Dyskusja zeszła wyraźnie w kierunku politycznym. I choć osobiście uważam, że trzeba nie mieć oczu i sumienia, by uważać komunizm, czy nawet socjalizm za lek na całe zło na świecie, to chciałbym jednak wrócić do tematu.
Światy fantasy to w zdecydowanej mierze światy feudalne i zdecydowanie uproszczone, gdzie zło jest złe, a dobro dobre. Wszelkie szarości pojawiają się, jako tło dla dobrych herosów, czy złych do szpiku kości przeciwników. Nikt nie bawi się w nich w politykę (taką jak my znamy) i nie pojawiają się w nich jakieś poglądy filozoficzne, czy polityczne. Nie ma ruchów politycznych odwołujących się do nacjonalizmu, anarchizmu, czy komunizmu. I nikt nie buduje na tego typu konflikcie kampanii, czy choćby przygody.
Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta. Gdy sięgam po podręcznik od D&D, czy Warhammera nie interesuje mnie polityka elfów, ludzi, czy krasnoludów.
Chcę barwnej, epickiej przygody, a nie obrad elfiego sejmu, czy kampanii o rewolucji mułów w Dark Sunie.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzi, żeby jacyś fanatycy takich klimatów poprowadzili, czy napisali powieść w tym stylu. Pytanie, jednak kogo takie coś zainteresuje.
Moim zdaniem niewielu i tu tkwi odpowiedź na pytanie, jakie zadał autor wątku.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman |