Noc była cicha i spokojna. Gwiazdy świeciły jasno, choć gdzieniegdzie przesłonięte były chmurami.
Noc była dość ciepła. W innym miejscu, zapewne nawet urocza i przyjemna.
Gdzie indziej
Leiko przekomarzałaby się z dwoma młodzikami. A ci flirtowali by z nią, każdy na swój sposób. Ale to była noc na cmentarzysku. A choć było tu i cicho i spokojnie, to nie było nastroju do żartów i przekomarzań. Cała trójka była czujna i spięta.
Każdy szelest sprawiał, że sięgali do rękojeści broni. To była ponura i cicha noc, na cmentarzysku.
Nie wartowali wspólnie, każde z nich miało wyznaczony okres nocy, podczas gdy reszta odpoczywała. Także i
Leiko. Spoglądała w mrok nocy wyczekując na ruch, na szelest, na oznakę zagrożenia. Na kolejne trupy wynurzające się ze swych grobów by zemścić się na żywych za swoją niedolę.
Coś nagle mignęło w polu widzenia. Coś białego, czworonożnego.
Leiko była zbyt daleko, by dojrzeć szczegóły, ale była niemal pewna, że dostrzegła sporego białego tygrysa. I że kierował się on w tym samym kierunku co trójka łowców.
Był to jednak jedyny akcent zakłócający spokojną wartę łowczyni. I spokojną noc, na cmentarzysku.
O świcie, po krótkim posiłku ruszyli dalej.
Na początku wyprawę prowadził Płomień. Bowiem to
Kirisu mógł się pochwalić umiejętnościami w tropieniu zwierzyny. O czym nie omieszkał poinformować
Yasuro. Choć niespecjalnie się palił do opowiedzenia, kto go tego nauczył.
Ale gdy doszli do lasu, to
Leiko zaczęła prowadzić. Może i w ślicznym kobiecym kimonie nie wyglądała na idealnego zwiadowcę, ale fakty temu przeczyły. Zwinna łowczyni jako jedyna z całej trójki potrafiła poruszać całkowicie niepostrzeżenie. I gdy zbliżali się do sporego zagajnika, to
Leiko objęła dotąd prowadzenie. Łowczyni zdawała sobie sprawę, że ci których tropem szli, na pewno mają gdzieś w okolicy obozowisko. A obozowisko oznaczało strażników.
Zapewne renegackich ninja. Mimo wszystko, zbyt dobrych na umiejętności
Kirisu i
Yasuro. Owszem, i łowca i młody bushi przewyższali tutejszych najemników w walce bezpośredniej. Ale ninja... walczą bezpośrednio w ostateczności. Walczą, gdy nie mają innego wyboru. Gdy są przyparci do muru, tak jak wtedy, na cmentarzu.
Tutejsi jednak wypatrzyliby
Kirisu i
Yasuro i zastawili pułapkę. I zabili ich, zanim młodziki dostrzegliby skąd nadeszła śmierć.
Co innego
Leiko. Łowczyni ruszyła do przodu, cicho i bezszelestnie zostawiając obu młodzików z tyłu wraz z koniem. Niczym cień przemieszczała się, raz w gałęziach, raz w poszyciu leśnym. Cicha i prawie niewidzialna. Kolorowe kimono, jakoś nie ułatwiało jej dostrzeżenia.
A przenikliwe spojrzenie, wspomagane od czasu do czasu nadnaturalną mocą, wyłapały każdą istotę, bez względu na naturę.
Cicha niczym cień, szybka niczym wiatr, zabójcza i niewidoczna niczym... śmierć.
Dostrzegła go pierwsza. Ukryty w cieniu drzewa, niemal się z nim stapiający ninja.
Był dobry, zaskakująco dobry.
Odsunął się nagle od drzewa, wyciągnął szybko katanę z saya i nerwowo rozglądał się w poszukiwaniu celu. Był dobry, bo wyczuł zagrożenie. Nie dość dobry, by zauważyć jego źródło.
I dlatego zginął.
Upewniwszy się, że droga jest czysta łowczyni sprowadziła swoich towarzyszy i ruszyli dalej.
By wkrótce dotrzeć do sekretu, tak skrzętnie ukrytego na ziemiach Sakaki.
Gigantyczna dziura w ziemi, rzeczywiście przypominała ranę. I w dodatku wykonaną za pomocą ludzkich rąk. To dziwiło
Leiko i pozostałą dwójkę. Nawet mając tak wielu robotników, nie dało się tak szybko dokonać tak wiele. W grę więc wchodziła magia i łowczyni mogłaby postawić buteleczkę najlepszych swych pachnideł, że owa magia miała chiński rodowód.
Po kamieniołomie kręciły się setki robotników, wykopując tunele, i oczyszczając miejsce wykopalisk z gruzu. Powoli i mozolnie odkrywając sekrety miejsca pogrzebano tonami ziemi.
Cała trójka była zbyt daleko by stwierdzić, czy robotnicy są żywi czy nieumarli. Nie widać było jednak nadzorców, ni strażników. A cała praca przebiegała bardzo sprawnie.
Leiko nie dostrzegła tajemniczego grajka, ni ninja, ni tajemniczego
Ishikiego. Ale miejsce w którym się znajdowała, nie pozwalało zbadać szczegółowo całego obszaru wykopalisk. Niemnie łowczyni była pewna, że przynajmniej grajek gdzieś tam jest.