Niektórzy twierdzą, że ściany mają uszy… jeśli tyczy się to domów w Silverymoon to większość je straciła gdy usłyszała „wiązankę” puszczoną przez krasnoluda gdy zobaczył co żołnierze wyprawiali na murach po tym jak pobiegł za smokiem.
- Te zgniłe kutasy! Argghhhh, Bruna trzeba było mnie zatrzymać![/i]- krzyczał biegnąc w stronę smoka.
Nie dane mu jednak było do niego dotrzeć. Fala orków przedarła się przez mury miasta zalewając Silverymoon niczym zielone tsunami. Wkrótce jednak kolor zmieniło na czerwony.
Wraz z garstką ocalałych i żołnierzy, którym nikt nie odciął jaj, Dagor bronił mostu stanowiącego jedyne przejście przez rzekę w pobliżu. Wiedział, że to miejsce jest strategicznie bardzo ważne i zdawał sobie sprawę z możliwych zalet i wad tego miejsca.
Z zalet to nikt ich nie zajdzie od tyłu, mogą bronić się w wąskim przejściu przed armią, która musi niemal „ustawić się w kolejce” aby zaatakować. W razie konieczności mogli też zawalić most.
Z wad to byli łatwym celem dla łuczników i czaromiotów, przeciwnik przewyższał ich liczebnie i w końcu obrońcu padną ze zmęczenia jeśli nie od stali.
Nie było jednak czasu na wzdychanie, marudzenie czy wyklinanie czemu Alustriel jeszcze nic nie zrobiła. Teraz trzeba było samemu zadbać o swój tyłek.
Krasnolud skrzyczał obrońców Silverymoon do siebie. Nie był dobry w przemowach, wiec od razu przeszedł do rzeczy. -Psie szczyle, jeśli chcecie kurwa przeżyć, ocalić wasze rodziny i bliskich to trzeba o to zadbać samemu. Te zielone pyty zaraz tu będą trzeba więc wznieść umocnienia przy moście. Meble, płoty, drzewa – cokolwiek. Trzeba ustawić barykady przed łucznikami. Ewentualnie jakieś pułapki jeśli ktoś z was ma jakiś dobry, powtarzam kurwa, dobry pomysł! Wszystko jasne? To ruszać się szczyle! – umocnienia były podstawą w takiej sytuacji, ale sam nie mógł ich wznieść.
Tym razem krasnolud nie miał zamiaru odpuścić. To była ostatnia linia obrony reszty miasta. |