek. Kolejne dziesięć minut i Laura wiedziała już, na który i kim jest Teebird, a właściwie sierżant Franco Teebird. Zgłoszenie sprawy też niewiele jej powiedziało. O godzinie 5:43 anonimowy informator zadzwonił na posterunek, jak powiedział z lokalu „Orchidea Pamięci” i poinformował policję o znalezieniu trzech ciał. Podał dokładny opis lokacji. Dyżurna policjantka odnotowała jedynie, że glos był męski a sama rozmowa mocno niewyraźna, ze względu na liczne szumy, szepty i trzaski w słuchawce. Do tego doszła notatka, ze zgodnie z procedurami poinformowała dyżurnego koordynatora w MR bowiem był to teren Rewiru oraz najbliższy patrol policji. Wszystko.

Kolejne czterdzieści minut zeszło Laurze na próbie ustalenia, czy istnieje lub istniał lokal o nazwie „Chryzantema Pamięci”. Miała doświadczenie z policji i złożyła stosowną dyspozycję w Wydziale Gospodarczym Urzędu Metropolitarnego. Pani z drugiej strony poinformowała ją, że otrzyma informację w przeciągu najbliższych czterdziestu ośmiu godzin.

No tak. Po Fenomenie Noworocznym komputery to była rzadkość. Większość pracy wykonywano przecież na zasadzie kartotek tradycyjnych i systemów archiwacji danych rodem z lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Ludzkość cofnęła się o ponad pół wieku. Ale dzięki temu zwiększyło się zatrudnienie w szeregach urzędników.

Kiedy poirytowana Laura odkładała słuchawkę na widełki wróciła reszta ich zespołu.

Zegary wybijały południe, kiedy goniec przyniósł teczkę oznaczoną kryptonimem „Hałas”. Na jej widok zrobiło się im troszkę słabo. Opasły skoroszyt pękał w szwach. Skrupulatnie ponumerowane kartki informowały, ż składa się on z dwustu czternastu stron dokumentów, sprawozdań, raportów, wyników sekcji i tym podobnych. Teczka opatrzona była literką „B”, co oznaczało, ze ma podwyższony priorytet poufności. Jednak oni, jako regulatory w czynnej służbie mieli dostęp do informacji oznaczonych kodem A, B i C. Do dokumentów o wyższej klauzuli tajności mieli dostęp tylko po specjalnym przyzwoleniu.

Ledwie pokwitowali odbiór teczki, a inny goniec przybiegł do ich pokoju ze zdjęciami z piwnicy, w tym również znaków – pułapek.


GRUPA „BARANEK”


GARY TRISKETT, DOLORES RUIZ, SHAY KEANE


Policja zabezpieczyła samochód, a oni ze służbowego radia w swoich aucie poinformowali swojego koordynatora o znalezisku i konieczności podesłania jakiegoś łaka, najlepiej Hartmana, z którym już przecież współpracowali. Przyjęto zgłoszenie prosząc, by ktoś pozostał przy radiu.

Poczekali wszyscy, pocąc się niemiłosiernie, bo z nieba lał się prawdziwy żar. Na szczęście nie trwało t o zbyt długo.

- Niestety, nie mamy żadnego Zmiennokształtnego w rezerwie, ale przyślemy kogoś w przeciągu godziny. A funkcjonariusz Hartman poległ dzisiejszego przedpołudnia podczas wykonywania czynności służbowych. Czekajcie na loup – garou na miejscu.

Po przekazaniu tych informacji głos w radiu ucichł.

Informacja o śmierci Michaela była bez wątpienia smutna, ale teraz nie mogli nic z nią zrobić. Mieli prace do wykonania.

Techniczni z MR-u przyjechali dość szybko i mogli zostawić im pracę w aucie, a sami ruszyli rozpytywać gapiów. Niewiele to dało. Większość przyszła na plażę, kiedy samochód już tutaj stał. Wyglądało na to, że prosto z masakry pod miastem Cyndi Monday i jej ochroniarz Anton pojechali tutaj, nad ten niezwykle „urokliwy” i nieźle zapuszczony fragment „zielonego kawałka rekreacji” w „betonowej pustyni metropolii”.

Upał dawał się im we znaki. Z tego też powodu postanowili pogadać z ludźmi na kąpielisku. W końcu oni również mieli szansę widzieć pasażerów luksusowego rolls royca.

Wydali technikom z MRu stosowne instrukcje, a sami kierując się śmiechami i krzykami wypoczywających ludzi, ruszyli w stronę jezior. Od ulic jeziora – bo w tym rejonie było ich kilka – chronił zapuszczony, zdziczały lasek. Nocą pewnie sprawiał ponure wrażenie, ale w dzień po prostu był brzydki.

Ścieżka pomiędzy drzewami wyprowadziła ich na błotnistą plażę. Od tafli wody ciągnęło przyjemnym chłodem. Plaża była nieźle zatłoczona. Półnadzy ludzie chlapali się w wodzie, opalali, słuchali muzyki z \e starych magnetofonów, leniuchowali. Przez chwilę pracownicy MRu poczuli żal, ze sami nie mogą uwalić się na kocu, zanurzyć rozgrzane, spocone ciała w wodzie i podarować sobie chwilę relaksu od napięcia, stresu i rzezi.

Uwagę Shaya i Dolores przykuła nieduża, zadrzewiona wysepka na środku jeziora. Fale Śmierci docierały do nich z jej strony nadspodziewanie silne. Mimo, że odległość od brzegu, na oko, wynosiła jakieś trzysta, trzysta pięćdziesiąt metrów, to Siostrzyczka i Egzorcysta wyczuwali potężną negatywną energię docierającą do nich z tamtego miejsca.



Przyjrzeli się wysepce zmrużonymi powiekami. W przybrzeżnych szuwarach ujrzeli stojący rower wodny. Ich wypożyczalnia znajdowała się w kompleksie kilku domków campingowych służących jako przebieralnie, jako budki z prostym i szybkim żarciem i napojami, jako wypożyczalnie sprzętu wodnego oraz jako szalety.


CG LAWRENCE

Upał rozleniwiał. Wykonany telefon spowodował, ze poczuła się nieco lepiej. Do wieczora zostało jeszcze sporo czasu, a coś ją jednak ciągnęło do parku przy Canal Street.

Wróciła w pobliże kasztanowca i siadła na ławce wystawiając twarz w stronę słońca. To było nadspodziewanie przyjemne uczucie. Zmrużyła oczy poddając się pieszczocie promieni słonecznych na skórze.

Wizja napłynęła gwałtownie!

Wokół niej były płomienie! Ogień spopielający jej ciało! Czuła żar płomieni na swoim ciele. Czuła, jak pożar trawi jej oczy, jak płynny ogień wlewa się jej do płuc, spopiela delikatne narządy wewnętrzne!

Wrzasnęła!

I obudziła się z płytkiej drzemki.

Otworzyła oczy i pierwsze co ujrzała, to przerażona twarz na oko dziewięcioletniego chłopca – zombie spoglądającego na nią mocno przegniłą twarzą.

- Palhą shię phani whłoshy proszhę phanhi – powiedział zombie

CG spojrzala na swoją dloń i zamarła.



Jej doń płonęła! Jak podczas sennego koszmaru!

Ale w jednej chwili płomienie zaczęły przygasać, znikać, skrywać się we wnętrzu jej ciała. Ostatnie płomyczki zmieniły się w iskierki migoczące pod skórą, a w końcu z jednym oddechem i one znikły.

- Czhy th phanhią bholhało? – wybełkotał chłopiec zombie pytanie.

CG rozejrzała się wokół. Nie wydawało się jej, by ktokolwiek poza tym umarlakiem widział to, co działo się z nią przed chwilą.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 23-10-2011 o 10:39.
Armiel jest offline