Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-10-2011, 12:50   #41
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Cała drużyna pojawiła się kilka chwil potem gdy znalazła się w magicznej sferze teleportera. Byli w jakimś pokoju, takim całkiem zwyczajnym, pomijając runiczny portal.. Nim jeszcze oszołomienie spowodowane transportem mineło do pomieszczenia wpadła kobieta w podeszłym wieku. Skineła delikatnie głową do elfki, a ta połozyła na pobliskim łóżku Darice i następce tronu.
Aerithe podeszła do żaluzji i je odsłoniła. Byli w centrum londynu, jeżeli ktokolwiek z drużyny w nim był zapewne pamiętał je inaczej. Po nie tak dawnym najeździe Kręgu Nekromantów, było lekko zniszczone, w slumsach wciąż jeszcze walały się zwłoki zabitych. Mimo wszystko stolica Albionu tętniła życiem jak za czasów jej świetności.
Wampirzyca opadła na jednym z pospolitych drewnianych krzeszeł w pomieszczeniu. Wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić.
-Nie wiadomo co się dzieje z Azraelem, nie mam dalszych wskazówek co robić na pewno do momentu gdy nie przebudzi się dziewczyna i książe, albo nie powróci Anioł....o ile przeżył.-Była dość podłamana całą sytuacją.
-To miejsce będzie naszym schronieniem w mieście, uważajcie, nie okazujcie zbytnio swoich przynależności czy też preferencji politycznych, nie mam pojęcia co tu się obecnie dzieje. Równie dobrze mógł tu wleźć z butami zakon czy też zgromadzenie. Na razie macie zupełnie wolną rękę. Jednak wpadajcie tu co jakiś czas.-Dała im gest ręką, aby ruszali.

Barutz się ucieszył, że portal był za mały by przejechać przezeń wierzchem i zsiedli z koni. Bardzo dobrze. Byłby problem z pozbyciem się nieumarłego wierzchowca. Może znalazło by się w pamięci jakieś zaklęcie, ale nie miał na to ochoty. Podszedł do Darici i musnął jej ramię palcami, które sekundę wcześniej zalśniły ciemno-fioletowym światełkiem i tym rozproszył runę.
-Bardzo dobrze. Potrzebuję czasu by stworzyć nowe sługi. Będę potrzebował łopaty i wiedzy gdzie macie tu cmentarz. Pozam tym nie wiecz czy macie wiedzę o strumieniach magii w okolicy, mogę sam ich poszukać, ale oszczędziłbym masę czasu, gdyby ktoś mi podpowiedział.

Sai podszedł do okna i przez moment patrzył na ulice. Jak on uwielbiał te wszystkie duże miasta. Gdyby tylko mógł, wszystkie by je zniszczył. Mruknął coś pod nosem i spojrzał an wampirzycę
- Nie mam ochoty błąkać się wśród tych wszystkich zatłoczonych ulic. Wiesz może, gdzie jest jakaś porządna karczma dla tych z wyższych sfer? - zapytał po chwili. O tak, po tym wszystkim należało mu się trochę odpoczynku. Jednak zapomniał o jednym. Została jeszcze rana, którą trzeba było się zająć.
- Może spotkam dawnych znajomych Ale najpierw przydałby się jakiś uzdrowiciel, czy ktoś podobny - dodał po chwili zastanowienia.
Wilk już wychodził do karczmy gdy osłąbł, miał omamy zwidy. To co zobaczył było tylko widoczne mu samemu. W każdym bądź razie ze złością uderzył w ścianę budynku, staruszka popatrzyła nań z wyrzutem, jednak nie zdążyła nic powiedzieć bowiem Sairus opuścił dom i skierował się w sobie tylko znanym kierunku.

Babcia z uśmiechem na twarzy zwróciła się do Nekromanty.
-A no jest cmentarz miejski.. musiałby wyjść południową bramą, a dalej to w stronę kościoła.. usłyszy bicie dzwonów, a jak nie no to po drogowskazach. Co do tych... nło.. strumyków popytaj w tym kościele, albo wierza magów.-Mowiła z przerwami aby zaczerpnąć powietrza.
-A ty miły chłopczyku z mieczem, karczma “ Upadłe królestwo” powinna być w centrum.
-Jeśli mam na siebie nie zwracać uwagi to magowie odpadają. Wyczują, że potrafię splatać magię a podejrzewam, że nie ma tu wielu nekromantów. Jest tu dobrze zaopatrzona biblioteka? Z resztą głupie pytanie. Londyn musi mieć. Lepsze pytanie brzmi “gdzie?”
-I tu znowu powiedziała by że wieża magów, jednak będzie kilka takich zwyczajnieszych po szuka w dzielnicy Handlowej, tam na pewno coś znajdzie.
-Dobrze. Dziękuję.- półukłonił się elegancko - A z nią w ogóle w porządku?- zapytał patrząc na Daricię
Elfka delikatnie się uśmiechneła.
-Tak z nią tak...-Zawiesiła się delikatnie.
-A nasz królewicz?
-Jest mocno osłabiony, powoli się regeneruje, ale nie wiem ile to potrwa, zostanę przy nim.
Barutz przykucną i namalował biało-srebrnym proszkiem, w rogu jakiś runiczny krąg o średnicy pół metra, a w środku runę.
-W razie kłopotów proszę przerwać krąg. Spowoduje to wielką eksplozję światła na niebie. Bardzo prosta halucynacja. Wtedy postaram się przybyć najszybciej jak to możliwe. Nikt inny nie będzie wiedział co to jest, ale magowie, po dłuższym dochodzeniu, moga odnaleźć źródło, więc proszę mieć na uwadze, że wtedy najpewniej będziemy musieli opuścić ten dom. Oczywiście przyjmując, że nie chcemy by się dowiedzieli o królu. Jakieś pytania, czy prośby nim wyruszę na poszukiwania wiedzy?... ale to epicko zabrzmiało- ostatnie zdanie było bardzo ciche, wypowiedziane do siebie
-Jedno.-Elfka beznamiętnie poruszyła ustami wydając cichy dźwięk.
-Dlaczego to wszystko robisz? Z każdym kolejnym starciem jesteśmy bliżej końca naszej egzystencji?
-Zadajesz trudne pytania. Ajjj... jak mówiłem Antenowi ja należę do tych dobrych. Do tego liczę, że uda mi się uszczypnąć mocy która była w dzieciaku, a jeśli tego mało to lepiej by nie zrobił bum. Lubię ten kraj takim jakim jest... choć akurat groźba eksplozji zmiatającej pół Anglii chyba już się przedawniła, jeśli dobrze rozumiem- uśmiechnął się półszczerze drapiąc się w potylice i patrząc w ziemię przed sobą z ręką opartą na biodrze
-Tak, ale z dostępnych mi wiadomości. Jesteśmy obecnie na straconej pozycji, to co się może stać będzie gorsze niż Eksplozja, szczególnie... jeżeli Anioł faktycznie zmarł...wtedy.. nie ma nadziei.. A nawet jeśli jakimś cudem to....-Aerithe cicho łkała.
Barutz zmieszał się jeszcze bardziej, po czym zdecydował się na mozliwie najbardziej ludzki odruch jaki mu przychodził do głowy... po prostu podszedł do elfki i ją przytulił
-Nie martw się. Azrael nie jest głupcem. Nie szarżował by na zaklęcie takiej kategorii gdyby nie miał jakiegoś asa w rękawie. Poświęcenie to jedno, ale samobójstwo zupełnie co innego, tym bardziej, że chyba tam, na górze, go nie lubią- stwierdził ciepłym głosem przyjaciela
Odwzajemniła uścisk. Po pewnym czasie wampirzyca się uspokoiła i opuściła objęcia nekromanty.
-Za nim wyjdziecie chce was uświadomić, do czego to wszystko zmierza. Kryształ prawdopodobnie był celem nekromanty od początku, jest to jedyny klucz. Gwiazda Apokalipsy. Omen Katastrofy. Klucz bramy piekieł. Poprzednik Gabryjela, zapieczętował z trudem, przypłacając swoim życiem Lucyfera, ostatniego z upadłych. Jednak od pewnego czasu szczelina się osłabiła. Ci słabsi zaczeli wracać na świat, a nawet ci odrobinę silniejszy jak Sataneal. Jednak gdy Nocturnal użyje klucza w Hellgate, na świat spadnie katastrofa, brama piekieł stanie otworem. Lucyfera nic nie powstrzyma. To będzie dokładnie to samo co spisano w apokalipsie.-Gdy to powiedziałą jakby jej ulżyło.
Faust Czwarty oparł się o ścianę zaplatając przedramiona na piersi
-To jest pewne, czy to jakiegoś typu przepowiednia?
-Przepowiednia nie dopuszczała tego co się stało. Przeznaczenie zostało przełamane. Jeżeli nie powstrzymamy tego, jesteśmy świadkami początku końca.
-Ja raczej pytam skąd masz tą wiedzę? Nie wątpię w twoją szczerość, ale wiele razy już głoszono koniec świata. Teraz może i jesteśmy bliżej, ale jednak znam Nocturnalów. Chcą potęgi, władzy, wiedzy i magii, oraz nieśmiertelności, prawdziwej, a nie połowicznej. Sprowadzenie zagłady na świat im tego nie da. Muszą mieć z tego bardzo wymierne korzyści, typu, że oni będą włądać ziemią, ale tu nie sądzę by byli w stanie zapanować nad legionami piekieł. Inną opcją jest, że dostaną inny świat, ale też mało prawdopodobne...
-To coś na rodzaj kultu, wiesz myślą, że sprowadzająć Lucyfera zyskają jego względy, będą jego generałami. Jeźdzcami apokalipsy. Kto ich wie. W każdym bądź razie jestem jedną z najstarszych istot na Ziemi. Jestem pewna, iż ten kryształ może być wykorzystany tylko w ten sposób.
-Rozumiem... czyli trzeba się postarać... Aj... rozumiem, że nie znasz sposobu by szybko dostać się do Darkshire, co?
-Nie.. nic szybszego niż sam byś wykombinował. Po co chcesz tam iść?
-Mam tam cały mój sprzęt i na wpół gotowego, potężnego ożywieńca, który by nam bardzo pomógł. Poza tym mam tam skomplikowaną aparaturę, bardzo korzystne skrzyżowanie strumieni magii i spore zapasy... Cóż. Muszę improwizować - uśmiechnąłsię nieco smutno- Nie ma co marnować czasu. Ruszam na poszukiwania. Uważajcie na krąg...- Barutz pożegnał się dosyć ciepło, po czym ruszyłszukac biblioteki w której mieli by księgę traktującą o miejscowych strumieniach magii...

Sai bez większego zainteresowania słuchał rozmowy między nekromantą, a elfką. Wizja tego, co mogło się stać, nie napawała go żadnym optymizmem. Skoro mogło być naprawdę tak źle, trzeba było korzystać, póki można.
- W takim stanie będę wzbudzał podejrzenia w karczmie. Potrzebuję świeżych ubrań i najlepiej trochę opatrunków. W ostateczności wystarczy mi moja stara koszula na opatrunek. Przydałoby się jeszcze doprowadzić do porządku, ale to nie takie ważne. Strój jest najważniejszy - powiedział po chwili zastanowienia. Po tym wywodzie elfki na temat apokalipsy, coś zaczęło mu się spieszyć.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 28-10-2011 o 13:11.
Arvelus jest offline  
Stary 28-10-2011, 13:13   #42
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Mimo wszystko, trzeba było przyznać że eflka posiada sporą wiedzę. A Na dodatek znalazł się w miejscu do którego chciał wracać. Lubił osady, pełne ludzi. Nie wiedział sam dlaczego, nie było tutaj być może najpiękniej, aczkolwiek miało to spore znaczenie dla niego. Który to już raz uniknął śmierci ? Lepiej nie liczyć. Widział jednak, że jeśli tak dalej pójdzie, to prawdopodobnie, już nie ocali mu nic duszy. Wiedział że niema najmniejszych szans, z wampirzycą, na dodatek, czuł się tutaj... Nie pewnie. Z Chęcią wydrapał by jej oczy, a wnętrzności pożarł z prawdziwą ulgą, jednak teraz ? Teraz nie miał wyboru. Wtedy to usiadł przy starym stole, po czym pojawiła mu się tam strawa. Wiedział że nie będzie smaku, ale być może chciał czymś się zająć... Albo po prostu... Zrobić coś... Kiedy przeżuwał kolejny to kawałek, robił się coraz bardziej zirytowany. Nic go tak nie denerwowało, niż taka “niemoc” Rzucił talerzem o ścianę, po czym zaczął krążyć w tę i z powrotem. Jego dusza, niemalże płonęła, z nienawiści. Jego pięści zaciskały się coraz mocniej. Ale najgorsze było to, co Musiał zrobić... Nie, nie mógł... Wtedy by upadł jeszcze bardziej, zatracił by honor. Ale czy jest coś gorszego od nienawiści ? Tak żywej, tak wszech obecnej. Na dodatek, zaczął go dręczyć straszny głód. Dania nie pomagały, a jedynie sprawiały coraz większe pragnienie...
- Cholera z wami wszystkimi ! Bawcie się w to dalej ! Ja Mam już dość ! Mam dość waszych pieprzonych ras ! Nienawidze was wszystkich ! Jak JA was nie nawidze ! Szczególnie elfy ! Te gnidy, nie mają prawa stępać po ziemi ! Czekam tylko, aż pozabijacie się ! Pozabijacie się na wzajem...Teraz to już nie jest moja misja ! Wychodze stąd...
Wówczas spojrzał jeszcze w stronę wampirzycy
- A Ty ? Ty żyjesz, stanowczo zbyt długo... Mam nadzieje że po śmierci, zgnijesz w tym swoim piekle.... Tego Ci życzę... Ja poczekam, poczekam aż twoje Ciało odwróci się w peżyne, zeżre je robactwo. Zresztą, jak was wszystkich ! Jak was wszystkich ! Nie oszukasz śmierci ! Nie oszukasz, przez ten twój cały udawany wampiryzm ! Ciebie to wykończy, Padniesz, będziesz cierpieć ! Jak JA muszę Cierpieć, widząc Ciebie, widząc twój błysk w oczach, widząc twoje nadzieje. Być może ON już nie żyje. Być może... A Nadzieja podobno matką głupich... Jego odejście, skończy mój ból.... Zakończy go, moja dusza, odzyska spokój. A Wtedy? Wtedy Cię będę nawiedzał co noc, każdej godziny, będę spoglądał na twoje postępowanie, niedam Ci odpoczynku, nie dam Ci spokoju.... Będę przy Tobie wiecznie... A twój cynizm, i udawany chłód, nic Ci już nie pomoże, nic.... Będzie padać....
Dodał spoglądając na niebo, przez drzwi.
Elfka pokręciła z wrednym uśmiechem głową.
-Nie, nie mój drogi Czarodziejka ma dostęp do Calibura.-Uśmiechneła się jeszcze szerzej.
-Także bądź pewien, jeżeli on zmarł wykończy Ciebie z jego przykazania.-Teraz już prawie śmiała mu się w twarz.
- Ona nie walczy tak dobrze Jak ON... I Zapamiętaj To, poza tym, nie widzi dusz. Ile masz lat ? - zapytał szybko.
Uniosła zaskoczona jedną brew.
-Przestałam liczyć dawno temu.-Odparła obojętnie.
- Więcej niż siedemset ? - Odpowiedział z uśmiechem. Przecierając po chwili oczy
-Siedemste... tak z pewnością dużo więcej.. Byłam jedną z pierwszych elfek.
bożka wyraźnie zaskoczyła odpowiedź elfki
- Więc widziałaś, wędrówki kontynentów... Prawda ? Albo zmieniający się świat. Nie znam tego świata, Widziałaś to PRAWDA ?
Zastanowiła się chwilę...
-Tak, jednak dla mnie jest to coś co było dawno temu, mniej znaczy niż nie jeden sen. Żyje teraz, a nie w przeszłości.
- Brałaś udział w wojnie z Newentrami ? - Zapytał, pełen dziwnej nadziei
-Chodzi Ci o tych tempych barbażyńców? Te mierne imitacje wojowników? Zostali wybici, może żyją jeszcze jakieś górskie plemiona, siedzą w jaskiniach i jedzą szczury.-Odpowiedziała z dziwną radością.
- Oni mnie nie interesują. Ale zważywszy na fakt,że wybili was, całkiem nieźle - to wy także nie jesteście zbyt inteligentni... - Dodał złośliwie
- Nic nie znaczą, chodzi mi o tereny, gdzie odbyła się ostatnia batalia, gdzie mogłem powyrzynać twoich krewnych osobiście. Może wiesz, gdzie aktualnie, to się znajduje ? Na dzisiejszych mapach ?
-Taki mierny epizod nie ulokował się w mej pamięci dokładnie nie mam pojęcia.-Przyłożyła swoją dłoń do czoła Darici. Sprawdzając temperature jej ciała.
- Zbyt dużo wymagałem, od umysłu śmiertelniczki.... Stanowczo zbyt dużo. Wasze umysły są przystosowane do tego, by służyć. Skamleć jak psy, jak widzę w tej roli, całkiem nieźle się spisujecie. A oszukiwanie śmierci, odegra się na tobie, nie mówie nawet o mnie. To jest coś, zakazane, wbrew wszelkim zasadą. I nie jest to groźba, a jeno informacja. Tym czasem, uważaj, albowiem dzisiejszej nocy. “coś” się wydarzy. - Jego uśmiech poszerzył się.
- Życzę Ci dobrej nocy, oraz zalecam modlitwę, za Gabriela, drużyne, oraz nasz cel. Być może się przydać. Ah, jeśli ktoś byłby tak miły, powiedział mi, która to droga, do slumsów ?
Ani elfka nie odezwała się, ani nikt inny.
-W takim razie bywaj, upadły, Twoje następne pojawienie się w tych progach będzie oznaczało, Twój koniec. Od teraz jesteś wrogiem.
- Niechaj i tak będzie. To twoje słowa, jak i twoja wola. Jeszcze raz, dobrej nocy. - Uchylił się nisko, w geście pożegnania. Po czym opuścił pomieszczenie, zatrzaskując drzwi. Wnet odwrócił się na piętach, po czym zaczął, wydrapywać nań napis
“Tego dnia, dzień nastanie wyjątkowo późno... Jeśli pragniesz tego zaznać. Udaj się w miejsce wiecznego spoczynku...” Wtedy też poszedł w dalszą drogę. Zatrzepiając jednego z przechodniów
- Panie, gdzie znajdę drogę do slumsów ?
-A tam gdzie smród niesie.-Przypadkowo spotkany mężczyzna wskazał ręką na północ.
- Niechaj los, Ci dobry sprzyja. Dziękuje.
Po czym, udał się niamal natychmiast w tę stronę. Podążając na północ, starając wyłapać się, nieprzyjemny zapach, mimo że całe miasto otaczała nieprzyjemna woń, to jednak z tamtąd szczególnie.
Bóg przeszedł pod jakimś łukiem łączącym dwa domy, i potchnął się o zwłoki. Gdy rozejrzał się dookoła tak jak powiedziała staruszka, było ich pełno.
- Ludzie ! - wykrzyczał
- I To jest wasz żywot ? Czy wasze życie, zmusza was jedynie do czekania na agonie w takim miejscu ? Czy tutaj nie może być NIC, dobrego ? Gdzie są wasi kapłani ?! Gdzie są wasi wielmożni ? Dlaczego pozwalają wam tutaj ginąć ? Dlaczego nie pomagają wam,przygotować pochówków dla zmarłych ?! Dlaczego też, nie dają wam możliwość, uszanowania, waszych bliskich ? Znosiliście modły do kogoś ? Odezwał się ktoś ?! Nie ! Ile jeszcze czasu, będziecie opłacać przepych, możnych i zakonu ? Dlaczego te zwaśnione istoty walczą za wasze pieniądze, odbierając wam godne życie ? Dlaczego też, zabierają wam bliskich ? To nie jest godne życie ! To życie niema sensu ! Ale nie musicie milczeć ! Możecie się podnieść, przetrwać... Ocalić bliskich, od niechybnej śmierci...
Nikt nie odpowiedział. Czyżby wszyscy zginęli? Nagle do nozdrzy upadłego doszedł swąd spalanych ciał, po chwili wiedział co było tego źródłem, wśród ulic pewnym krokiem stąpali magowie, spopielali zwłoki.
-I co tak się drzesz? Zresztą to strefa zamknięta!-Wykrzyczał jeden z nowicjuszy.
- Masz racje... - Umilkł, a jedynie wystawił dłoń, po czym piorunami, spopielił ciało o które się potknął.
- Teraz, już nic niema sensu... Prawda...
Jeden z Czarodziej w bogato zdobionej todze wystąpił do przudu. W powietrzu zatpczył krąg palcem.
-’Aea Ex Burnem Ignis- Trzy ogniste pociski mknęły w stronę bożka.
-Używanie magii jest zakazane, skąd znasz magię piorunów?-Zapytał tuż po ataku
bożek starał się odskoczyć na bok, nie za bardzo wiedział, dlaczego ten głupiec, go zaatakował.
Pociski mineły cel tuż przed zderzeniem. Widocznie to był tylko strzał ostrzegawczy.
-Tłumacz się byle szybko!-Krzyknął jeden ze zgromadzonych.
- Nie mam obowiązku Ci się tłumaczyć - Krzyknął w odpowiedzi
- Nie, osobie która atakuje obywatela ! Ja jestem historykiem, poznałem te wiedzę badając historie byłych bóstw, zrobiłem dużo więcej niż wasz przeklęty zakon, który ogranicza się jedynie do zniszczenia !
 
Arvelus jest offline  
Stary 28-10-2011, 13:13   #43
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-To Ciekawe-Płomienie zaczeły zbierać się wokół Arcymaga.- Obecnie ludzie bez pieczęci mocy nie mogą jej posiąść. Masz ostatnią szansę bo spłoniesz, nekromanto-Ostatnie zdanie prawie wykrzyczał.
- Mogą... Starzy bogowie nie wymarli... Oni są uśpieni, to właśnie przez ich błogosławieństwo, można podjąć się rzeczy “formalnie” niemożliwych. Pilnują was, byście nie zniszczyli wszystkiego. Przynajmniej tyle mój ludzki umysł ogarnia. Wasze pieczęcie są cząstko ludzkiego bytu. - Mówił już zestresowany, sytuacją, miał dość walk, tym razem chciał obejść się bez zabijania.
- Ja nie użyje moich mocy przeciwko wam, jeśli i WY przestaniecie mi grozić... - Zapewnił
-Nie będzie pobłażania, dla czarnej Magii.-Arcymag wskazał płonącą dłonią, by reszta jego drużyny się cofneła.
-Kalem ir Makinum- Przed dłonią czarodziej utworzył się jakby mały ognisty portal.
-Ignis.-Pocisk mknęły jeden za drugim, mag strzelał nimi jak z cały czas naciągniętej kuszy.
Widać było, że ludzie nie przepadają za konwersacjami, niemal każda osoba, którą spotkał za wyjątkiem wieśniaków, rzuciła się na niego. A Ten ? Ten widocznie nie żartował. Najlepszym sposobem było by, dostać się blisko niego, by zabić go w walce wręcz, jednakże jego przeciwnik, nie miał zamiaru dopuścić do siebie go na wystarczającą odległość. Nie mógł zrobić nic innego, poza chwilowym zniknięciu. Na dodatek nie chciał pokazywać większej mocy, dlatego też postanowił na “taktyczny” odwrót, nie było sensu nadstawiać karku. Z miejsca ruszył biegiem do tyłu, by wbiec w Uliczkę, którą się tutaj dostał.
Ogon pocisków ciągnął się caly czas za nim, jeden z nich rąbnął go w nogę. Rana nie było groźna gdyż, nie było to bezpośrednie uderzenie a rykoszet od ściany. Jednak bożek się przewrócił. Obecnie zasłaniało go ciało jakiegoś człowieka. Na jego nieszczęście pociski podpaliły wóz znajdujący się u wylotu drogi blokując mu drogę.
- Szlag by go ! - Wykrzyczał z nerwów. Teraz leżał i miał odciętą drogę... Chcąc nie chcąc musiał walczyć. A przynajmniej tymczasowo się bronić. Wiedział że jeśli się podniesie wpadnie w pułapke, ale leżąc jego sytuacja również jest beznadziejna. Dlatego też postanowił zebrać troche mocy, po czym strzelić błyskawicą w ścianę,. która powinna rykoszetem udać się w ich stronę, mimo iż zapewne jest to niecelne
Błyskawica odbiła się od domu i podpaliła jakieś śmieci za magiem, oddzieliło go to od reszty ekipy. Jedno było pewne ktoś z tej klatki nie wyjdzie żywy.
Portal maga znikł. Wyciągnął obie ręce przed siebie.
-Bicz Ognia.- Kula płomieni skumulowała się na obu rękach, jednak nic się nie stało.
Istota, podniosła się ciężko. Teraz sytuacja poprawiła się, była to walka, jeden na jednego, ale mimo wszystko nie miał zamiaru go zabijać. Wiedział że jeśli do tego dojdzie, będzię miał zatargi z magami, a ON ich potrzebował.
- Niema możliwości, byśmy porozmawiali ?- Mówił skupiając energie w prawej dłoni, tworząc z niej energetyczną kulę.
-Za tem mów, wszak nie jesteśmy prymitywami z maczugami, a ludźmi z wykształceniem.-Powiedział ze spokojem.
- Dobrze więc. Dlatego odpowiedz mi wpierw, dlaczego mnie zaatakowałeś. Czy okazałem oznaki wrogości ? Jeno pomogłem wam w zwalczaniu zarazy.
-Nic, nie wiesz prawda? Gdzieś Ty się podziewiał przez dwa tygodnie ?! Miasto jest rozbite, my walczymy w partyzantce. Kraj również się rozpada. Nocutrnal rozpoczął, krawą, czarną, krucjatę. Krożą plotki iż dąży do otwarcia... jak jej tam było...-Zastanowił się przez chwilę-..ach tak, brama piekieł!
- Jak wspominałem, badałem miejsca kultów, starożytnych... I sądzę że to może być odpowiedź na twoje pytanie ! - Rzucił szybko - Dobrze widzisz, co dokonała nasza religia tutaj. Nie zaczynasz rozmyślać, że wyznajemy jakieś piekielne otchłanie ? Nie rozmyślasz o Tym ? Czy to TO jest dobro ? To jest wolność ? Kiedy ludzie, gniją na ulicach miast... ? Samą walką człowiek nie wygra, można pokonać wroga wiedzą....
-Jak uważasz, ja jednak będe walczyć. Wiedzą, ich nie pokonasz. W każdym bądź razie ktoś na mieście roznosi plotki, jakoby Król powrócil. Odbijemy miasto! Niech żyje albion.- Mag zaryczał jak istny lew.
- Oczywiście że powrócił... Ba, nawet wiem gdzie wasz dziedzic jest. - Powiedział szczerze - Na dodatek, mimo mojej niechęci, jest dobrze broniony... Nie musisz mi wierzyć. Ta sprawa już wykracza poza moje kompetencje. Co Powiecie na pewną wymianę ? Dokonamy handlu, uczciwego. Obustronnie korzystnego.
-Mianowicie co masz na myśli przybyszu?-Arcymag zapytał z nieskrywaną ciekawością.
- Chciałbym... Móc skorzystać z waszych bibliotek, na temat starego królestwa. Chodzi mi o mapy, zapisy, notatki - Wszystko. Wam to nie będzie potrzebne, dla mnie zaś będzie stanowić podstawe moich badań, którymi naturalnie podzielę się z wami. To nie jest nic cennego prawda ? W czasach kiedy ludzkość idzie na przód, a każdy rozwija się. A Ja chcę spojrzeć w historie elfów i pierwszych osadników.
-Człowieku zaczeła się rebelia a ty będzie badał jakieś pierdoły? Pozatym do naszych księgozbiorów dostają się tylko magowie bądź adepci. Nie ma wyjątków.- Mag wzruszył ramionami na znak obojętności.
- Naród umrze, kiedy odejdzie jego historia. Po co walczyć, skoro nie dbamy o czasy przeszłe ? Pomyśl troche, dobrze wiesz o tym, że nie tylko bronią można bronić ojczyzny. A Językiem, słowem, nauką ! Naprawdę więcej spodziewałem się po magu... - Powiedział obojętnie...
-Może, to i racja. Tylko szkopuł w tym, że Czarny krąg nie przyjmie naszych racji. To wojna. Czas brutalności, nie oświecenia.- Zrobił głęboki oddech.
- Tutaj również masz racje... Dlatego zdajesz sobie sprawe, że dzięki historii możemy zdobyć broń, która zniszczy wrogów ? Spójrz na mnie ? Władam mocą, jakby była częścią mnie. Nie muszę jej kontrolować, stałem się nią... Ta wiedza, może przechylić szale na naszą stronę .
-To nie wprowadza nic nowego do tematu.-Płomienie otoczyły ciało maga, nie oparzając go.-Każdy władający żywiołem staje się jego częścią. Z tego co zauważyłem twoja moc jest bardziej pierwotna, nie wymaga inkantacji. Jednak słowa czynią magie silniejszą.
- Słowa, to jedynie jedyna rzecz, która umożliwia wam “nadać” mocy, kształt. W innym wypadu, nie była by gotowa do użycia. A jeśli dałoby rade połączyć oby dwa schematy ? Czyżby nie było to wspaniałe ? Wówczas, to magia była by bronią doskonałą... I tego właśnie się obawiam, że to MY magowie, doprowadzimy świat do upadku.... - Powiedział z “wymuszonym” smutkiem
-Mniejsza o to, jeżeli nie dołączysz do rebelii, uznaje Cię za jednego z nich.
-Ignis.-Od aury płomieni otaczającej maga zaczeły rozchodzić się nieregularne fale ogistej energii.
Ten czarodziej z pewnością nie był normalny. Wpierw mawiał o “dzikusach i wykształceniu” potem na ponów go chcę zaatakować...
- Dobrze... Poddaje się... - Powiedział z uśmiechem na ustach
- NIe przyszedłem z wami walczyć, jak już wspomniałem. A Jedynie dokończyć badania, czyli rozumiem, że teraz, jestem jednym z magów ? - Rzucił szybko
Arcymag roześmiał się głośno.
-Za kogo masz Krąg? Za najemnych durniów. Mówiłem o rewolcie a nie o dołączeniu do Wierzy.
Człowieku wszystko musii być udowodnione działaniem. Kilka chwil temu mało Cię nie spaliłem.
Musisz się zasłużyć.
- Czyli nie wystarczy, ładnie się uśmiechnąć i powiedzieć proszę ? Cóż... Wszystko musi być skomplikowane. Co mam zrobić ? Powtórzyć jakąś formułkę ? Podpisać coś krawią ? Czy też nauczyć się jakiegoś tajnego gestu ?
-Udowodnić, że na to zasługujesz. Kiedy będziesz gotowy, ktoś się do Ciebie zwróci.
-A teraz bywaj. Najbliższa baza operacyjna znajduję się w starym ratuszu, tu nie daleko.
-Ignis Memento.-Płomienie jakby pochłoneły maga, już go nie było.
- Niezła sztuczka... Ale cóż, zablokowałeś wyjście za mną... - Tak więc, bożek, udał się w stronę reszty adeptów, którzy dalej patrolowali okolice a raczej oczyszczali Ją.
Nikogo nie było na ulicach, widocznie znikneli z ich kapitanem. Upadły szedł dalej ulicą, ąż znalazł sporej wielkości gmach. Prawdopodobnie ratusz.
Bez dłuższego wahania wszedł do budynku, po czym rozejrzał się dokładnie.
W budynku było bardzo dużo osób, od rannych po strażników miejskich, kapłanów czy też magów. Każdy z nich spoglądał nań dziwnym spojrzeniem. Jednak witali się z nim jak z przyjacielem. W końcu ktoś klepnął go w plecy.
-Co rekrut?-Za plecami Antena stał mężczyzna w podeszłym wieku.-Oj, gdzie moje maniery. Jam Edryk Ebonshare. Były kapitan straży miejskiej.-Przedstawił się, po czym delikatnie ukłonił.
- Edryk... Tak ? Dlaczego tytułujesz się byłym ? Zwolnili cię ? Czy chodzi o rebelie, skoro mury jeszcze stoją, to formalnie, jesteś tutaj kapitanem, chyba że tak chętnie pozbawiasz ludzi, morale... -Wtedy to odwrócił się w jego stronę.
- Bardzo mi miło, niestety, nie jestem rekrutem, ale naukowcem, historykiem oraz podróżnikiem. Przybyłem tutaj, zaatakowany przez magów. Którzy bez ostrzeżenia rzucili się na mnie... Niestety widzę, że prawo tutaj, jest równe i równiejsze, prawda ?
-Ależ nie! Emerytura, młodzieńcze.-Rozłożył, ręce w geście niemocy.-Szkoda, przydała by mi się para rąk do pomocy, no nic. A tak magowie, no cóź, takie czasy.-Widocznie nie chciał komentować zachowania arcymaga.
-A więc przyszedłeś tu w jakimś konkretnym celu?
- Przyszedłem tutaj, pod groźbą śmierci, dobry Panie. Niestety, jak już wspominałem, zostałem bardzo nieładnie potraktowany przez tutejszą “elitę”. A skoro tutaj już jestem, to Pan tutaj dowodzi ? - Zapytał, wyraźnie zaciekawiony
-Ja tu odwalam brudną robotę.-Powodział szczerze.
- Kto jest tutaj najważniejszy, jeśli chodzi o sferę duchową ? Kto tutaj jest najwyższym kapłanem ? Chodzi mi o ten budynek.
-Zapewne, przywódca kościołą katolickiego. Kardynał Einsward. Austryjak z pochodzenia, jednak wychowany w albionie.-Ostatnie zdanie było niepotrzebne.
- Idę go podenerwować, mam nadzieje że znajdzie czas, dla kogoś z Plebsu... - Końcówkę dodał złośliwie
- Muszę się przekonać w paru kwestiach, potem wróce do Pana i omówimy ważne kwestie, dobrze ?
-Będe czekać.-Zasalutował żartobliwie po żołniersku
- Mężczyzna ruszył, w głąb budynku, przyglądając się osobą, które tutaj się znajdują. Starał się wychwycić wzrokiem, duchownego. Który mógłby przypominać kardynała.
Mężczyzna w czerwonych szatach stał nieopodal.
Mężczyzna podszedł, jak najbliżej, po czym powiedział głośno
- Czy tego chciał wasz Bóg ? Czy to jest jego dzieło, że ludzie muszą ukrywać się po ciemnicach ? A Trupy ich bliskich, gnić na ulicy ? - Dodał z szyderczym uśmiechem
-Nie wiem Dziecko, nie jestem nim. Jednak, wszystko ma swój Cel. Dostrzeż światło w tunelu. A teraz wybacz, jeżeli wszystko czego żadasz to atak na Boga. To udam się pomóc potrzebującym.- Kardynał mówił z miłosierdziem w głosie.
- Jak możesz im pomóc ? Pobłogosławisz ich ? Powiesz że tak musi być ? Wielu głoduje, a ty karmisz ich jedynie pustymi obietnicami. Czy to jest wszystko, co możesz zrobić ? I nie jestem dzieckiem. Widziałem dużo więcej niż Ty, powoli zaczyn mi się robić przykro. Robi mi się smutno, jak Ci biedacy to wszystko przyjmują. TO się robi żałosne, że nie robicie nic, poza mówieniem. Prawicie swoje komplementy, prawicie, ale nic im nie dajecie. Czy jesteście pewni, że to wasz obowiązek ? A Może pora samemu, zdjąć te ładne szaty i wziąść się do roboty ? Zdobyć jedzenia, leków, ziół.... Żal mi Ciebie, chłopcze. Ale wiesz co, dzisiaj to JA zastąpie Ciebie. - Położył dłonie na ziemi, po czym stworzył całkiem pokaźną ilość jadła, było pewne że nie wykarmią tym wszystkich, ale to i tak miły gest
- Proszę, jeśli jesteś duchownym uszanujesz to i zachowasz milczenie. A teraz daj im coś więcej, poza pustymi prośbami...
Upadły zoriętował się, że byli na sali która była szpitalem polowym, a Kardynał zajmował się chorymi, nie odpowiedział nic. Jedzenia również nic nietchnął. Nastała cisza. Duchowny zajął się chorym.
- No proszę, coraz lepiej, przez swoją żałosność, przestałeś nawet odpowiadać, co ?! Może jakieś dzieciaki to wezmą.A nie osoba, która jest syta. Tego twój Bóg, nie potafi... Prawda ? Zrobił on CO kolwiek dla was ? NIC. NIC Nie zrobił. A jedynie zesłał plage zniszczenia, swoich przeklętych sług. Nie spostrzegłeś tego ?! Musisz coś wiedziećna ten temat, ten przeklęty świat... Musi.
-Chciałeś milczenia? To je uzyskałeś. Nikt nie je, ponieważ nikt tu nie jest głodny, zapewniamy ludziom co możemy.-Ksiądz był zdenerwowany, jednak nie dał tego po sobie poznać.
Kardynał przyprawiał go, o straszną depresje.
- Dobrze Ojcze... Wygrałeś te batalie... Mysiałem, że będziesz jak inni, jak Ci przeklęci magowie. Uznaj że daje te pożywienie w dobrej wierze. Ale dam Ci coś więcej, dam CI rade, nie ufaj tym głupcą, atakują ludzi na ulicach. I teraz wiesz, ze nie kłamie... Prawda ?
-Tak, nie mam powodu by Ci nieufać, jednak nie można generalizować. Wyciągne kosekwencje, od tamtego patrolu. Zaraportowano mi wszystko.-Odpowiedział wyraźnie zmęczony dyskusją.
bożka, wyjątkowo irytował osobnik. Ale postanowił dać sobie spokój. Liczył że ktoś ukarze osobników, aczkolwiek wszyscy ignorują problemy tak “podstawowe”. Tak więc udał się w kąt budynku. Oczekując... Sam nie wiedział na co.
Stał tak chwilę, dwie i nic się nie działo. Czyżby nie pamiętał o obietnicy złożonej Edrykowi?
Nie było i tak nic ciekawego do roboty. A może Edryk znajdzie dla niego jakieś twórcze zajęcie ? Bez dłuższej chwili, udał się w stronę drzwi wyjściowych, przy których zaczepił go strażnik.
-O jesteś. -Prawie że wykrzyczał stary Ebonshare.
-Nie chciał byś się podjąć zlecenia? Oczywiście charytatywnie, niestety póki co nie możemy zapewnić, Ci nic prócz schronienia....-Mówił dość zrezygnowany. Może bał się odmowy?
- To zależy, o jakim zleceniu prawisz... ? - zapytał zaciekawiony
-Zapewne słyszałeś o plotkach w mieście, o królu. Musimy wytropić tą osobę która je rozsiewa, wydaje mi się, że wykształcony człowiek jak ty do tego się nada. Co ty na to?-Zapytał pełnym nadziei głosem.
- Rozumiem, że chcecie wiedzieć, czy mówi prawdę ? Albo mam się go pozbyć... ? Jeśli tak, to sądzę że mogę wam pomóc, aczkolwiek będę potrzebował od was, pewnej przysługi....Ale wpierw odpowiedz, co mam z tym delikwentem zrobić... ?
-Przepytać go, jeżeli to agent nekromantów i tylko bawi się w propagande i nagonke zlikwiduj. Dotarcie do niego może sprawić odrobinę trudności, ma sieć popleczników. Zapewne kilku którzy przemieszczają się po mieście. Myślę że ich wyłapiesz. Często ponoć widywany jest jeden z tatuażem. 9 na prawym przegubie. Na dodatek łysy. Często kręci się w dzielnicy przemysłowej. Przy tawernie “ Pod nieszczęśliwą podkową”.
- W takim razie... Nie, nie przyda mi się wasza pomoc, ale zadanie wykonam. Pójde go wyśledzić, ale co mam zrobić jeśli mówi prawdę ? - dodał zaciekawiony
-Może, będzie chciał się z nami skontaktować? Zapytaj? Jak nie.. to namów go chodź do jakiejkolwiek pomocy.-Dodał
- Dobrze. Zajmę się Tym. Czekaj mojego powrotu i uszykuj mi jakąś izbę... Najlepiej z jakimiś ładnymi dziewkami.... - Uśmiechnął się przyjaźnie.
Edryk roześmiał się głośno. Wiadomym było że w takich polowych warunkach to niemożliwe. Machnął ręką na pożegnanie i odszedł w stronę żołnierza stojącego na warciem, klepiąc go przyjacielsko w ramię.Upadły natomiast ruszył w stronę zatłoczonej ulicy przemysłowej. Na ulicy było pełno ludzi, łatwo wtopił się w szarą masę Londynu. Brudne ulice, bezdomni. Standard w dzisiejszych czasach. Chwilę potem zobaczył szyld do karczmy. Wszedł w boczną uliczkę. Praktycznie pustą. Na przeciw niego była nieszczęsna podkowa.
Niemiał praktycznie po co tutaj stać, udał się niemal natychmiast w stronę drzwi wejściowych. Po czym szybkim ruchem otworzył Je. Kiedy wszedł, rozejrzał się dokładnie.
Gospoda nie wyglądała luksusowo. W kącie spał pijak, w drugim kolejny. Barman też był nieźle podpity. Nieprzyjemny zapach. Nie dziwo, że brak im klientów. Uwage mógł przykuć mężczyzna siędzący przy pojedyńczym stoliku ze szklanicą wody. Jego twarz szczelnie przykrywał kaptur od płaszcza podróżnego.
Spodziewał się tego... Ale w końcu, czego innego mógł spodziewać się po ludziach ? Ale kiedy wówczas ujrzał osobnika siedzącego z wodą. Postanowił go obserować, usiadł naprzeciw jednak przy innym stole. Składając dłonie nań
Osobnik widocznie poczuł się pod lupą. Wstał gwałtownie, na jego przegubie można było dostrzeć trzy dziewiątki. Energicznie kierował się ku wyjściu.
bożek tak naprawde, nie miał powodu by go śledzić, w końcu kto robi to tylko dla podejrzenia ? Ale cóż, ten widocznie miał coś na sumieniu. Dlatego zapytał głośno
- Coś się stało Panie ? Czyżbym zraził Cię ?
-Nie lubię tłoków.-Powiedział obojętnie otwierając drzwi.
- Nie będę tu siedział z Pijakami, ide popatrzeć na targowisko... - Powiedział po cichu. Tym razem już lekceważąc osobnika. Co jak co, nie sposób szpiegować każdego kto wygląda podejrzanie.
Gdy wychodził z pomieszczenia poczuł delikatne szarpnięcie w tył.
-Ty coś wiesz?-Postać powiedziała półszeptem
- Oczywiście... - Odparł beznamiętnie
- Nie wolno pływać po jedzeniu, nie można obrażać możnych, czy też zachowywać się jak idiota, który stwierdza “Ty coś wiesz”... Idę na targowisko, chyba że to jakiś problem...? - Odwrócił się wówczas do rozmówcy.
Uścisk został zwolniony. Ante poszedł w swoją stronę.
Ten osobnik, wyjątkowo chciał, by go śledzić. ALe tutaj nie było do tego miejsca. Poza tym, spamiętał jego “wygląd’ być może ktoś na rynku, będzie znał tego osobnika. W końcu mówiąc szczerze, mógł zdać raport z misji natychmiast, ale chciał zobaczyć jeszcze miasto. Tak więc i On ruszył w swoją stronę.
Malutki targ znajdował się nieopodal. Można było tu kupić każde badziwie, dostępne w tej części świata. Czasem nawet coś pożadnego.
Liczył, na jakieś inne usługi. W końcu, troche zgłodniał, a prostytutki, mogły się nadawać na obiad. Wówczas przeglądał to kolejne stragany, szukając jakiś książęk.
Znalazł jakieś stoisko na styl antykwariatu.
- Książki historyczne, dostane coś takiego ? Jakieś przedmioty, ale bardzo stare... Rozumiecie, prawda ? - rzucił szybko
-O, czyżby trafił się jakiś inteligentny człowiek?-Mężczyzna który zajmował się interesem wyglądał elokwentnie, do tego fajka która popalał mu służyła.
-Tak, tak dobry panie coś tam będzie..A co dokładnie?
- Chodzi mi o czasy “najstarsze” okresy plemienne. Szukam wszystkiego, co naprawdę starę. Jestem miłośnikiem i historykiem... Szukam starej wiedzy Panie. Niestety, Tutejsi magowie, to straszni prostacy, którzy za grosz, nie mają szacunku dla historii ! - Powiedział oburzony
-Coś może by się znalazło. Poczaka pan...-Zaczął grzebać w pudle.- A tak właściwie to po co to panu?-Zapytał ciekawy.
 
Arvelus jest offline  
Stary 06-11-2011, 23:10   #44
 
Eleywan's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znany
Barutz przyjął w milczeniu scenę jaką urządził Anten... szkoda, ciekawiło go czy udałoby mu się odblokować energię którą wykorzystuje do Tworzenia. Przez chwilę rozwarzał czy nie przydałoby się go zabić. Powinien być w stanie go wykończyć jednym uderzeniem, gdyby miał czas wyinkantować zaklęcie, a on by się nie spodziewał ataku, a więc nie unikał... Ostatecznie machnął ręką. Wyszedł na brudne ulice Londynu. Popytał trochę, ludzie chętnie udzielali mu informacji, trochę się go bali. Jego strój z pewnością sięgał standardów szlachty. Bardzo sobie go cenił, bardzo elegancki i jednocześnie wygodny i przewiewny. Szybko dotarł do biblioteki. Potem, drugiej. Dobrał się do woluminu prawiącym właśnie o tym o czym chciał. Świetnie się składa. Szukanie nie zajęło mu dużo, szybkość czytania była bardzo ważna i ojciec go specjalnie tego uczył, poza tym wiedział jak szukać. Niewiele mu zajęło znalezienie czego chciał. Strumienie splatają się niedaleko za miastem, w lesie na polanie. No to teraz na cmentarz. Ale, ale... po drodze poznał trochę bliżej sytuację miasta. Przeżyło niedawny atak nekromantów. Doskonale. Jeszcze nie uprzątnięto ciał. Dyskretnie zaciągnął kilka w ciemny zaułek. Szybko namalował symbole ochronne by nie dało się wyczuć zaklęcia, bardzo powoli wsrzesił ciała, bardzo nie chciał by jakiś mag się zorientował. Potem wzmocnił je jeszcze runami by poruszały się naturalnie. Potargał jeszcze ich szaty odzierając ze wszystkiego co kojarzyło ich z nekromantami, po czym wyszedł z miasta. Jak gdyby nigdy nic. Skierował się na polanę. Po drodze musiał przekonać jednego strażnika, że trzy umarlaki to jego trójka pijanych w trupy (tak, to porównanie sprawiło mu wiele frajdy) przyjaciół. Po godzinie marszu był na miejscu.
-Czarci Krąg!- zakrzyknął uradowany, lepiej być nie mogło. To kolejne ułatwienie w robocie.
Zabrał się do pracy. Kilkoma zaklęciami przerobił niektóre kości, których nie planował wykorzystać, w narzędzia. Nie były one trwałe, ale wystarczyły do pracy. Zdjął swój płaszcz by go nie zabrudzić, takiego tu nie dostanie... Był szczupły, prawie, że chudy. Mieśni miał niewiele, ale czego spodziwać się po magu?
-A więc znów mokra robota...- stęknął i zaczął ciąć, kroić, wyrywać ścięgna, szyć nimi, magicznie rozbudowywać kościec i wiele innych... Ostatecznie niemal opróżnił pas z komponentami, wykorzystał co tylko mógł by uczynić ożywieńca silnym, postanowił też zmienić taktykę. Zamiast dwóch, trzech słabszych, zrobi jednego silnego. W sumie nie miał wielkiego wyboru...

-No... Wreszcie- Barutz padł na ziemię i oparł się o konar drzewa. W czarcim kręgu stał gotowy ożywieniec. Był wykończony, zarówno fizycznie jak i magicznie. Cała noc pracy plus potężne zaklęcia go wymęczyły, ostatnie zaklęcie go niemal pozbawiło przytomności, ale już skończył...
-Aleś ty brzydki- zaśmiał się do swojego tworu. Bardzo mu się udał. Czasem tak się zdarzało. Gdy coś MUSI się udać to sie udać to przekracza swoje dotychczasowe umiejętności. To najszybszy sposób na rozwój dla Barutza, bo mimo iż nie jest w stanie tego powtórzyć dzień później, to niedługo i tak dochodzi do danego poziomu i staje się on normą, aż znowu coś będzie MUSIAŁO się udać. Miał wrażenie, że teraz zajmie to znacznie więcej czasu, ale cóż... Ten twór przekracza standardowe możliwości Czwartego o dobre dwa, trzy lata. Ożywieniec z grubsza przypominał człowieka, ba... w końcu z ludzi został stworzony, cóż... miał głowę... dwie nogi... i cztery ramiona. Najbardziej był zadowolony z nóg, które są dużo inne niż ludzkie. Nagłowił się składając je. Mają po dwa kolana, ale całość jest tak zrobiona, że wygląda w miarę normalnie, póki ich nie wyprostuje, a wtedy nagle zyskuje metr wzrostu. Nieumarły kucną, zajarzyły się runy na jego nogach i wyskoczył trzy metry w górę, zgodnie z mentalnym poleceniem nekromanty. Barutz był zadowolony. Chwilę potem oglądał jak jego twór biega w kółko na polanie, stawiając ponad dwumetrowe kroki. Był bardzo szybki. Gdy kazano mu biegać “ludzko” bez ujawniania dodatkowego stawu znacznie zwolnił, ale dało się przeżyć. Ramiona były pokryte runami siły, zasilanymi energią magiczną, która pozostała w ciałach, nawet po śmierci, musi wykombinować broń do nich, ale to później. Surrealistycznego wyglądu nadawały mu dwie twarze na piersi. Cóż... płuc nieumarły nie potrzebuje, to co z nich zostało wystarczy by mówić, gdy zajdzie taka potrzeba, a przydadzą się do inkantacji... W tym jednym ciele zamkną trzy widma. Dwóm nadał do kontroli całe ciało, dokładnie rozdzieli obowiązki, gdy znajdzie ekwipunek dla tego wynaturzenia, trzecie to Thazon Gwiazda Nocy, pewien nekromanta specjalizujący się w dziedzinie Cienia. Będzie miał raczej rolę wsparcia.
 

Ostatnio edytowane przez Eleywan : 06-11-2011 o 23:40.
Eleywan jest offline  
Stary 06-11-2011, 23:27   #45
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Barutz szedł środkiem miasta jak gdyby nigdy nic, a obok niego kroczył wysoki osobnik, w płaszczu z głębokim kapturem, naciągniętym na głowę. Nikt go nie niepokoił. Widywano ostatnio dziwniejszych ludzi, mieszkańcy mieli większe zmartwienia na głowie. Nekromanta doszedł do domu w którym zostawił resztę. Posłał umarlaka do kąta i sam rozejrzał się kto jest obecny.
Gdy wszedł do domu zobaczył w kuchni krzątającą się staruszkę, przygotowywała posiłek. Uśmiechnęła się i ręką wskazała na schody. Prawdopodobnie tym gestem chciała przekazać położenie towarzyszy.
-Już jestem- oznajmił opierając się nonszalancko na framudze
Aerithe uśmiechneła się na widok nekromanty i skineła głową. Na łóżku leżała Darica a obok niej król, wyglądał już całkiem dobrze.
Barutz odwzajemnił uśmiech
-Słuchaj, mam pytanie... Mogłabyś stworzyć temu przyjemniaczkowi w kącie miecz i pawęż? Raczej wolałbym nie szukać u miejscowego kowala, a jak byś się postarała, skubną bym trochę mocy Paliwem Ciała z miejscowych trupów i postawił kilka ciekawych pieczęci powinny być znacznie skuteczniejsze od klasycznego ekwipunku i równie trwałe
-W zasadzie to czemu nie, tylko to nie będzie zwykłe ostrze, będzie to ostrze mojej krwi, z pawężem może być odrobine gorzej....-Nie czekając na nic Wampirzyca cięła się w przegub, krew powoli skapywała na stary dywan w pokoju.
-Pakt Krwi : Ostrze.-Krew wirowała w powietrzu, by po chwili utworzyć krwawy miecz czekający aby go wziąść.
-Proszę.
-Dzięki- nekromanta kiwną głową i szybkim krokiem wyszedł z mieszkania, zostawiwszy miecz przy ożywieńcu. Przeszedł się po mieście w poszukiwaniu jeszcze nie spalonych trupów. Dalej proces był prosty... Zaciągnąć w zaułek, otoczyć pentagramem i, za pomocą Paliwa Ciała stworzyć tzw krwawniki, czyli małe perełki z krwi, zmuszone by osiągnąć budowę krystaliczną, co się przyczyniało do ich niesamowitego potencjału jeśli chodzi o przenoszenie energii, choć, wedle wszelkich zasad, jest to chwilowe, za dzień lub dwa moc by i tak wyciekła... Ale to nie ma znaczenia. Po namyśle stwierdził, że skoro nie ma pawęża, to uzbroi, tymczasowo, ożywieńca w dwa miecze, więc jeszcze trochę pokombinował z kolejnymi ciałami. To było na prawdę upierdliwe, ciężko wyczaić moment gdy akurat nikt nie patrzy.
Jakiś zbłąkany przechodzień lekko podchmielony wszedł do zaułka, gdy zobaczył poczyniania nekromanty zaczął.
-Ccco ty tu robi....sz?-Zapytał pijaczyna.
Nekromanta spojrzał na niego milcząc przez chwilę, myślał bardzo szybko
-Odejdź pijaku. Jako mag kręgu, zajmuję się paleniem ciał w celu uniknięcia potencjalnej zarazy, a ty mi w tym przeszkadzasz...- stwierdził nie przestając podtrzymywać zaklęcia
Pijak widocznie ciekawy, chciał przechytrzyć Fausta.
-Jjja się znam na magii ! Jesteś tym który ożywia trupy. Zawołam straż, a potem spalą cię na stosie!-Beknął głośno.
-Taktaktak...- zbył go energicznymi machnięciami ręki którą nie palił ciała nieboszczyka- Choć w sumie... właśnie sam miałem ich zawołać, więc możesz być moim chłopcem na posiłki, leć i przyprowadź mi tu Leferiusa Czarnego, powinien być dwie przecznice stąd.
-Kogo, panie ja go nie znaju!-Stary pijak zamyślił się delikatnie i podrapał po brodzie.-Miałem nadzieję, że zabierzesz mnie z tej dziury, Londynu.
-Dobra, nie ważne. Przykro mi obywatelu, ale aktualnie nia ma takiej możliwości. Zostają ci własne stopy, magowie ciężko pracują by zachować porządek i powstrzymać zbliżającą się zarazę- Barutz wyciągnął z ciała ile tylko mógł zostawiając nadwęglony szkielet- Najlepiej znajdź sobie jakieś miejce w którym się schowasz gdyby znów zaatakowali. Poza tym gdzie indziej nie jest lepiej. Nekromantom odbiło i nie wiadomo kiedy znów wykonają ruch...- zastanawiał się czy przypadkiem nie był zbyt miły, w końcu magowie to zwykle nadęte bubki. Tak czy siak wyszedł z zaułka, potrzebował jeszcze jednego ciała, zostawiając żula w zaułku. Przeszedł jedną przecznicę, po czym oparł się o ścianę i westchnął z wielką ulgą. Otarł czoło na którym skroplił się pot, po pół minuty przerwy wrócił do roboty.
-No, gotowe- stwierdził otrzepując się z pyłu powstałego z ostatniego trupa. W sumie powinni mu dać jakąś, nagrodę, albo chociaż podziękować, w końcu pomaga magom w robocie, nie? Hehe... Zastanawiał się czy nie zahaczyć po drodze o kowala w sprawe pawęża, ale uznał, że szlachcic, na którego wyglądał, z taką tarczą by wyglądał dosyć nietypowo by budzić podejrzenia. Po powrocie poprosił wampirzycę o drugi miecz, obiecując, że się jakoś odwdzięczy jeśli będzie miał okazję, potem zabrał się do roboty. Uprzątną mały salonik przesuwając wszystko pod ściany, tak by miał jak najwięcej miejsca. Zebrał siedem krwawników. Plan prosty. Jeden na ciało, by zachowało świerzość i przyzwoity zapach, po trzy na ostrza, by nadać im trwałośc oraz moc, choć jeszcze nie wiedział jaką...
“Jestem tu” i słodki, kobiecy śmiech... usłyszał w głowie i znieruchomiał. Namalował błyskawicznie szereg run na mieczach. Nie będą trwałe, wytrzymają maksymalnie tydzień, ale już za kilka godzin zaczną tracić moc. Będą potrzebne nowe krwawniki...
-Krąg się o mnie upomniał! Znowu. Pilnuj króla. Jak nie wrócę to nie szukajcie mnie!- rzucił do wampirzycy zarzucając na siebie płaszcz i wyszedł razem z ożywieńcem
-Z drogi- gniewnie pchnął jakiegoś pijaka który, przypadkiem, zastąpił mu drogę. W końcu dotarł, na miejsce gdzie stworzył swojego ożywieńca. Trup zrzucił z siebie płaszcz gotowy do walki, dzierżąc oba niemal dwumetrowe miecze oburącz. Miejsce wyglądało tak jak je zostawił, tylko czarci krąg obumierał po tym jak wyssał z niego całą energię. Resztek po pracy nie było, bo wszystko spalił i zakopał
-Czemu ty!?- warknął nie kryjąc wściekłości
-A czemu nie?- odwrócił spojrzenie w lewo, a tam wstał kolejny łowca, dotąd czekający, opierając się o wielki dąb- Zostałam wysłana, bo potrafię cię znaleźć.
-Czemu się zgodziłaś?- był zły, spodziewał się wszystkich tylko nie dwóch osób, ojca i Galienne...

- A może po prostu ukrywasz się pod iluzją? Jak poprzedni? Assura!- machnął ręką a po pobliskim wymiarze rozeszła się fala, wyglądająca jak drżenie rzeczywistości
-Widzisz? To na prawdę ja...
-Czemu? Czy to co było między nami nie ma żadnego znaczenia?
-Nie rozumiesz... nie jestem tu ciebie zabić- na to oświadczenie Barutz przybrał minę na prawdę nie tęgą, ale po chwili się opanował
-Jak to nie?- stękną nie ruzmiejąc
-Ano nie. Mam cię przekonać byś wrócił do kręgu...
-I co? Wybaczą mi to wszystko co zrobiłem?
-Nie od razu... Po pierwsze chcą byś pomógł odtworzyć projekt Hamiego. Jesteś ostatnim który widział jego notatki. Bez ciebie nie uda nam się. Po drugie... masz być drugim Bartukiem. Kiedyś wyniesiesz krąg nekromantów ponad wszystkie inne. Doszli do wniosku, że zabicie cię byłoby wielkim marnotractwem talentu. Poza tym Israphel widział twoje umiejętności...
-To on nie jest zły za zabicie jego synalka?
-Dzieciak był idiotą. Z resztą wiesz, że emocje nie są mocną stroną wodza. Chętnie przyjmie cię jako własnego ucznia, w miejsce tamtego ignoranta...- Mówiła prawdę, Barutz to widział. Gdy kłamała, lub choćby wymyślała ZAWSZE pocierała palec wskazujący kciukiem. Ani ona, ani nikt inny, nie zdawał sobie z tego sprawy i poważnie wątpił by była w stanie się tego pozbyć. Propozycja była niezwykle kusząca. Miał zostać drugim Bartukiem, tak jak powiedziała. Uczono by się o nim w księgach, opowiadano o nim legendy podobnie jak o Cesarzu-Smoku co wskrzesił armię umarłych niosących zarazę. Wizja nauki i samego Israphela... rok, dwa, nie więcej niż pięć, w najgorszym wypadku... tylko tyle by opanować nekromancję na poziomie mistrza. Kolejne na doskonalenie i tworzenie własnych zaklęć, z których by korzystały przyszłe pokolenia. A teraz? Sam krąg był o krok przed nimi, miał ten klejnot... gdyby był uczniem największego z nekromantów na pewno daliby mu pracować nad nim i dostać się do tej mocy, a był niemal pewny, że udało by się im to. Wtedy nawet legiony piekieł by padły przed nimi na kolana! Taka moc... żądziliby światem, albo nawet światami, a pod tymi żądami nie byłoby głodu, ani wojen. Wielkie królestwo magii, dla którego nic nie jest niemożliwe... To musiało być celem nekromantów! Nigdy nie wierzył by chcieli źle, nawet najgorsi spośród nich, nie licząc pojedynczych zwyroli, ale tacy się wszędzie znajdą, nie chcieli źle, a jedynie się mylili i to tak bardzo, że nie można było im już tego wybaczyć, ale teraz dostrzegał, że wcale nie musieli się mylić... Jeden wielki naród, ludzie żyjący jak równy z równym wraz z aniołami (i diabłami), bez głodu, wojen i (wolności) chorób... gdzie dusze, po śmierci, zostają na ziemi, bo czarna magia nie pozwala im odejsć...
-Nie- stwierdził ze smutkiem, związanym z odrzuceniem tej propozycji... przecież nawet logika kazała się zgodzić! Przegrywają! Nekromanci mają najważniejsze atuty, szansa na zwycięstwo jest minimalna, nawet bez straty Azraela!- Nie mogę
Idioto! Porzuć dziecinne ideały! Ratuj życie! krzyczał głos rozsądku w jego głowie
-Wiesz, że ja jestem ten dobry
-Patrząc na ciebie zaczynam sądzić, że bycie “tym dobrym” oznacza bycie idiotą- stwierdziła niezwykle zimno- Zdajesz sobie sprawę ilu z nas zabiłoby by zostać uczniem Israphela?
-No właśnie... wy zabijacie, jesteście zimni, pozbawieni moralności... powstrzymam was, albo zginę próbując. Tak czy siak nie będę żył w waszym świecie, a jeśli nie odejdziesz teraz to ty też nie będziesz miała okazji... Proszę, odejdź... wiesz, że nie masz ze mną szans...- gdy skończył w jego głosie nie było już smutku, a niemal bezpośrednia groźba
-Po pierwsze, nawet nie masz kostura. Po drugie... przez ten rok to ja byłam uczennicą Fausta-Engela III- nie skomentował tego, cóż, zasady były proste, nie można siedzieć w kręgu i nic nie robisz, więc albo pracujesz nad jakimś projektem, albo uczysz kolejne pokolenie, kiedy zabrakło Barutza jego ojciec musiał kogoś przyjąć, w sumie nie wyobrażał sobie go pracującego nad czymś, nie miał już do tego serca.- A ty przez ostatni rok uciekasz i nie masz od kogo się uczyć
-Zapomniałaś o czymś Gali- stwierdził a z oczu zaczęły sypać się czarne iskry- To ja mam być drugim Bartukiem! Odejdź, bo nie będę miał dla ciebie litości jeśli mnie zaatakujesz!
-Dureń. To ty będziesz błagać o litość...
-Czemu po prostu nie odejdziesz? Co ci zależy...
-Oj, nawet nie wiesz co mi obiecali za zabicie cię.
Barutz zmrużył oczy
-Czyli od początku miałaś mnie zabić?
-Nie, gdybym cię przekonała dostałabym dostęp do naszych bibliotek, ale i tak wiele skorzystam na wyeliminowaniu cię.
-Więc zaczynajmy. Mam wiele do zrobienia...
-Pożałujesz lekceważenia
-Wiesz, że ostatnio udało mi się użyć Głodu Umarłych?- stwierdził nagle weselszym tonem, jakby się chwalił osiągnięciem. Tym razem to Galienne miała nietęgą minę
-Po-poważnie?
-Tak- kiwną głową uśmiechając się lekko. Aj... chyba jednak ma do niej słabość, skoro dał się skusić tak prymitywnej żądzy jak chęć zaimponowania jej- Nie martw się, miałem szczęście, nie uda mi się tego powtórzyć podczas walki z tobą
-Nie odpuścisz okazji by zaimponować kobiecie, co?
-Nigdy- stwierdził ze śmiertelną powagą, ale po chwili znów zrobił się wesoły, no... w każdym razie się uśmiechał- Na prawdę musimy walczyć? Przyłącz się do nas, powstrzymamy zło które nekromanci chcą uwolnić. Mamy po swojej stronie Gabriela... obietnice kręgu są niczym wobec tego co mogą nam zaoferować niebiosa. Wiesz jaką moc by miało połączenie nekromancji z ich magią? A nie wątpię, że po wszystkim aniołek pomoże mi sięgnąć w jej głąb. Tobie by też pozwolił... biblioteka kręgu mówisz... sam odnajdę drogę którą wskazują księgi. Trochę mi to zajmie, ale jestem tego pewny. A magia niebieska to zupełnie inny świat. Nowe ścieżki których nie odnajdzie żaden śmiertelnik bez pomocy kogoś z góry. Jesteś pewna, że krąg może zaoferować więcej?
-Ja...- zacięła się
-O nic cię nie proszę, nie chcę abyś oddała mi przysługę, nic z tych rzeczy, oddaj przysługę sobie. Uczyń krok w stronę mocy której nie posiadł jeszcze żaden człowiek. A świat uratuj przy okazji.
Chwilę milczeli, po czym Galienne się odezwała
-Twoje słowa brzmią kusząco, zawsze potrafiłeś je dobierać, ale jest jeden haczyk. Nie wygracie. Nekromanci mają klejnot. Teraz to tylko kwestia czasu nim dostaną się do mocy w nim uwięzionej. Krąg Przywołania już jest malowany, zajmie to jeszcze wiele czasu, wiesz, że Israphel rozkazał by miał on sześciesiąt sześć i sześć dziesiątych metra wielkości? Ma się składać z sześciu tysięcy sześciuset sześciedzięciu symboli. Malują go od dawna, ale robią to tylko o pełni księżyca by nadać mu jeszcze większą moc. Nie... nie macie szans, to my wygrywamy, a ja nie opuszczę zwycięzców.
-No to odejdź... powiedz, że mnie nie znalazłaś, że postawiłem na sobie runę która nie pozwoliła ci mnie odnaleźć, nikt inny nie zna mojego wzoru jak ty, więc jak ty byś mnie nie znalazła to powinni odpuścić i czekać aż sam im wejdę pod rękę, co pewnie zdarzy się nie długo.
-Wybacz, ale nie. Widzisz... jeśli powrócę bez Ciebie, albo chociaż bez twojej głowy to odbiąrą mi Rękawicę Meralla.- Mówiąc to wzniosła rękę w górę pokazując czarną skórzaną rękawicę, gęsto pokrytą wzrokami o kolorze kości słoniowej. Zacisnęła pięść i zaczęła z niej wypływać czarna ciecz (która wcale nie była cieczą a formującym się portalem), lecz nie spływała ona zgodnie z grawitacją, lecz zarówno w dół jak i w górę, wijąc się i w końcu tworząc laskę która po chwili nabrała kolorów


-Wiekiera Molocha... zaraz popadnę w samozachwyt. W jakie inne potężne przedmioty cię wyposarzono by mnie zabić?
-Nie chcesz wiedzieć... zbyt dużo ich byś mógł mnie pokonać. Wiem na jakim jesteś poziomie, w ciągu ostatniego roku go przekroczyłam, nawet bym ich nie potrzebowała, ale pozwolą mi je zatrzymać jeśli cię pokonam.
-Jeśli? Czyli jednak nie jesteś tak pewna zwycięstwa...- zaśmiał się Barutz
-Zamilcz!- krzyknęła. Nekromanta poczuł drżenie ziemi i chwilę potem, na srodku polany nastąpiła niewielka eksplozja gdy ożywieniec wyskoczył spod ziemi. Była to jakiegoś rodzaju naga, czy smok. Długi, kościany truposz o smoko-podobnym łbie, średnicy jakiegoś metra, już wystający dobre trzy nad ziemię a prawdopodobnie wciaż długi pod nią.
 
Arvelus jest offline  
Stary 06-11-2011, 23:41   #46
 
Eleywan's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znany
//Muzyczka



Natychmiast ruszył na Barutza. Nie można powiedzieć by był wolny. Nekromanta machnął rękami po bokach kolan, a przez spodnie zaczęło przebijać się słabe światło. Żmij wbił się w ziemię wzbijając w powietrze grudy ziemi i kurzu, ale Barutza już tam nie był. Siedział cztery metry wyżej na drzewie
-HakRA!- warknął, a z dłoni złożonych jedna na drugiej wystrzeliła fala czarnej energi, która wbiła w ziemię, odbiajającego się już w górę, ożywieńca, a, w zasadzie, bardziej golema. Usłyszał eksplozję, charakterystyczną dla Czarnej Pożogi, odwrócił się by zobaczyć jak jego nowy twór ląduje na ziemi, po tym jak przyjął zaklęcie wycelowane w nekromantę i sam niewiele sobie z tego zrobił dzięki runom na mieczu. Nieumarły natychmiast wybił się w przód szarżując na w Galienne.
-Jesteś Madawk Protektor!- zakrzyknął za nim, jak zwykle, nadając imię w spontanicznie.
Barutz wybił się z gałęzi już w powietrzu inkantując zaklęcie. Sekundę potem wielki smok-wąż, samą masą połamał grubą gałąź, na której stał Czwarty i wiele innych powyżej
-Włócznia z uch...- stęknął lądując- kości!- Z kuszy wyleciał bełt pędząc w golema, a gdy się wbił to aż nim zarzuciło, bo miał już dwa metry długości i z cal grubiści. Wyglądał trochę jakby zbudowano go z na wpół “stopionego” kręgosłupa, jednak Barutz się przeliczył. Żmij się tym w ogóle nie przejął, zwyczajnie wykręcił i znów szarżował w jego stronę, jednak włócznia w boku zahaczyła o drzewo, co znów nim zarzuciło, ale złamała się. Zakręcił się, nie mogąc odzyskać stabilności podczas upadku i walnął potężnie w zwalone drzewo, chyba łamiąc się nieźle.

“Deszcz ognisty i ciemności bezdenne”
Żmij zawinął się odzyskując stabilność, uderzenie odłamało mu jednego zęba i pół nozdrza, razem z nim

”Mrok magiczny i łzy piekielne”
Ożywieniec wybił się jak sprężyna, pędząc w nekromantę, a w zasadzie lecąc...



* * *

-Czarna Pożoga- wyinkantowała Galienne kształtując mroczne płomienie, które w istocie nie były ogniem, ale dawały bardzo podobny efekt, w kulę i cisnęła nią w gałąź na której właśnie lądował Barutz. Nie miał szans uniknąć jednocześnie ataku żmija i jej, ale do akcji wtrącił się Madawk, który miał swoje imię otrzymać dopiero za chwilę. Wyskoczył w górę ruchem wirowym i rozciął magiczny pocisk mieczem, rozbijając jego formę. Wylądował na ziemii poparzony resztkami zaklęcia, a runy na jednym ostrzu świeciły się bardzo jasnym, fioletowym światłem, po zniszczeniu struktury zaklęcia. Przez najbliższą chwilę będą bezużyteczne, ale ożywieniec się tym nie przejmował
-Jesteś Madawk Protektor!- krzyknął Barutz, ale jego twór nie bardzo zwrócił na to uwagę, choć zapamiętał. Już pędził w stronę Galienne, z szeroko rozłożonymi ostrzami i nieludzką szybkością, dzięki wykorzystaniu dodatkowego stawu w nogach

“Deszczu ognisty i ciemności bezdenna”
Galienne poczuła ogniskującą się manę.
-Demonic Wind!- czarny, pełen ostrych drobin cholera-wie-czego, dym popędził na wysokości piersi Madawka, jednak ten unikną go rzucając się pod główną chmurą, przeturlał się bokiem, przyjął na siebie uderzenia pojedynczych elementów, co nie zrobiło na nim większego wrażenia, mimo, że wbijały się one głęboko w ciało. Wybił się pięści, wciąż ściskając miecze w dłoniach i znów był na nogach, nawet nie bardzo zwolnił.

”Mroku magiczny i łzo piekielna”
-Nocturnal des ray!- Czarne węże poszybowały w stronę Madawca wijąc się na wszystkie strony. Ożywieniec odskoczył w prawo by ich uniknąć, ale, te skręciły za nim

”I ty Smoku Śmierci

uderzcie w mego wroga”
-Brama Bartuka!- Wyinkantowała Galienne



* * *

Barutz zakończył zaklęcie i w tym momencie rzeczywistość zadrżała, jak powietrze nad ogniem, a spod ziemi coś wyleciało... “coś” to dobre słowo, niemożliwe do określenia, nawet nie było się pewnym czy to istnieje, jakby widziało się to tylko jednym okiem. Czarno-szara fala czegoś uderzyła w żmija zatrzymując jego szarżę i niszcząc ciało, zrywając jego odłamki i powodując próchnienie kości, ożywieniec próbował się oprzeć zaklęciu, ale nie był w stanie przewyższyć posłanej w niego siły, aż do czasu...
-Brama Bartuka!
Przed żmijem pojawił się krąg

A krąg ten był portalem do poliskiego podwymiaru, dokładnie tego który Barutz wykorzystał by pochłonąć promienie Sabatha. Nie trudno się domyślić, że uchroniło to żmija przed zaklęciem, co więcej, krąg poruszał się razem z nim. Po sekundzie zniknął, to bardzo niestabilna magia, ale żmij już nabrał prędkości wystarczającej by przedrzeć się przez falę. Barutz uśmiechnął się wrednie, gdy wpadł na pomysł, przerwał zaklęcie. Żmij, z nieumarłym rykiem zaszarżował w niego
Brama Bartuka!- nekromanta odrzucił ramiona szeroko na boki otwierając portal w doskonały momemncie, kiedy żmij nie miał już szans nawet wykręcić, nie mówiąc o zahamowaniu. Niemal w całości przeniósł się do pobliskiego wymiaru, w którym za chwilę przestanie istnieć, bo jest to wielce nieprzyjazny wymiar... Niemal, tego jednak nie przewidział, choć można się było łatwo domyślić. Żmij został przecięty w połowie, a ta tylna połowa wciąż pozostała w Pierwszej Materialnej i wciąż szarżowała wprzód samą siłą bezwładności.
-Kur wa- zaklął nekromanta odskakujęc w bok, ale był zbyt wolny, nawet z aktywowanymi runami. Kościany ogon grzmotnął go w nogi, gdy już był w locie. Barutz zawirował wytrącony z równowagi. Z impetem uderzył w drzewo i zawył.
-Moja noga!- zajęczał zdając soebie sprawę, że chyba pękła mu kośc udowa, albo nawet została złamana.

Galienne zorientowała się, że jej ożywieniec przepadł.
-Ushabti, twoja kolej- szepneła wybudzając widmo ze snu. Sekundę potem, z lasu, wybiegł trzymetrowy szkielet o mniejwięcej ludzkiej sylwetce, ale nieludzkich nogach i czaszce orła. Miał na sobie dziwny pancerz i wielkie ostrze w dłoniach


Wybiegł naprzeciw szarży Madawka, który już pozbył się trzech upierdliwych pocisków, dwa niszcząc jednym cięciem miecza, a trzeci rozbijając na drzewie (tym samym je powalając), dzięki własnej większej zwrotności. Oba ożywieńce biegły w swoją stronę, szybciej niż normalny człowiek byłby w stanie. Oba dzięki długim nogom i dodatkowym stawom. Trzymetrowy gigant warkną wznosząc miecz w górę do ukoścnego cięcia, a Madawk skoczył, wprowadzając się w ruch wirowy, tak by uderzyć oboma mieczami, na raz, z pełną siłą. Galienne i Barutz nawet nie przygotowywali kolejnych zaklęć zajęci tą sceną. Nekromantka wiedziała, że Ushabti ma znacznie większą siłę, przełamie uderzenie i przetnie ożywieńca na pół, ale to na ustach Czwartego gościł wredny uśmiech. Ushabti zaskrzeczał jak pikujący orzeł spuszczając tasak jak gilotynę, wspomagając się ruchem całego ciała, ale ostrze przecięło jedynie czarny dym, w który zmienił się Madawk, stąpnął dwa kroki dalej, wreszcie odzyskując równowagę, a Protektor znów zmaterializował się tuż za Ushabtim, wciąż kontynuując obrót, runy na ramionach nieumarłego zajarzyły się czerwonym blaskiem, oba miecze uderzyły równocześnie, wygięte tak, że całą siłę skierowały w bardzo niewielki obszar. Do uszu obu nekromantów doszedł głośny trzask łamanego kręgosłupa. Madawk niemal zgrabnie wylądował, doskonale wiedząc, że nie zatrzyma obrotu natychmiast, więc przeszarżował jeszcze trzy kroki, z szeroko rozstawionymi ramionami, jak tornado, zostawiając w oczach czerwone smugi dogasających run. Nieumarły nie przerwał szarży i teraz biegł wprost na Galienne. Ta, lekko panikując, wyciagnęła wprzód rękę w rękawicy Meralla
-Przywołanie: Berserker- Eksplozja ciemności wydostająca się z otwartej dłoni, sekunde później wyskoczył z niej kolejny ożywieniec. Ten miał już nieco ponad dwa metry, ale i tak sprawiał wrażenie masywniejszego od Ushabti, miał w ręku strasznie wyglądające ostrze, wyglądające jakby było kościane, a druga dłoń sama była bronią i tarczą zarazem



Berserker zaryczał jak dzika bestia, albo raczej demon, ale nie zaszarżował, stanął jedynie szeroko na nogach oczekując pędzącego Madawka.
-Krąg demona- Galienne zatoczyła Wiekierą Molocha krąg, a trzy płomienie zostawiały jarzące się ogniście symbole
 
Eleywan jest offline  
Stary 06-11-2011, 23:44   #47
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

-Plwocina Hadesa- z ust demona, na zwieńczeniu laski popłynął gęsty płyn, przypominający lawę, nekromantka zakręciła się w piruecie i, u jego zakończenia, machnęła laską tak, że ten płyn wpadł w wiszący w powietrzu krąg, a pół sekundy później, z wyleciało z niego coś co wyglądało na wirujące, w pionie, ostrze które świeci magmowym blaskiem i wyrzuca z siebie tysiące iskier. Przeleciało ono obok berserkera. Madawk skoczył w górę, by go uniknąć, ale Galienne poderwała w górę laskę, a wraz z tym ruchem pocisk zmienił kurs, znów lecąc w Protektora, który teraz już nie mógł uniknąć ataku. Na ostrzu zajażyły się runy, fioletowym blaskiem. Warcząc, nieumarły ciął w Plwocinę, jednak się przeliczył, miecz pękł i poszedł w drzazgi, ale potężne uderze zarzuciło nim, dzięki czemu uniknął bezpośredniego trafienia, a zaklęcie odcięło mu rękę w połowie ramienia, zamiast przepołowić go całego. Madawk wydał z siebie ryk, który jednak nie brzmiał jak obwieszczenie bólu, a gniewu. Zobaczył, że Berserker wcale nie czekał, ale już stał tam gdzie Protektor zaraz wyląduje, z lewą ręką wzniesioną do bloku, a prawą opuszczoną do cięcia w górę. Z jednym tylko mieczem, ożywieniec Barutza nie miałby szans ominąć bloku, ani zablokować tamtego cięcia. Nie miałby gdyby miał normalny miecz, ale Faust wcale nie był przeciętny. Czerwone runy na rekach, zaświeciły, choć słabiej niż ostatnio, a trzymane trójrącz ostrze zadrżało, zamigotało... Madawk spadł w dół odcinając prawe rogi i prawe ramię ożywieńcowi, jednocześnie nie tykając nawet ustawionej do bloku ręki... Miecz wciąż migotał... Tak, to dobre słowo... migotanie, bardzo użyteczne zaklęcie, wykorzystywane przez kilka gatunków międzyplanarnych zwierząt i bestii. W losowych odstępach czasu, zwykle między ułamkiem sekundy a dwoma pełnymi, przenosi cel między wymiarem materialnym, a jednym z pobliskich, nie ważne którym. W efekcie miecz przez moment nie istniał, ten moment gdy zostałby zblokowany potężną kończyną. Było w tym sporo szczęścia, ale zwycięzców nikt nie pyta “czy ty aby przypadkiem, nie miałeś farta?” Ostrze przestało drżeć. Bojowy piruet i zagłebiło się w nodze, odcinając drugą po drodze... Madawk wyminął ożywieńca, ale ten jeszcze go chwycił za nogę, ocalałą ręką, miażdżąc mu stopę. Galienne oparła laskę o ziemię, trzymając ją w wyciągniętej wprzód ręce
-Korzenie świata!- Z ziemi wyskoczyły czarne korzenie błyskawicznie wrastając w berserkera i unieruchamiając go. -Paliwo ciała!- Z ciała nieumarłego zaczęły unosić się drobiny światła, bardzowiele drobin świata, niszcząc jego powłokę. -Superno...- przerwała gdy coś migneło jej tuż przed oczami i wypadła jej z ręki Wiekiera, po chwili zrozumiała, że się pomyliła, wcale nie wiekiera wypadła jej z ręki
-Chciałaś powiedzieć “supernova”?
Galienne z przerażeniem patrzała na swoją rękę, która teraz leżała na ziemii, został jej tylko kikut, z którego rytmicznie, zgodnie z uderzeniami serca, wylewały się strugi krwi. Po chwili krzyknęła z bólu i padła na kolana. W panice próbójąc przyczepić rękę spowrotem, ale ta raz po raz odpadała
-Głupia!- warknął Barutz kuśtykając w jej stronę. Obszedł całe pole walki i czekał na dogodny moment, gdy będzie zajęta większym zaklęciem, na tyle by nie wyczuć i tym samym nie móc uniknąć, jego demonic wind’u. Klęknął przy niej malując w powietrzu runę, którą postawił na jej zdrowym ramieniu. Następnie przykrył ją dłonią i wypowiedział szeptem nieco długą inkantację. Galienne zupełnie go ignorowała, wciąż zachowując się jakby liczyła, że jeśli przytrzyma ramię dość długo przy kikucie to przyrośnie... cóż, ludzie w takich sytuacjach żadko myślą racjonalnie. Runa zalśniła na srebrno i zgasła. Barutz, niemal ze wścikłośnią, wyrwał jej z ręki odzięte ramię i odrzucił go za siebie.
-Nieeee!!!
Musiał przytrzymać Galienne by nie wyrwała mu się biegnąc za kończyną
-Uspokój się!- warknął i zdzielił ją w twarz otwartą dłonią, to ją nieco orzeźwiło. Wyciągnął z kieszeni hustkę, którą zemł w kulkę i wcisnął jej do ust
-Zagryź byś sobie języka nie odgryzła. Czarna pożoga- zawyła i wygięła się konwulsjach wywołanych niesamowitym bólem, gdy Barutz przypalał jej kikuta. Gdy się już uspokoiła i odzyskała nieco świadomość Barutz wciąż klęczał przed nią. Ogarnęła ją rozpacz. Właśnie straciła wszystko, jeśli wróci do kręgu przegrana, mimo takiego wyposarzenia i tych wszystkich godzin poświęconych przez wielkich mistrzów by ją przygotować do tej walki to jej nie wybaczą i albo ją zabiją, ani nigdy nie pozwolą awansować w hierarchi... “Chyba, że nie przegram”. Położyła ocalałą rękę na piersi Barutza
-Czarna ścieżka...
-Głupia- stwierdził Barutz zupełnie ją ignorując- Dobrze się czujesz?
-Czarna ścieżka!- spróbowała jeszcze raz, panikowała, bała się, że Czwarty zaraz ją zabije, za to, że ona próbuje go zabić
-Zablokowałem twoją manę. Nic nie zrobisz. Korzenie świata- Galienne zrobiła wielkie oczy w przerażeniu, nieumarłym to nie przeszkadza, ale pnącza wrastające ciało nie są zbyt przyjemne dla tych którzy czują ból
-Co ty robisz?!- Chciała uciec, ale Barutz położył ją rękę na barku z taką siłą, że mogło to, niemal, zostać uznane za uderzenie
-Nie ruszaj się- syknął, chwilę potem korzenie nie wrosły w nią, ale ją obrosły, nie pozwalając jej się za bardzo ruszać, ale nie krzywdząc. Barutz pomyślał nawet o oparciu z tyłu
-Jak to zrobiłeś?
-Mam być drugim Bartukiem, pamiętasz? Wybacz, ale muszę popracować. Poza tym przywłaszczę sobie wiekierę, rękawicę i tego egipskiego przystojniaka, nie masz nic przeciwko?
-A mam coś do powiedzenia?
Barutz teatralnie “się zamyślił”
-Słuszna uwaga, nie masz...- podszedł do ręki Galienne, bez najmeniejszego niesmaku zdjął z niej rękawicę i sam ją założył, a ta się dopasowała do większej dłoni. To cecha niemal wszystkich magicznych przedmiotów tego typu. Zaklęcie nieznacznie zmieniające rozmiar jest bardzo łatwe, a dzięki temu magicznego pancerza mogą używać wszyscy, a nie tylko ci o sylwetce jak ta dla kogo był on stworzony. Wziął do ręki wiekierę, chwila skupienia i ta wybuchła czarnym dymem, który choć z początku się rozproszył, to po chwili został wchłonięty przez rękawicę. Podobnie zrobił z samą ręką Galienne i Madawkiem. Następni zajął się Ushabti. Najpierw zniszczył widmo, pozostawiając zwykłe zwłoki.
-Będziesz mnie torturował?
-Nie- Barutz nawet nie przerwał przygotowań do naprawy Ushabti
-Zabijesz mnie?
-Najpewniej nie...
Galienne się zamyśliła
-Nie rozumiem... czemu mnie nie zabiłeś? Ja bym nie okazała litości... nawet potem wciąż próbowałam...
-To jest właśnie różnica między nami... ja wolę nie zabijać. Ja jestem “ten dobry”, co już kilka razy powtarzałem, nie tylko tobie...
-A co zamierzasz ze mną zrobić?
-Nie mam zielonego pojęcia... chyba cię po prostu puszczę
-PUŚCISZ MNIE?! Nie żartuj sobie. To okrutne tak naigrywać się z czyjejś nadziei...
-Nie powiedziałem, ŻE cię wypuszczę, ale że MOŻE cię wypuszczę. Możesz spróbować znowu na mnie zapolować, ale widziałaś naszą różnicę. Teraz nie masz ani ożywieńców, ani artefaktów, ani ręki... więc wiesz, że nie masz szans. Nie wrócisz do kręgu, by się dozbroić i spróbować jeszcze raz z potężniejszymi artefaktami i ożywieńcami, bo ci ich nie dadzą, tak, domyśliłem się, że dostałaś ushabti i tego ostatniego. To zupełnie nie twój poziom, ja bym miał z tym wielkie problemy, nawet z prawdziwą aparaturą. Nekromantów ze starożytnego egiptu niewielu dziś dościga. Bez urazy, ale ty na pewno nie.
-Czemu w ogóle mnie pokonałeś?- syknęła nieco rozzłoszczona
-Wyszłaś z błędnego założenia... ja się wciąż rozwijam, ani na moment nie przestałem. Uciekłem z kilkoma księgami, które szybko wykułem, ale sam fakt ciągłego bycia w niebezpieczeństwie bardzo stymuluje. Walczyłem z wieloma nasłanymi zabójcami i wolnymi strzelcami skuszonymi nagrodą. Potem przywoływałem ich widma, wzmacniając je ich własną krwią i uczyłem się...
-Nie słyszałam o takim sposobie
-Bo oficjalnie go nie ma... to moja metoda, połączenie nekromancji i magii runicznej...
-Jakim cudem w ogóle opanowałeś ją na takim poziomie? W kręgu nikt jej nie opanowuje ponad podstawę, niewiele dającą... czemu ty umiesz coś takiego?
-To moja tajemnica, którą się podzielę dopiero gdy sam będę miał ucznia... O! Pamiętasz inkantację telekinezy działającej na krew?
-Oczywiście qrebek.
Barutz styrzelił palcami
-Wiedziałem, że coś na Ka!
-W zasadzie to na Q, ale nie ważne.
-Ty nie jesteś w najlepszej sytuacji do mądrzenia się- zaśmiał się nekromanta i zaczął odtwarzać kręgosłup Ushabtiego, korzystając z kośćca berserkera, zajęło mu to godzinę nieprzerwanej pracy.
Gdy skończył spostrzegł, że Galienne łka po cichu patrząc na kikut. Barutz źle się z tym czuł, ale nekromancja, ani magia runiczna nie pozwalają na przyłączenie kończyny. Westchnął, podszedł do niej i usiadł obok, opierając się o korzenie świata
-Wybacz, ale nie mogłem cię traktować ulgowo, nie gdy byłaś uzbrojona w Wiekierę Molocha, poza tym nie wiem, czy nie chowasz w rękawicy jeszcze jakiegoś ożywieńca
-Za-zabrałeś mi moją rękę...
Ciężko było z tym dyskutować. Ostatecznie zbudował jej prostego ożywieńca z tego co zostało z berserkera. Bez większej wartości bojowej, ale Galienne z bandytami sobie poradzi, nawet bez ręki, a będzie potrzebować jakiejś siły roboczej
-Idź do Darkshire. Znajdź ich cmentarz. Przejdź pół kilometra na południowy wschód. Jest tam wzgórze, otoczone sporych rozmiarów kamieniami, a na nim rosła wielka wierzba, teraz już martwa. Od zachodniej strony jest ukryte wejście. Pod wielkim kamieniem, ma koło półtora metra. Wymyśl jak się dostać pod niego, choćby ożyw jakiegoś szkieleta i niech ci wykopie dziurę. Tam się ukrywałem. Znajdziesz tam wszystko czego potrzebujesz do przeżycia. Jest małe źródełko, porosty rosnące głębiej są jak najbardziej jadalne, choć gorzkawe. Poukrywałem tam wiele run broniących przez wykrywaniem, więc będziesz bezpieczna. Poza tym karczmarz z Szarego Deszczowca chętnie będzie z tobą handlował wyrobami typu krwawniki, czy ozdoby z kości, nie ważne czy ludzkiej czy zwierzęcej. Tylko powołaj się na mnie.
Galienne zmierzyła go spojrzeniem przymróżonych oczu
-Czemu mi pomagasz? Skąd mam wiedzieć, że to nie pułapka?- zapytała wciąż łkając
Barutz się uśmiechnął
-Bo chyba wciąż mam do ciebie słabość. Poza tym nie stanowisz dla mnie zagrożenia, więc nie ma powodu by cię zabijać, a jeśli mogę pomóc ci przeżyć karę kręgu, to chętnie to zrobię. Na drugie pytanie odpowiedz sobie sama.
Aż ją poraziła szczerość nekromanty oraz głupota jej drugiego pytania... gdyby czegokolwiek chciał to miał ją teraz jak na widelcu
-Jeśli mi się jakoś szczególnie nie narazisz to po wszystkim spróbuję ci sprawić nową rękę, choć nie będzie taka ładna jak oryginał to będzie równie użyteczna. Znam odpowiednie rutuały, nie wiem czy nie mam tego opisanego w moich księgach, więc przejżyj je... a teraz chyba będziemy się żegnać- gdy machnął ręką, Galienne odruchowo się skuliła, bojąc się, że jednak zabije ją jakimś zaklęciem, ale zamiast tego przewróciła się w tył, gdy korzenie świata rozpadły się w pył
-Lepiej powyrywaj te piórka co masz na karku i kaptur... Wyglądasz za bardzo jak mroczny mag, a lepiej byś się nie rzucała w oczy. No to bywaj...- odwórcił się na pięcie wkłądając rękę do kieszeni, a drugą pół slutując, pół machając na pożegananie
-Czekaj!- zakrzyknęła jeszcze, po zastanowieniu. Nekromanta się zatrzymał i odwrócił samym tułowiem i szyją wznosząc brew
-Tam mam ukryty Dysk, weź go... przyda ci się bardziej niż mnie...- Barutz zrobił wielkie oczy
-Mówisz o Dysku Bartuka?
-Tak
Barutz zamyślił się na chwilę
-Czemu go nie wykorzystałaś w walce?- zapytał jakby z wyrzutem, Galienne bardzo zdziwiło to pytanie
-Jak to “czemu”? To środek transportu, nie broń
Nekromanta chwile pomyślał
-Cóż... cieszę się, że tak myślałaś... walka wtedy byłaby znacznie trudniejsza- zaśmiał się trzymając rękę na czole
-Co masz na myśli?- zapytała powoli przestając chlipać
-No... Dysk Bartuka to arcydzieło. Nazwa nie wzięła się znikąd, ale nawet Bartuk sam by go nie stworzył. Wspomógł go archanioł Michael, tak, chłopak miał przyjaciół na górze. Ogólnie wykorzystano magię niebios, nekromancję, magię wiatru oraz runiczną. Pozwala on nie tylko latać, jest wyposarzony w potężną tarczę runiczną od dołu, tylko wielcy mistrzowie są w stanie ją przebić. Ja bym musiał ją omijać, co by było na prawdę ciężkie gdybyś mi lewitowała trzydzieści metrów nad głową
Po chwili Galienne się zaczerwieniła i opuściła spojrzenie
-Czyli mogłam cię pokonać?
-Hmmm... nie, raczej nie, ale byłoby znacznie trudniej, a być może nie mógłbym użyć tak precyzyjnego zaklęcia jak demonic wind...
-Nie mogłeś mi tak czysto uciąć ręki demonic windem, to nie jest precyzyjne zaklęcie- przerwała mu
-Wiesz... Korzenie świata też naogół wrastają W cel, a nie obrastają go.- Faust wyciągnął do niej otwartą dłoń i wtedy zajażyły się na niej niewielke runy, po jednej na każdym kłykciu, oraz cztery w samych dłoniach, tam gdzie wyrastają palce- pozwalają mi nadać prostszym zaklęciom bardziej kontrolowany kształt- światełka zgasły nie zostawiając śladu po runach. Musiały być wyryte w głębszych warstwach skóry, lub nawet kościach.- Aby ściągnąć cię z dysku musiałbym chyba użyć Szarej Szarańczy, a tego już bym nie opanował i niewiele by z ciebie zostało. Dobrze, że go nie miałaś- stwierdził z uśmiechem na twarzy- Czemu w ogóle ci go dali? Rozumiem, że czas w jakim miałaś mnie odnaleźć był ważną kwestią, ale aby aż tak? Przecież to dzieło samego Bartuka... Co masz taką minę? No... skoro już zdradzasz krąg, to zdradź do końca a nie w połowie...
-Wysłali zabójców na każdego z was. Isrpahel jakoś przejżał portal anioła. Na każdego z was jeden. Rakhar, Selifas i Nemo byli blisko, dostałam dysk bo bardzo kręgowi zależało aby przeprowadzić to jak najszybciej i jednocześnie...
-Czyli, że teraz...- Barutz z lekką panika wskazał na miasto
-Albo teraz albo niedługo... miałam zacząć trochę szybciej byś mógł nam, ewentualnie pomóc, gdyby udało mi się ciebie przekonać
-Kur wa... gdzie ten Dysk?
Faust i Gallienne bez wątpienia zanotowali czyjąś obecność.Po polanie beztrosko, powoli stąpała jakaś zakapturzona postać. Odzienie było podniszone, jakby spalone. Istota przyglądała im się w milczeniu.
Barutz zwrócił pytające spojrzenie na Galienne
-Dużo jest tych zabójców?
-N-nie... mówiłam, po jednym dla ciebie, wilkołaka, wampirzycy i tego dziwnego... ten tu nie jest od nas
-Ale to upierdliwe- stwierdził gniewnie Barutz- Masz jakąś sprawę przyjacielu? Bo spieszy nam się!- zapytał z wymuszoną grzecznością
Zgrabnym ruchem postać odrzuciła kaptur podróżnego płaszcza za głowę. Azrael uśmiechał się do nekromanty.
-Kopę lat.- Widać było radość na jego zmęczonej twarzy.
-Anioł!- zakrzyknął uradowany Faust- Dobra, cieszyć się będziemy potem. Na każdego z nas nasłano zabójcę. Musimy wracać do Londynu sprawdzić czy wszystko z nimi w porządku! Galienne... możesz przywołać Dysk? Galienne?..
-Ach, tak, oczywiście...- stwierdziła wyrywając się z lekkiego szoku, sądziła, że archanioł będzie bardziej... skrzydlaty, ale coś nie pozwalało jej wątpić. Wzniosła w górę kikut ręki i zawiesiła się na chwilę, po czym, z rezygnacją, opuściła go i wzniosła drugą szeptając formułkę. Spomiędzy drzew wystrzelił szary dysk, wypukły nieco od dołu, pokryty wieloma runami
Gabryjel wyglądał na wyraźnie zaskoczonego widokiem Artefaktu. Jednak szybko na jego twarzy pojawił się krzywy grymas, gdy tylko zobaczył kikut nekromantki.
-Cóż....nie możemy pozwolić, aby taka ładna kobieta miała taką wstrętną ręke... Nie ruszaj się.-Ostatnie zdanie było czymś na rodzaj rozkazu. Archanioł wystąpił na przód, rękę przyłożył do rany.
-Zaboli, ale potem przyniesie ulgę.-Nabrał powietrza w usta, jego oczy zajarzyły błękitem.
-Heaven Element : Regrow.- Okolice zalało mocne, błękitne światło. Po chwili było po wszystkim, ręka była identyczna jak wcześniej.
-Może, być trochę zdrętwiała...-Dodał zrezygnowany.
Galienne z niedowierzaniem patrzała na odzyskaną, sprawną rękę, po czym spojrzała na archanioła jakby się zastanawiała czy powinna zacząć uyciekać z krzykiem czy może pocałować go. Ostatecznie zerwała się na nogi i rzuciła mu na szyję. Nie miała wielkiego żalu do Barutza o stratę ręki, walka ma swoje prawa, ale za coś takiego będzie aniołowi dozgonnie wdzięczna. Chyba, nagle się zorientowała, że zachowuje się niestosownie, więc niemal odskoczyła w tył, jeszcze nim Gabryjel zdążył jakkolwiek zareagować (chyba że zrobił to natychmiast : P wtedy zmienię)
-Znaczy się... dziękuję- ukłoniła się niezwykle elegancko i lekko zmieszana
-Dobra Romeo. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie!- Warknął Barutz patrząc w stronę Londynu - Bez urazy- rzucił jeszcze w stronę Galienne
Azrael lekko poczerwieniał, a w odpowiedzi uśmiechnął się szczerze. Gdy Barutz go zganił, ten puścił do niego oczko.
-Faktycznie czas ruszać.-Z pleców Azraela “wystrzliły” skrzydła.
Barutz bez słowa wskoczył na, unoszący się pół metra nad ziemią, dysk. Zaklęciem zmazał magiczny zapis łączący go z Galienne i ustawił swoją własną runę
-No to bywaj Galienne. Do zobaczenia! Gabryjel... uważaj na mnie, mogę spaść...
-Cześć Barru
-Bywaj śliczna nekromantko. Leć na tym talerzu.-Azrael uderzył potężnie skrzydłami, wiatr rozwiał włosy dziewczyny. Archanioł wzbił się w przestworza.
 
Arvelus jest offline  
Stary 08-11-2011, 22:09   #48
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Anioł musiał zwalniać, bo mimo że Dysk miał znacznie większy potencjał a i Barutz chciał lecieć najszybciej jak mógł, to umiejętności nie pozwalały. Coś takiego trzeba opanować. Będzie musiał poświęcić na to nieco czasu
Coś zaczynało się dziać w mieście, ogromny blask ich zdezorientował. To był sygnał z domu w którym przebywała elfka z Daricą i królem.
-Szybko!-Krzyknął Seraf. I zaczął pikować.
-Ha-ha...- bardziej stwerdził, niż zaśmiał się Barutz, z bardzo wyraźnym przekąsem. Robił co mógł, ale jednak jeszcze nie opanował latania na Dysku, więc nawet na klęczkach prawie spadał... Jednak zapikował... co miał zrobić? Liczył jednak, że w razie czego Azrael go złapie
Azrael wylądował przy domu staruszki pierwszy, ze wsząd było słychać krzyki przerażonych przechodniów, któreś z pobliskich mieszkań stało w ogniu.
Gdy tylko Nekromanta pojawił się obok Anioła ten zaczął.
-Nie jest dobrze, zaraz zlecą się tu Magowie, musimy się przenieść.
-Najpierw musimy zabrać elfkę z Daricią i królem i znaleźć Saia. Anten nas opuścił...
Barutz zeskoczył z Dysku zapominając o stanie nogi i zaraz tego pożałował
-Aarrghhaaa- półkrzyknął z bólu, gdy złamanie kości udowej przerodziło się w otwarte złamanie. Szok szybko minął
-Leć do Aerithe! Potrzebuje pomocy!- jękną, po czym, ze złością, uderzył zaciśniętą pięścią w ziemię i wstał opierając się o pobliski dom. Wyciagnął rękę wprzód i wtedy nastąpiła eksplozja ciemności, która po chwili została wchłonięta przez rękawicę, ale w ręku Barutz miał już Wiekierę Molocha na której się oparł. Strzelił palcami i machnął ręką w górę, a zgodnie z tym ruchem wzleciał wysoko do nieba Dysk aż stał się niemal niewidoczny. Pokuśtykał, jęcząc żałośnie, do domu
Azrael wbiegł do domu, jednak po chwili huk, i anioł wyskoczył z domu zasłaniając się skrzydłami, a za nim postać wymachująca mieczem podobnej wielkości jak Calibur tylko że czarnym.
Ostrze miało wypieczętowane runę piekła i stygmat kręgu. Czyżby to był jeden z zabójców?
-Szczelina otchłani!- warknął nekromanta podpierając się o ścianę i uderzając laską w ziemię, z siłą od której zdawała się ona zadrżeć, a po chwili na prawdę zadrżała i rozstąpiła się, a ze szczeliny wyskoczyły płomienie tak gorące, że niemal białe i niemal oślepiające. Portal na dno ognistego Styksu został otwarty w niecałą sekundę dokładnie pod stopami domniemany zabójca
-Braterstwo Płomieni-Gardłowy głos wydobył się z pod kaptura. Postać zgrabnie znieruchomiała nad przepaścią, a płomienie ją okalające zrobiły się czerwone.
-Zostawiam go Tobie, zobaczę jak sytuacja u reszty.-Rzucił Seraf w pośpiechu i przeniósł się do domu.
-Bardzo śmieszne!- warknął Barutz, wyciagnął rękę wprzód przywołując eksplozję ciemności z której wyskoczył Ushabti już w szarży
-Rakakada’rok: Zajęcze serce- wyinkantował stawiając runę na przywołańcu
-Pięcioramienna pieczęć : Pentagram.-Nieznojomy wyrysował mieczem koło w powietrzu, z którego szybko ujawnił się pentagram.
-Bordowa Kula Ognia.-Czerwona kula ognia mkneła wprost w nieumarłego.
-Rakakada’rok: Tarcza żywiołów!- kolejny run umieszczony został na ciele ożywieńca, tym razem chroniący przed skrajnymi temperaturami
-Uwolnienie!-Kula ognia została skopiowana na pięć identycznych omineły trupa i mkneły ku nekromancie.
-Czarna pożoga!- Barutz machnął wiekierą przywoływając falę czarnych płomieni, pędzącą naprzeciw kulą ognia. W tym czasie Ushabti już wznosił otrze do cięcia
Zakapturzona postać była szybsza zablokowała atak z dużą siłą, zbyt duża jak na człowieka. Przaz czarną kule czerwone ognie przeleciały bez uszczerbku.
W ostatnim odruchu Barutz po prostu wzniósł barierę. Nigdy nie był w tym dobry, dla tego wolał tego unikać, poza tym miał jeno sekundy, ale cóż mu pozostało?
Cztery kule ognia rozbiły się o barierę, jednak piąta prześlizgneła się w szczelinie. Szczęśliwie uderzyła w ziemie i tylko rozniósł się ogień po podłożu.
Barutz niemal podskoczył, chcąc uniknąć popażenia, gdy fala dotarła do niego, ale, rzecz jasna, złamana noga odmówiła posłuszeństwa. Jedynie sykną, ale oakzało się, że ogień stracił już swą pierwotną moc i nie zrobił większej krzywdy nawet jego butom . Ushabti złapał ostrze szerzej, napierając ze swoją całą, nieumarłą siłą i masą, po czym, szybciej niż to wydawało się wiarygodne, zaatakował przeciwnika swoim półmetrowym, ostrym jak włócznia, dziobem
Przciwnik nawet nie próbował odskoczyć czy zablokować ataku. Dziób doszedł celu jednak lekko tylko drasną ciało.
-Aktywacja pieczęci.-Postać powiedziała pewnie i odskoczyła w tył przed nadlatującą falą Barutza w której stanął nieumarły.
-A więc zacznijmy walkę na poważnie.-Nieznajomy odrzucił płaszcz. Był to mężczyzna około 25 lat, dość przystojny krótko ostrzyżony brunet. Na szyi były dwa symbole jeden pentagram a drugi kręgu nekromantów.
-Jestem Selifas. Upadły Paladyn dawno temu strącony w otchłań, jednak Israphel jakimś sposobem mnie sprowadził z powrotem, minusem było to że mam wolną wolę. Jednak postanowiłem mu służyć.
-W mordę. Akurat gdy jestem tak wymęczony. Archaniele, lepiej szybko się zjaw...- zaklął pod nosem, po czym zwrócił się już do paladyna - A ja Barutz Faust-Engel IV, syn Natalisa Fausta-Engela III. Obwołany przyszłym Drugim Bartukiem. Czemu oddałeś mu swoje nie-życie? Israphel to szaleniec, chcący sprowadzić piekło na ziemię. Rozumiem, że odwróciłeś się od światłości... ale czemu pragniesz aż tak głębokiej ciemności?
-To oni mnie na nią skazali! Ty nic nie rozumiesz!-Upadły wrzeszczał gniewnie a jego ostrze płoneło czerwienią.-Skazano mnie na wielkie Cierpienia w otchłani! Mnie ! Tego który przed wiele lat niósł światło!
-W tym temacie nie jestem partnerem do rozmowy, Azrael bardziej się w tym orientuje. Ale nie sądzisz, że to byłby dobry moment by pokazać, że wcale nie zasłużyłeś na te męki? Nie sądzisz, że Bóg, czy ktokolwiek tam na górze nas sądzi, byłby pod wrażeniem gdybyś, mimo czegoś takiego, staną po stronie światła i pomógł nam uratować świat? Masz wolną wolę, byłeś PALADYNEM! Przecież to brzmi dumnie!
Widać było, iż Selifas się wacha. Opuścił zrezygnowany ostrze, przestało się jażyć.
-Ja...ja...Nigdy nie myślałem w ten sposób. Czy byłem ślepy?
-Cierpienia rodzą gniew. Gniew nienawiść a nienawiść zaślepia. Możliwe, że dokonałeś za życia jakiś grzechów, których z jakiegoś powodu nie zauważyłeś. Wyabcz, nie znam cię, więc zgaduję. Ale może dałeś się zmanipulować tak bardzo, że nie można było ci wybaczyć, tak jak sądzę, że jest z całym kręgiem nekromantów. Może to była pycha, lub samosąd. Zło nie zawsze jest czarne, czasem zakłada białe ciuszki i czyniąc je myślimy, że na prawdę jesteśmy tymi dobrymi. Jednak teraz dano ci drugą szansę. Nawet jeśli jest ona wbrew niebiosom, to możesz ją wykorzystać. Wyobraź sobie. Potępiony, walczący ramię w ramię z aniołem i jego przydupasami, między innymi mną. O tym by pisano poematy, nawet jeśli na prawdę zasłużyłeś na to potępienie, to powinni Ci wybaczyć. Azrael obiecał nagrody nam. Sądzę, że i tobie by jej nie poskąpił. Tym bardziej, że to odebrałoby Israphelowi potężny oręż, bo nie przyzywałby już takich jak ty...
-Tak, tak...-Postać zwineła się w bólu, pentagram zaczął jażeć. Przeraźliwy wrzask wydobył się z gardła upadłego.
-Dobij mnie ! Szybko, jest za późno dla mnie! Nie ma czasu!
Barutz spodziewał się, że Israphel ma jakieś zabezpieczenie, jednak do końca się łudził... potzreba tylu sprzymierzeńców ilu się tylko da...
-Duch śmierci. Inferno- kusza, jak zawswze, sama wskoczyła mu do wyciagniętej ręki, z nałożonym bełtem. Odpalił prosto między oczy paladyna i w tym momencie eksplozja ognia wyrwała mu dziurę w potylicy - Spoczywaj w pokoju, niech Bóg się nad tobą ulituje...
Pokuśtykał, wielce nieporadnie, jak można się domyślić po otwartym złamaniu uda, do domu
-Aerithe! Aniele!- zakrzyknął przechodząc przez drzwi
Barutz zobaczył przed samym uderzeniem pocisku uśmiech Selifasa, przyniósł mu ulgę.
Gdy stał w drzwiach i wykrzykiwał imiona przyjaciół, nie czekał długo na odzew.
Azrael niósł ranną w nogę Aerithe, nie było między nimi Darici, jednak co najdziwniejsze przyszły król sam zszedł ze schodów tuż za aniołem. Na stole leżała też martwa Babcia.
-Kurde! Azrael! Musimy coś ustalić... Cholera... gdzie Daricia?- zapytał jakby zapomniał, że chce ochrzanić anioła
-Nie ma jej! Podczas ataku, z tego co udało mi się wywnioskować....
-Gdy broniłam króla, znikła. Nagle przestałam czuć jej prezencje, to musiał być teleport albo przeniesienie. Jednak to wysoka szkoła. W ciągu sekundy jej nie było.-Wtrąciła się elfka po czym sykneła z bólu. Azrael przyłożył ręke do rany.
-Nekromancja nie pozwala na teleportację... muszą mieć jakieś nowe źródła. Chwila, czy to oznacza, że moga tak teleportować każdego z nas?
-Albo to było dobrowolne, lub była pod jakimś wpływem, może coś ją odmieniło po tak długiej śpiączce.-Rozważał Seraf.
-Rozumiem... dobra, wróćmy do tematu. Kurde! Azrael! Musimy coś ustalić... ja tu walczę z jakiśmś cholernym eks-paladynem, który powinien spokojnie smażyć się w piekle, po tym jak spędziłem noc tworząc ożywieńca i po wyczerpującej walce z Galienne, a ty niesiesz uroczą kobitkę, bez urazy- to skierował do Aerithe- na rękach zamiast mi pomóc! Gdyby nie szczęście najpewniej teraz bym usilnie starał się nie zginąć, bo na wygraną nie bardzo miałem co liczyć będąc w takim stanie- tu wskazał wystająca z uda kość- licząc, że za sekundę się zjawisz, by uratować mi tyłek...
-Wierzyłem w siłę Twojej perswazji.-Uśmiechnął się.-Od jego pierwszego uderzenia znałem jego pochodzenie. Podejrzewałem, że została w nim dobroć. Dobrze postąpiłeś.
-Ee... dzięki- stwierdził lekko zdziwionym tonem, po czym znów wrócił do zarzutów- ale nie koniecznie musiało mi się udać. To był czysty FART. Ja chciałem jedynie zyskać na czasie nim wrócisz mi pomóc. Bo na prawdę jestem w kiepskim stanie, za równo fizycznie jak i magicznie...
-Rozumiem, więcej tak się nie stanie. Musimy faktycznie się gdzieś udać by odpocząć. Londyn z tego co mi się zdaje jest już stracony. Nim do was wróciłem, zdążyłem nawiązać kontakt z tutejszym ruchem oporu. Jakąś chwilę temu dostałem informacje, że trwają walki z kręgiem przy głównej bramie. Jak pewnie się domyślasz. Obywatele z mieczykami, padają jeden po drugim. Ci DURNIE myślą że coś zrobią.
Jednak nie zabardzo mamy jak co zrobić, zważając na nasz stan zespołowy. Mogę was uleczyć, ale braków w manie nie odnowię.-Posadził Aerithe na krześle, sam zaś podszedł do stołu. Uklękł przy staruszczce i wyszeptał króciutką modlitwę.
-Les Blue, ain air, eir divine.- Ciało spłoneło błękitnym ogniem
-Ekh ehm...- chrząknął Barutz “udając, że wcale nie ma paskudnie złamanego uda”
-Już się tym zajmuje.-Anioł podszedł momentalnie do Nekromanty.
-Divene Heal-Jakaś wyższa siła poskładała udo Fausta i przyniosła mu ulgę. Ale i tak syknął, choć to bardziej był odruch
-Dzięki.- rozruszał nogę, jakby sprawdzał, czy jest w porządku, jednocześnie gdy wiekiera molocha rozpała się w ciemność wciągnięta, sekunde później, przez rękawicę. Nekromanta spojrzał na chłopaka, po czym zapytał po cichu anioła
-Te... ja do tego chłystak jak mam się zwracać?
-Pewnie wystarczy po imieniu.. możesz też synu, albo coś w tym stylu.-Dodał żartobliwie
barutz zamrugał intensywnie próbując sobie przypomnieć jak się król nazywa... dotąd cały czas myśląc o nim myślał “młody król”
-A jego imię to...- znów zapytał anioła, musiało to dziwnie wyglądać, tym bardziej, że nawet się nie łudził by król i Aerithe się nie domyśleli o co pyta, skoro słyszą odpowiedzi Azraela, ale jakaś część jego osobowości uznała to za zabawne
-Panie Nekromanto, nazywam się Artur.-Wtrącił się przyszły król.
-A... taktak... oczywiście wiedziałem. Rany... dobra- uderzył się dłonią w twarz -Dobra! To teraz na poważnie- przybrał poważną minę - Jestem Barutz Faust-Engel IV, nekromanta renegat. Do usług. - półukłonił się bardzo elegancko, król uśmiechnął się i również ukłonił.
-Bardzo mi miło, poznać tak zacnego Człowieka.
-Dobra, wystarczy tych uprzejmości. Azraelu, jak mówiłem Anten nas opuścił i zostawiamy go samemu sobie, ale wilkołaka trzeba znaleźć nim się stąd wyniesiemy. Z tym, że zupełnie nie wiem gdzie on się udał. Masz jakis pomysł?
-Ach, tak! Zapomniałem powiedzieć, z frontu doszły wieści, iż największe zniszczenie sieje oszalały wilkołak. Jest dla niego za późno!
-Sai włączył się do walki? Po której stronie?- zapytał zdziwiony formą przekazania wieści
-Wilcza natura wzieła górę, największym problemem jest jego miecz....Jakimś cudem włada nim.
-Czyli, że masakruje wszystkich?- Nekromanta drążył temat, gdyby coś się stało, że nekromanci by przejęli nad nim kontrolę chyba wypadałoby go zabić nim opuszczą Londyn. Choćby po to by go później nie spotkać...
-Tak. Myślę, że oboje rozważamy tą samą konieczność, będzie trzeba go ubić. Lub przynajmniej go unieruchomić.
-Rany... ja nie mam na to many. I tak się dziwię, że byłem w stanie przez chwilę walczyć z Selifasem Poradzisz sobie z tym?
-No raczej nie będe mięć wyboru. Nie będe tracić czasu, ruszam. Ty tu zostań i pilnuj ich.-Azrael ruszył.
 
Arvelus jest offline  
Stary 09-11-2011, 20:04   #49
 
Eleywan's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znanyEleywan nie jest za bardzo znany
Rozdział III
"Pośród Popiołów"


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=ASj81daun5Q&feature=related[/MEDIA]

Azrael gdy tylko wzbił się w powietrze, starał się wyczuć jakąś energię pełną morderczej żądzy krwi. Tak jak się spodziewał, wykrycie wilkołaka, który morduję ogrom ludzi nie należy do trudnych zadań. Gdy go tylko zlokalizował, zaczął szybować. Spojrzał w dół, większość domów stało w ogniu, wszędzie walały się trupy, tu i ówdzie ktoś uciekał przed nieuchronionym przed śmiercią, nekromanci z okrzykami wałęsali się po ulicach Londynu.
Przez Tamize ludzie uciekali statkami, miasto upadało.




Gabryjel widział już Sairusa. Począł pikować. Oszalały chciał zrobić unik, jednak Seraf użył przeniesienia i potężnie go uderzył. Wilk przebił ścianę, domu jakiegoś Arystokraty.

-Znowu ty! Nie możesz po prostu zdechnąć?!- Wilkołak stracił całkowicie nad sobą panowanie, jego jedynym pragnieniem było, aby zabijać, i niszczyć.
-Przyjacielu, masz jeszcze szansę ! Opamiętaj, że się !-Azrael wykrzykiwał słowa przepełnione wielkim bólem, wiedział bowiem co ma nastąpić
-Kieł przeszywający Niebo!-Z miecza Barserkera wyleciała fala energii. Gabryjel nie wiedział, czemu niebiański miecz poddał się woli zła. Musiał być jakoś zmuszony, ponieważ jego moc była dość mierna w porównaniu z poprzednią. Anioł wyciągnął gołą rękę przed siebie.
-To nic nie znaczy....Sairusie!-Energię zostało rozproszona.
To już koniec, nie było dlań ratunku.
-Niech Cie Bóg przyjmie do Siebie.- Azrael rzekł przez łzy

Droga Zniszczenia nr.9 :
Niebiańska włócznia


Spiczasty ognisto-błękitny kształt przebił serce Wilkołaka, szybko spłonął.
-Żegnaj, do zobaczenia.-Obrócił się przez ramię i ruszył szybko do przyjaciół.
 
Eleywan jest offline  
Stary 13-11-2011, 00:50   #50
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Gdy anioł wrócił zastałwszystko gotowe do wyprowadzki. Ciało babiny zostało spalone na popiół, by unikneło mało-łądnego rozkładu
-Po wszystkim?- zapytał nekromanta Azraela, co prawda wcale nie przepadał za wilkołakiem, ba. Znali się parę dni. Ale jednek byli towarzyszami, a gdy przez lata jest się samemu bardzo szybko tworzy się więzi. Choć jednostronne...
Gabryjel skinął głową na znak potwierdzenia.
-W mieście nie robi się Ciekawie. Możemy ruszać?-Zwrócił się do wszystkich.
-Tak. Pozbyłem się wszytskich śladów i zostawiłem jeden krwawnik, w Pentaklu Rhadona. Za pięć minut zrobi wielkie, ogniste bum, więc zupełnie nic nie zostanie a i nie będzie podejrzane. Zmywajmy się...
-Dobrze, więc. Ja wezmę Artura. Wszyscy mamy transport powietrzny, a więc w droge. Najpierw polećmy na tą polanę na której się spotkaliśmy, tam ustalimy co dalej.-Gabryjel wyszedł pierwszy, za nim Artut. Aerithe obojętnie wzruszyła ramionami i również ruszyła za Archaniołem.
Barutz kiwną głową, wyszedł na zewnątrz i wsiadł na przyzwany Dysk. Dosyć niepewnie. Durny umysł. Po tym dołamaniu sobie uda już skojarzył z nim ból. Barytz zacisnął pięść by opanować lekkie drżenie palców. Ta... jakby nie mieli większych problemów jak jego lęk przed lataniem... phi. Wszedł na dysk i usiadł na nim krzyżując nogi. Wzlecieli w górę, ponad pole walki, ponad ciepłe powietrze i zasięg wzroku nekromantów, jednak ani Barutz ani król nie znosili tego najlepiej, wiec szybko obniżyli lot i poszybowali nad lasem, wprost na polanę. “Na dole”. Barutz mrugnął słysząc, w głowie, głos Galienne
-Lećcie. Dołączę do was za chwilę!- krzyknął do anioła, licząc, że jakoś go zrozumie wśród wichury jaką słyszał w uszach, bo wcale nie lecieli powoli, Azrael kiwnął głową i ruszyli prosto na polane.

Aerithe rozmawiała o czymś z przyszłym królem, Azrael opierał się o drzewo obserwując pole byłej bitwy i uważajac na niebezpieczeństwa. W pewnym momencie, sponad drzew wynurzył się Dysk. Leciał znacznie stabilniej niż dotychczas. Bystre oczy anioła dostrzegły, że była na nim dwójka ludzi. To Galienne sterowała Dyskiem, a Barutz siedział z tyłu, trzymając się jej talii by nie spaść, a miał minę jakby była mu wielce niemiła w dotyku, ale kto go trochę znał wiedział, że to jedynie wygłupy i zabawa. Coś w stylu odgrywania małego chłopca dla którego najgorszą hańbą jest dostać całusa, a inne dziewczynki są najgorszym wrogiem. Z teatralną ulgą puścił ją i zeskoczył na ziemię
-Tak wiem, że to nekromantka! (Jak ja swoją drogą.) Tak wiem, że próbowała mnie zabić! (Ale i tak, z góry nie miała szans.) I nie, nie za bardzo jej ufam, ale może być przydatnym sprzymierzeńcem. I tak, już wyjaśniłem jej, że będziemy mieć na nią oko i, przeważnie, nie będzie miała wstępu ani na nasze narady, ani nie będzie wiedziała co robimy, jeśli nie będzie to konieczne. Ja osobiście bym się zgodził ją przyjąć do zespołu, przynajmniej na próbę. Co o tym sądzicie?
Galienne siedziała na dysku, ze skrzyżowanymi nogami. Wyraźnie się denerwowała, choć próbowała to ukryć.
-Chodź ze mną na chwilę.-Powiedział Gabryjel z obojętnym wyrazem twarzy.-Wy zostańcie.-Powoli ruszył w głębszy las, na samym jego skraju przystanął czekając.
Barutz podniósł powiekę i zapytał gestem czy chodzi o niego czy Galienne.
-Ona
Nekromantka obniżyła dysk i zeszła na ziemię, po czym poszła za archaniołem
Gdy już Seraf był pewien że nikt ich nie usłyszy, zatrzymał się, rozejrzał dookoła.
-Ostatni Bastion.-Otoczyła ich szczelna Bariera.
-Spokojnie, chodzi o to, aby nikt nas nie podsłuchał. Proszę Cie tylko o jedno na pytania odpowiadasz, szczerze nie kłamiąc. Ja to wyczuje, a nie chce współpracować z nieszczerymi ludźmi, tym bardziej, że jesteś piękną kobiętą, więc nie wypada. Zgoda?-Zapytał z uśmiechem na twarzy, mimo, iż ton głosu miał jak najbardziej poważny.
Galienne kiwnęła głową, wciąż była mocno spięta, choć już trochę mniej. Ton anioła zrobił na niej miłe wrażenie
-Taki mały teścik, czy gdybyś miała szanse, na zabicie Barutza, i wrócenie do kręgu. Zrobiła byś to?
Nekromantka musiała się chwile zastanowić nad odpowiedzią
-To zupełnie inny poziom. Nie jestem w stanie zabić Drugiego Bartuka. Miałam nasze artefakty, a zawiodłam, jak mogłabym choćby próbować teraz, gdy to on je ma?
-Chodzi mi o to czy zrobiła byś to, gdyby była możliwość.-
Galienne zaklęła w duchu. Liczyła, że uda się jej nie odpowiadać na to pytanie
-Wy... jesteście inni niż sie spodziewałam. Znacznie potężniejsi. Nigdy nie przepadałam za metodologią kręgu, ale nie miałam zamiaru rzucać się na śmierć. Nie uciekłam z Barutzem, bo byłam przekonana, że złapią go w ciągu kilku dni i brutalnie zamordują, by dać przykład. A on wciąż żyje... Myślałam, że będzie słaby, bo nie posiadał nauczyciela od półtora roku. A tu się okazuje, że wygnanie służy jego mocy. Nawet ty, archaniele, stanąłeś razem z nim, na tym samym froncie. Nie dostrzegałam dla was szans, ale już widzę...- znów nie udzieliła odpowiedzi na pytanie, a jedynie ją zasugerowała
-Mów mi po imieniu, jesteśmy wkońcu w podobnym wieku. Więc jak idą przygotowania do otwarcia bramy? Jest to dość istotne mimo wszystko.
-Tej do piekieł? Już kończą, ale to nie oznacza, że szybko skończą. Jeśli czegoś nie wymyślą to jeszcze z dwie, trzy pełnie.
-Nie dużo czasu, nie dobrze. Idzie im to szybciej niż powinno. Cholera jak mogłem pozwolić na to, aby dostali kryształ-Uderzył pięścią w pobliskie drzewo, dłon wbiła się w konar.
Galienne nie wiedziała co odpowiedzieć, krzątała się , przestępując z nogi na nogę aż się odezwałą
-Jeśli krąg się nie dowie, że jestem po waszej stronie to mamy wielką przewagę. Po ucieczce Barru zmienili procedury, godziny patroli i zaklęcia alarmujące. Jeśli będą myśleć, że zostałam zabita to pozostawią je takimi jakimi były, takimi jakimi znam na pamięć..
-Cieszę się, że mamy Ciebie jednak po naszej stronie, wiem, iż nas nie zdradzisz.-Seraf uśmiechnął się szeroko
Nekromantka kiwnęła głową. Nie wiedziała skąd anioł bierze tą pewność, skoro nawet ona sama jej nie miała.
-Wracajmy do reszty.-Powiedział radośnie i ruszył z powrotem do towarzyszy.




Młody mag właśnie oddalał się od płonącego Londynu. Mimo nie najlepszej sytuacji, nie potrafił opanować swej fascynacji ogniem i z dziwnym błyskiem w oku obserwował to, co się działo. Ubrany był w długie czerwone szaty, zdobione srebrnymi wzorami w kształcie płomieni. Był trochę poobijany, więc podpierał się na swym kosturze zwieńczonym czerwonym klejnotem. Jego sięgające do ramion czarne włosy, były targane przez wiatr. Nie do końca był wstanie uwierzyć, że musiał uciekać. Powinien walczyć do końca, tak jak pozostali. Z każdą chwilą oddalał się od miejsca, które przez wiele lat było jego domem. Nigdy nie sądził, że jego ukochany ogień mógłby doprowadzić do czegoś takiego. Przecież mógł uginać płomienie do własnej woli. Gdyby nie walka, ugasiłby ten wielki pożar. A tak, jedyne co robił, to powiększał go, broniąc się przed napastnikami. Niestety nic nie mógł już zrobić. Musiał po prostu zapomnieć. Odwrócić się i zapomnieć. Odwrócił się plecami do płonącego miasta i po walce z samym sobą, zaczął iść przed siebie. Gdziekolwiek, byle daleko stąd.
Sav chwilę potem znalazł się na niewielkiej polanie, co dziwniejsze byli tam ludzie, jakiś mężczyzna, chłopiec i ELFKA!
Bystre oczy nekromanty dostrzegły zbliżającego się nieznajomego.
Mag zatrzymał się, gdy dostrzegł grupę nieznajomych. Nie wiedział, kim oni mogą być. Jednak najbardziej prawdopodobne wydało mu się, że to wrogowie. Był osłabiony po walce i ucieczce z miasta, ale to nie znaczyło, że zamierzał się poddać. Oparł się na kosturze i zaczął szeptać, a czerwony kryształ rozświetlał się.
-Zaprzestań!- warknął nekromanta, ułamek sekundy przed tym jak kusza sama wskoczyła mu do ręki, wycelowanej wprost w maga
- Skąd mogę mieć pewność, że nie strzelisz, gdy przestanę? - odparł “Płomień” po chwili, zaprzestając szeptów. Jednak podtrzymywal jeszcze światło kryształu, by w razie czego móc szybko zareagować.
-A po co miałbym kazać ci przestać gdybym chciał cię zastrzelić!? Nie dokończysz zaklęcia nim doleci do ciebie bełt! Po to mi kusza!
Po chwili zastanowienia Sav, chyba postanowił posłuchać nieznajomego. Chociaż, wyczuwał już swoje braki energii magicznej i podejrzewał, że długo nie podtrzymałby magii skumulowanej w krysztale.
- Kim jesteście? - zapytał.
Kusznik wzniósł broń do góry, tak, że mógł ją szybko opuścić gdyby chciał
-Barutz Faust-Engel IV. Więcej wiedzieć nie musisz.
Sav przyjrzał się dokładniej Barutzowi i pozostałym. Zmęczenie tępiło jego zdolności, ale z tak bliska po chwili skupienia był wstanie wyczuć magię. I to jaką. To był przecież nekromanta!
- Czego tu szukasz, nekrusie?! Dobijasz niedobitki, które uciekły z miasta?! - warknął od razu. Gdyby nie brak energii, zabrałby się od razu za rzucenie jakiegoś zaklęcia.
- Czy w takim wypadku wciąż byś żył?- bardzo proste i logiczne pytanie, lepsze niż niejedna odpowiedź
Nekromanta miał chyba rację. Jednak, równie dobrze mógł to być jakiś podstęp. Mag zacisnął mocniej dłonie na kosturze.
- Więc co tutaj robisz? - zapytał.
- A co za różnica? I tak, przez swoją ignorancję, nam nie pomożesz, a i zaszkodzić nam nie masz jak. Przejdźmy już do meritum i odejdź, najlepiej zapominając o tym, żeś nas widział
“Płomień” nie lubił, gdy nie odpowiadano na jego pytania. A, że był pewny siebie i uważał, że poradzi sobie w każdej sytuacji, zareagował tak, a nie inaczej. Na rzucanie zaklęcia nie miał czau, bo prędzej zostałby trafiony bełtem. Zamknął oczy i nagle cała jego ręka od łokcia, aż po końce palców zapłonęła ogniem.
- Odpowiedz na moje pytanie! - krzyknął, otwierając oczy.
Barutz znów wycelował w maga
-Duch śmierci- wyinkantował, a bełt zalśnił srebrnym światłem
-Teraz nie ma szans bym chybił. Zaprzestań zaklęcia, albo uznam cię za wroga! Nie mam zamiaru choćby dyskutować z kimś kto nam grozi!
Sav musiał się powstrzymać przed dalszym działaniem. Zwykły błet nie byłby problemem, ale bełt na który rzucono zaklęcie, był nieprzewidywalny. Płomienie powoli zgasły i wyglądało, jakby ich w ogóle nie było. Nawet lekkiego przypalenia szat.
- Opuść broń. Zaprzestanę z zaklęciami, gdy opuścisz broń - powiedział, starając się zachować spokój.
-To się robi śmieszne- zaśmiał się nekromanta i znów zgiął łokieć, celując w niebo. Jaka szkoda, że Duchem Śmierci i tak trafi, nawet takim lobem
- Zacznijmy od początku. Co tu robicie? - zapytał mag i westchnął cicho.
- Jestem renegatem. Krąg nekromantów nie pała do mnie miłością i aktualnie spieprzam przed jego agentami. Prawdopodobnie jak ty...
To było naprawdę trudne do uwierzenia. Nekromanta renegat. Jednak Sav nie miał wyboru i musiał uwierzyć na słowo.
- Więc wygląda na to, że mamy tych samych wrogów. Wskazywałoby to na to, że powinniśmy sobie pomagać, zamiast rozpoczynać bezsensowną walkę - rzekł po chwili. Do czego to doszło, aby musiał - Lubię niebezpieczeństwa. Zresztą przy mnie też nigdy nie jest bezpiecznie. Szczególnie, gdy jestem proponować współpracę nekromancie..
Barutz się zasmiał pod nosem
-Nie masz pojęcia w co chcesz się wpakować, człowieku. Wierzaj mi, nie istnieje mniej bezpieczne miejsce niż nasze towarzystwo
zmuszony do użycia magii - mag uśmiechnął się lekko.
Barutz zmrużył oczy
-Jesteś człowiekiem prawym, ceniącym wartość życia i wolności każdego człowieka, niezależnie od tego kim on jest?
Co za jakieś dziwne pytanie wymyślił sobie ten nekromanta? Sav westchnął cicho.
- Może nie każdego, ale cienię wartość życia większości - odpowiedział, wiedząc, że po prostu musi, bo inaczej nie dowie się niczego więcej.
- To było uproszczenie - wyraźnie “zamarudził” nekromanta z minął jakby mag powiedział coś wyjątkowo głupiego - Ale dobrze. Jeśli jesteś na tyle szalony by chcieć z nami podróżować to jeszcze się upewnimy, że możemy na ciebie liczyć. Wiedz jedynie, że naszym celem nie jest uniknięcie nekromantów. Prawdopodobnie, niedługo, wylądujemy w głównym holu Szarego Pałacu, tocząc walkę z całym kręgiem. Wciąż chcesz z nami podróżować?- Barutzowi, zadanie tego pytanie, niewątpliwe sprawiło niemałą frajdę
 
Arvelus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172