Adam Rendler
Siedzący przy jednym z karczemnych stolików grubas nie przyciągał niczyjej uwagi. Ot, taki tam moczymorda przy trzech kuflach piwa. Jednak był to moczymorda z klasą! Ubrany skromnie, ale praktycznie. Czysta biała koszula, ciemnozielona kamizelka, brązowe spodnie i szeroki pas opinający potężnych rozmiarów brzuch. Wąs długi, ale nie chaotycznie wyrastający, dobrze przycięty, niezbyt gęste krótkie włosy opadające boki czoła kryły powstające powoli zakola.
Herr Adam był karczmarzem i wiele lat zajmował się warzeniem piwa. Stąd te trzy kufle. Jedno jasne piwo, drugie ciemne i ostatnie - grzane z przyprawami. Każdego z nich musiał spróbować. Po chwili zamoczył usta w tym ostatnim. Musiał dać wszystkim dodatkom moment na oddanie smaku. Przełknął piwo i zmrużył oczy.
-Dobre, trochę za mało miodku, nie czuć go prawie w ogóle. - skomentował pod nosem.
Sięgnął po drugi kufel. Piwo ciemne pachniało wybornie. Z nadzieją, że tak samo smakuje skosztował.
-Doskonałe. - rzekł z zachwytem. Delikatna, charakterystyczna goryczka była dla niego symfonią smaku. Czuł, że musi całemu miastu pokazać jak dobre piwo jest podawane w tej karczmie. Takim darem na prawdę warto się dzielić ze wszystkimi! Oczywiście po odpowiednim przyrządzeniu i podaniu.
Trzeci kufel był po prostu powrotem do zwykłej chmielowej krainy. Złocisty napój został wypity praktycznie od jednego przechylenia. Herr Adam był zadowolony. Trafił w dobre miejsce. Czuł się prawie tak dobrze jak w jego oberży w Altdorfie. Nawet gwar i krzyki w karczmie brzmiały podobnie, ale o jakiego Lisa chodzi? - myślał Adam wyrwany ze swojego piwnego sielankowego nastroju.
Spojrzał na niezbyt przyjaźnie wyglądającego wielkoluda. Pełen lęku wzrok wylądował na podłodze izby. Nie chciał pchać się w żadne kłopoty, intrygi, porachunki. Po prostu chciał odpocząć. |