Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2011, 14:12   #38
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Gomrund z nieukrywanym zadowoleniem powitał skromne progi zajazdu Pod Siedmioma Szprychami, którego nazwa równie dobrze nadawała się na zamtuz co na zajazd. Jednak akuratnie w tym przybytku nie szukał ani ciepłej dzierlatki, ani schronienia przed mutantami jeno gorzałki... i piwa. To co miał w bukłaku już dawno wyduldał z Imrakiem bo przy robocie się nie opierdzielali... zarówno tej zmutantami jak i z truposzami. A jako, że nie tylko był obdarzony krzepą, odwagą i pracowitością a jeszcze mądrością tedy wiedział że w czasie podróży przez zakurzone trakty Imperium trzeba często gardło zwilżać aby łykany pył i kurz jakowyś suchot nie wywołał! Tedy kiedy przekraczał progi tego przybytku jego bukłak jeszcze mizerniejszy był niż jego sakiewka.

Zaspokoiwszy pierwsze pragnienie garncem piwa, zasiadł z resztą kompani aby coś uradzić. Jakby na to nie patrzeć los ich co nieco wychędożył i von Tassenincku mogli już zapomnieć – przynajmniej wedle słów strażników. A krasnolud się jeszcze upewnił czy to na pewno o tą wyprawę chodzi... niestety tamci nie mieli co do tego złudzeń. Dzięki łaskawości bogów, którzy niewątpliwie doceniając krasnoludzką odwagę w walce z chaośnikami zesłali im jeszcze jedną szansę na zarobek. Tedy sięgając za pazuchę i wydobywając owe dwa pisma i wyłożył wszystkim co w nich stało. Odczytując słowo w słowo, powoli aby nikomu z długonogich coś się nie pomieszało. Kiedy skończył rzekł więc tak:

- Coś mi się widzi panowie, że nie do końca z niczym ostajemy. Bo gdyby tak Erich miast jego kuzyna ów spadek odebrał? Rzecz jasna my byśmy mu w tym dopomogli? Łyknął gorzały. – No bo na bogów co te pieniążki na zatracenie mają iść? Do jakiś kupców opasłych czy na jakąś świątynie co to i tak już złota nadto mają? To się chyba nie godzi aby tak od fortuny się odwracać!

- Co wy na to... a przede wszystkim co ty na to woźnico, bo tyś w tej całej komedi główny aktor. Więc jak Erichu szczamy na te frantze czy je zgarniamy?

Kiedy już uradzili co było du uradzenia przyszła kolej na równie ważną sprawę. Na wojaczce fortuna się kołem toczy i jak widać tym razem wyszło na ich. Może łupy zdjęte nie z wroga jeno z tych co sami ich nie byli wstanie obronić, jednak mimo wszystko. Łup to łup i Płomienny Łeb nie miał zamiaru być stratny - Trza nam fanty podzielić. Mnie tak los przypylił, że ni jak nie widzi mi się aby całe dobro oddać. Dwie kolczugi i ruszniczka to całkiem niezły mająteczek jak dla mnie teraz. Sprawiedliwie by to było wszystko sprzedać i podzielić między nas po równo... ale w życiu nie jest sprawiedliwie i czasem komuś może się poszczęścić. Widzę to więc tak – jeżeli ktoś jako i Konrad chce zgarnąć którąś z tych rzeczy tedy nie robię przeszkód. Ale dwie muszą ostać na sprzedaż, a kto co tam se weźmie to choćby i w kości zagrajcie. Ja tam w te kolczugi się nie pomieszczę a i rusznicę to co najwyżej komuś w rzyć mogę wrazić! Więc tak jak mówię... jeżeli Erich chce zostawić rusznicę a Konrad kolczugę to niech los zadecyduje, a potem rzecz jasna ze sprzedaży dostanie figę z makiem!

Po tak długiej wypowiedzi zaczerpnął tchu, przepił piwem i czekał jak na jego propozycję zareagują inni. Tak jaka mówił, grosza teraz potrzebował... udział w roztrzygnięciu walki swój miał zatem nie zamierzał odpuścić tego co mu się należało.

***

Gdyby nie fakt, że wjechał do Aldorfu na dyliżansie – dosłownie to ten nie byłby w stanie wywrzeć na nim wrażenia. Jak każde miasto Imperium było śmierdzącą masą ludzi, z walającymi się odchodami i gnijącymi śmieciami po ulicach. Budynek na budynku, człowiek na człowieku... nie do tego był krasnolud z Norski przyzwyczajony. Rzecz jasna potrafił docenić kunszt rzemieślników z tutejszych cechów. Rzecz jasna potrafił odnaleźć tu i uwdzie wpły krasnoludzkiej dłoni w końcowe dzieło... lecz pomimo tego to miasto nie wywołało w nim eufori. Naturalnie na ten fakt miała wpływ jego pust sakiewka... za cóż miał on pić? Czym zapłacić za nocleg? No ale... może go poratują bracia z gildii, którz to jednak mógł wiedzieć...

Póki co opadłą go rozwrzeszczana gromada... niczym jakieś gobliny. Najlepsze piwo, najlepsze szparki, najlepszy oręż, najlepsze to najlepsze tamto... jakby tego było mało to jeszcze poratujcie panie miedziakiem... – Wy miejskie chwosty, wy hemorojdy z baroniej dupy a poszedł jeden z drugim! Rozdarł się Gomrund rozdzielając kułakiem razy na lewą i prawą torując sobie drogę jak mógł. Mało, że nie miał złota na to i tamto najlepsze to jeszcze jakieś obsrane kaleki od niego sępiły. – A spierdalać bo batem wysmagam! I na potwierdzenie tych słów odtroczył od pasa zwinięty bicz! Oczywiście nie miał tu zamiaru nikogo batorzyć ale wrażenie sprawił odpowiednie bo się rozstąpili.

Z niespodziewanego spotkania nawet się ucieszył bo kto nie jak znajomek zaprowadzi ich wdobre miejsce gdzi będzie można napić się chłodnego piwa, a i w spokoju pogadać i uradzić co dalej im czynić! – Zatem prowadźcie nas mości Josephie do jakiegoś zacnego przybytku gdzie nam będzie dane się czego napić!

Nie przestąpił nawet dwóch kroków bo niespodziewanie wderzył w gapiącego się gdzieś Ericha. – Co tak sterczycie jak to ciele... Powłuczył wzrokiem, próbując dostrzec to co go tak zainteresowało. Widząc dwóch typów z czego jeden mało co sobie ucha z głowy nie wydrapał prchnął woźnicę. – Idź! Warknął. Nie znał się na takiech znakach, ale wiele na nie się napatrzył jak był w Marienburgu. W każdej karczmie coś takiego się działo, szczególnie jak kto obcy zaszedł kogo by warto obskubać. Kiedy zaczeli do krasnoluda przychodzić aby walki podkładał zaczął rozpoznawać, który z półświadkiem się bratał. Dlatego tych typów też z miesca do tego wora wrzucił. – Nie wiem czy ich znasz, ale może to oni na tego Kastora czekali! Zrób minę jakbyś nie był zadowolony z tego że cię prowadzę. Lepiej jak tamci za nami polezą niż jak my ich gonić będziemy mieli po ich mieście. Popędził go łapskiem ponownie, nie czekając na jego odpowiedź...
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 23-10-2011 o 14:19.
baltazar jest offline