Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2011, 17:24   #160
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
post pisany wspólnie z mataichim

- Świetnie się składa. Pomożesz mi ... wyciągnąć wiadomości ... z tego dupka.
Kristi rozejrzała się po pomieszczeniu rejestrując zaplecze przygotowane do wyciągania zeznań od jeńców. Wszystko było przygotowane, więzień leżał przytwierdzony do łóżka pasami. Brakowało tylko Gały z młotem.

No i był ZiZi. Widziała go kilka razy już wcześniej, ale zmienił się. Otaczała go trudna do zdefiniowania aura, która odpychała kobietę od szefa G0. Tatko Shore wpływał na nią podobnie, lecz przy ZiZim uczucie nasiliło się.

Potem przyszły odpowiedzi na niekoniecznie pożądane i nie zadane pytania. ZiZi błysnął białkami i rąbnął o ziemię. Pierwszym odruchem Lenox było udzielenie pomocy gdyż konwulsyjne ruchy ciała ZiZiego wskazywały na atak padaczki albo nawet zaawansowany stan Zespółu Colemana-Johnsona. Potem mężczyzna nawiązał kontakt z jednych z bytów, o których szeptano w zakamarkach Gehenny, jednym z bytów, których niektórzy bali się bardziej niż czegokolwiek na świecie a inni, jak mówiono, upatrywali w nich swoją szansę na ucieczkę stąd. Wbrew wiedzy, że stąd nie było żadnej ucieczki.

- Wielki. Jestem gotów. Wszystko jest gotowe. Powiedz tylko słowo, a dokonamy tego. Krew popłynie do jedzenia. Ci, co ją przyjmą, staną się tobą. Jestem gotów. Usunąłem przeszkodę. Ostatnią.

Kristi ze zgrozą słuchała tych słów. ZiZi miał dostęp do praktycznie każdego źródła powstawania zaczynu na terenach odzyskanych, mógł zatruć wszystko.

- Tak. Pozbędę się ich. Nie musisz się obawiać, mój panie.

Kobieta potoczyła wzrokiem po pomieszczeniu. Tylko ona, leżący Zizi i no tak więzień tkwiący cały czas na stole.

- Jest opętany przez demona! – Filozof krzyknął na kobietę cały czas szamocząc się z więzami. – Szybko! Unieruchom go albo uwolnij mnie zanim dojdzie do siebie. Inaczej oboje będziemy martwi.

Kristi popatrzyła się przez chwilę na Ziziego, nadal się nie ruszał, ale czas naglił. Złapała za pierwszą ciężką rzecz, jaką zauważyła, czyli stołek, na którym wcześniej siedziała, nawet nie zauważyła, kiedy poderwała się z miejsca. Wzięła zamach nogą i przykopała szefowi G0 prosto w krocze a kiedy ten się zgiął z bólu i uniósł się do góry walnęła go kilka razy stołkiem w głowę.

- Sukinsynu - wycedziła biorąc kolejny zamach - Musiałeś mi to zrobić. Musiałeś.
Kiedy ZiZi legł nieruchomo na ziemi kobieta odrzuciła stołek i ponownie rozejrzała się sali zatrzymując spojrzenie na przymocowanym do łóżka mężczyźnie. Nie miała najmniejszego pojęcia, kim on mógł być, bo ZiZi nie zdążył jej wprowadzić w sytuację przed swoim atakiem.
- Cholera a ja się bałam tych dwóch w korytarzach - Złapała za ostry skalpel i zbliżyła się do Filozofa - Gdyby mnie zatrzymali nie znalazłabym się na tym pokazie - zaśmiała się na koniec nerwowo, próbując bagatelizować gówniane okoliczności.

Ostrzem przepiłowała więzy krępujące więźnia i odsunęła się od niego.
- Co teraz? Cholera, co teraz? – Zapytała samą siebie jak i uwolnionego towarzysza tego nagłego i niepomyślnego obrotu sprawy.

Gregory jeszcze przed chwilą osowiały i gotowy na śmierć, był teraz w najwyższej formie. Ukazanie prawdziwego oblicza ZiZiego uświadomiło mu, że z jego dedukcją nie było całkiem źle. Stanął nad nieprzytomnym kolesiem i z obrzydzeniem splunął na niego.

- Ścierwo. – Kopnął go raz, delikatnie, po czym zwrócił się do kobiety. Nie chciał jej do siebie zniechęcić, a przecież nie miała żadnych podstaw mu ufać.
– Spokojnie. Wszystko będzie dobrze o ile postąpisz według moich poleceń. Najpierw musimy zapewnić sobie bezpieczeństwo i spokój. Jak dobrze zauważyłem jednym ze strażników przy wejściu jest mój imiennik Greg Wolański. Ten łysy typ z miną urodzonego mordercy, co ma szramę pod lewym okiem. ZiZi nie widział, że znam się z nim i to bardzo dobrze. Był jednym z ochroniarzy w parlamencie. Chodziłem z nim na fajki. Jeszcze na Ziemi zadbałem o to, żeby kartoteka jego żony zniknęła. Nie trafiła dzięki temu na statek. Musisz wyjść do niego i powiedzieć: Gregory mówi, że czas uregulować zaciągnięty dług i delikatnie zasugerować, że chodzi o pozbycie się drugiego ochroniarza. Dasz radę. Tylko w ten sposób mamy szanse przetrwać.

Kobieta spojrzała na uwolnionego więźnia a potem na leżącego ZiZiego.
- Co z ZiZim? On nadal żyje i... - Zawiesiła głos nie kończąc zdania.

Musiała wiedzieć. Musiała znać zamiary uwolnionego mężczyzny zanim zdecydowałaby się na jakiekolwiek działania.

- Zwiążemy i przesłuchamy go. Sama słyszałaś, zamierzał zatruć jedzenie. Chce wiedzieć, w jaki sposób i co chciał dzięki temu osiągnąć. Nie pozwolę na to, a na koniec… będziemy musieli go zabić. – Opuścił wzrok. Nie był zabójcą, ale nie widział innego rozwiązania. – Jeśli pozwolimy mu żyć to będzie nas ścigał. To pewne. Wezmę to przykre zadanie na siebie.

Kobieta nic nie odpowiedziała, ale pokiwała głową jakby słowa mężczyzny zgadzały się z jej własnymi przemyśleniami. ZiZi musiał zostać skutecznie zneutralizowany a to oznaczało tylko jedno wyjście.

- Nie sądzę żebym potrafiła przekazać twoje słowa Gregowi tak, aby ten drugi nie domyślił się, w czym rzecz. Zawołam tutaj ich obu, dobrze? - Zapytała czekając na reakcję Filozofa.

- Dobrze. Poradzimy sobie. Możesz ich zawołać. - Odpowiedział siadając na metalowym łóżku. Poszukał w kieszeniach ZiZiego fajek, ten go poczęstował, więc wiedział doskonale gdzie je ukrywał. Zapalił jedną, tak dla uspokojenia nerwów i dokarmienia raka. Czekał na rozwój wydarzeń.

Kiedy Filozof wyciągał od Ziziego fajki Kristi zauważyła pistolet zatknięty za pas szefa G0. Zbliżyła się do nieprzytomnego faceta i zabrała mu klamkę, wsadziła ja za swój pasek.
- Na wszelki wypadek - wyjaśniła.

Potem podeszła do drzwi i wyszła na korytarz.
- Hej chłopaki - można było słyszeć jej głos - szef was wzywa.

Spojrzeli po sobie zdziwieni. Chyba zazwyczaj takie komendy otrzymywali bezpośrednio od ZiZiego. Lenox starała się brzmieć naturalnie i swobodnie, ale takie rzeczy nigdy nie były jej mocną stroną, zwykle przedkładała prawdę ponad wszystko, ale to było dawno temu jeszcze na Terrze.
- Hej. Wy tam - zawołał jeden z nich do ludzi pilnujących wejścia na korytarz, bo Kristi widziała po drodze przynajmniej sześć par strażników. Po części z The Punishers po części z G0. - Idziemy do szefa. Zerknijcie.

Po czym ruszyli w stronę kobiety z zamiarem wejścia do środka, albo ich przekonała albo nie mogli zignorować żadnego potencjalnego zagrożenia dla szefa. Kristi odsunęła się żeby zrobić im miejsce a jednocześnie ustawić się tak, aby zamykać ten pochód. Byli ostrożni i nie do końca ufni, mimo tego, że Kristi była gościem a nie więźniem ZiZiego. Miała jednak szczęście, bo weszli jako pierwsi. Pytanie tylko czy zdołałaby zadziałać przeciwko tym dwóm Punishersom gdyby sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Mogła spróbować wyjść stąd sugerując całej reszcie strażników, że jej rozmowa z Zizim dobiegła końca. Jeśli jednak ten pewny siebie, uwolniony przez nią facet nie zdoła przekonać do siebie tej dwójki to Lenox nie ucieknie daleko. Zamiast więc zwiewać i skryć się w jakimś ciemnym i zapominanym kącie, w które obfitowała Gehenna Kristi weszła za ochroniarzami, aby pomóc swojemu niespodziewanemu sojusznikowi.
 

Ostatnio edytowane przez Ravanesh : 24-10-2011 o 17:28.
Ravanesh jest offline