Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2011, 13:13   #43
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-To Ciekawe-Płomienie zaczeły zbierać się wokół Arcymaga.- Obecnie ludzie bez pieczęci mocy nie mogą jej posiąść. Masz ostatnią szansę bo spłoniesz, nekromanto-Ostatnie zdanie prawie wykrzyczał.
- Mogą... Starzy bogowie nie wymarli... Oni są uśpieni, to właśnie przez ich błogosławieństwo, można podjąć się rzeczy “formalnie” niemożliwych. Pilnują was, byście nie zniszczyli wszystkiego. Przynajmniej tyle mój ludzki umysł ogarnia. Wasze pieczęcie są cząstko ludzkiego bytu. - Mówił już zestresowany, sytuacją, miał dość walk, tym razem chciał obejść się bez zabijania.
- Ja nie użyje moich mocy przeciwko wam, jeśli i WY przestaniecie mi grozić... - Zapewnił
-Nie będzie pobłażania, dla czarnej Magii.-Arcymag wskazał płonącą dłonią, by reszta jego drużyny się cofneła.
-Kalem ir Makinum- Przed dłonią czarodziej utworzył się jakby mały ognisty portal.
-Ignis.-Pocisk mknęły jeden za drugim, mag strzelał nimi jak z cały czas naciągniętej kuszy.
Widać było, że ludzie nie przepadają za konwersacjami, niemal każda osoba, którą spotkał za wyjątkiem wieśniaków, rzuciła się na niego. A Ten ? Ten widocznie nie żartował. Najlepszym sposobem było by, dostać się blisko niego, by zabić go w walce wręcz, jednakże jego przeciwnik, nie miał zamiaru dopuścić do siebie go na wystarczającą odległość. Nie mógł zrobić nic innego, poza chwilowym zniknięciu. Na dodatek nie chciał pokazywać większej mocy, dlatego też postanowił na “taktyczny” odwrót, nie było sensu nadstawiać karku. Z miejsca ruszył biegiem do tyłu, by wbiec w Uliczkę, którą się tutaj dostał.
Ogon pocisków ciągnął się caly czas za nim, jeden z nich rąbnął go w nogę. Rana nie było groźna gdyż, nie było to bezpośrednie uderzenie a rykoszet od ściany. Jednak bożek się przewrócił. Obecnie zasłaniało go ciało jakiegoś człowieka. Na jego nieszczęście pociski podpaliły wóz znajdujący się u wylotu drogi blokując mu drogę.
- Szlag by go ! - Wykrzyczał z nerwów. Teraz leżał i miał odciętą drogę... Chcąc nie chcąc musiał walczyć. A przynajmniej tymczasowo się bronić. Wiedział że jeśli się podniesie wpadnie w pułapke, ale leżąc jego sytuacja również jest beznadziejna. Dlatego też postanowił zebrać troche mocy, po czym strzelić błyskawicą w ścianę,. która powinna rykoszetem udać się w ich stronę, mimo iż zapewne jest to niecelne
Błyskawica odbiła się od domu i podpaliła jakieś śmieci za magiem, oddzieliło go to od reszty ekipy. Jedno było pewne ktoś z tej klatki nie wyjdzie żywy.
Portal maga znikł. Wyciągnął obie ręce przed siebie.
-Bicz Ognia.- Kula płomieni skumulowała się na obu rękach, jednak nic się nie stało.
Istota, podniosła się ciężko. Teraz sytuacja poprawiła się, była to walka, jeden na jednego, ale mimo wszystko nie miał zamiaru go zabijać. Wiedział że jeśli do tego dojdzie, będzię miał zatargi z magami, a ON ich potrzebował.
- Niema możliwości, byśmy porozmawiali ?- Mówił skupiając energie w prawej dłoni, tworząc z niej energetyczną kulę.
-Za tem mów, wszak nie jesteśmy prymitywami z maczugami, a ludźmi z wykształceniem.-Powiedział ze spokojem.
- Dobrze więc. Dlatego odpowiedz mi wpierw, dlaczego mnie zaatakowałeś. Czy okazałem oznaki wrogości ? Jeno pomogłem wam w zwalczaniu zarazy.
-Nic, nie wiesz prawda? Gdzieś Ty się podziewiał przez dwa tygodnie ?! Miasto jest rozbite, my walczymy w partyzantce. Kraj również się rozpada. Nocutrnal rozpoczął, krawą, czarną, krucjatę. Krożą plotki iż dąży do otwarcia... jak jej tam było...-Zastanowił się przez chwilę-..ach tak, brama piekieł!
- Jak wspominałem, badałem miejsca kultów, starożytnych... I sądzę że to może być odpowiedź na twoje pytanie ! - Rzucił szybko - Dobrze widzisz, co dokonała nasza religia tutaj. Nie zaczynasz rozmyślać, że wyznajemy jakieś piekielne otchłanie ? Nie rozmyślasz o Tym ? Czy to TO jest dobro ? To jest wolność ? Kiedy ludzie, gniją na ulicach miast... ? Samą walką człowiek nie wygra, można pokonać wroga wiedzą....
-Jak uważasz, ja jednak będe walczyć. Wiedzą, ich nie pokonasz. W każdym bądź razie ktoś na mieście roznosi plotki, jakoby Król powrócil. Odbijemy miasto! Niech żyje albion.- Mag zaryczał jak istny lew.
- Oczywiście że powrócił... Ba, nawet wiem gdzie wasz dziedzic jest. - Powiedział szczerze - Na dodatek, mimo mojej niechęci, jest dobrze broniony... Nie musisz mi wierzyć. Ta sprawa już wykracza poza moje kompetencje. Co Powiecie na pewną wymianę ? Dokonamy handlu, uczciwego. Obustronnie korzystnego.
-Mianowicie co masz na myśli przybyszu?-Arcymag zapytał z nieskrywaną ciekawością.
- Chciałbym... Móc skorzystać z waszych bibliotek, na temat starego królestwa. Chodzi mi o mapy, zapisy, notatki - Wszystko. Wam to nie będzie potrzebne, dla mnie zaś będzie stanowić podstawe moich badań, którymi naturalnie podzielę się z wami. To nie jest nic cennego prawda ? W czasach kiedy ludzkość idzie na przód, a każdy rozwija się. A Ja chcę spojrzeć w historie elfów i pierwszych osadników.
-Człowieku zaczeła się rebelia a ty będzie badał jakieś pierdoły? Pozatym do naszych księgozbiorów dostają się tylko magowie bądź adepci. Nie ma wyjątków.- Mag wzruszył ramionami na znak obojętności.
- Naród umrze, kiedy odejdzie jego historia. Po co walczyć, skoro nie dbamy o czasy przeszłe ? Pomyśl troche, dobrze wiesz o tym, że nie tylko bronią można bronić ojczyzny. A Językiem, słowem, nauką ! Naprawdę więcej spodziewałem się po magu... - Powiedział obojętnie...
-Może, to i racja. Tylko szkopuł w tym, że Czarny krąg nie przyjmie naszych racji. To wojna. Czas brutalności, nie oświecenia.- Zrobił głęboki oddech.
- Tutaj również masz racje... Dlatego zdajesz sobie sprawe, że dzięki historii możemy zdobyć broń, która zniszczy wrogów ? Spójrz na mnie ? Władam mocą, jakby była częścią mnie. Nie muszę jej kontrolować, stałem się nią... Ta wiedza, może przechylić szale na naszą stronę .
-To nie wprowadza nic nowego do tematu.-Płomienie otoczyły ciało maga, nie oparzając go.-Każdy władający żywiołem staje się jego częścią. Z tego co zauważyłem twoja moc jest bardziej pierwotna, nie wymaga inkantacji. Jednak słowa czynią magie silniejszą.
- Słowa, to jedynie jedyna rzecz, która umożliwia wam “nadać” mocy, kształt. W innym wypadu, nie była by gotowa do użycia. A jeśli dałoby rade połączyć oby dwa schematy ? Czyżby nie było to wspaniałe ? Wówczas, to magia była by bronią doskonałą... I tego właśnie się obawiam, że to MY magowie, doprowadzimy świat do upadku.... - Powiedział z “wymuszonym” smutkiem
-Mniejsza o to, jeżeli nie dołączysz do rebelii, uznaje Cię za jednego z nich.
-Ignis.-Od aury płomieni otaczającej maga zaczeły rozchodzić się nieregularne fale ogistej energii.
Ten czarodziej z pewnością nie był normalny. Wpierw mawiał o “dzikusach i wykształceniu” potem na ponów go chcę zaatakować...
- Dobrze... Poddaje się... - Powiedział z uśmiechem na ustach
- NIe przyszedłem z wami walczyć, jak już wspomniałem. A Jedynie dokończyć badania, czyli rozumiem, że teraz, jestem jednym z magów ? - Rzucił szybko
Arcymag roześmiał się głośno.
-Za kogo masz Krąg? Za najemnych durniów. Mówiłem o rewolcie a nie o dołączeniu do Wierzy.
Człowieku wszystko musii być udowodnione działaniem. Kilka chwil temu mało Cię nie spaliłem.
Musisz się zasłużyć.
- Czyli nie wystarczy, ładnie się uśmiechnąć i powiedzieć proszę ? Cóż... Wszystko musi być skomplikowane. Co mam zrobić ? Powtórzyć jakąś formułkę ? Podpisać coś krawią ? Czy też nauczyć się jakiegoś tajnego gestu ?
-Udowodnić, że na to zasługujesz. Kiedy będziesz gotowy, ktoś się do Ciebie zwróci.
-A teraz bywaj. Najbliższa baza operacyjna znajduję się w starym ratuszu, tu nie daleko.
-Ignis Memento.-Płomienie jakby pochłoneły maga, już go nie było.
- Niezła sztuczka... Ale cóż, zablokowałeś wyjście za mną... - Tak więc, bożek, udał się w stronę reszty adeptów, którzy dalej patrolowali okolice a raczej oczyszczali Ją.
Nikogo nie było na ulicach, widocznie znikneli z ich kapitanem. Upadły szedł dalej ulicą, ąż znalazł sporej wielkości gmach. Prawdopodobnie ratusz.
Bez dłuższego wahania wszedł do budynku, po czym rozejrzał się dokładnie.
W budynku było bardzo dużo osób, od rannych po strażników miejskich, kapłanów czy też magów. Każdy z nich spoglądał nań dziwnym spojrzeniem. Jednak witali się z nim jak z przyjacielem. W końcu ktoś klepnął go w plecy.
-Co rekrut?-Za plecami Antena stał mężczyzna w podeszłym wieku.-Oj, gdzie moje maniery. Jam Edryk Ebonshare. Były kapitan straży miejskiej.-Przedstawił się, po czym delikatnie ukłonił.
- Edryk... Tak ? Dlaczego tytułujesz się byłym ? Zwolnili cię ? Czy chodzi o rebelie, skoro mury jeszcze stoją, to formalnie, jesteś tutaj kapitanem, chyba że tak chętnie pozbawiasz ludzi, morale... -Wtedy to odwrócił się w jego stronę.
- Bardzo mi miło, niestety, nie jestem rekrutem, ale naukowcem, historykiem oraz podróżnikiem. Przybyłem tutaj, zaatakowany przez magów. Którzy bez ostrzeżenia rzucili się na mnie... Niestety widzę, że prawo tutaj, jest równe i równiejsze, prawda ?
-Ależ nie! Emerytura, młodzieńcze.-Rozłożył, ręce w geście niemocy.-Szkoda, przydała by mi się para rąk do pomocy, no nic. A tak magowie, no cóź, takie czasy.-Widocznie nie chciał komentować zachowania arcymaga.
-A więc przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu?
- Przyszedłem tutaj, pod groźbą śmierci, dobry Panie. Niestety, jak już wspominałem, zostałem bardzo nieładnie potraktowany przez tutejszą “elitę”. A skoro tutaj już jestem, to Pan tutaj dowodzi ? - Zapytał, wyraźnie zaciekawiony
-Ja tu odwalam brudną robotę.-Powodział szczerze.
- Kto jest tutaj najważniejszy, jeśli chodzi o sferę duchową ? Kto tutaj jest najwyższym kapłanem ? Chodzi mi o ten budynek.
-Zapewne, przywódca kościołą katolickiego. Kardynał Einsward. Austryjak z pochodzenia, jednak wychowany w albionie.-Ostatnie zdanie było niepotrzebne.
- Idę go podenerwować, mam nadzieje że znajdzie czas, dla kogoś z Plebsu... - Końcówkę dodał złośliwie
- Muszę się przekonać w paru kwestiach, potem wróce do Pana i omówimy ważne kwestie, dobrze ?
-Będe czekać.-Zasalutował żartobliwie po żołniersku
- Mężczyzna ruszył, w głąb budynku, przyglądając się osobą, które tutaj się znajdują. Starał się wychwycić wzrokiem, duchownego. Który mógłby przypominać kardynała.
Mężczyzna w czerwonych szatach stał nieopodal.
Mężczyzna podszedł, jak najbliżej, po czym powiedział głośno
- Czy tego chciał wasz Bóg ? Czy to jest jego dzieło, że ludzie muszą ukrywać się po ciemnicach ? A Trupy ich bliskich, gnić na ulicy ? - Dodał z szyderczym uśmiechem
-Nie wiem Dziecko, nie jestem nim. Jednak, wszystko ma swój Cel. Dostrzeż światło w tunelu. A teraz wybacz, jeżeli wszystko czego żadasz to atak na Boga. To udam się pomóc potrzebującym.- Kardynał mówił z miłosierdziem w głosie.
- Jak możesz im pomóc ? Pobłogosławisz ich ? Powiesz że tak musi być ? Wielu głoduje, a ty karmisz ich jedynie pustymi obietnicami. Czy to jest wszystko, co możesz zrobić ? I nie jestem dzieckiem. Widziałem dużo więcej niż Ty, powoli zaczyn mi się robić przykro. Robi mi się smutno, jak Ci biedacy to wszystko przyjmują. TO się robi żałosne, że nie robicie nic, poza mówieniem. Prawicie swoje komplementy, prawicie, ale nic im nie dajecie. Czy jesteście pewni, że to wasz obowiązek ? A Może pora samemu, zdjąć te ładne szaty i wziąść się do roboty ? Zdobyć jedzenia, leków, ziół.... Żal mi Ciebie, chłopcze. Ale wiesz co, dzisiaj to JA zastąpie Ciebie. - Położył dłonie na ziemi, po czym stworzył całkiem pokaźną ilość jadła, było pewne że nie wykarmią tym wszystkich, ale to i tak miły gest
- Proszę, jeśli jesteś duchownym uszanujesz to i zachowasz milczenie. A teraz daj im coś więcej, poza pustymi prośbami...
Upadły zoriętował się, że byli na sali która była szpitalem polowym, a Kardynał zajmował się chorymi, nie odpowiedział nic. Jedzenia również nic nietchnął. Nastała cisza. Duchowny zajął się chorym.
- No proszę, coraz lepiej, przez swoją żałosność, przestałeś nawet odpowiadać, co ?! Może jakieś dzieciaki to wezmą.A nie osoba, która jest syta. Tego twój Bóg, nie potafi... Prawda ? Zrobił on CO kolwiek dla was ? NIC. NIC Nie zrobił. A jedynie zesłał plage zniszczenia, swoich przeklętych sług. Nie spostrzegłeś tego ?! Musisz coś wiedziećna ten temat, ten przeklęty świat... Musi.
-Chciałeś milczenia? To je uzyskałeś. Nikt nie je, ponieważ nikt tu nie jest głodny, zapewniamy ludziom co możemy.-Ksiądz był zdenerwowany, jednak nie dał tego po sobie poznać.
Kardynał przyprawiał go, o straszną depresje.
- Dobrze Ojcze... Wygrałeś te batalie... Mysiałem, że będziesz jak inni, jak Ci przeklęci magowie. Uznaj że daje te pożywienie w dobrej wierze. Ale dam Ci coś więcej, dam CI rade, nie ufaj tym głupcą, atakują ludzi na ulicach. I teraz wiesz, ze nie kłamie... Prawda ?
-Tak, nie mam powodu by Ci nieufać, jednak nie można generalizować. Wyciągne kosekwencje, od tamtego patrolu. Zaraportowano mi wszystko.-Odpowiedział wyraźnie zmęczony dyskusją.
bożka, wyjątkowo irytował osobnik. Ale postanowił dać sobie spokój. Liczył że ktoś ukarze osobników, aczkolwiek wszyscy ignorują problemy tak “podstawowe”. Tak więc udał się w kąt budynku. Oczekując... Sam nie wiedział na co.
Stał tak chwilę, dwie i nic się nie działo. Czyżby nie pamiętał o obietnicy złożonej Edrykowi?
Nie było i tak nic ciekawego do roboty. A może Edryk znajdzie dla niego jakieś twórcze zajęcie ? Bez dłuższej chwili, udał się w stronę drzwi wyjściowych, przy których zaczepił go strażnik.
-O jesteś. -Prawie że wykrzyczał stary Ebonshare.
-Nie chciał byś się podjąć zlecenia? Oczywiście charytatywnie, niestety póki co nie możemy zapewnić, Ci nic prócz schronienia....-Mówił dość zrezygnowany. Może bał się odmowy?
- To zależy, o jakim zleceniu prawisz... ? - zapytał zaciekawiony
-Zapewne słyszałeś o plotkach w mieście, o królu. Musimy wytropić tą osobę która je rozsiewa, wydaje mi się, że wykształcony człowiek jak ty do tego się nada. Co ty na to?-Zapytał pełnym nadziei głosem.
- Rozumiem, że chcecie wiedzieć, czy mówi prawdę ? Albo mam się go pozbyć... ? Jeśli tak, to sądzę że mogę wam pomóc, aczkolwiek będę potrzebował od was, pewnej przysługi....Ale wpierw odpowiedz, co mam z tym delikwentem zrobić... ?
-Przepytać go, jeżeli to agent nekromantów i tylko bawi się w propagande i nagonke zlikwiduj. Dotarcie do niego może sprawić odrobinę trudności, ma sieć popleczników. Zapewne kilku którzy przemieszczają się po mieście. Myślę że ich wyłapiesz. Często ponoć widywany jest jeden z tatuażem. 9 na prawym przegubie. Na dodatek łysy. Często kręci się w dzielnicy przemysłowej. Przy tawernie “ Pod nieszczęśliwą podkową”.
- W takim razie... Nie, nie przyda mi się wasza pomoc, ale zadanie wykonam. Pójde go wyśledzić, ale co mam zrobić jeśli mówi prawdę ? - dodał zaciekawiony
-Może, będzie chciał się z nami skontaktować? Zapytaj? Jak nie.. to namów go chodź do jakiejkolwiek pomocy.-Dodał
- Dobrze. Zajmę się Tym. Czekaj mojego powrotu i uszykuj mi jakąś izbę... Najlepiej z jakimiś ładnymi dziewkami.... - Uśmiechnął się przyjaźnie.
Edryk roześmiał się głośno. Wiadomym było że w takich polowych warunkach to niemożliwe. Machnął ręką na pożegnanie i odszedł w stronę żołnierza stojącego na warciem, klepiąc go przyjacielsko w ramię.Upadły natomiast ruszył w stronę zatłoczonej ulicy przemysłowej. Na ulicy było pełno ludzi, łatwo wtopił się w szarą masę Londynu. Brudne ulice, bezdomni. Standard w dzisiejszych czasach. Chwilę potem zobaczył szyld do karczmy. Wszedł w boczną uliczkę. Praktycznie pustą. Na przeciw niego była nieszczęsna podkowa.
Niemiał praktycznie po co tutaj stać, udał się niemal natychmiast w stronę drzwi wejściowych. Po czym szybkim ruchem otworzył Je. Kiedy wszedł, rozejrzał się dokładnie.
Gospoda nie wyglądała luksusowo. W kącie spał pijak, w drugim kolejny. Barman też był nieźle podpity. Nieprzyjemny zapach. Nie dziwo, że brak im klientów. Uwage mógł przykuć mężczyzna siędzący przy pojedyńczym stoliku ze szklanicą wody. Jego twarz szczelnie przykrywał kaptur od płaszcza podróżnego.
Spodziewał się tego... Ale w końcu, czego innego mógł spodziewać się po ludziach ? Ale kiedy wówczas ujrzał osobnika siedzącego z wodą. Postanowił go obserować, usiadł naprzeciw jednak przy innym stole. Składając dłonie nań
Osobnik widocznie poczuł się pod lupą. Wstał gwałtownie, na jego przegubie można było dostrzeć trzy dziewiątki. Energicznie kierował się ku wyjściu.
bożek tak naprawde, nie miał powodu by go śledzić, w końcu kto robi to tylko dla podejrzenia ? Ale cóż, ten widocznie miał coś na sumieniu. Dlatego zapytał głośno
- Coś się stało Panie ? Czyżbym zraził Cię ?
-Nie lubię tłoków.-Powiedział obojętnie otwierając drzwi.
- Nie będę tu siedział z Pijakami, ide popatrzeć na targowisko... - Powiedział po cichu. Tym razem już lekceważąc osobnika. Co jak co, nie sposób szpiegować każdego kto wygląda podejrzanie.
Gdy wychodził z pomieszczenia poczuł delikatne szarpnięcie w tył.
-Ty coś wiesz?-Postać powiedziała półszeptem
- Oczywiście... - Odparł beznamiętnie
- Nie wolno pływać po jedzeniu, nie można obrażać możnych, czy też zachowywać się jak idiota, który stwierdza “Ty coś wiesz”... Idę na targowisko, chyba że to jakiś problem...? - Odwrócił się wówczas do rozmówcy.
Uścisk został zwolniony. Ante poszedł w swoją stronę.
Ten osobnik, wyjątkowo chciał, by go śledzić. ALe tutaj nie było do tego miejsca. Poza tym, spamiętał jego “wygląd’ być może ktoś na rynku, będzie znał tego osobnika. W końcu mówiąc szczerze, mógł zdać raport z misji natychmiast, ale chciał zobaczyć jeszcze miasto. Tak więc i On ruszył w swoją stronę.
Malutki targ znajdował się nieopodal. Można było tu kupić każde badziwie, dostępne w tej części świata. Czasem nawet coś pożadnego.
Liczył, na jakieś inne usługi. W końcu, troche zgłodniał, a prostytutki, mogły się nadawać na obiad. Wówczas przeglądał to kolejne stragany, szukając jakiś książęk.
Znalazł jakieś stoisko na styl antykwariatu.
- Książki historyczne, dostane coś takiego ? Jakieś przedmioty, ale bardzo stare... Rozumiecie, prawda ? - rzucił szybko
-O, czyżby trafił się jakiś inteligentny człowiek?-Mężczyzna który zajmował się interesem wyglądał elokwentnie, do tego fajka która popalał mu służyła.
-Tak, tak dobry panie coś tam będzie..A co dokładnie?
- Chodzi mi o czasy “najstarsze” okresy plemienne. Szukam wszystkiego, co naprawdę starę. Jestem miłośnikiem i historykiem... Szukam starej wiedzy Panie. Niestety, Tutejsi magowie, to straszni prostacy, którzy za grosz, nie mają szacunku dla historii ! - Powiedział oburzony
-Coś może by się znalazło. Poczaka pan...-Zaczął grzebać w pudle.- A tak właściwie to po co to panu?-Zapytał ciekawy.
 
Arvelus jest offline