- HELLo there, Dirith! Ja też go znalazłam, wcześniej od ciebie - odezwała się Magini, wpatrzona jak zaczarowana na macki.
- KotEEEEK! - zabrzmiał też znajomy skrzek. Roger. Jeszcze tego opierzonego potwora w tym miejscu brakowało.
Roger przyleciał na miejsce dopiero niedawno, w dziobie trzymał kłosy pszenicy, najwyraźniej ara gwizdnęła sobie niepostrzeżenie łakomy kąsek.
- Taka byłaś pewna, że skoro Barbaka nie wymyło z nami na brzeg, to śpi z rybkami. - stwierdził jednocześnie kręcąc nieco głową jakby mówił "nie ładnie, nie ładnie" - A tu proszę. Nie mówiłem, że byle kraken to za mało na Barbaka? - uśmiechnął się perfidnie.
- Kiedy niby tak mówiłeś? o.O - spytała Magini. - Nie słyszałam, żebyś dotychczas tak powiedział!
- Na plaży po tym jak wymyło nas na brzeg po walce z krakenem? Niby fakt, że od razu myślałaś, że nie żyje a mówiłem tylko że znalazłby sposób na wyjście cało z walki z tamtą przerośniętą ośmiornicą, ale to chyba a jedno wychodzi?
- A no... racja - mruknęła Magini. - Co też nie zmienia faktu, że przydałoby się coś zrobić z tą meduzą. Chociaż tak uroczo wygląda... ^w^
R. obserwuje meduzę. Co ona będzie robić? Atakować? Zrobi cowabunga? A Może zrobi sobie kolację?
No, alkohol z Meduzy też nie byłby zły. Tylko kąsek troszkę za duży do tego celu i dość ciężko oraz długo będzie się go destylowało, ale... może da radę...
Meduza wydaje się być w stanie "ciszy przed burzą". Jest zniecierpliwiona i czasem podrygująco-drgawkowo kiwa końcem macki w kierunku czarnoksiężniczki. Chyba nie jest szczęśliwa i zadowolona. Chyba jest zła i sfrustrowana.
Magini dosiądzie meduzy i będzie odgrywać czarnego charaktera! Wreszcie spełni rolę, która należała się jej po prostu od urodzenia - w końcu zawładnie światem; dzisiaj wsie, jutro miasta, pojutrze cały świat!...
- Co chcesz, meduzo?
Meduza strzepnęła ją na ziemię. Wydaje się wkurzona. Klepie macką o ziemię i kiwa jakby chciała łapówkę.
- Zdaje się, że po coś ją wezwałaś... - odezwał się głosik kobiety z naszyjnika Ursusona.
- O nie, nie dostaniesz ode mnie wódki! - Magini zawołała do meduzy.
- ERoOtYCzzNE MAtsKII! - zaskrzeczał Roger.
- Sam jesteś erhotyczne matski... - mruknęła wiedźma, tym razem do ptaszyska.
Później wilk wykazał inicjatywę w grupie. Magini zaaferowana zaprzyjaźnianiem się z Meduzą (raczej z dość miernym skutkiem, jako że nie miała przy sobie magicznego napoju, którym sobie tankowała manę) raczej nie włączała się do dialogu z drużyną pięścienia i magikowania.
A potem przyszedł czas na tunele. Nie żeby Magini je uwielbiała, nie żeby cierpiała na klaustrofobię, ale nie lubiła w nie wchodzić. W kanał - to można było ładować złoty strzał; choć pani R. i tak lubiła zasilać manę w zupełnie inny sposób. A nie wchodzić w kanał... Whatever...
Niedługo potem rozległ się dziwny hałas. To był zajadły zapaleniec chodzenia po tunelach, życia w tunelach, pożerania w tunelach (ludzi - najlepiej z przyrumienioną, przypieczoną skórką!)... Eeer...
Jak sama Magini zobaczyła to coś z zaawansowaną anancephalią - to stwierdziła w myślach tylko jedno.
Trzeba to coś rozwalić!
I spojrzenie Diritha mówiło "A Może By Tak na pal?".
I drzewa "A Może By tak herbatki z żołędzi?! Dobra na gardło i stwardnienie". Tylko temu bezmózgowi (!), co straszył gang, chyba do niczego by się taka herbatka nie przydała.
I wilczycy "WrrrrHAUHAAAHAU!".
I Magini "Jeśli spotykasz gościa z anancephalią, który idzie żyw prosto na ciebie, to wiedz, że coś się dzieje."
Wszystko jej mówiło, że trzeba martwiakowi przywalić! Nawet kanał: "A właduj we mnie, nanana!".
Ech, niedobór many w organizmie R. zaczął się odzywać. Dawno już nie piła magicznego napoju. Ale mimo to stwierdziła, że w tych podziemiach przydałoby się więcej światła.
______________________________ Użyty czar: "Thunder"
__________________ Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't. Na emeryturze od grania.
Ostatnio edytowane przez Ryo : 25-10-2011 o 07:31.
|