Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-10-2011, 23:43   #21
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Chłopaki z Nuln:


Wszystko poszło jak z po maśle. Aż nadspodziewanie sprawnie. Ingrid była wyśmienita, ale też nikt, kto dostrzegł zarys jej biustu spod rozluzowanych z lekka sznurowadeł koszuli nie myślał o innych sprawach niźli właśnie owe cycki. Zazwyczaj. Trójka jadących na koźle wozu wieśniaków do wyjątków nie należała. Inną sprawą było, że wyglądali niezwykle odświętnie. Jakby na jarmark się jaki wybierali, albo do pana szli z petycją. Ingrid słyszała nadciągających kamratów nim usłyszeli ich kmiotkowie. Oni mieli czym zająć wzrok. A ten zdominował inne zmysły. Z wieśniaczką, która z paki wozu wstała, sprawa miała się już zupełnie inaczej.

- Matulu!! – zdążyła krzyknąć przejmującym głosem nim zajeżdżający z boku Martin, najmłodszy i najbardziej wyrywny z całej ich grupy, nie przejechał ją żelazem po plecach. Kipła się przez brzeg wozu swoją białą i ozdobioną kwiatami suknię brocząc obficie szkarłatem. Konie szarpnęły się w jednej chwili cucąc kmiotków przednio, tyle że już przy nich byli pozostali przybysze z Nuln. Kmiotkowie ledwie zdążyli zareagować. Jeden skoczył pod wóz, drugi złapał pałkę a trzeci zaciął konie. Dziewuchą, najpewniej weselniczką i panną młodą nikt się chyba już nie martwił. Zepsuła się w sumie…


***

U sołtysa:

Drake nie spodziewał się, by włodarz lokalnej społeczności był człekiem aż takiej wylewności i pamięci. Rzeczą zgoła nieprawdopodobną było to, że pamiętał on kiedy jaki handlarz jechał, co wiózł i jak wyglądał każdy, kto w jego asyście jechał. To był niemalże geniusz! Fakt faktem wspierał się kilkoma narzędziami poczynając od księgi myt, poprzez własną pamięć aż po pamięć żony, która w zasadzie w zupełności by wystarczyła. Jakoś tak to bywało, że baby zawsze pamiętały kto z kim, gdzie i jak i jak ów ktoś i ktoś inny wyglądał. Może nie każdego znali z nazwiska czy zawołania, ale i tak udało się ustalić wąską liczbę goszczących w ostatnich dniach w osadzie rudzielców.

-… i ten, no Kurdegar, co to jęczmień wiózł do opactwa Świętego Młota, miał w swojej służbie takiego jednego rudego niemowę, ale on…

- To nie ten. My szukamy raczej wymownego człeka.
– głos Drake nie oziębł, pomimo tego, że już zmuszony został zapłacić myto za przejazd przez osadę za siebie i chłopaków, co samo w sobie było irytujące. Wiedział przecież, że kmiotek nie miał prawa pobierać tej opłaty, ale też nie było o co kruszyć kopii. Ledwie jedna złota korona łącznie za wszystkich. Wielkie mi hura bura zyski. Może to nawet kmiotek sam robił na boku co zdaniem Drake nie musiało być dziwne. Mając na utrzymaniu trzy baby kmiot musiał wiązać jakoś koniec z końcem a jak się widziało wiodło mu się nienajgorzej.

- Aaaaa tak, tak. Zatem był jeszcze taki jeden co na osiołku przyjechał. Z Nuln do Wurtbadu naszego jechał. Miał i rudą brodę i rude włosy. Klecha jakiś. Dur ino paciorki klepał. Ale pojechał już dwa dni temu Panie. Później był taki rudy krasnolud, ale się gdziesik zawieruszył. Ale i nie płakalim Panie po nim, bo on zwady z każdym szukał i do bitki się rwał. Nawet Orzeszek, co to u nas najbardziej krzepki, z drogi mu schodził. I to chyba wszystkie rudzielce, jakie u nas były.


***


W oberży:


Robiło się coraz gwarniej, ale w sumie nie mogło być inaczej. Weselnicy zaczynali się schodzić i małymi kupkami obsiadać co lepsze miejsca. Wystrojeni kmiotkowie wyglądali przeuroczo w tych swoich odświętnych koszulinach i łapciach ze słomy, ale i tak najlepsze wrażenie sprawiały rumiane, rwące się do zabawy dziewuchy, których nie domytych łap nie dostrzegał chyba nikt z miejscowych. Przygrywający gdzieś z boczku grajek po kolejnym garncu na odwagę zaczął rzępolić. Całkiem zresztą skocznie. Co zresztą wnet się objawiło kilkoma śmielszymi, wirującymi parami. Miastowych, siedzących na uboczu, nie zaczepiał nikt. Byli tu obcy podobnie jak grupki zbierających się do wyjazdu podróżnych. Nikt ich do wspólnej zabawy nie prosił.

Problem zauważyli, kiedy ujrzeli draba, który wyrastał ponad okoliczną swołocz. Mógł z powodzeniem drwalom wycinkę miast osłów na garbie nosić. Może zresztą i nosił. Miał w kłębie więcej niż niejeden krasnal a łapy sękate jak nie najmłodsze drzewka. Piersią zaś mógłby równać się z turem. Był wielki. Był wielki i rozglądał się wszędzie nerwowo. Nerwowo również wypytywał o coś miejscowych a na końcu oberżystę, który kmiotka, podobnie jak wszyscy odświętnie ubranego, starał się uspokoić a nawet siłą zatrzymać. Równie dobrze mógłby zatrzymywać buchaja w rui. Kmiotek ruszył ku alkowie na wprost nie zważając na cichnącą muzyczkę i nerwowe szurania cofających się kmiotków. Kiedy doszedł i wyrósł im nad głową okazał się być jeszcze większy niż się zdawał wprzódy.

- Gdzie Lis!? – warknął na tyle głośno, że usłyszeli to wszyscy. Może sprawiła to cisza, jaka w oberży zapanowała. Z pewnością pytanie usłyszał Kasimir, który z chętną panienką za rękę właśnie przemykał ku izbom na pięterku. Nim zrozumiał co dokładnie się dzieje panienka już się za nim kryła trwożnym wzrokiem zerkając na wielkoluda, który zresztą również już ją zobaczył. Co jednak znacznie gorszego, zobaczył on również jej rumieńce i rozchełstaną koszulę w której widać było biust. Najgorsze zaś było to, że olbrzym dostrzegł również Kasimira.

I od tej chwili nie potrafił już oderwać odeń oczu ruszając z zaciśniętymi, wielkimi jak bochen pięściami, wprost na niego…


.
 
Bielon jest offline  
Stary 28-10-2011, 10:02   #22
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kasimir spokojnie zlustrował wzrokiem bydlaka, który zaczął iść w jego stronę. Kasimir w pierwszym odruchu chciał uciekać, jednak w głowie już zaczął kombinować. Przetrwanie, na tym się znał. No poza tym zawsze mógł mu tą dziwkę oddać. Uśmiechnął się pod nosem na samą myśl, i przerażoną minę dziewczyny, gdy Kasimir nagle oddaje ją drabowi.

"Kurwa.. wielki skurwysyn.. kurewsko wielki... co on musiał wpierdalać.. chyba świniaka na śniadanie, krowę na obiad..na kolację to swoją starą pewnie wpierdolił... ja pierdolę.. jak mnie jebnie to spotkam się z mamusią" - rzekł do siebie w myślach

Kasimir przekręcił głowę powoli w bok i wyszczerzył zęby. Wyprostował się, niech menda myśli że się go nie boi.

- Wielkoludzie.. poznaj mojego przyjaciela... - wskazał palecem Białego - Biały... tu jest jakiś cwaniak, porozmawiaj z nim

Gdy to mówił cały czas Kasimir trzymał wzrok na wielkoludzie. Nie przestawał go obserwować. Palce jego ręki cały czas rozluźniały się i zaciskały. Wargi mocno miał zaciśnięte, a oczy jakby na chwilę nie obecne. Nie patrząc na dziewczynę rzucił tylko:

- Nie którzy skurwiele zawsze żeglują pod wiatr

Mimo wypowiedzianych słów nie tracił koncentracji. Cały czas był skupiony na wielkoludzie. W myślach dodatkowo powtarzał sobie coś czego się już jakiś czas temu nauczył

Pan Pierdołka spadł ze stołka
Złamał nóżkę o poduszkę
Żona stryja dała w ryja
Przyszedł lew wypił krew
Pan Pierdołka w nocy zdechł ..


Gdyby olbrzym postanowił ruszyć na Kasimira ten zaczął potrząsać ręką, zaciskając i rozluźniając ją. Wyglądało to jakby grał w „papier, nożyce, kamień ale bez gestu nożyc” a gdy olbrzym znalazł się w zasięgu ręki Kasimir szybkim uderzeniem chce go trafić, celuje w szczękę. Chociaż najważniejsze by go trafić.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 28-10-2011 o 10:05.
valtharys jest offline  
Stary 28-10-2011, 11:47   #23
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Albjorn siedział sobie spokojnie z boku sali popijając raz po raz średnio procentowy trunek. Co jakiś czas tylko zerknął na hasający tłum. Sam na razie nie ruszał się od stołu, w tym momencie nie w myśl były mu takie hulanki. Większą uwagę skupił dopiero, gdy ujrzał wielkiego typa, który wparował do oberży. ~ Olbrzym jak kurwa mać ~ pomyślał. Początkowo jedynie spoglądał na niego ukradkiem, jednak w momencie gdy zdał sobie sprawę z tego, iż lada moment jego kompan może mieć zbyt bliskie spotkanie z tym taranem.

Momentalnie wstał chwytając swój topór i szybkim krokiem ruszył w jego kierunku. Krasimir widząc co się dzieje spróbował odwrócić uwagę od siebie
- Wielkoludzie.. poznaj mojego przyjaciela... – rzekł i wskazał palcem na norsmena, po chwili zwracając się do niego- Biały... tu jest jakiś cwaniak, porozmawiaj z nim.

Rodgurn nie znał strachu, pewnie kiedyś go to zgubi, lub wedle jego wierzeń da nieśmiertelne szczęście. Wrzasnął będąc jeszcze kilka kroków od wściekłego, nazbyt wyrośniętego, osobnika.
- Co jest Misiek? Coś się tak wzdął?
W tym momencie był jeszcze w odległości, która nie pozwalała typowi go zaatakować. Sam będąc przygotowany do szarży, gdyby osiłek miał zamiar jednak to zrobić.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 28-10-2011 o 16:57.
AJT jest offline  
Stary 28-10-2011, 21:26   #24
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Karczmarz był w sumie dość oschły, ale odpowiedział Martinowi. Tak więc była we wsi dzwonnica, przy kapliczce Morra, koło cmentarza i jak się da grabarzowi flachę to nawet pozwala tam wchodzić. Kupa w sumie widział już tę drewnianą konstrukcję jak wjeżdżali do tej dziury, ale na wszelki wypadek wolał się zapytać, żeby za bardzo miejscowych do siebie nie zrażać.

No tak, jeśli chodzi o zrażanie, to właśnie jego kumple postanowili uczynić pierwszy krok w tym celu. Kasimir jak zwykle nie wytrzymał i przygruchał sobie dziewoję, tylko że ona miała nielichego narzeczonego. Biały czując w kościach rozpierduchę szybko przyłączył się do wymiany "grzeczności".

" No ja pierdolę, robota jest, a ci se rozróbę urządzają" - pomyślał Kupa sięgając do kieszeni po kastety - " Nie będę się na razie wtrącał, zobaczę jak zareaguje reszta kmiotów. Mam nadzieję, że się do wielkoluda nie dołączą, bo inaczej może być gorąco.
 
Komtur jest offline  
Stary 29-10-2011, 11:42   #25
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Kiedy biegli na złamanie karku, na jego twarzy gościł szaleńczy uśmiech. Wyglądał niczym jeden z sługusów Archaona, który pragnął tylko i wyłącznie mordować i zadawać ból. Coś w tym było, bo choć nie służył siłom chaosu, to właśnie jego pragnienia ograniczały się tylko i wyłącznie do zadawania bólu i cierpienia. Był jednak wrogiem chaosytów. Na ich widok ręka świerzbiła go jeszcze bardziej niż na widok orka czy goblina. Nie. To akurat nie była prawda. Orków i goblinów nienawidził tak samo mocno jak chaosytów.
Kręcił toporkiem. Biegł najszybciej jak mógł i niezmiernie irytował go fakt, że tamci biegną szybciej niż on. O tak! Irytowało go bardziej niż mądrzenie się Ingrid czy słabi przeciwnicy, których pod nogi rzuca mu los.

-Cho no tu skurwielu!- krzyknął podniecony, łapiąc za nogę skulonego pod wozem kmiota. Ten najwyraźniej pragnął przeżyć. Kopnął brodacza w twarz, co jeszcze bardziej go podbudowało. Wszak jaką przyjemnością jest zabijanie bezbronnego worka mięsa.
-Cho tu pizdo powiedziałem!- warknął po czym jednym, energicznym ruchem wyszarpał bezbronnego człeka spod wozu. Błyskawiczny ruch ręki sprawił, że toporek ze świstem przeciął powietrze. Kolejny dźwięk, który dało się usłyszeć było paskudne mlaśnięcie, kiedy skóra na brzuchu bez najmniejszego protestu rozwarła się ukazując zakrwawioną kupę bebechów.
-Uuuu! Flaki hę?!- zawył z uśmiechem na twarzy, po czym niespodziewanie, jak gdyby nigdy nic odłożył toporek i tarczę, po czym bez uczuć wcisnął dłoń w sporą ranę osobnika.

Ten pisnął jak dziewica, lecz to nie był jeszcze kres jego życia. Khazad szarpnął za jelito wyciągając je z brzucha po czym wartko doskoczył do głowy wieśniaka i owinął jego szyję, jego własnym jelitem.
-Zakochałem się w Marynie! Bo mi dała dupy w młynie!- śpiewał rozweselony widząc jak ledwie żywy człek gaśnie na jego oczach. W końcu życie ulotniło się z jego piersi z ostatnim tchem a ciało stało się bezwładne. To jednak nie był kres krasnoludzkiego tańca śmierci. Widząc iż człeczyna nie żyje, brodacz złapał za toporek i uderzył w pierś łamiąc żebra.
-La la la...- nucił pod nosem po raz kolejny wkładając rękę do ciała trupa.
-O! Mam cię!-

Szarpnął i wyciągnął ociekające krwią serce. Uśmiechnął się i otarł czoło z potu, przy okazji brudząc się krwią, którą miał na ręce.
-Hej tam! Wyrwałem mu serce! Trzymajta!- krzyknął po czym rzucił organem w stronę Ingrid -Upierdol no jaki obiad z tego bo dość już mam suchego chleba kurwa jego mać! Ha!- o tak. Był szaleńcem. Miał potwornie zwichrowaną psychikę.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 29-10-2011, 18:29   #26
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
"Mhm..." – zapasy z samym sobą, coby nie przesadzić z nadmiernym entuzjazmem wychodziły Drake'owi umiarkowanie. Od dobrego kwadransa słuchał parskającego pierdolca, który uczepił się napomknięcia o rudzielcu i teraz, choćby kopany był po pysku, nie chciał się od tematu oderwać. Po wypstrykaniu się z informacji o wszelkich wiewióropodobnych podróżnikach, grzecznie pospieszany, gospodarz w końcu przeszedł do spraw inszych. Zrelacjonował dokładnie szczegóły wizyt każdego, kto przez wiochę przejeżdżał w ostatnich trzech dniach i nagrał całkiem przyjemny reportaż o każdym dorosłym mieszkańcu osady, który zwykł był często opuszczać sioło. Dozbrojony w detale Drake mógł wracać do kompanów i rozpocząć pociąganie za właściwe sznurki. Było kilka tropów wartych sprawdzenia, a przebywanie w towarzystwie trajkocącego jak katarynka sołtysa groziło – w najlepszym razie – mutacją Chaosu. Wciąż zachowując kamienną maskę, blondyn wstał od stołu i odprowadzony do drzwi rzucił wieśniakowi na odchodnym: "Gdyby działo się coś groźnego czy niezwykłego, zgłoście się do mnie. Z tego, co mówicie wynika, że... Nie chciałbym przedwcześnie wyrokować, ale wioska może być zagrożona".
"Co? Jak to, co mówicie panie?" – sołtys zasapał się, znów spocony, jak na starcie rozmowy.
"Nie chcę straszyć, ale może zrobić się groźnie. Ale jesteśmy tutaj, więc nie macie się o co martwić. W każdym razie, wszystko mi zgłaszajcie. I cicho o tym, musimy być ostrożni" – ostrzegł Drake, sprzedając chłopu jedno z najlepiej oszlifowanych spojrzeń a'la natchniony rycerz.

* * *

Drzwi trzasnęły głośno aż zakołysało się wbite nad wejściem poroże i o mało co, a siedzący na zydlu pode drzwiami karypel nie zostałby pośmiertną ofiarą ubitego pod laskiem jelenia. Drake słyszał, że Biały do kogoś sapie już z daleka i wchodząc do środka nie spodziewał się niczego mniej niż weselnej sztachoteki. Stąd wjeżdżał na ostro, bez zbędnego ziewania. O dziwo jednak zdążył i imprezę miał dopiero przed sobą. Postanowił jednak przełożyć ją na kiedy indziej. Porwał pistolet zza pasa i huknął w sufit, tym razem zapewniając sobie pełną uwagę całego towarzystwa.

"Co robisz, kmiocie?" – wypalił do osiłka, który stał rozdarty między Kaźmierzem a Bjornem – "Uwal się na piździe i ani się waż warknąć! Podnieś rękę na któregoś z moich ludzi to każę cię wybatożyć tak, że przez rok będziesz robił za warzywo!"
Milczenie, które nastąpiło mogło być równie dobrze konsternacją, uspokojeniem, jak i ciszą przed burzą.
"A ty Kasimir, co dziewkę bałamucisz? Odprowadź ją do izby, bo widzę, że aż dostała rumieńców... I już, spokój" – Drake poklepał się kolbą pistoletu po piersi – "Polej wszystkim wina gospodarzu. Wszystko na mój koszt".
 
Panicz jest offline  
Stary 29-10-2011, 19:07   #27
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Alexander Tregardt

Alex wyskoczył na gościniec, zajechał wóz od prawej i sieknął powożącego chłopa ostrzem miecza po łbie. Wieśniak z rozwaloną czaszką zleciał z kozła na ziemię. Nawet jeśli wtedy żył jeszcze, to dzieła dokończył wóz, który zmiażdżył to, co ze łba mu zostało.
Alex pojechał naokoło wozu, tratując przy okazji leżącą bezwładnie kobietę, zrównał się z nim i chwycił za lejce, zatrzymując konie.
- Chyba rozjebaliśmy wesele. - stwierdził beznamiętnie, przyglądając się zabitym. - To by było na tyle, jeśli chodzi o przyspieszenie roboty. Ale nie ma tego złego, mam pomysł.
- Kolejny?
- Równie dobry, jak ten?
- Cicho, kurwa. Zostawmy ich tak, tu na trakcie. Niech ktoś kopnie się do wiochy i narobi szumu, że był napad. Wszystkie kmiotki się zlecą, ale jak będzie ktoś przyjezdny to pewnie zostanie. Wtedy zobaczymy, czy to przypadkiem nie ich szukamy. Wszystkim styka?
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"

Ostatnio edytowane przez Cohen : 29-10-2011 o 19:10.
Cohen jest offline  
Stary 30-10-2011, 01:42   #28
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Adam Rendler

Siedzący przy jednym z karczemnych stolików grubas nie przyciągał niczyjej uwagi. Ot, taki tam moczymorda przy trzech kuflach piwa. Jednak był to moczymorda z klasą! Ubrany skromnie, ale praktycznie. Czysta biała koszula, ciemnozielona kamizelka, brązowe spodnie i szeroki pas opinający potężnych rozmiarów brzuch. Wąs długi, ale nie chaotycznie wyrastający, dobrze przycięty, niezbyt gęste krótkie włosy opadające boki czoła kryły powstające powoli zakola.

Herr Adam był karczmarzem i wiele lat zajmował się warzeniem piwa. Stąd te trzy kufle. Jedno jasne piwo, drugie ciemne i ostatnie - grzane z przyprawami. Każdego z nich musiał spróbować. Po chwili zamoczył usta w tym ostatnim. Musiał dać wszystkim dodatkom moment na oddanie smaku. Przełknął piwo i zmrużył oczy.
-Dobre, trochę za mało miodku, nie czuć go prawie w ogóle. - skomentował pod nosem.
Sięgnął po drugi kufel. Piwo ciemne pachniało wybornie. Z nadzieją, że tak samo smakuje skosztował.
-Doskonałe. - rzekł z zachwytem. Delikatna, charakterystyczna goryczka była dla niego symfonią smaku. Czuł, że musi całemu miastu pokazać jak dobre piwo jest podawane w tej karczmie. Takim darem na prawdę warto się dzielić ze wszystkimi! Oczywiście po odpowiednim przyrządzeniu i podaniu.
Trzeci kufel był po prostu powrotem do zwykłej chmielowej krainy. Złocisty napój został wypity praktycznie od jednego przechylenia. Herr Adam był zadowolony. Trafił w dobre miejsce. Czuł się prawie tak dobrze jak w jego oberży w Altdorfie. Nawet gwar i krzyki w karczmie brzmiały podobnie, ale o jakiego Lisa chodzi? - myślał Adam wyrwany ze swojego piwnego sielankowego nastroju.

Spojrzał na niezbyt przyjaźnie wyglądającego wielkoluda. Pełen lęku wzrok wylądował na podłodze izby. Nie chciał pchać się w żadne kłopoty, intrygi, porachunki. Po prostu chciał odpocząć.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 30-10-2011, 12:16   #29
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Karczemne opowieści.

Sytuacja robiła się nadwyraz groźna, ale nie dla wesołej gromadki bandyterii, która niedawno przybyła do wioski. Chodzi tu raczej o niewinnych mieszkańców tej zapadłej dziury. Choć dość często różne podejrzane grupy odwiedzały karczmę, bo w końcu stoi przy popularnym trakcie, to jednak aż takich zakazanych mord to już dawno nie widzieli. Świadectwem ku temu było to, że nikt nie patrzył na Kupę. Absolutnie nikt. I nie to, że odwracali wzrok. Po prostu nigdy nie złapał nikogo, żeby patrzył na jego wyjątkowo szkaradnego ryja. Większość natomiast była zainteresowana co wyniknie ze starcia wielkoluda z Kasimirem. Wtedy doskoczył Biały znalazłszy odpowiedź na swoje pytanie "Co jest kurwa! Kto na wpierdol?!" Krótko mówiąc może i nic kurwa, ale ktoś na wpierdol jednak się znalazł. Biały nie zawiódł nikogo i zaraz znalazł się w pobliżu Kasimira, gdy ten już dał do zrozumienia dziewce, że bronić jej nie będzie. Już miała wyjść z tego nawet większa chryja, gdy wszyscy opamiętali się po usłyszeniu wystrzału. Drake właśnie wrócił od sołtysa i zatrzymał... no właśnie, właściwie co zatrzymał? Katastrofę? Żadna katastrofa, ot kilka więcej zabójstw na waszym koncie. Pewnie i tak wiele z tych osób z karczmy zginie jeszcze przed kolejnym wschodem słońca. Zatrzymał niepotrzebne problemy, które Kasimir i Biały niechybnie spowodowaliby przy cichym wsparciu Kupy, Ripa i Rendlera. A mówiąc o tych ostatnich to wydawałoby się, że cała ta chryja to była ostatnia rzecz, która ich interesowała. Oczywiście można też uznać, że była to ich genialna taktyka i dołączyliby do walki, gdyby taka wynikła. Kolejny opróżniany kufel Rendlera w jego rękach przeczył temu. Wróćmy jednak do spraw poważniejszych. Karczmarz Paulus polał wszystkim na koszt Drake'a. Wielkolud się grzecznie odpierdolił zabierając dziewkę z karczmy, a jej miejsce roznosicielki browara zajęła jakaś głupia wioskowa dziewucha, której wcześniej nawet nie dostrzegliście taka była typowa. Drake uspokajając wszystkich zwrócił uwagę, że coś mu kapnęło na rękę. Spojrzał na swoją dłoń i zobaczył kroplę krwi. Obejrzał się po całym towarzystwie, ale chyba nikt inny tego nie dostrzegł. Druga kropla spadła po dłuższej chwili, więc spokojnie - jest czas sprawdzić o co chodzi zanim zrobi się widoczna kałuża.

Nagle moczymorda Oldred wydarł się do zarzyganego pijaka Sebastiana, który w czasie problemów z wielkoludem obudził się i wrócił na krzesło przy ladzie. Teraz obaj pili na koszt Drake'a szczyny podane przez karczmarza Paulusa (czyste szczyny tylko tym, którzy i tak by się nie kapnęli, na przykład Rendler dostawał rzeczywiście takie piwo jakie chciał) i jeden najwyraźniej miał sprawę, którą pragnął podzielić się ze wszystkimi. Normalnie gówno by was obchodził bełkot jakiegoś zafajdanego fajfusa, ale jednak dotarły do waszych uszu (niestety często brudnych) słowa:
- A ja mówię, że w paczce były magiczne rzeczy! - na co pijak Sebastian odkrzyknął mu:
- Chyba kutasa!


***


Adam Rendler siedzi i pije piwo.

I obserwuje! O tak. Zaobserwowałeś sporo. Prócz tej całej hołoty, którą Biały wciągnąłby nosem, a i ty pewno ubiłbyś sporo z nich zanim by ci dopieprzyli to jest tu kilka godnych uwagi gagadków. Przy stole siedzisz z najprawdziwszym adwokatem! Adwokat Martins niedługo ma zamiar ruszyć dalej do klienta, ale narazie odpoczywa tutaj. Ma ze sobą paczkę, której zazdrośnie pilnuje. Jest jeszcze tajemniczy gość Folhen, który niewiele się odzywa, ale czujnie przysłuchuje się rozmowie i głośniejszy Odemeier - wygadana pijaczyna wracająca z miasta. Zwróciłeś też uwagę, że pod różnymi stołami jest kilka jeszcze innych paczek. I niech cię piorun strzeli jeżeli wielkościowo nie odpowiadają przesyłce, po którą tu przyjechaliście! Tylko teraz jak dyskretnie powiedzieć o tym reszcie, która zdaję się tego niezauważyła? A może nie dyskretnie? Może czas iść na całość?



***


Banda twardzieli z Nuln.

Krwawa impreza trwała w najlepsze, gdy usłyszeliście tętent pojedynczego konia, który zbliżał się do was, a jechał w stronę pieprzonej dziury, do której mieliście dotrzeć. A po chwili do waszych uszu dobiegł bardzo słaby odgłos wystrzału - właśnie z wioski, niektórzy z was nawet zaprzeczali jakoby cokolwiek usłyszeli, ale inni byli pewni. Huk może i z oddali, ale niesposób pomylić go z czymkolwiek innym... no chyba, że to była bomba gdzieś jeszcze dalej. Albo grzmi gdzieś daleko. Dobra, co tu dużo mówić: każdy z was ma wątpliwości czy to był strzał czy nie. Za to tętent jest jak najbardziej realiny. Jeden jeździec. Zaraz się pojawi. Nie ma mowy o uprzątaniu czegokolwiek. Nie ma czasu! W końcu spostrzegliście, że gość wygląda na kuriera. Żaden żołnierz, ale może być sporym problemem w realizacji planu Alexandra. Jedynego planu jaki do tej pory posiadacie. W tym czasie Ingrid stoi z sercem kmiota w dłoni, które ze śmiechem rzucił jej krasnolud.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 30-10-2011 o 12:59.
Anonim jest offline  
Stary 30-10-2011, 13:59   #30
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Wiwaty i harce zostały przystopowane. Ale tylko na krótki moment, gdy całe towarzystwo zamarło po huknięciu z bandoletu i sapiący do Kasimira wieprz zdecydował się na przeprowadzkę do innego lokalu. Niedługo potem, po obietnicy, że dzisiejsze zalewanie ryja jest na koszt dostojnego Berta Simmela z Wultzbrogu cała pijacka brać powróciła do wesołych rozrywek. I w mętnej toni pojawiły się pierwsze złote przebłyski. Pierwsze pijackie zawodzenia, które kryły w sobie jakiś sens.

"Hej, Rip, Martin, słyszycie?" – zagadnął dyskretnie Drake – "Prosiak coś bredzi o magii... Wynieście ich stąd w imię... Robienia porządku z pijanym ścierwem czy czymś w tym guście... I rozpytajcie dokładnie, co oni kurwa bredzą".

* * *


Z kluczami do izby i zapewnieniem Paulusa, że jest czyściutko i pachnąco Drake zabrał się na górę, pod pretekstem zostawienia tam toreb podróżnych. Głuptasek niby to nie zrozumiał prostych wskazówek karczmarza i po kolei zachodził do kolejnych pokoików, zerkając czy to, aby nie tu jest zamówiona salka. Trzy pierwsze były puste, ni śladu po czyjejkolwiek obecności. Czwarty z brzegu odsłonił jednak niewesoły obrazek, którego zabijaka spodziewał się odkąd jucha skapała mu z sufitu. Stary, brodaty cap w koszuli nocnej i szlafmycy leżał na podłodze trzymając się za pokaźny brzuchol. Leżał i kwiczał.

"Cichutko, cichutko" – uspokoił go Drake i zamknięte za sobą drzwi zastawił torbami – "Co tu się stało? Słyszałem jakiś huk, a potem jęki z tego pokoju".
Brodacz wymamrotał coś krztusząc się krwią i spróbował przetoczyć na bok. Z marnym skutkiem. Niespodziewany gość doskoczył do rannego dziadka i przesunął go kawałek, z dala od wylotu dziury przez który sączyła się farba. Ułożonemu na jaśku biedakowi postanowił zafundować komfortowy koniec i w roli narzędzia zbrodni znalazła się puchowa poduszka. Duszenie nie zajęło długo. Gorzej było z odholowaniem starca w róg izdebki i uprzątnięciem krwawej plamy. Punkt po punkcie, za zamkniętymi drzwiami, Drake uprzątał pechowy burdel. Rozebrał pechowca, obtarł z posoki i zabezpieczył ranę. Potem szybko przedarł się przez jego pakunki i ubrał dziadka w trzy warstwy ciuchów, coby po strzale nie zostało żadnego śladu. Ustrojonego jak do podróży uwalił na siennik: niechybnie zmachany po wędrówce rzucił się staruszek na wyro zdejmując jedynie buty. Piżamę i szmatę, którą wycierał dywan schował do pustej skórzanej torby, a ślad po kuli zakamuflował zapchlonym dywanikiem, który zwinięty w rulon leżał dotąd w kącie pokoju. Widząc, że dziadulek nie ma wiele wartościowych przedmiotów Drake skupił całą uwagę tylko na jego sakiewce. Tu było naprawdę nieźle, sześć złotych monet i cała góra drobnicy. Rzezimieszek dokonał transferu pięciu koron na swoje konto, a stos srebrników, miedzi i jednego Karla zostawił na swoim miejscu, przy truposzu. Jeśli ktoś miał zainteresować się losem zmarłego we śnie wędrowca to lepiej, aby nie znalazł przy zamożnym jegomościu pustej sakwy. To byłoby podejrzane. Jak Kupa w sztuce na deskach altdorfskiego teatru. Obsadzony w roli amanta. I koniec. W uporządkowanym pokoiku, ze śpiącym pod przykryciem twarzą do ściany starcem nie było śladu po czyjejkolwiek wizycie. Ot, zwyczajnie lubił sobie starszy pan podrzemać.

* * *


Drake zostawił torby we własnej izbie i – już bez rękawic – wrócił na dół. Nie omieszkał po drodze naciąć kozikiem własnego palca, aby w razie czego wyjaśnić wcześniejszą plamę w miejscu, gdzie przyszło mu bawić się w snajpera. Znów był na dole i dosiadł się do Rendlera, który pompował w bebzun kolejne porcje lagera.

"Jak leci panowie?"
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 30-10-2011 o 14:05.
Panicz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172