Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2011, 21:45   #228
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zdobycz była, nie da się ukryć, mizerna. Gdyby miało dojść do walki z wampirami, to różdżki w sam raz by się nadały by w zębach podłubać. Chyba że ktoś chciałby, na użytek wampirów i by odciągnąć ich uwagę, stworzyć jeziorko świeżutkiej krwi. Może by się nie oparły pokusie.
Zwoje, a dokładniej dwa z nich, co prawda były nieco lepsze, ale i tak (jako że były to ‘jednorazówki’) aż tak wiele zdziałać za ich pomocą nie można było. A pozostałe... gdyby mieli uciekać przed wampirami do wody, to może by się i na coś zdały, ale pytanie, czy woda z kanałów Veneticcy nie była równie szkodliwa, jak wampiry.
Ogólnie biorąc dla Kenninga wniosek był prosty - mógł uczestniczyć w odszukaniu kryjówki, w której przetrzymywani byli Gaccio i Romcio, ale na tym jego uczestnictwo w tej zabawie powinno się skończyć. Chyba że miałby być odwracaczem uwagi wampirów i ich bezbronnym celem. Ale z oznajmieniem tej radosnej wieści, tudzież swej decyzji, mógł poczekać do rana.

Ranek, a raczej pobudka, nadeszła dużo wcześniej, niż by sobie tego życzył zainteresowany raczej wypoczynkiem niż niespodziewanymi atrakcjami Kenning. Wydawane w różnej tonacji okrzyki “Ogień!”, “Pali się!”, “Gore!”, “Wody!”, połączone z zapachem spalenizny i trzaskiem pożerających dach płomieni zdecydowanie nie zachęcały do kontynuowania nocnego odpoczynku. Trzeba było wstać, chyba że miało się ochotę dowiedzieć, jak to jest być upieczonym żywcem.
Kennig bynajmniej nie przejawiał takich samobójczych zamiarów. I nie miał ochoty sprawdzić, czy ktoś zdąży zgasić pożar zanim płomienie zawitają w jego pokoju. Wciągnął koszulę, spodnie i buty i naciągając kurtkę wyszedł na korytarz.
Zapewne był ostatnią sobą, która opuszczała to piętro, bowiem korytarz w zasadzie były już pusty. Tylko jakaś półnaga panienka, owinięta w prześcieradło, zbiegała po schodach ścigana przez kłęby dymu. Na szczęście po korytarzu ogień nie hulał. Jeszcze, bowiem jakiś dureń-podpalacz, zamiast zabrać się za swą pracę od podstaw, czyli od poziomu parteru, zaczął od dachu. W gruncie rzeczy Kenning nie miał do niego pretensji o taki brak fachowości. Nie musiał ratować się w jakiś bardzo wymyślny sposób.
Sam dym nie był taki straszny. Kenning nabrał powietrza - w jego części korytarza było to jeszcze możliwe - a potem, nisko pochylony, ruszył w stronę schodów. Wystarczyło przez jakiś czas nie oddychać, trzymać się w miarę blisko podłogi, gdzie dymu było znacznie mniej i nie gryzł aż tak w oczy... i droga do wolności bez większych problemów stanęła otworem.
Może jednak nie o to chodziło, by "Bułeczki" spiec na węgielek, ale by komuś udzielić ostrzeżenia? Madame Zgrozie? A może im, dzielnej drużynie?

- Ktoś nas wykurzył - powiedział do reszty towarzystwa, gdy pożar dogasł, a Madame Zgroza pokazała im drzwi. - Poszukamy jakiejś kwatery, co o tej porze dnia może się okazać trudne, czy też pójdziemy do tego doku sprawdzić, co się kryje pod tajemniczym słowem 'zawartość’?
 
Kerm jest offline