Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2006, 23:23   #157
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
[center:f60ea3d116]Stacja metra...[/center:f60ea3d116]
...była całkowicie pusta. Oprócz Arii, Gabriela i ciemnoskórej kobiety nie było tam żywego ducha. Piękna pani pomogła Arii wejść na stację i ruszyła w stronę schodów. Raz tylko odwróciła się w stronę Gabriela i rzuciła:
- Tylko się nie zgub chłopcze. Tutaj łatwo zabłądzić.
Poprowadziła parę nowicjuszy na ulicę, najzwyklejszą ulicę niedaleko centrum miasta, a następnie pokonując dziurę w ogrodzeniu weszła na opustoszały parking samochodowy. Musiała minąć chwila, zanim do Arii i Gabriela dotarło dokąd zmierza ciemnoskóra, wraz z kilkoma innymi osobami, nadchodzącymi z różnych stron. Wielki budynek, na tyłach którego przed chwilą się znajdowali, okazał się niczym innym, jak... największym domem towarowym w mieście! Sears! To jednak nie był ten sam Sears, który pamiętali. Teraz każdy sklep, każda lada, każdy skrawek wolnego miejsca zajmowali przedziwni ludzie ze swoimi własnymi towarami - koralikami, buteleczkami, kawałkami świeczek, skrawkami papierków, śmieciami, zużytymi puszkami, szczurzymi ogonami, a nawet niezbyt świeżymi rybami. Wszystko to leżało tuż obok zwykłych towarów - biżuterii, markowych ubrań, zabawek... Jednak ludzi, którzy tutaj przyszli nie interesowały kosztowności i drogie ciuchy. Nikt nawet nie dotknął tego, co znajdowało się na "prawdziwych" sklepowych półkach. Setki, może nawet tysiące ludzi przewijało się od stoiska do stoiska, zażarcie targując się o plastikowe koraliki, kawałek korka czy ususzoną jaszczurkę.

- No, to jesteśmy - kobieta odwróciła się w stronę Arii i Gabriela - I jak się podoba? Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni. Tym razem podaruję Wam zapłatę za bezpieczne odstawienie Was na miejsce. Ale inni nie będą tak dobroduszni jak ja. Jeśli chcecie coś dostać, musicie mieć coś na wymianę. To główna zasada Targu. A teraz życzę miłej zabawy. Ja muszę kogoś znaleźć...

[center:f60ea3d116]
Plątanina korytarzy...[/center:f60ea3d116]
...którymi od dłuższego czasu błąkała się grupka ludzi pod przewodnictwem czerwonowłosej, drobnej dziewczyny, zdawała się nie mieć końca. Pięcioosobowy pochód poruszał się prawie w całkowitej ciszy. Milczenie przerywał jedynie odgłos stóp albo ciche westchnienia któregoś z podróżnych. Wreszcie Lady Door zatrzymała się przy jednej z drabinek prowadzących do włazu od studzienki kanalizacyjnej.
- Trwało to tak długo, ponieważ musieliśmy zmylić ewentualny pościg. Jesteśmy już prawie na miejscu. Jeszcze tylko... z resztą sami zobaczycie - szepnęła Door.
Markiz pierwszy wspiął się po drabince. Odsunął właz i wyszedł na zewnątrz. Po chwili już cała grupa stała pośrodku parku pogrążonego w półmroku nocy. Żadne z trójki "nowych" nie wiedziało ile czasu spędzili pod ziemią, ale nie spodziewali się, że aż tyle. Kiedy schodzili do metra było popołudnie. Teraz wygląda na to, że jest środek nocy...
Door chwiejnym krokiem podeszła do najbliższego mostu, który łączy dwa brzegi rzeki przepływającej przez park. Patrzała na jego drugi koniec z lękiem w oczach. Trójce pozostałych podróżnych wydało się to nieco dziwne. To w końcu normalny most. Niby normalny most... ale zaraz! Coś z nim jest nie tak. Nad tym mostem nie ma nieba! Pod tym mostem nie ma wody! A zamiast drugiego brzegu jest tylko czarna czeluść, która sprawia, że krew sama odpływa z twarzy...
Markiz wyjął z kieszeni kawałek świeczki i zapalił knot. Ten malutki płomyczek wydawał się ziarenkiem piasku w obliczu Ciemności sączącej się z mostu.
- To jest właśnie ostatni etap naszej podróży - wyjaśniła Door - Most Nocy. Chwyćcie się teraz za ręce i nie puszczajcie pod żadnym pozorem. Most zawsze żąda zapłaty za przejście. Może pozostawić coś w Waszych umysłach. A może też zabrać Wam coś cennego...

Już po pierwszym kroku otoczyła Was Ciemność. Ciemność namacalna, żywa, wdzierająca się do środka ciała i do duszy. Tak chyba będzie wyglądać śmierć - świadomość wszechogarniającej Pustki i Ciemności. Nie było wiadomo, czy jeszcze idziecie - Markiz, Door, Nathaniel, Konrad i Martha w dokładnie takiej kolejności - czy odpływacie w nicość, a może z Waszymi ciałami dzieje się coś zupełnie innego, lecz Wasze umysły spętane potęgą Ciemności nie potrafią nic zrobić... Jedyne, co wciąż jest pewne, to uścisk dłoni osoby idącej obok.

Trwało to może chwilkę, a może całą wieczność - poczucie czasu było na Moście Nocy zupełnie obce. W końcu jednak ciemności przestały być tak dotkliwie namacalne, a blask świecy boleśnie ranił oczy. Kiedy wzrok przyzwyczaił się do nowych warunków, z ulgą wszyscy odkryli, że są cali i wciąż trzymają się za ręce. Jedynie Konrad poczuł się nieco nieswojo. Patrzał po twarzach towarzyszy, po których błądziły nieśmiałe uśmiechy radości z powodu udanej przeprawy. Nie odnalazł tylko jednej twarzy. W ręce, w której trzymał dłoń Marthy ściskał jedynie srebrną branzoletkę ozdobioną malutkimi kamykami, które ślicznie odbijały skupiające się na nich światło. Branzoletkę, którą nosiła Martha...
 
Milly jest offline