Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-10-2011, 00:34   #11
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Pustka. Nicość. Dosłownie zero.
Tak właśnie przedstawiał się stan jego sakiewki. Zaglądał do niej już z piąty raz odkąd wstał i nic się nie zmieniło. Grzebał w niej, wywracał na lewą stronę... Nadal nic. Żadnych ukrytych złociszy.
Cóż, mógł chyba mieć pewność, że sakiewka jest pusta. Żywił nadzieję, że może coś tam znajdzie, jednak za każdym razem okazywało się, że jednak nie. Takie życie.
Schował pustą sakiewkę do torby, w której przechowywał praktycznie cały swój dobytek. Najchętniej by się teraz napił, by zapomnieć o tym, że nie ma pieniędzy i że musi tkwić w tej dziurze, Yspaden. Jakże okrutny musiał być los by go tu przywieść? Ludzie tutaj nawet nie znali się na muzyce - sam mistrz Jaskier mógłby tu przybyć i grać na lutni dla tych idiotów, a oni nie zaszczycili by go nawet spojrzeniem, a co dopiero mówić o rzuceniu monety.
Wracając do upicia się - niestety nie mógł tego zrobić, bo nie miał pieniędzy. A tych nie miał jak zdobyć. Kraść nie potrafił, do uczciwej pracy zmusić się nie mógł, granie na lutni nie przynosiło zysków, a ani w karty, ani w kości nikt nie chciał z nim grać, bo dziwnym trafem zawsze wygrywał. Nie mogli zrozumieć, że po prostu ma szczęście i umiejętności (oraz znaczone karty)?
Przyszłość malowała się przed nim w ciemnych barwach.

Nagle drzwi tawerny się otworzyły wpuszczając do środka odrobinę dziennego światła i wędrowców, którzy nigdy tu nie byli - wiedział to, gdyż zdążył poznać (i ograć) wszystkich bywalców.
Czterech ich było. Dwóch ludzi i dwóch krasnoludów. Szczególną uwagę zwrócił na krasnoludy - brodaty lud znany był ze swego zamiłowania do hazardu. Może się skuszą na małą grę? To była jego szansa. Jak dobrze się zakręci, to może mu postawią darmową kolejkę...

Przeczesał dłonią kruczoczarne włosy, wygładził czarną kamizelkę - może i kobiet tam nie było, ale Morven lubił dobrze wyglądać - po czym podniósł się ze swego miejsca w ciemnym kącie i ruszył do stolika nowo przybyłych.
- Witam panów podróżników! - Zawołał miłym, wesołym głosem, bezceremonialnie przywłaszczając sobie jedno z krzeseł i zasiadając przy stoliku. Mówiąc, żywo gestykulował - lubił być w centrum uwagi. - Widzę, żeście pierwszy raz w tej tawernie, postanowiłem więc oficjalnie was przywitać i zaproponować małą partyjkę kości albo grę w karty. Cóż panowie na to?
 
Wnerwik jest offline  
Stary 30-10-2011, 10:39   #12
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Ja pierdole, co za dziura! Po namyśle, chyba wrócę do Novigardu... -

Conor krytycznie przyglądał się „miastu”, po zejściu na brzeg. Zasrani marynarze! Wszyscy to ścierwa i kłamcy! Mieli go dostarczyć do miasta, a to... Wyrzuty sumienia, jeśli Storm wiedziałby czym są, lub chociaż poznałby je z opowieści osób trzecich, związane z oszukiwaniem przy kościach, od razu by go opuściły. Na szczęśnie nie znał tego dziwnego zjawiska. Mimo wszystko, to już była przesada. Czy ta dziura w ziemi, kupa błota zmieszanego z gównem i banda rozpadających się szałasów, to jest cel ich podróży? Tutaj mają się bawić w to całe szpiegowanie. A co tu można szpiegować? Krowie placki zalegające na ulicach? Ehhh...

Chcąc nie chcąc ruszył ze swoją szybko powiększającą się kompanią „w miasto”. Rybacy zachęcali do kupowania ich towaru prosto z beczek, o które opierały się brudne, zapyziałe dziwki portowe, zachęcając do „kupowania swojego”. Po zapachu trudno było odróżnić jedne od drugich. W normalnym mieście Conor musiałby uważać, aby nie wejść w gówno leżące na drodze. Tuta musiał się wysilać aby znaleźć kawałek drogi, miedzy gównem. Gdzie są smoki, kiedy ich potrzeba?! Ktoś naprawdę powinien spalić te ostoje cywilizacji, tak dla higieny! Tak, tylko dziewicy dla takiego jaszczura, trzeba by tu szukać w żłobku...

No dobra, czas zabrać się do roboty. Zrobić swoje i się stąd wynieść do jakieś cywilizacji. Conor przesunął pękatą sakiewkę, w widoczne miejsce, tak aby każdy, kto wiedział gdzie patrzeć mógł ją zobaczyć i ruszył za resztą. Sakwa pełna był wygranych od marynarzy miedziaków i inne drobnicy, ale sprawiała odpowiednie wrażenie. Paradując z nią przez te dziurę pełną szubrawców, obserwował tylko ilu będzie za nim szło. ~ Amatorzy! ~ pomyślał cierpko, widząc efekty swoich starań. Cóż, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

- Zaczekajcie na mnie w środku, niedługo wrócę - powiedział do reszty, przed wejściem do karczmy i już sam ruszył dalej. Po paru krokach skręcił w jakąś boczną uliczkę i zwolnił kroku. Po kolejnych kilku oparł się niedbale o ścianę i czekał. Pojawili się po dwóch minutach. Czterech obleśnych osobników, o mordach równie urodziwych jak dupa Ragnara i równie jak ona inteligentnych.

- Jesteś tu nowy. – odezwał się jeden. - Nowi muszą o nas zapłacić za wejście do miasta. No wiesz, taka opłata… -
- Zamknij się! -
Storm szybko uciął jego wywody.
- Jak rozumiem ty z nich wszystkich na tyle różnisz się od mały, że umiesz mówić? Dobra, to miejmy to z głowy… -
- Eeee, co? Ej, co ty robi… Kurwa! -

Dwie minuty później

- Błagam, nie zabija mnie! Błagam. Iii… nic mi nie ucinaj! Proszę! My tylko robiliśmy swoje… -
Storm z pogardą spoglądał na płaszczącego się przed nim osobnika, wycierając krew z mieczy. Dłoń tamtego był przybita do ściany, jednym z jego sztyletów. Pozostali trzej czołgając się lub kuśtykając uciekali gdzie się dało, po drodze szukać odciętych kończyn. Amatorzy!

- Szkoda na tobie stali tępić. Będziesz żył o ile odpowiesz na moje pytania, więc skup się, bo jak uznam, że nie jesteś dość wylewny i szczery, to do kończ życia będziesz szczał na siedząco. Więc…

- Po pierwsze chce wiedzieć, gdzie znajdę nijakiego Wydrwikufla i co to za jeden.
- Po drugi chce wiedzieć, kto rządzi w tej kupie błota i gnoju, którą nazywacie miastem. Jakie są tu bandy, gdzie każda ma swoje terytorium, kto jest szefem, i tak daje. Tak, coby nikomu nie wejść nikomu między wódkę a zakąskę, bo nie po to tu przybyłem. Możesz zacząć od twojej i twojego szefa.
- Po trzecie i najważniejsze, powiesz mi, czy jest tutaj choć jedne burdel, w którym dziwki nie mają hodowli pcheł między nogami.
- Gadaj! -


*****

Po kwadransie Conor był już w karczmie i siedział przy stoliku z krasnaludami. Jak się szybko okazało, jest to niezwykle popularne miejsce.

- Mój brodaty przyjaciel ma racje. Ciebie widziałem na statku, ale nie wiem coś za jeden. Jak nie położysz na rękę Ginnara albo nie wygrasz w konkursie chlania z Ragnarem, to nie wiem czy chce z tobą pracować. Co do Ciebie zaś – skończywszy ze znajomkiem ze statku, Storm zajął się drugim gościem, fanem hazardu - Ostatni który oszukiwał mnie przy grze, ma teraz dwa haki zamiast dłoni, wiec ryzykujesz więcej niż parę monet. Dodam, że stracił je jeszcze zanim wstał od stołu a ponieważ jestem urodzonym szczęściarzem, to szybko nabieram podejrzeń w tym względzie. -
 
malahaj jest offline  
Stary 30-10-2011, 17:14   #13
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Z używania swojej ojczystej mowy Gerfyn musiał zrezygnować od razu po pożegnaniu z jego ekscelencją. Najzwyczajniej w świecie nie miał nadziei, że ktokolwiek go zrozumie. Mówił tedy we wspólnym, gdzieniegdzie jeno przetykając go określeniami ze Starszej Mowy, które zbyt weszły mu w krew. Oczywiście zdradzał go akcent, którego nie starał się nawet ukrywać. Niewielu ludzi spośród spotykanych przez niego miało do tej pory jakikolwiek kontakt z Nilgaardem, więc nie mogli rozpoznać jego pochodzenia, choćby bardzo chcieli. Mało komu przeszkadzało również jego ubranie. Tylko ludzie uczeni mogli w srebrnym słońcu na piersi jego czarnego podróżnego stroju rozpoznać coś innego niż herb rycerski. Zdradzał go natomiast wisiorek. Po kilku mniej przyjemnych spotkaniach z jakże światłymi autochtonami zdecydował przez pewien czas nieco bardziej się dostosować do tutejszych zwyczajów oraz mody.

Całe dnie Gerfyn spędzał chodząc po miasteczku i szukając dogodnego transportu w stronę Gelibolu. Nie robiło mu większej różnicy, czy będzie to transport wodny czy lądowy, byle był w miarę bezpieczny. Żeby nie marnować czasu nasłuchiwał także pilnie wszelkich historii, wymienianych przez ludzi na ulicach i w karczmach, przyglądał bacznie budynkom, ubiorom i zajęciom Nordlingów... krótko mówiąc wykonywał swoją pracę. Starał się poznać ten nieokrzesany lud. No i rozglądał się za dodatkową pracą. Nie mógł narzekać na nadmiar gotowizny, szczególnie po tym jak pozbawiono go sakiewki. Udało mu się znaleźć kilka osób, które potrzebowały opatrunku. Wykorzystał bez skrupułów fakt, że ranni kiepsko się targują i nieco zarobił. Nie było tego dużo, ale przynajmniej mógł sobie pozwolić na bardziej sute posiłki w karczmie, która z resztą, honorując odwieczną tradycję redańskich karczm, zdzierała swoich klientów bez zmiłowania.

Ten wieczór także spędzał w karczmie. Z ludźmi dookoła niego się nie znał, a żaden z nich nie był skory by ów stan rzeczy zmienić. Tak że spędzał czas w milczeniu, leniwie żując udziec wieprzowy i popijając rozwodnionym winem. W pewnym momencie weszły tam osoby, których do tej pory nie miał przyjemności spotkać. Albo dotychczas preferowali inną gospodę, albo byli przyjezdni. Gerfyn najbardziej liczył na to, że byli przejezdni i uda mu się dołączyć do ich kompani, na czas podróży do Gelibolu. Tymczasem postanowił nadstawić uważniej ucha, aby wywiedzieć się o czym rozmawiają i czegóż chce od nich ten grajek.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 01-11-2011, 23:42   #14
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Kurt

Nijaki trzymał go pustym żołądku jeszcze ponad godzinę. Przez ten czas, jeśli nie liczyć jakiegoś chłystka, który wbiegł na kilka chwil do budynku i zaraz potem wybiegł, nic godnego uwagi się nie zdarzyło.
Ze dwadzieścia minut później dom opuścił, w końcu, nijaki. Szybkim krokiem skierował się w stronę rynku. Na jego twarzy malowała się coś jakby ulga jednocześnie z irytacją, o ile to było możliwe.
Ale mniejsza z tym. Doczekał się wreszcie swojej szansy. Nadszedł czas na działanie.

Conor

- Nijakiego Wydrwikufla nie znamy! – zapiszczał zbir, gdy Conor niecierpliwie poruszył sztyletem wbitym w jego łapę. – W życiu żem takiej ksywy nie słyszał!
- Kurwa. No ale kto prowadzi tutejszy kram to chyba wiesz?
- No! Znaczy, my robimy dla Lewusa…
- A on?
- Nie wiem.
- Gdzie go znajdę? No?
- Argh! W tawernie „Lubieżna harpia”!
- A reszta?
- Jaka reszta?
- Inne bandy, kretynie.
- Ja to tylko swojo znam…
- Teraz burdel.
- Jest taki… ugh! Ale tam tylko rajców wpuszczają i takich tam…


Karczma

Otwartość i kordialność Conora w połączeniu z wrodzonym wdziękiem Ginnara, godnie reprezentującego swoją rasę, nie tworzyły najlepszej atmosfery przy stole.
Porównywanie penisów przerwała dziewka służebna, która zjawiła się przy ich stole.
- Co ma być? – zapytała znudzony tonem, patrząc się gdzieś w powałę. Trzeba jej było przyznać, że idealnie dopasowała się do nastroju. Prawdziwa profesjonalistka.

Morven

Radość z faktu pojawienia się przybyszy szybko zamieniła się w niepewność, czy aby dobrze zrobił, dosiadając się do nich.
Dopiero teraz dostrzegł, że z nich czterech każdy ma gębę paskudniejszą od drugiego. Każda zwiastowała też osobnika, którego długo nie trzeba namawiać do dania komuś w mordę. Ba!, wyglądali wręcz na takich, którzy aż się do tego rwą.
No, ale jak się już powiedziało A… Kim by był, gdyby dał się zbić z tropu taką drobnostką, jak niechęć tych zakapiorów?
Kimś całym i zdrowym, zapewnie.

Gerfyn

Właściwie mógł w ciemno obstawić, że byli przyjezdni. Do tej pory nie widział bowiem w Yspaden ani jednego krasnoluda, o innych nieludziach nie wspominając.
Swoją drogą, ciekawa obserwacja – krasnoludy, jak się zdaje, miały chyba największą łatwość asymilacji w społeczeństwach Nordlingów. Na drugim końcu były zaś elfy.
Dla Nilfgaardczyków, którzy przecież garściami czerpali z elfiej kultury, właściwie rozwinęli z nimi więź niemal symbiotyczną, było to tak, jakby świat stanął na głowie.
I kolejna – niczym nieuzasadniony rasizm. Gerfyn, jednym uchem słuchając rozmowy toczącej się przy stole przybyszów, drugim wychwytywał natomiast rzucane jadowitym teatralnym szeptem uwagi w stylu: „Pewnie to bandyci, gęby takie mają…”, „… do dziewek się będą brać, chutliwe karły…” i „Przychodzą tacy, o i kradną uczciwym ludziom robotę…”.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 02-11-2011, 01:01   #15
 
chaoelros's Avatar
 
Reputacja: 1 chaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodzechaoelros jest na bardzo dobrej drodze
Thjodmar wrócił od karczmarza z niczym. Zawiedziony powiedział mu:
-...to nie zasłużyłeś na monetę... weź jeszcze to i przynieś nam mocny trunek.-wręczył mu kilka monet za alkohol- a i jakieś mięso no i trochę pieprzu... do wódki.
Pirat wrócił do stołu i spróbował zyskać sobie sympatię kompanów. Z resztą... od kilku dni na łajbie marzył o dobrym trunku. Co prawda nie lubi finansować nieznanych oprychów ale nie ma lepszych kandydatów do wódki, a dziadować nie będzie.
-Hm... dobrze panowie... pić nie piliśmy, znać się nie znamy. Karczmarz nie zna tego gościa trudno, ale zaraz przyniesie alkohol i zagrychę. Ale ostrzegam was panie Storm. Nie łatwo pić z piratem ze Skellige. Ja z kapitanem na drakkarze pierwszy do wódki byłem. - karczmarz przyniósł zamówienie- no to skoro nic nie mamy do roboty to się chociaż napijmy. I nie przejmujcie się że to na mój rachunek, kto dobrze piraci ten się bogaci... ale moglibyście mimo wszystko przyjąć mą pomoc... kto wie, może przyda wam się taki gość jak ja. No wiecie, dobrze władam mieczem, toporem, a i sprytu mi nie brak, powinniście słyszeć co nieco co piratach... Mi co prawda się nie szczęści ostatnio dlatego tak ochoczo piję - nalał wódki w cztery kufle po brzegi i wsypał do każdego dwie szczypty pieprzu.- no to pijem!
Co mi przyszło - pomyślał - stawiam wódkę krasnoludom i jakiemuś skyrtobójcy... Starał się być życzliwy z twarzy na ile mógł to od swej mordy wymagać.
A co do kapitana tej łajby, co kontrakt wytarł w rzyć... Thjodmar szczerze życzył żeby go kraken pożarł albo lewiatan jakiś czy co...
 

Ostatnio edytowane przez chaoelros : 02-11-2011 o 20:33.
chaoelros jest offline  
Stary 02-11-2011, 08:45   #16
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Krasnolud cieszył się tym jak bardzo wraz z Ginnarem mają wyjebane na ostracyzm ze strony otaczających ich ludzi. Ragnar nie wiedział czy te półgłówki myślą, że pył z mahakamskich kopalni już całkiem pozbawił krzepkich brodaczy słuchu. Oczywiście młody Miszkun nie zapomniał przypisać ludzkości niezwykle pieszczotliwych przymiotów.

- Przecież każdy z zebranych wie, że najdłuższą faję ma ten kto najdłużej siedział w górach Mahakamu! Dziad mi o tym opowiadał. Jak siedzisz długo to masz pytona jak łapa giganta a jak zaraz po wyruszeniu wyruszasz w świat to pozostaje Ci taka pitka, o! - pokazał na oko z 15 centymetrów. - Ja dla przykładu ponad 40 lat w górach siedziałem więc chyba każdy się zgodzi, że mało kto dotrzyma mi tu pola. No chyba, że ludź. Im rośnie przez te ich przeklęte burdele. Ponoć tak tam sobie używają, że z czasem małe pisiorki robią się duże jak góra! Aby wymienić już cały kwiat to dodam, że te, no, elfy mają takie o pisiorki! - powiedział wojownik pokazując na zdrowe oko Storma jakieś 5 centymetrów.

Oczywiście z żartów jednego z krasnoludów śmiał się i drugi. Mieli podobne poczucie humoru. Co więcej umieli wypić o czym zaraz przekona się Thjodmar, który wrócił z napitkiem. Wódka z odrobiną pieprzu zbliża. Cholernie.

- Jak dla mnie to pirat może być. Pamiętam jak kiedyś poznałem jednego. Swój chłop był i nawet nogi nie miał. Chwalił się, że stracił na wojnie z czarnuchami. I w gwinta umiał grać Ginnar! Mówię Ci piraci i do picia i do bitki są niczego sobie. Jak więc tyś pirat to jak dla mnie możesz się nas trzymać. Poza mną jak widzisz sama kultura i burżuazja. Jego zakichana eminencja burdelowego społeczeństwa... - powiedział wskazując kuflem Storma. - No i jego magnificencja wszystkich Novigardzkich barów. - wskazał na Ginnara. - Nie ma to jak grupa na poziomie!

W tym właśnie momencie, gdy jeszcze reszta debatowała nad długością własnych przyrodzeń do stolika podeszła dziewka służebna. Dzierlatka. Wyglądała na nieco tęgą, ale jak na gust Ragnara to jeszcze za mało. Trzeba mieć to "coś". Jak Helgunda. Ta wyglądała na sporą mniejszą i nawet białe zęby miała...


- Hmm... - zaczął niczym krasnoludzki mędrzec Ragnar. - Ja poproszę pieczony udziec, sos jakiś do tego i pieczywo. Na drugie danie jakaś zupa by pasowała idealnie. Zdaje się na twój gust kobieto. - dodał brodacz puszczając do niej nieudolnie oko.

- Dobra, ale wracając do tematu. Gramy w te kości czy nie? - zapytał Miszkun patrząc na nowo przybyłego mężczyznę.
 

Ostatnio edytowane przez Lechu : 02-11-2011 o 08:48.
Lechu jest offline  
Stary 02-11-2011, 20:09   #17
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
- Ja miałbym oszukiwać? - zapytał niezmiernie zdziwiony (a przynajmniej takie wrażenie robił) faktem, że ktoś może go posądzać o coś takiego. - Chyba kpisz, wędrowcze. Tylko wyglądam na sprytnego i przebiegłego, tak naprawdę jestem głupim mieszczuchem, który przybył się zabawić w karczmie. - Wypowiadał te słowa z takim przekonaniem, że gdyby nie to, iż były oczywistym kłamstwem można by było w nie uwierzyć. Właściwie, to nic o nim nie wiedzieli, a na zbyt bystrych nie wyglądali... Może rzeczywiście uwierzą?

Poniewczasie zauważył, że wybrał sobie świetne towarzystwo. Wszyscy, co do jednego, mieli zakazane mordy. Dwóch krasnali, zakapior lubujący się w odcinaniu ludziom dłoni i pirat ze Skellige. Iście zajebiście.

Postanowił zmienić temat, bo nie rajcowała go ani rozmowa o odcinaniu ludziom kończyn, ani o pisiorkach, zarówno ludzkich jak i krasnoludzkich. Krasnale to jednak były dziwne.
- Nie wyglądasz mi panie na pirata. Ponoć pirat to powinien mieć hak zamiast ręki albo drewnianego kulasa. A najlepiej to i to. Tobie jak widzę, członków nie brakuje, więc ci chyba słabo szło piracenie... - Rzekł do wyspiarza. Taki drobny prztyk za to, że ten mu nie polał. Niby się nie znali, ani nic, ale kultura tego wymaga! Ale czy mógł się spodziewać kultury po paczce bandziorów?

Reagując na pytanie jednego z krasnali bard sięgnął do torby z której wyjął sakiewkę. Sakiewkę zręcznie otworzył i wysypał jej zawartość na blat stołu. Były to kości, zwykłe kości... Przynajmniej takimi się wydawały. I takimi były. Człek postanowił tym razem nie pomagać szczęściu. Widocznie groźba jednego z wędrowców podziałała...
- Gramy, gramy. Zasad chyba nie muszę tłumaczyć, prawda? Grać możemy jedną parę, ale lepiej by było gdybyście własne zestawy wyjęli. Lepiej by wyniki były widoczne, bo mogłoby dojść do nieporozumień... - A niestety bard przyjaciół nie miał i w razie nieporozumienia musiałby wiać.
- Przy okazji, zwą mnie Morven. Dokąd zmierzacie? Ani chybi musieliście tu przybyć statkiem, bo wątpię byście zdołali dotrzeć traktem.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 03-11-2011, 23:01   #18
 
Zara's Avatar
 
Reputacja: 1 Zara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputacjęZara ma wspaniałą reputację
Chwila, w której zmuszony był czekać na dogodny czynnik do zdobycia łupu nie była najprzyjemniejszą w jego życiu. Nawet pięciominutowe czekanie dłużyło się niemiłosiernie w obliczu zdobycia kolejnego małego skarbu, tymczasem w takich przypadkach, jak obecny, gdyby nie to, że musiał zachować spokój i nie rzucać się w oczy, zapewne zacząłby z nudów uderzać głową w jakąś ścianę. Pocieszał go jedynie fakt, że nie było to najgorsze z tego, co może spotkać w życiu złodzieja. Samo uciekanie w przypadku, gdy został złapany było gorsze, nie mówiąc już o karze spotykającej go, jeśli pogoń za nim była udana. W końcu jednak nadszedł radosny moment i z tych nieprzyjemnych rozmyślań wyrwał go fakt wyjścia nijakiego z domu.

Przez moment zastanawiał się, czy nie "odprowadzić" kawałeczek swoją ofiarę, by sprawdzić, czy i tym razem na dłużej wybywa ze swojego gniazda. Nie wypadało także tracić ze wzroku domu, gdzie znajdowało się mieszkanie nijakiego, toteż zadowolił się tylko odprowadzeniem go wzrokiem. Jeśli zobaczył, że ten poszedł na tyle daleko, że nie mógł go zobaczyć, ostrożnie, również starając nie rzucać się w oczy, postanowił wejść do domu, a następnie sprawdził, czy nikogo nie ma na klatce schodowej, wolał, by żaden sąsiad nie zapamiętał jego twarzy, więc w przypadku zobaczenia kogokolwiek musiał się wycofać nieco do tyłu, by czynność po jakimś czasie powtórzyć. Jeśli wszystkie te warunki byłyby spełnione, można było podejść do drzwi i jak najciszej za pomocą wytrycha pokonać zabezpieczenia przy drzwiach. Czort wie, czego to może akurat ludzie nie wymyślą, często spotykał się z niewdzięcznością ludzi, różnymi pieroństwami barykadującymi swoje cenności.

Jesli wszystkie czynności poszły gładko i bez żadnych zakłóceń, postanowił przymknąć za sobą drzwi i na wszelki wypadek sprawdzić jakąś drogę ucieczki, bądź miejsce do schowania, gdyby usłyszał kogoś wchodzącego. Oczywiście, czynił to z ostrożnością, bo również mógł ktoś niespodziewanie znajdować się w środku. Jeśli ktoś by tam był, pozostawało tylko brać nogi za pas i gnać w siną dal. Liczył, że będzie jednak przyjemniej i będzie mógł poszukać jakiegoś odłożonego złota w bieliźnie; biżuterii, cennych kamieni pod łóżkiem; czy jakichś złotych naczyń na najwyższych poziomach kuchennych półek. Zdarzały się i domy, w których szukać nie trzeba było, miał prawdopodobnie trochę czasu, więc mógł sobie nieco poszperać. Żałował, że nie potrafił czytać, bo wtedy mógłby też poszukać jakichś cennych dokumentów. Ale zawsze kiedyś można było się dokształcić. Na razie jednak myślał tylko o tym, by pochować trochę rzeczy w kurtce i udać się coś zjeść, by następnie to popić jakimś innym od psich szczyn nazywanych najlepszym w mieście piwem, alkoholem.
 
Zara jest offline  
Stary 05-11-2011, 10:59   #19
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Ginnar zwrócił się do kobiety:

-Dla mnie kurczaka, całego pieczonego. Oprócz tego dzban najlepszej gorzałki jaką macie.

Następnie zaś brodacz włączył się w rozmowę:

-Conor to pierwszy pirat jakiego moje górskie oczy widzą. Tak swoją drogą to do barów Novigradu w większości wstępu nie mam, że niby jakieś burdy wszczynam czy coś takiego. zamiast w kości to bym w gwinta wolał zagrać, dawno okazji nie miałem, ty Ragnar pierwszy rodak jakiego od trzech miesięcy widzę, a który zawód mój podziela. Pan, Panie Morven pewnie w gwinta grać nie umiesz? Pewnie nie, a szkoda, Pan Conor inteligenta bestia zasady pojąłby w mig, ale pan? Pewny nie jestem. No, a czwórka nas jest, to na gwinta niemal idealnie, ale kości niech będą. Cel podróży Panie Morven już osiągnęliśmy, tutaj dotrzeć mieliśmy i tutaj jesteśmy.
 
pteroslaw jest offline  
Stary 05-11-2011, 21:19   #20
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Gdyby długość kutasa zależała od ilości wizyt w burdelu, to musiałbym wynająć sobie ze czterech krzepkich tragarzy, żeby mi palę nosili przede mną, bo by,m jej unieść nie mógł. - stwierdził Conor wesoło, korzystając z darmowej wódki. Raz, więcej postanowił nie pić, zamówił tylko coś do jedzenia. Rozmowie przysłuchiwał się jednym uchem, rozglądając za to bezczelnie po sali i jej gościach. Pierwsze próby zdobycia informacji zawiodły, więc trzeba było wymyślić coś innego. Owy Wydrwikufel nie był znany karczmarzowi i temu idiocie z uliczki, więc możliwe, że należało o niego pytać w nieco innych sferach. Burdel, o którym mówił obszczymurek zdawał się być dobrym miejscem na poszukiwanie, skoro wpuszczają tam rajców i takich tam. Conor zawsze chciał zostać racją. Czy takim tam.
 
__________________
naturalne jak telekineza.
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172