Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2011, 22:49   #106
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Bestia pokonana. Oba piekielnie groźne łby zamieniły się w krwawą papkę. Wszystkie zęby powypadały, żuchwy zostały połamane. Z potwornego stworzenia dwugłowy pies stał się niemal wzbudzającym litość. Pewnie Cassio znowu ostudziłyby emocje, ale coś je uprzedziło. A raczej ktoś. Funkcjonariusz policji Jack McCain.

- Jesteś żałosny. Słaby psychicznie i wrażliwy bardziej niż niejedna kobieta. W chwilach słabości wyżywasz się na innych. Skoro tak Cię to bawi to więcej wyzywaj sobie czarnoskórych. Więcej z nich drwij. Nie wiem jak ty, pajacu, ale ja nie mam już chęci do śmiechu. Nie widzisz co tutaj się dzieje?! Może tak zastanowisz się chwilę i zaczniesz więcej myśleć zamiast się wydzierać. Słyszałem, że policja i inne służby porządkowe wiedzą jak działać w sytuacjach awaryjnych. W sytuacjach odbiegających od normy. Może byś coś zasugerował?! Nie?! To powiem tak: Ja zabieram dzieciaka i idę dalej tunelem. Nie chce się rozdzielać więc na wszelki wypadek zwiążę brzdąca... - Cassio spojrzał na kobietę oraz Shane'a. - Wybaczcie, ale małemu związanemu nic się nie stanie a i my będziemy mogli czuć się bezpieczniej. Poza tym bez tego policjant pewnie się odłączy a on ma broń i sprawne ciało. Musi zostać z nami.

Montero wyciągnął z torby swoją starą białą cordao. Biały sznurek oznaczający najniższą pozycję w grupie Capoeira. Była niczym pas w innych sztukach walki.


Na co dzień nosił niebieską cordao, ale na ostatni trening zabrał białą. Budziła wspomnienia. Te z dzieciństwa. Z czasów, gdy rozpoczął trening. Teraz będąc już instruktorem był zmuszony zrobić coś tak okropnego. Musiał związać tego dzieciaka jak jakiegoś zbira. Po prostu musiał...

Podchodząc do nieprzytomnego dziecka delikatnie ułożył jego ciało na własnej kurtce. Bez niej może mu być zimno, ale nie był takim potworem aby kazać dzieciakowi marznąć. Sam przeżyje jeszcze odrobinę chłodu. Ręce chłopaka zostały związane bardzo mocno. Cassio potrafił wiązać więc upewnił się, że krew nadal płynie i młodzikowi nie zbledną zaraz knykcie i paliczki. Nie chciał z młodego zrobić kaleki. Po związaniu dzieciaka owinął go swoją brązową basebolówką i zapiął dokładnie. Podniósł go i wziął na ręce. Zabrał torbę, do której schował zakrwawione pałki maculele. Narzędzia mordu do niedawna będące jedynie przedmiotem treningu...

- Idziemy dalej? - zapytał patrząc na resztę.
 
Lechu jest offline