Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2011, 22:45   #83
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pojawienie się kapłana Varunatha zaskoczyło medyka. Skąd się on wziął? Co tu robił?
W Kredzie nie było świątyni Aspektu Kary i Kaźni. Wśród kapłanów walczących na zamku pamiętnej nocy, tylko jedna kolczasta maska toczyła bój. Było więc podejrzanym, nagłe pojawienie się kolejnego sługi Varunatha. Bardzo podejrzane w kontekście ostatnich wydarzeń.
Czuję szczura.”- przemknęło przez myśl Albrechta. Nie podobała mu się ta sytuacja, bardzo nie podobała. Ledwo wyrwał Dzierzbę z łap heretyków ze świątyni Maraji, a tu zjawia się Kolczasta Maska?
Nie ufał nowo przybyłemu. Bo i czemu miał? Czyż tutejsi czarownicy nie potrafili stworzyć oszusta imitującego żywą osobę. Ten tutaj mógł być kolejnym szczurem w przebraniu.
Niemniej alchemik skłonił się lekko i zaczął mówić:

- Jej Sprawiedliwość, nie spowiada się swym sługom ze swych planów i zamierzeń. Tutaj jej nie ma. Ale ponoć tropi złoczyńców na mieście. -
Albrecht wyprostował się i poprawił okulary, spoglądając w kolczastą maskę nowo przybyłego i mówiąc: - Tropi w Kredzie czarowników, z których przynajmniej jeden posiadł umiejętność magicznej kreacji ludzkich sobowtórów ze szczurów. - Nałożył rękawiczki na dłonie i spytał usłużnym tonem głosu: - Zatem, czy może wasza sprawiedliwość udowodnić jakoś swą tożsamość? List polecający, albo coś w tym rodzaju? Podać świątynię z której przybył, albo też i misję jaką pełni w Kredzie? - Znów się skłonił w przepraszającym geście. - Wybaczy Wasza Sprawiedliwość te środki ostrożności, ale Kreda uczy nie ufać nieznanym osobom.

- Słusznie. Rozsądnie. Pochodzę z Odlewni. Z Domu Prawdy prowadzonego przez mistrza sprawiedliwych, Nathana Sędziwego. Resztę usłyszy z mych ust jedynie Cierń. Teraz wasza kolej.

I tyle. Kapłan był nie do ruszenia od tej strony. Alchemik nie mógł na nim nic wymóc. Nie miał odpowiedniego autorytetu, ni wrodzonej bezczelności.

- Jestem Albrecht sługa Jej Sprawiedliwości Cierń, a to Dzierzba... - skinął w kierunku dziewczyny, która od pojawienia się kapłana nie poruszyła się nawet o cal. W za dużej sukience, blada jak śmierć wyglądała jak okaleczona przez okrutne dziecko marionetka, której ktoś nagle oderwał wszystkie sznurki. Tylko oczy były żywe w bezkrwistej twarzy. Uważne, przytomne i wbite w Księgę jak dwa zielonkawe ostrza. - Opatrzyłem jej rany. Jest jednak osłabiona i ma kłopoty z gardłem. Niewiele powie w ciągu najbliższych paru godzin. W tej chwili nie wiem, gdzie jest Jej Sprawiedliwość, zajmowałem się bowiem innymi sprawami związanymi ze śledztwem. - odparł Albrecht wymijająco by zyskać na czasie. Próbując sobie przypomnieć wszelkie fakty związane z Odlewnią by zweryfikować słowa Księgi.

Niestety tym razem erudycja zawiodła medyka. Pamiętał , że Odlewnia to spore miasto, wielkości mniej więcej Wyrobiska, lecz spory kawałek stąd. Duże huty szkła, odlewnie żelaza, manufaktury. Odlewnia to było brudne i paskudne miejsce.
Nic mu nie przychodziło do głowy. Nic a nic. Tamtejszy Dom Prawdy, był czystą kartą w umyśle alchemika. Należało zaufać gładkiej gadce nowo przybyłego, należało zaufać więc temu, że nie namyślał się zbyt długo nad odpowiedzią. Należało zaufać, acz... niezbyt mocno.

- Zechce wasza sprawiedliwość poczekać tu na kapłankę?

Ruszył do drzwi w nadziei, że ów Maerk kręci się w ich okolicy na korytarzy. A zoczywszy strażnika rzekł:

- Wino i trzy kubki, a chyżo. Później zapłacę za nie karczmarzowi.

- Już pośpieszam.

- Napijecie się wina, panie? -
zapytał alchemik, zerkając na kapłana.

- Wolałbym wodę.

- Nie polecałbym wody w tym mieście. Chyba, że się chce często gonić do wygódki -
odparł Albrecht, po czym zaproponował: - Jeśli podasz panie jakiś czas i miejsce spotkania, to przekażę Cierń twe słowa jak wróci.

- Oficjalnie zdemaskowałem swoją obecność w mieście. Powiedzmy zatem, że ja skontaktuję się z Cierń.


Uparciuch był z tego Księgi. Alchemikowi zaczynały się kończyć punkty zaczepienia. Podrapał się kciukiem po policzku, mówiąc:

- Może zatem zechce jego sprawiedliwość przepytać strażników miejskich, którzy znaleźli ją - wskazał palcem na Dzierzbę, która tylko skrzywiła nieznacznie usta w nieładnym grymasie. - Zapewne będą w stanie powiedzieć więcej, na temat tego co się zdarzyło po jej walce z...tharowym najemnikiem.

Odpowiedzią było jedynie spojrzenie spod maski. Kapłan miał zamiar wyjść. Co właściwie nie było niczym dziwnym, zważywszy jak niewiele mógł się dowiedzieć od Albrechta i Dzierzby.
Alchemik zamierzał ruszyć za kolczastą maską. Jeśli kapłan zamierza przesłuchać strażników, chciał być przy tym obecny. Wszak i on nie wiedział co się tu zdarzyło. Jedynie niejasne przesłanki dotyczące tej walki.

Dzierzba najwyraźniej miała na ten temat odmienne zdanie. Wyciągnęła rękę i szarpnęła medyka za szatę, przyciągnęła bliżej, posłała zirytowane spojrzenie.

- Chcę się... - wyszeptała tak cicho, że musiał nachylić się nad nią, prawie do samych ust - ...wyspowiadać. Jemu. Powiedz. Potem wyjdź.
-Ona chce się wyspowiadać.-
powtórzył alchemik, zastanawiając się, czy może lepiej sprzeciwić się jej i... zostać. Póki co jednak decyzja należała do kolczastej maski Varunatha.

Kapłan zatrzymał się.
- Chce przyznać się do zbrodni i prosić o wybaczenie win?
Alchemik wątpił, ale nie powiedział o tym kapłanowi. Za to rzekł.- Zapewne tak.
- Zatem nie mogę odmówić. Rota mi zabrania.


A Albrecht cichaczem się wymknął na korytarz, akurat by trafić na Maerka z dostawą wina.
Właściwie może i głupotą było zostawianie Dzierzby sam na sam z Księgą. Ale... skoro ona sama nalegała, to co innego pozostało zrobić? Zostać mimo jej woli?

Zostałby, gdyby nie strach... Mimowolny lęk przed kolczastą maską. Szacunek wpojony godzinami tortur. Albrecht, nie mógł się słudze Varunatha sprzeciwić.
Sięgnął po jeden kielich i po bukłak niemal wyrywając go Maerkowi. Nalał sobie wina do kielicha. Wypił haustem, nalał drugi. Ręce mu drżały. Właściwie nie wiedział czemu. Może to przez to, że miał wątpliwości? Że być może teraz szczurzy sługa morduje bezbronną dziewczynę, a on nic nie może zrobić? Że mimo tej całej wiedzy jaką się szczycił, nadal popełniał błędy mogące zaważyć o czyimś życiu lub śmierci?

A może powodem był fakt napotkania kolejnego bezlitosnego sługi Varunatha. Wydarzenie które przywoływało nocne koszmary z otchłani podświadomości i wyciągało je na wierzch. Sala tortur, ból i pytania zadawane zimnym beznamiętnym głosem. Takim jak głos Księgi.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline