Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-09-2006, 23:08   #1
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
[sesja] Abbatia (Opactwo)

Piątek, 6 października 2006 22:17

Noc była pochmurna i wietrzna. Brak blasku księżyca i gwiazd potęgowały ciemność, nadając jej tajemniczy i złowrogi charakter. Drobne gałązki drzewa obijały się delikatnie o okno, co w połączeniu z ciszą dookoła wzmagało uczucie lęku i niepewności.

Pokój był oświetlony jedynie światłem świecy, topiącej się wolniutko w lichtarzu. Jej płomień kołysał się na boki, a wosk kapał niespiesznie na biurko niszcząc zapewne nieznacznie drewnianą nielakierowaną powierzchnię. Ściany odbijały różne cienie, zdeformowane i migoczące pod wpływem tańczącego płomyczka.

Pomieszczenie było dość skromnie umeblowane. Pod oknem, opatrzonym grubą i ciężką zieloną kotarą, stało owo wspomniane już bukowe biurko z lichtarzem. Blat zawalony był papierami, wśród których poniewierało się zaostrzone pióro i z wolna wysychał atrament w otwartym kałamarzu. Na skraju blatu stał mały drewniany zegar z metalowymi wskazówkami. Naprzeciw biurka stało puste krzesło. Pod lewą ścianą znalazła swoje miejsce kanapa, obita jasnobrązową skórą a przed nią, na małych, pokracznych nóżkach, stał niski stoliczek, ozdobiony niewielkim obrusem. Podłoga opatrzona była ascetycznym jednobarwnym dywanem, komponującym się dość przyzwoicie z całością wnętrza. Całości umeblowania dopełniała przeszklona , bukowa szafa mieszcząca się pod prawą ścianą, w której piętrzyły się opasłe tomy ksiąg i książek. Ściany zaś zdobiły dwa malowidła religijne o tematyce biblijnej. Za dnia, w promieniach słońca i przy odsłoniętych firanach, pokój ten musiał być przyjazny i ciepły. Teraz jednak, w marnym oświetleniu i z zasłoniętym oknem, nabierał on charakteru przygnębiania i smutku.

Za biurkiem, rozparty na krześle, ze wzrokiem wbitym w nieokreślony punkt przestrzeni, siedział mężczyzna w średnim wieku, odziany w sutannę i trzymający w ręku skrawek papieru. Wydawał się nie przejmować pogodą na zewnątrz jak i późną godziną wskazywaną przez zegar. Gdyby nie ruchy jego powiek mogłoby się wydawać, że nie żyje.

Nagle ciszę przerwało pukanie do drzwi, krótkie, lecz donośne. Mężczyzna na krześle wzdrygnął się.

-Proszę – powiedział po chwili wahania.

W drzwiach ukazał się inny mężczyzna, również odziany w szaty zakonne. W dłoni trzymał lichtarz ze świecą.

-A, to Ty bracie Szymonie. Wejdź proszę – mężczyzna za biurkiem wyraźnie odetchnął. - Siadaj. – wskazał na krzesło.

- Dziękuję, ojcze przeorze – brat Szymon zajął wskazane miejsce. Nagle dostrzegł w dłoni przeora świstek papieru, zapisany czerwonym tuszem. Oczy brata Szymona rozszerzyły się w przerażeniu –Z-znowu? – wyjąkał.

-Znowu – przeor wyglądał na zmartwionego i przygnębionego.

- Może… należałoby odwołać przyjazd turystów? W tym momencie nie jest to zbyt rozsądne. A jeśli coś się stanie… Lepiej, by obcy nie ingerowali w nasze wewnętrzne sprawy no i nie możemy narażać ich na niebezpieczeństwo…

- Wszystko będzie tak, jak miało być – przerwał ostro przeor – Nie pozwolę się zastraszyć – krzyknął, rzucając gniewne spojrzenie i zgniatając w ręce zapisaną kartkę. Zamknął na chwilę oczy.– Nic nikomu się nie stanie – dodał już spokojniej i w pokoju zapadła cisza, przerywana jedynie stukaniem gałęzi…

***

Oto wstęp do sesji. Mam nadzieję, że zachęci on niezdecydowanych do udziału w niej. Proszę o zgłoszenia w dziale Rekrutacje i o niedopisywanie się tutaj
 
Ribesium jest offline  
Stary 13-10-2006, 09:07   #2
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Warszawa, piątek, 13 października 2006, 9:00

Feralny i pechowy dla osób zabobonnych dzień dopiero na dobre się zaczynał. Ulicami Warszawy, przyspieszonym krokiem, zmierzali do pracy i szkół meszkańcy tego miasta. Każdy patrzył pod nogi, by nie wyrżnąć na krzywym i popękanym chodniku, choć prawdopodobnie czyjś upadek i tak nie wzbudziłby sensacji. Warszawiacy byli bowiem zbyt zajęci sobą, zbyt zabiegani, zbyt obojętni jak również nazbyt zmęczeni by zwracać uwagę na takie błahostki. Niska temperatura powietrza jak również chłodny i porywisty wiatr z północy tym bardziej nie nastrajały do rozglądania się na boki. Ludzie przemykali chyłkiem pod osłoną budynków lub stali w korkach trąbiąc ze zniecierpliwieniem klaksonami swoich samochodów. Dlatego też fakt, iż na parkingu Dworca Centralnego stał na honorowym miejscu pokaźnych rozmiarów czerwony van, zupełnie uszedł ich uwadze.

Van był marki Mercedes a jego właściciel, czy też może jedynie kierowca, stał oparty o otwarte drzwi i bezceremonialnie palił papierosa co jakiś czas spoglądając nerwowo na zegarek. Być może wstydził się faktu, że drzwi samochodu zdobił napis "Opatwo w Lesznikowie" i chciał odjechać niezauważony jak najszybciej. A może bał się, że niepunktualność osób na które czekał zaburzy harmonogram jazdy i spowoduje niepotrzebne komplikacje.

Na szczęście dla jego nerwów, w kierunku samochodu, z różnych stron dworca, zaczęły zbliżać się osoby obładowane bagażami najróżniejszej ciężkości i formy. Kierowca z wyrażną ulgą wyrzucił niedopałek i po krótkiej wymianie informacji z przybyłymi zaczął układać ich walizki, plecaki i tobołki w pojemnym bagażniku vana. Tymczasem cztery postaci - trzej mężczyźni średniego wzrostu i kobieta podobnej wysokości stali wokół samochodu patrząc na siebie z ciekawością.
 
Ribesium jest offline  
Stary 13-10-2006, 16:15   #3
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anna wdrapała się po dworcowych schodach z peronu na parking i wzrokiem odszukała samochód, który miał ją zabrać na upragniony wypoczynek. Z dużym, pomarańczowym plecakiem i podręcznym czarnym czuła się jak wielbłąd, ale gdyby wzięła walizkę, czułaby się jak idiot-turysta, czego nie znosiła. Zresztą czy to ważne, że swetry się pomną? Nie jechała na pokaz mody tylko wakacje. Poprawiła paski i ziewając ruszyła w stronę vana. Wgląda na to, że jestem pierwsza, jeśli to ten. - pomyślała, upewniając się u kierowcy, że mercedes czeka właśnie na gości klasztoru a nie przyjezdnych mnichów. Uzyskawszy potwierdzenie zapakowała plecak do bagażnika i usiadła w otwartych drzwiach, żując gumę i przyglądając się przybywającym mężczyznom.

Widzicie młodą kobietę średniego wzrostu, o długich rudych włosach spiętych klamrą w kucyk na karku i zielonych oczach. Ubrana jest w niebieskie jeansy, czerwoną bluzkę i ciemnozieloną krótką kurtkę.
 
Sayane jest offline  
Stary 13-10-2006, 17:05   #4
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Jacek

Przyszedł jak zwykle za wcześnie. Zobaczył czerwonego vana, ale rzut oka na zegarek, przekonał go, że ma jeszcze prawie 20 minut "luzu". Skierował się z powrotem przed dworcowe wejście i z kieszeni skórzanej kurtki wydobył pomięte "Camele". Chwilę przeszukiwał dżinsy, w końcu natrafił na zapalniczkę.
Zapalił i zaciągnął się głęboko. Obecnie był to jego jedyny nałóg i oddawał mu się z prawdziwym entuzjazmem.
W połowie papierosa, poczuł klepnięcie w plecy. Jeśli ktoś witał cię tak, prawie łamiąc kręgosłup to mógł to być tylko Smoliński, człowiek o sile niedzwiedzia, zupełnie nie zdający sobie sprawy ze swej siły i tryskający zawsze świetnym humorem.

- Cześć Jureczku. -przywitał fotoreportera Jacek. - Mówił Ci ktoś baranie mongolski, że mógłbyś robić za kafar na budowach ?
- Nie ,ale można się spodziewać po Tobie takich nikczemnych złośliwości. Wiesz jak człowiek ma mózg za blisko tyłka...


Mimo iż Krzycki był wzrostu średniego, to przy prawie dwumetrowym przyjacielu wyglądał jak mikrus, a tego typy przywitania stały się w czasie ich znajomości standartem.
Skierowali się w stronę vana wymieniając ostatnie redakcyjne plotki.
- Fajki wziąłeś ? - dość nieoczekiwanie zmienił temat Smoliński.
- Dwa kartony.
- A prezerwatywy ?
- Nie.
- Odpowiedział Krzycki.
- Co ???- zreflektował się po sekundzie. - A po cholerę, przecież jadę do klasztoru ?
- Tak, ale to chyba żeński klasztor, jeśli to ten czerwony merc. Swintuch, i łajdus. Mrugnął okiem wskazując na stojącą przy samochodzie dziewczynę.
- Do takiego klasztoru też bym pojechał na urlop, tylko żona nie puści. Roześmiał się głośno (a trzeba dodać że jak się śmiał to jak dwanaście plemion Izraela na raz ) i teraz powodując małe zamieszanie wśród najbliższych podróżnych.
Klepnął Jacka w plecy na pożegnanie, ( na szczęście tym razem siłę uderzenia zamortyzował skórzany plecak na ramieniu ) odwrócił i gwiżdżąc jakiś nierozpoznawalny utwór skierował do wyjścia.
Krzycki poprawił kurtkę i podszedł do vana ignorując dziewczynę. Wrzucił do środka bagaże i zdając sobie sprawę, że tak zachowując się nie jawi się jako dżentelmen odwrócił do współpasażerki.
- Jeśli i Pani wybiera się do Lesznikowa to chyba jedziemy razem. Nazywam się Jacek Krzycki. Chwilowo na urlopie. Ostatnie zdanie okrasił raczej krzywy uśmiech.
 
Arango jest offline  
Stary 13-10-2006, 20:57   #5
 
Frosty's Avatar
 
Reputacja: 1 Frosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnie
Krzysztof Damiańczuk

W stronę wana niezbyt pewnym krokiem zbliżał się młody mężczyzna. Ubrany był w ciemnogranatowe dżinsy, czarną koszulę, skrywaną w znacznym stopniu przez 'jesienną' kurtkę. Był drobnej budowy, przez co wyglądał dość śmiesznie, obładowany bagażami, niczym prawdziwy turysta. Granatowo-czarny plecak przerzucony miał niedbale przez ramię. Tuż nad ziemią unosiła się trzymana w jednym ręku sporych rozmiarów walizka. W drugiej lekko kołysał się futerał, kształtem wskazujący na to, iż znajduje się w nim gitara.
Podszedł powoli do kierowcy, rozglądając się dookoła. Zbyt cicho by dało się zrozumieć sens, zamienili kilka słów, po czym upchnęli bagaże do wozu. Jedynie futerał pozostał nie schowany. Kierowca powrócił na 'swoje miejsce', a chłopak stanął po drugiej stronie rozsuwanych drzwi. Trzymając instrument oparty o ziemię stoi bez słowa wodząc wzrokiem po obecnych. Najwyraźniej nie czuje się pewnie, lub nie jest zainteresowany zapoznaniem się z innymi uczestnikami wyprawy.
[user=1078,1264]
'Ja już się im odwdzięczę jak wrócę.' - pomyślał odczuwając coraz wyraźniej towarzyszące wyjazdowi nerwy. Nie prosił o ten wyjazd i teraz zaczynał się zastanawiać, jakim cudem się dał na to namówić. Zacisnął mocniej dłonie na futerale i odwrócił płochliwie wzrok, gdy spotkał się on ze spojrzeniem kogoś innego. 'Na scenie jest łatwiej. Tam wiem, że będą się na mnie gapić i nic na to nie poradzę, ale tu mam to na własne życzenie.' Zaczął delikatnie wystukiwać rytm dobrze znanej mu melodii, by oderwać myśli od tego, co się działo dookoła. 'Będzie dobrze. Chłopaki się postarali i nie powinienem tak o tym myśleć. Poczuli by się zawiedzeni i było by im z pewnością przykro. Opanuj się i weź w garść...'
[/user]
 
__________________
"Nadchodzi zima"- Eddar Stark
"Czarne skrzydła, mroczne wieści"-...
Frosty jest offline  
Stary 14-10-2006, 00:56   #6
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Anna rzuciła okiem na mężczyznę stojącego przed nią. "Nie, nie wybieram się do Lesznikowa, siedzę tu tylko bo nigdzie ławek nie było." - miała ochotę warknąć na durnie zadane pytanie, ale poprzestała na Anna Wierzbowska. - i skinięciu głową w stronę Jacka oraz nowo przybyłego chłopaka. Po chwili podniosła się z siedzenia i ruszyła w stronę najbliższego kosza na śmieci. Nie lubiła gdy ktoś nad nią stał a wyglądało na to, że jeszcze trochę tu poczekają. Widać niektórzy uważają, że na to, co nie ucieknie, można się spóźniać. Ciekawe ile jeszcze osób jedzie... Co jej sie ubzdurało, że będzie w klasztorze sama? Ech, ta Magda, mówiła o ciszy i spokoju. Przecież wiadomo, że wczasy pobytowe = pełno ludzi. Co prawda pażdziernik to nie sezon; nie znaczy to jednak, że jacyś pseudo-juppie nie zwalą się do Lesznikowa w ramach mody na samodoskonalenie się w samotności czy inne bzdury. Po czym będą nawijać jak to im się super powodzi do każdego, kto się nawinie. Ci dwaj na takich nie wyglądają, choć kto ich tam wie... A, zresztą, co mnie to obchodzi. - mruknęła pod nosem i wyrzuciwszy gumę do kosza ruszyła wolnym krokiem do auta. Przepraszam, na ile jeszcze osób czekamy? - zwróciła się do kierowcy.
 
Sayane jest offline  
Stary 14-10-2006, 05:44   #7
 
Wcielone ZŁO's Avatar
 
Reputacja: 0 Wcielone ZŁO ma wyłączoną reputację
Błażej

Ledwo zdążyłem - ocenił mijając szybkim krokiem pobliski zegar. Wyszedł przed dworzec rozglądając się dookoła siebie. Od razu dostrzegł czerwonego mercedesa z napisem na drzwiach "Opatwo w Lesznikowie". Uśmiechnął się sam do siebie, po czym kierując się w stronę vana jeszcze przyspieszył kroku.
Grupka zebrana już przy pojeździe mogła dostrzec zbliżającego się młodego mężczyznę średniego wzrostu, dźwigającego bez wysiłku wcale nie mały plecak. Ubrany był w czarne bojówki i zielony polar.
- Dzień dobry - powiedział gdy dotarł do pojazdu, uśmiechając się do zgromadzonych.
Zamienił kilka słów z kierowcą po czym jakby z wahaniem podszedł do bagażnika i ułożył w nim starannie swój plecak.
 
__________________
Pray for peace,
train for war!
Wcielone ZŁO jest offline  
Stary 14-10-2006, 21:21   #8
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Warszawa, piątek, 13 października 2006, około 9:30

Kierowca skończył upychanie bagaży i upewniwszy się, że nic nie zostało na parkingu ostatecznie zamknął drzwi bagażnika.

- Wszyscy już są, możemy zatem ruszać - zwrócił się uspokajająco do Anny. - Proszę o zajęcie miejsc w samochodzie, za chwilę odjeżdżamy - powiedział na tyle głośno, by pozostali trzej pasażerowie usłyszeli jego prośbę.

Gdy wszyscy już usadowili sie i zapięli pasy, przewoźnik zakomunikował : - Witam Państwa, nazywam się Marek Zieliński i jestem państwa kierowcą aż do opactwa w Lesznikowie. Czeka nas około ośmiu godzin jazdy na południowy zachód. Po drodze zrobimy dwa dłuższe postoje. Jeśli nie mają więc Państwo prowiantu lub zapomnieli czegoś zabrać, bedzie jeszcze szansa na dokonanie drobnych zakupów. Około 17:00 powinniśmy być na miejscu. Tam powita Państwa Przeor. Jesli mają Państwo jakieś pytania to proszę się nie krępować, aczkolwiek nie gwarantuję, że na wszystko będę znał odpowiedź. Opactwo jest utrzymane poniekąd w tajemnicy i nie znam dokładnie jego historii ani misji. Tymczasem życzę spokojnej i miłej podróży.

Kierowca zapalił silnik i włączając kierunkowskaz zjechał na Aleje Jerozolimskie włączając się płynnie do mniejszego już o tej godzinie ruchu.
 
Ribesium jest offline  
Stary 15-10-2006, 12:01   #9
 
Frosty's Avatar
 
Reputacja: 1 Frosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnieFrosty jest jak niezastąpione światło przewodnie
Krzysztof Damiańczuk

Krzysztof podniósł nierozłączny futerał i wsiadł do samochodu. Rozejrzał się tylko chwilkę i zajął miejsce na samym końcu przy oknie. Z zadowoleniem stwierdził, że jest dość miejsca między fotelami by zmieścić jego bagaż. W środku było nawet ciepło, więc zdjął kurtkę i powiesił ją na futerale. 'Czy powinienem zapiąć pasy?' Przemknęła mu krótka myśl, lecz nawet nie zadał sobie trudu sprawdzenia, czy takowe są na miejscach dla pasażerów. Jak na jego gust starczył by jeden postój, ale nie ma co się spierać z kierowcą; i tak zajadą na 17 a to jeszcze nie taka późna godzina. Na dźwięk zapalanego silnika odetchnął głęboko. Obrócił się w stronę okna i przyglądał, jak krajobraz dobrze znanego mu miasta powoli zostaje gdzieś w tyle...
 
__________________
"Nadchodzi zima"- Eddar Stark
"Czarne skrzydła, mroczne wieści"-...
Frosty jest offline  
Stary 15-10-2006, 12:51   #10
Banned
 
Reputacja: 1 Arango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodzeArango jest na bardzo dobrej drodze
Jacek

No tak, pewnie jakaś cholerna feministka. Zachciało mi się być uprzejmym - sklął się w myślach.
Popatrzył z niechęcią na chłopaka z futerałem. Jeszcze tego tu potrzeba. Ostatnie co mi jest potrzebne, to akompaniament ogniskowych piosenek, lub protest songów. Odruchowo sięgnął po papierosy, zreflektował się jednak. Kierowca zajął już miejsce w vanie niedwuznacznie dając sygnał że czas ruszać.

Westchną ciężko schował paczkę i z miną cierpiętnika zajął fotel przed chłopakiem.Mógłby się chociaż przedstawić. Nieśmiały taki, a słychać go będzie od rana do wieczora. Muszę zająć pokój jak najdalej od niego. Przymknął oczy i dopiero wtedy dotarło do niego co powiedział kierowca.

" Osiem godzin jazdy i dwa postoje" - to oznaczało, ze papierosa zapali za jakieś dwie i pół do trzech godzin. Rozejrzał się w panice po pasażerach. Nie tu się nie da. Ten babsztyl zacznie się dławić jakby miała ostatnie stadium gruzlicy, a gitarzysta pewnie zemdleje. Jedyna nadzieja, że kierowca lubi sobie zapalić w czasie jazdy.
Nieco uspokojony rozparł się wygodniej w fotelu. Trochę to tajemnicze, stwierdził przypominając sobie resztę słów, zaraz jak mu było, a - Marek Zieliński.
Opactwo pewnie w jakiejś zapomnianej przez Boga okolicy, ale osiem godzin jazdy to lekko licząc czterysta kilometrów od Warszawy, czyli chyba pod samą granicą, pewnie północno -wschodnią.

Znał te tereny, robił kiedyś reportaż o osadzonych tam jeszcze od czasów cara Piotra I za odmowę posiadania dokumentów starowiercach. Przypomniał sobie brodatych starców, zamkniętym kręgu specyficznej kultury i łagodnej, choć widocznej nieufności wobec obcych. Tak, to był niezły i wcale trudny do zrobienia materiał, mimo jednak iż spędził tam prawie miesiąc, nazwa Lesznikowo nie obiła mu się o uszy.
No i jeszcze ta tajemniczość kierowcy co do samego opactwa.

No może być całkiem interesująco i coś się da potem z tego sklecić, pomyślał zapadając już w lepszym humorze w drzemkę, która powinna mu skrócić czas do postoju na papierosa.
 
Arango jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172