Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2011, 18:19   #2
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Szpaler drzew śliwy otaczał plac ćwiczebny, gdzie trenowali zarówno uczniowie, jak prawdziwi mistrzowie. Sztuki walki stanowiły podstawę każdego adepta ninjitsu, toteż powtarzanie form, czy parowanie należało do stałych praktyk. Yuen ćwiczył także, może nawet ciężej niż inni, gdyż swoją pracą musiał pokonać nie tylko brak umiejętności, ale również osłabione, przebytą w dzieciństwie chorobą, ciało. Był szczupły, znacznie szczuplejszy niż większość doskonale umięśnionych, wysportowanych adeptów, których bicepsy kształtowały się niczym prawdziwy granit. Yuen Biao byłby znacznie lepszym wojownikiem, gdyby posiadał takie walory, ale stanowczo nie było sensu debatować nad rozlanym kozim mlekiem. Dziewiętnastoletni chłopak posiadał za to naturalną grację ruchów, które wydawały się płynąć, stanowczo odróżniając się od urywanego, szybkiego kroku większości innych wojowników.


Kobiety twierdziły także, przynajmniej niektóre, że miał całkiem ładną buzię, co zawsze wprawiało go w spore zakłopotanie. Ciotka Hung na przykład … oczywiście nie była to jego prawdziwa ciotka, ale wszyscy tak nazywali zacną niewiastę, matkującą młodocianym ninja. Uparła się, żeby przełamać jego nieśmiałość w stosunku do dziewcząt niemal siłą poznając go z coraz to kolejną. Niezwykle niedźwiedzia to przysługa, czego ciotka, pomimo szeregu próśb, wydawała się nie dostrzegać wcale. Wychowywany wyłącznie w męskim gronie Yuen czuł się dziwnie niepewnie przy spotkaniu z kobietami. Wprawdzie szczęśliwie nie dotyczyło to osób, które znał długo, ale nieśmiałość przy pierwszym spotkaniu okazywała się naprawdę wystarczająco kłopotliwa. Także Sil … poznana kiedyś, kiedy jeszcze jego pamięć nie działała, jak normalnie powinna. Szczęśliwie nie pamiętał, jak zachowywał się wtedy i bardzo się z tego cieszył. Przypuszczał bowiem, że nie był to najbardziej bohaterski moment jego dzieciństwa.

Wrócił myślami na plac. Właśnie zaczynała układ nowa dziewczyna. Kojarzył ją słabo, nazywała się bodaj Mao Quan i była zaawansowaną adeptką stylu Orła. Toteż Szpon orła wykonywany przez nią stanowił formę wartą obserwacji.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=dlxTMRZ_Sw4&feature=player_detailpage[/MEDIA]

Charakterystyczne szerokie ruchy rąk naśladujące skrzydła tego majestatycznie szybującego ptaka. Palce ułożone niby szpony mające atakować witalne punkty przeciwnika, lub zakrzywione na kształt ostrego dzioba. Skoki połączone ze zmianami miejsca oraz nagłymi skrętami mającymi mylić przeciwnika. Ponadto zmiany wysokości. Adepci Szponu orła przyjmowali początkowo niezwykle niskie pozycje, by nagle wystrzelić w powietrze spadając na przeciwnika niczym prawdziwy drapieżnik. Styl Orła należał do najpiękniejszych, które się przyjemnie oglądało. Był także niezwykle skuteczny. Pod warunkiem wszakże ciężkiego treningu, pozwalającego niezawodnie trafiać przeciwnika dokładnie tam, gdzie ciało było zdecydowanie najwrażliwsze.

Spoglądający na pokaz Yuen określał swój poziom mniej więcej na równi z ćwicząca kobietą. Sam wykonywał również te formy. Mimo że styl ogólnie nazywał się Szponem orła, tak naprawdę każdy sifu wprowadzał do niego drobne zmiany oraz ulepszenia wedle swego uznania. Także Jeung Lai Chun, który uczył jego. Główną innowacją mistrza Chuna bylo uzupełnienie form orła o sekwencje miecza. Długi, cienki miecz przypominał mu najostrzejszy dziób orła, czyli naturalne dopełnienie technik ręcznych oraz broni miotanych. Jednak sifu uczył Yuena znacznie więcej niż tylko Orła. Na słabe ciało chłopaka najlepsze było połączenie. Orzeł dawał szybkość oraz grację, zaś Niedźwiedź wytrzymałość. Ponadto Niedźwiedź niwelował największą slabość Orła: walkę w bezpośrednim zwarciu w ciasnych pomieszczeniach, lub na uliczkach. Cudowny Orzeł potrzebował miejsca do rozwinięcia skrzydeł. Na otwartej przestrzeni, lub wewnątrz dużych sal był świetny, słabszy jednak, gdy przychodziło do bezpośredniego zwarcia. Rzuty, pady, przetaczania nie stanowiły silnej strony drapieżnego ptaka. Natomiast doskonale potrafił wykorzystać je Niedźwiedź: twardy, oszczędny oraz bardzo mocny. Nie mniej Yuen nie chwalił się znajomością Pazurów Niedźwiedzia, wolał zachowywać umiejętności z tego zakresu we własnej świadomosci. Jedynie Sil powiedział kiedyś, że jego trening ma znacznie szersze podłoże, niż to zazwyczaj się dzieje. Ukrycie tego stylu nie było właściwie trudne. Sifu Chun uważał zresztą, że to właśnie Niedźwiedź jest pierwotnym stylem, bazującym na najprostszych ruchach ciała. Stąd właśnie największa liczba zapożyczeń wsród innych stylów pochodziła właśnie od Niedźwiedzia. Dlatego jedynie prawdziwy ekspert potrafiłby rozpoznać układy tego drapieżnika wśród miksu błyskawicznych ruchów Orła.

Młody uczeń skłonił się przed Yuenem.
- Bracie Biao, siostra Quan prosi o wspólny trening, oczywiście jeśli masz ochotę – dodał rezolutnie.
- Tylko zaprosiła mnie? - zdziwił się. Dlaczego? Nie znali się przecież. Mogła wprawdzie zauważyć, że się przygląda, ale ...
- Ach ach, nie tylko, brata Fang Ji również oraz brata Wan Te.
Yuen uśmiechnął się. Skoro będą tam i inni, powinno być spokojnie. Nie czułby się specjalnie komfortowo ćwicząc wyłącznie z dziewczyną całkiem samemu.

Krótkie przywitanie ukłonem wedle tradycji. Widocznie naprawdę Mao chciała wyłącznie potrenować i uznała, że skoro obok znajduje się kilku adeptów na zbliżonym poziomie, szkoda by była nie wykorzystać takiej okazji. Stąd propozycja wspólnego treningu. Pomimo wszystko … starał wyobrazić sobie adeptkę, jako mężczyznę. Tak było Yuenowi łatwiej się skupić. Jednak smukłe ciało Mao wcale wyobraźni jego nie pomagało. Niewątpliwie trening sztuk walki nie tylko wzmacniał mięśnie, ale także kształtował sylwetkę, czego zresztą nie tylko Mao Quan była dowodem, ale przede wszystkim niezwykle zgrabna Sil, pełna energii oraz szlachetnego wdzięku. Trenowali razem, wyruszali na zlecone misje … Dla doświadczonych adeptów ninjitsu pewnie byłyby to wyprawy nie warte wspomnienia, ale dla uczniów stanowiły wyzwanie, przygodę oraz prawdziwą szkołę przetrwania. Przez chwilę wyobraził sobie, że to właśnie piękna Kąsająca Żmijka jest przy nim, nie zaś Mao … Uspokoił oddech powoli poddając się rytmowi pulsującego ki. Strumień energii otoczył go, niczym kocyk malutkie dziecko. Płynął wewnątrz niej, poddawał się jej leniwemu prądowi, korzystając jednocześnie z jego niesamowitej siły. Rosnąca trawa, pasące się krowy, grające wiatrem liście … czuł prawdziwą jedność. Jego ruchy stały się ideałem, prawdziwym czystym granitem wśród skał, twardym, pełnym wewnętrznej siły, precyzyjnie ukształtowanym przez królową naturę.

Fang Ji oraz Wan Te ubrani byli w tradycyjne stroje wschodniej prowincji, skąd ponoć wywodzili się ich przodkowie. Pomimo to obydwie rodziny od dawna rywalizowały, szczęśliwie dla klanu, wyłącznie na polu doskonałości w kung fu. Niemniej wszyscy członkowie obydwu rodów chętnie przyjmowali wyzwania, jeśli tylko brał udział w nich ktoś z nielubianej konkurencji. Wykazać swoją przewagę nad Te, było dla Ji zdecydowanie ważniejsze, niż wygrać wielki turniej. Odwrotnie także. Owa rywalizacja nie zmieniała jednak istoty rzeczy, że obydwa rody kształciły wybitnych ekspertów sztuk walki i obydwa oddały klanowi wielkie przysługi. Fang oraz Wan nie należeli jeszcze do grona mistrzów, jednak już teraz zaliczali się do najlepszych uczniów klanu.

Ćwiczenie form stanowiło klasyczna rozgrzewkę przed walką. Wedle Biao, wszyscy uczestnicy treningu mieli wyrównane szanse. Podczas takich starć decydował zazwyczaj spokojny umysł oraz rozciągnięte mięśnie. Dlatego starał się jak najbardziej rozluźnić, wykonując kolejne elementy formy. Pod tym względem szpon Orła był nieomal niezrównany. Inne style preferowały poszczególne partie mięśniowe niezbędne do wykonywania najczęściej używanych technik. Orzeł, Jastrząb oraz naprawdę niewiele innych stawiały bardziej na harmonijny rozwój. Ponadto Orzeł świetnie łączył elementy miękkie z twardymi, ruchy koliste z prostymi, łagodne zbicia oraz ostre, punktowe ciosy. Nie był tak destrukcyjny jak Smok, czy Tygrys, ale, dzięki specjalnym atakom, niezwykle skuteczny. Wzmocniony zaś Niedźwiedziem potrafił także przyjmować ciosy oczekując na szansę kontry.

Szczególnym elementem był dla Yuena klasyczny przysiad stylu Orła. Jedną nogę unosiło się i zakładało na kolano drugiej, ręce szły daleko na bok, niczym skrzydła, po czym zaś na tej jedynej nodze, która stała na ziemi trzymając całe ciało, robiło się przysiad z lekkim obrotem. Cały układ imitował siedzącego drapieżnego ptaka rozglądającego się za zwierzyną oraz szykującego do ataku. Układ taki wykonywała także Mao przed chwilą podczas samotnego pokazu. Obecnie wszyscy się rozgrzewali, zaś grupa najmłodszych uczniów przysiadła niedaleko na trawie chcąc obserwować starcie.
- Panowie mają pierwszeństwo – spoglądnęła na przedstawicieli wojujących rodzin Mao. Chyba lekko kpiąco, ale nie był pewny. Obydwaj konkurenci oczywiście nie odmówili wychodząc na plac. Bardziej byli zaprzątnięci wewnętrzną rywalizacją niż obcymi. Obydwaj dostrzegli też szansę publicznego upokorzenia przeciwnika. Takiej okazji nie mogli zaprzepaścić.


Fang Ji w czarno białym stroju zaatakował pierwszy.
- Orzeł przełamuje skałę! – krzyknął nazwę techniki, której głównym celem było rozbicie osłony przeciwnika.
- Niedźwiedź broni legowiska! – zablokował atak Te oraz wykonał technikę Pazurów drapiących ziemię skierowaną przeciwko stopie oponenta. Skuteczne, jeśli zaskakuje wroga niespodziewającego się uderzenia dłonią skierowanego przeciwko stopie. Fang jednak znał możliwości Niedźwiedzia. Odskoczył na kilka kroków szykując się do ponownego uderzenia.

Mao stała tuż obok.
- Jak sądzisz, bracie Biao, który wygra?
- Widziałem kilkanaście ich pojedynków siostro Quan, mają mniej więcej pół na pół. Ostatnio jednak Ji podczas pojedynku zwyciężył, gdyż Te zwichnął nogę. Dlatego pewnie tym razem stawiałbym na Te
– odrzekł filozoficznie, patrząc na rozgrywającą się przed nimi ostrą walkę. Fang Ji atakował, zaś Wan Te stawiał na kontry. Parę razy niemalże mu się udało. Jednak technika Orzeł podrywa się do lotu pozwalała gwałtownie uskakiwać kilka metrów, wyrywając Fanga parę razy z niemal zamkniętego uścisku Niedźwiedziej Łapy, która stanowiła z kolei ulubioną technikę Wana.
 
Kelly jest offline