Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2011, 10:39   #12
malahaj
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Ja pierdole, co za dziura! Po namyśle, chyba wrócę do Novigardu... -

Conor krytycznie przyglądał się „miastu”, po zejściu na brzeg. Zasrani marynarze! Wszyscy to ścierwa i kłamcy! Mieli go dostarczyć do miasta, a to... Wyrzuty sumienia, jeśli Storm wiedziałby czym są, lub chociaż poznałby je z opowieści osób trzecich, związane z oszukiwaniem przy kościach, od razu by go opuściły. Na szczęśnie nie znał tego dziwnego zjawiska. Mimo wszystko, to już była przesada. Czy ta dziura w ziemi, kupa błota zmieszanego z gównem i banda rozpadających się szałasów, to jest cel ich podróży? Tutaj mają się bawić w to całe szpiegowanie. A co tu można szpiegować? Krowie placki zalegające na ulicach? Ehhh...

Chcąc nie chcąc ruszył ze swoją szybko powiększającą się kompanią „w miasto”. Rybacy zachęcali do kupowania ich towaru prosto z beczek, o które opierały się brudne, zapyziałe dziwki portowe, zachęcając do „kupowania swojego”. Po zapachu trudno było odróżnić jedne od drugich. W normalnym mieście Conor musiałby uważać, aby nie wejść w gówno leżące na drodze. Tuta musiał się wysilać aby znaleźć kawałek drogi, miedzy gównem. Gdzie są smoki, kiedy ich potrzeba?! Ktoś naprawdę powinien spalić te ostoje cywilizacji, tak dla higieny! Tak, tylko dziewicy dla takiego jaszczura, trzeba by tu szukać w żłobku...

No dobra, czas zabrać się do roboty. Zrobić swoje i się stąd wynieść do jakieś cywilizacji. Conor przesunął pękatą sakiewkę, w widoczne miejsce, tak aby każdy, kto wiedział gdzie patrzeć mógł ją zobaczyć i ruszył za resztą. Sakwa pełna był wygranych od marynarzy miedziaków i inne drobnicy, ale sprawiała odpowiednie wrażenie. Paradując z nią przez te dziurę pełną szubrawców, obserwował tylko ilu będzie za nim szło. ~ Amatorzy! ~ pomyślał cierpko, widząc efekty swoich starań. Cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

- Zaczekajcie na mnie w środku, niedługo wrócę - powiedział do reszty, przed wejściem do karczmy i już sam ruszył dalej. Po paru krokach skręcił w jakąś boczną uliczkę i zwolnił kroku. Po kolejnych kilku oparł się niedbale o ścianę i czekał. Pojawili się po dwóch minutach. Czterech obleśnych osobników, o mordach równie urodziwych jak dupa Ragnara i równie jak ona inteligentnych.

- Jesteś tu nowy. – odezwał się jeden. - Nowi muszą o nas zapłacić za wejście do miasta. No wiesz, taka opłata… -
- Zamknij się! -
Storm szybko uciął jego wywody.
- Jak rozumiem ty z nich wszystkich na tyle różnisz się od mały, że umiesz mówić? Dobra, to miejmy to z głowy… -
- Eeee, co? Ej, co ty robi… Kurwa! -

Dwie minuty później

- Błagam, nie zabija mnie! Błagam. Iii… nic mi nie ucinaj! Proszę! My tylko robiliśmy swoje… -
Storm z pogardą spoglądał na płaszczącego się przed nim osobnika, wycierając krew z mieczy. Dłoń tamtego był przybita do ściany, jednym z jego sztyletów. Pozostali trzej czołgając się lub kuśtykając uciekali gdzie się dało, po drodze szukać odciętych kończyn. Amatorzy!

- Szkoda na tobie stali tępić. Będziesz żył o ile odpowiesz na moje pytania, więc skup się, bo jak uznam, że nie jesteś dość wylewny i szczery, to do kończ życia będziesz szczał na siedząco. Więc…

- Po pierwsze chce wiedzieć, gdzie znajdę nijakiego Wydrwikufla i co to za jeden.
- Po drugi chce wiedzieć, kto rządzi w tej kupie błota i gnoju, którą nazywacie miastem. Jakie są tu bandy, gdzie każda ma swoje terytorium, kto jest szefem, i tak daje. Tak, coby nikomu nie wejść nikomu między wódkę a zakąskę, bo nie po to tu przybyłem. Możesz zacząć od twojej i twojego szefa.
- Po trzecie i najważniejsze, powiesz mi, czy jest tutaj choć jedne burdel, w którym dziwki nie mają hodowli pcheł między nogami.
- Gadaj! -


*****

Po kwadransie Conor był już w karczmie i siedział przy stoliku z krasnaludami. Jak się szybko okazało, jest to niezwykle popularne miejsce.

- Mój brodaty przyjaciel ma racje. Ciebie widziałem na statku, ale nie wiem coś za jeden. Jak nie położysz na rękę Ginnara albo nie wygrasz w konkursie chlania z Ragnarem, to nie wiem czy chce z tobą pracować. Co do Ciebie zaś – skończywszy ze znajomkiem ze statku, Storm zajął się drugim gościem, fanem hazardu - Ostatni który oszukiwał mnie przy grze, ma teraz dwa haki zamiast dłoni, wiec ryzykujesz więcej niż parę monet. Dodam, że stracił je jeszcze zanim wstał od stołu a ponieważ jestem urodzonym szczęściarzem, to szybko nabieram podejrzeń w tym względzie. -
 
malahaj jest offline