Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-10-2011, 22:09   #45
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Z jaskini Samotnik wyszedł odmieniony, jego oczy były odmienne. Każde wyglądało inaczej.
Jego ciało otulał głęboki cień. Jedynie obojętny wyraz twarz się nie zmienił.
Otulony ciemnością niczym płaszczem Raetar wyszedł z opuszczonej karczmy. Spojrzenie jego oczu spoczęło na moście i na dziejącej się tam rzezi. Szepty w głowie wróciły z pełną mocą, wyrażając swoje zdanie i lęki.
Rozejrzał się.
Dotta wyraźnie spanikowana czekała na końcu mostu na uciekających przed Orkami ludzi. To była zrozumiała reakcja. To była ludzka reakcja. Ale to nie była jego reakcja.

Nie sądził czy powinien się bać. Szepty w głowie wypełniały jego umysł plątaniną myśli. On sam zaś miał wszystko zaplanowane. Zwłaszcza odwrót.
Nie było powodu do paraliżującego lęku. Choć strach był sensowną reakcją.
"-Weź się w garść, jeszcze tu nie dotarli."-Samotnik posłał jej telepatyczny przekaz, po czym sprawił, że ciemność wokół niego zgęstniała otulając go nieprzeniknionym całunem głębokiego mroku.
Raetar spojrzał na sytuację, skupiając wzrok szczególnie na moście. Wykonał gest dłonią i z pobliskiej kałuży wyłoniła się mieszanina, macek, trzewi, zębów, kłów i pazurów. Która po chwili uformowała się w...


Demona.

Babau spojrzał na swego pana, i posłuszny jego telekinetycznym rozkazem, teleportował się na most, pomiędzy obrońców i orki. Wzbudził tym oczywiście zaskoczenie, tym większe, że zamiast na obrońców i Dagora, czart rzucił na niespodziewające się tego orki.
Zaś Raetar podszedł do wozu, dotknął go i wskoczył na niego jadąc w kierunku rzeki.

Wyżynani przez Orki Silverymoończycy znajdowali się w stanie istnego szaleństwa, niewielu więc z nich zwracało uwagę na to, co działo się wokół nich, poza oczywiście bezpośrednim zagrożeniem ze strony zielonoskórych morderców. Jakież więc było zdziwienie tych kilku, którzy znaleźli się tuż obok skaczącego w bój Babau. Demon zaś, nie patyczkując się z wrogami, rozpoczął rozrywać Orcze mordy na strzępy...

Wtedy też, nastąpiła kolejna niespodzianka. Wielu z napastników atakujących miasto uniosło się nagle jakoś tak bez ładu w powietrze, często kręcą się wokół własnej osi. Dzięki temu - niewątpliwie magicznemu - efektowi, kogoś pomagającego i poza Raetarem nieszczęśnikom przy moście, wiele osób uniknęło śmierci pod toporami oprawców.

Samotnik nie rozważał kwestii, tego kto pomaga uciekinierom. To nie miało znaczenia. Wszak w mieście było od groma magów, nie licząc podwładnych Ostroroga. To mógł być którykolwiek z nich. Zamiast tego, przywołał kolejnego babau, który zgodnie z mentalnym poleceniem udał się do walki z orkami. Pierwszy zaś zmienił swą postać na kłębowisko, zębów macek i kłów,


po czym teleportował się w pomiędzy unoszące się spanikowane orki, by dalej dokonywać rzezi. Niektóre z nich ginęły zresztą od strzał wystrzeliwanych z dużej wysokości. Był to jednak znowu, nie problem Samotnika, bezpiecznie siedzącego na wozie, na brzegu rzeki.
Ukryty w mroku milczący, obojętny. Jego przydomek pasował do niego w tej chwili jak ulał. Mimo to, walczył... choć nie bezpośrednio. Walczył poprzez co chwila tworzenie nowego babau, który zgodnie z jego mentalnym nakazem rzucał się do boju. Na orki.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline