Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2011, 13:59   #30
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Wiwaty i harce zostały przystopowane. Ale tylko na krótki moment, gdy całe towarzystwo zamarło po huknięciu z bandoletu i sapiący do Kasimira wieprz zdecydował się na przeprowadzkę do innego lokalu. Niedługo potem, po obietnicy, że dzisiejsze zalewanie ryja jest na koszt dostojnego Berta Simmela z Wultzbrogu cała pijacka brać powróciła do wesołych rozrywek. I w mętnej toni pojawiły się pierwsze złote przebłyski. Pierwsze pijackie zawodzenia, które kryły w sobie jakiś sens.

"Hej, Rip, Martin, słyszycie?" – zagadnął dyskretnie Drake – "Prosiak coś bredzi o magii... Wynieście ich stąd w imię... Robienia porządku z pijanym ścierwem czy czymś w tym guście... I rozpytajcie dokładnie, co oni kurwa bredzą".

* * *


Z kluczami do izby i zapewnieniem Paulusa, że jest czyściutko i pachnąco Drake zabrał się na górę, pod pretekstem zostawienia tam toreb podróżnych. Głuptasek niby to nie zrozumiał prostych wskazówek karczmarza i po kolei zachodził do kolejnych pokoików, zerkając czy to, aby nie tu jest zamówiona salka. Trzy pierwsze były puste, ni śladu po czyjejkolwiek obecności. Czwarty z brzegu odsłonił jednak niewesoły obrazek, którego zabijaka spodziewał się odkąd jucha skapała mu z sufitu. Stary, brodaty cap w koszuli nocnej i szlafmycy leżał na podłodze trzymając się za pokaźny brzuchol. Leżał i kwiczał.

"Cichutko, cichutko" – uspokoił go Drake i zamknięte za sobą drzwi zastawił torbami – "Co tu się stało? Słyszałem jakiś huk, a potem jęki z tego pokoju".
Brodacz wymamrotał coś krztusząc się krwią i spróbował przetoczyć na bok. Z marnym skutkiem. Niespodziewany gość doskoczył do rannego dziadka i przesunął go kawałek, z dala od wylotu dziury przez który sączyła się farba. Ułożonemu na jaśku biedakowi postanowił zafundować komfortowy koniec i w roli narzędzia zbrodni znalazła się puchowa poduszka. Duszenie nie zajęło długo. Gorzej było z odholowaniem starca w róg izdebki i uprzątnięciem krwawej plamy. Punkt po punkcie, za zamkniętymi drzwiami, Drake uprzątał pechowy burdel. Rozebrał pechowca, obtarł z posoki i zabezpieczył ranę. Potem szybko przedarł się przez jego pakunki i ubrał dziadka w trzy warstwy ciuchów, coby po strzale nie zostało żadnego śladu. Ustrojonego jak do podróży uwalił na siennik: niechybnie zmachany po wędrówce rzucił się staruszek na wyro zdejmując jedynie buty. Piżamę i szmatę, którą wycierał dywan schował do pustej skórzanej torby, a ślad po kuli zakamuflował zapchlonym dywanikiem, który zwinięty w rulon leżał dotąd w kącie pokoju. Widząc, że dziadulek nie ma wiele wartościowych przedmiotów Drake skupił całą uwagę tylko na jego sakiewce. Tu było naprawdę nieźle, sześć złotych monet i cała góra drobnicy. Rzezimieszek dokonał transferu pięciu koron na swoje konto, a stos srebrników, miedzi i jednego Karla zostawił na swoim miejscu, przy truposzu. Jeśli ktoś miał zainteresować się losem zmarłego we śnie wędrowca to lepiej, aby nie znalazł przy zamożnym jegomościu pustej sakwy. To byłoby podejrzane. Jak Kupa w sztuce na deskach altdorfskiego teatru. Obsadzony w roli amanta. I koniec. W uporządkowanym pokoiku, ze śpiącym pod przykryciem twarzą do ściany starcem nie było śladu po czyjejkolwiek wizycie. Ot, zwyczajnie lubił sobie starszy pan podrzemać.

* * *


Drake zostawił torby we własnej izbie i – już bez rękawic – wrócił na dół. Nie omieszkał po drodze naciąć kozikiem własnego palca, aby w razie czego wyjaśnić wcześniejszą plamę w miejscu, gdzie przyszło mu bawić się w snajpera. Znów był na dole i dosiadł się do Rendlera, który pompował w bebzun kolejne porcje lagera.

"Jak leci panowie?"
 

Ostatnio edytowane przez Panicz : 30-10-2011 o 14:05.
Panicz jest offline