Anna wdrapała się po dworcowych schodach z peronu na parking i wzrokiem odszukała samochód, który miał ją zabrać na upragniony wypoczynek. Z dużym, pomarańczowym plecakiem i podręcznym czarnym czuła się jak wielbłąd, ale gdyby wzięła walizkę, czułaby się jak idiot-turysta, czego nie znosiła. Zresztą czy to ważne, że swetry się pomną? Nie jechała na pokaz mody tylko wakacje. Poprawiła paski i ziewając ruszyła w stronę vana. Wgląda na to, że jestem pierwsza, jeśli to ten. - pomyślała, upewniając się u kierowcy, że mercedes czeka właśnie na gości klasztoru a nie przyjezdnych mnichów. Uzyskawszy potwierdzenie zapakowała plecak do bagażnika i usiadła w otwartych drzwiach, żując gumę i przyglądając się przybywającym mężczyznom.
Widzicie młodą kobietę średniego wzrostu, o długich rudych włosach spiętych klamrą w kucyk na karku i zielonych oczach. Ubrana jest w niebieskie jeansy, czerwoną bluzkę i ciemnozieloną krótką kurtkę. |