Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2011, 11:35   #40
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Było ciemno, daleko i strzelał nie ze swojej broni. Nic zatem dziwnego, że spudłował. Tym niemniej jakiś żal w Erichu pozostała, że wraz z mutantami ubierało złoto. Zwłaszcza, że w sakiewce miał niecałą koronę. Smętny wrócił do towarzyszy z końmi. Na miejscu okazało się, że zjawili się strażnicy dróg. Pomyślny zbieg okoliczności. Po naprawieniu dyszla mogli ruszyć w dalszą podróż, która trwała aż do zajazdu „Pod Siedmioma Szprychami”. Tam ku zaskoczeniu Ericha Gomrund zaproponował, by woźnica podał się za Kastora Lieberunga. Oldenbach spojrzał na krasnoluda jak na raroga.
- Nie wydaje mi şię żeby to był dobry pomyşł. Jeszcze nigdy nie byłem po tamtej ştronie Reiku i jakoś nie jeştem çiekaw tego Bogenhafen. Nie mam pieniędzy na podróż, to raz, a dwa to ço będzie jak kto mnie zapyta „a jak şię nazywa wasz ştryjeçzny brat?”. Może i jeştem podobny do Kaştora, ale niç o nim nie wiem. Już pomijająç to, że to nieuçzçiwe mości krasnoludzie. – popatrzył na Gomrunda z wyrzutem.
Pomijając ową rozmowę właściwie nic godnego uwagi nie wydarzyło się do następnego dnia. Po za tym, że Erich musiał zjeść nader skromną kolację.

I tak nazajutrz dotarli do Altdorfu. Ludnego, gwarnego i śmierdzącego Altdorfu. Erich dość często tu bywał i miasto ani o jotę nie stało się przyjemniejszym miejscem, niż gdy był tu ostatnio.
Pomachał na pożegnanie Gunnarowi i tak oto został na Placu Królewskim zastanawiając się co dalej?
Traf chciał, że Sparren spotkał znajomka, który zaprosił ich do „Kota w gaciach”. Lecz nim Erich za nim ruszył był świadkiem dziwnego przedstawienia. Otóż jakichś dwóch nieznanych mu bliżej gostków gapiło się na niego, a jeden drapał się po uchu jakby miał świąd. Gomrund zaczał coś pierdzielić, że biorę go za tego Kastora. Akurat. Tyle razy był w Altdorfie i jakoś nikt go nie brał za nikogo innego, to niby czemu teraz miałby. Erich prychnął po czym patrząc prosto w oczy tego drapiącego się podniósł wolno prawą pięść zwróconą wierzchem dłoni do dziwaka. Ten zamarł w oczekiwaniu. Wtedy Erich powoli wyprostował duży palec. Mało tego. Kilka razy poruszył nim w górę i dół w znanym we wszystkich krainach na zachód od Gór Krańca Świata geście o dwojakim znaczeniu. Pierwsze oznaczało „proszę mnie zostawić w spokoju”, a drugie „idź i zbadaj sobie palcem jelito grube”. Przekaż najwyraźniej w pierwotnym znaczeniu doszedł do drapacza, bo wraz z kumplem pospiesznie się zmył. Czy i druga część informacji także? Tego Erich już nie był wcale ciekaw.

Tuż przed „Kotem w Gaciach” Erich skojarzył okolicę i nim wszedł do przybytku opilstwa zwrócił się do kompanów.
- Poçzekajcie tu na mnie. Niedaleko mieşzka mój znajomy ruşznikarz. Hieronimus Buşh. Odkąd pół roku temu go napadli w domu jeşt trochę pierdolnięty i boi şię nieznajomych. Na pewno kupi ruşznicę, albo da çynk kto by ją wziął. Może uda şię wyçiągnąć z 80 koron.
Nie czekając na odpowiedź poszedł w dół ulicy. Raźnym krokiem minął kilka skrzyżowań i zakrętów z wprawą człowieka, który zna okolicę.
Nie zajęło mu długo czasu jak stanął przed jednopiętrową kamienicą i zakołatał do drzwi. Zakratowany lufcik na wysokości jego otworzył się, a drżący kobiecy głos spytał.
- Kto tam?
- To ja. –
Oldenbach ściągnał kapelusz pokazując twarz.
- Aaaa. Wejdź od zaułka. – powiedziała staruszka zamykając klapkę.
Erich bez słowa podążył na tyły kamienicy, gdzie został wpuszczony do środka.
- Dzień dobry Pani Buşch. Zaştałem męża?
- Hirka? Nie ma. Wyjechał do klienta do Carroburga. –
odpowiedziała staruszka.
- Hmmm … to fatalnie. W takim razie do widzenia. Proşzę pozdrowić małżonka.
- Z Sigmarem chłopcze.

Niefart. Akurat teraz jedyny godny zaufania rusznikarz w Altdorfie. Wybył. Erich spojrzał w pogodne niebo. Było wczesne popołudnie.
- Jak şię poşpieşzę to powinienem zdążyć. – mruknął do siebie poprawiając paski ekwipunku i zarzucając dobytek na plecy.
Wyciągnał fajkę i skrzesiwszy ognia uderzając krzemieniem o żelazną klamrę paska, wkrótce zaciągnął się niziołkowym tytoniem. Był gotów. Raźno ruszył w stronę Północnej Bramy. Rodzinne Geldrecht w sumie nie było tak daleko.
 
Tom Atos jest offline