Jacek
No tak, pewnie jakaś cholerna feministka. Zachciało mi się być uprzejmym - sklął się w myślach.
Popatrzył z niechęcią na chłopaka z futerałem. Jeszcze tego tu potrzeba. Ostatnie co mi jest potrzebne, to akompaniament ogniskowych piosenek, lub protest songów. Odruchowo sięgnął po papierosy, zreflektował się jednak. Kierowca zajął już miejsce w vanie niedwuznacznie dając sygnał że czas ruszać.
Westchną ciężko schował paczkę i z miną cierpiętnika zajął fotel przed chłopakiem.Mógłby się chociaż przedstawić. Nieśmiały taki, a słychać go będzie od rana do wieczora. Muszę zająć pokój jak najdalej od niego. Przymknął oczy i dopiero wtedy dotarło do niego co powiedział kierowca.
" Osiem godzin jazdy i dwa postoje" - to oznaczało, ze papierosa zapali za jakieś dwie i pół do trzech godzin. Rozejrzał się w panice po pasażerach. Nie tu się nie da. Ten babsztyl zacznie się dławić jakby miała ostatnie stadium gruzlicy, a gitarzysta pewnie zemdleje. Jedyna nadzieja, że kierowca lubi sobie zapalić w czasie jazdy.
Nieco uspokojony rozparł się wygodniej w fotelu. Trochę to tajemnicze, stwierdził przypominając sobie resztę słów, zaraz jak mu było, a - Marek Zieliński.
Opactwo pewnie w jakiejś zapomnianej przez Boga okolicy, ale osiem godzin jazdy to lekko licząc czterysta kilometrów od Warszawy, czyli chyba pod samą granicą, pewnie północno -wschodnią.
Znał te tereny, robił kiedyś reportaż o osadzonych tam jeszcze od czasów cara Piotra I za odmowę posiadania dokumentów starowiercach. Przypomniał sobie brodatych starców, zamkniętym kręgu specyficznej kultury i łagodnej, choć widocznej nieufności wobec obcych. Tak, to był niezły i wcale trudny do zrobienia materiał, mimo jednak iż spędził tam prawie miesiąc, nazwa Lesznikowo nie obiła mu się o uszy.
No i jeszcze ta tajemniczość kierowcy co do samego opactwa.
No może być całkiem interesująco i coś się da potem z tego sklecić, pomyślał zapadając już w lepszym humorze w drzemkę, która powinna mu skrócić czas do postoju na papierosa. |