Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2011, 18:57   #26
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ruszyli w drogę. Jedni pieszo inni zaś na wozie. Nie byli zbyt rozmowni a jedyne tematy, na które mogli pogadać dotyczyły dziwacznego zachowania i odpowiedzi panny Lukrecji, oraz całej tej sprawy. Wszystko śmierdziało na milę i wiedział to każdy, sprytny Bruno, kobieciarz Wolfgang i stereotypowy wojak Garran. Mimo wszystko nagroda nie była taka zła. Czy warta świeczki? Żaden z nich nie mógł tego stwierdzić. Żaden z nich nie wiedział, z czym tak na prawdę przyjdzie im się zmierzyć w Ostrovie. Cały dzień maszerowali. Pogoda nie dopisywała. Już kilka godzin po wyruszeniu niebo zakryły czarne chmury. Strugi deszczu w momencie runęły im na głowy psując do końca nastroje i zapały. Garan zaklął szpetnie w języku khazadi kręcąc głową. Kompani faktycznie mieli prawo być zdenerwowani parszywym losem, który postanowił uprzykrzyć im drogę. Późnym południem dogonili wyalienowanego Rudolfa, który zwyczajnie nie wrócił poprzedniego wieczoru do karczmy.

~***~


Samotnie maszerujący Rudolf nigdzie się nie spieszył. Wiedział, że obrał dobrą drogę i że nowi kompani go dogonią. To była tylko kwestia czasu. Marsz przerwał, kiedy uznał, że ktoś go obserwuje. Nie bał się tego uczucia, był podróżnikiem, natura była jego żywiołem. Czuł to nie raz, kiedy przechodził w niedalekiej odległości od watahy wilków czy pary niedźwiedzi. To było jednak coś innego. To nie było tego typu obserwowanie. Rozglądał się dyskretnie. Wtedy dostrzegł wóz nadjeżdżający z daleka. To był wóz z jego kompanami. Uczucie obserwacji nagle przestało go dręczyć, jakby tajemniczy obserwator dostrzegł zbliżający się wóz i odpuścił. Wóz z tamtymi zrównał się z Rudolfem i cała grupa ruszyła razem...

~***~


Minęły trzy dni od momentu, jak grupa wyruszyła z Gabshert. Właściwie kończył się drugi dzień. Mieli szczęście. Deszcze przestał padać kilka godzin temu i mogli rozpalić ognisko i w końcu się ogrzać i wysuszyć śmierdzące już wilgocią i ciężkie ubrania. Towarzysze zdążyli trochę się poznać. Krótkie i mało konkretne rozmowy poznały wysnuć pierwsze wnioski na temat współtowarzyszy.
Siedząc w kole wokół ogniska spoglądali po sobie. Trzaskający ogień dawał miłe dla ducha poczucie bezpieczeństwa.
Sielanka została przerwana przez zszokowaną minę Wolfganga, który w momencie pobladł. Każdy, kto widział jego minę, wartko spojrzał się w kierunku, w którym on sam patrzył. Wilki. Było ich sporo. To ich odbijające światło ogniska ślepia odbijały się w ciemności zdradzając ich bliskość i cel, który sobie obrały. Było ich sześć, lub siedem. Najdziwniejsze było to, że wataha czworonogów nie obawiała się w ogóle ogniska...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline