Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2011, 16:23   #27
Someirhle
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
...gospoda powoli wynurzała się zza zakrętu w całej swej okazałości. Oczywiście, odgłosy dobiegające z okalającego ją obozu słychać było już dawno, a zapach atakował nozdrza już od paru dobrych chwil, czyli za długo.

Co prawda w chłopskiej chacie gdzie nocowali zeszłej nocy nie pachniało dużo lepiej. Cóż, przynajmniej skorzystał z dostępu do wody i obmył się trochę. Był niemal mile widzianym gościem, biorąc pod uwagę, jak wielu ostatnio przetaczało się przez okolice zabijaków, którzy nieraz najpierw coś palili, zabijali, rabowali i gwałcili (rożne były tu warianty kolejności, w zależności od gustu), zanim zapytali, o ile w ogóle mieli jakieś pytania. A on nawet zapłacił, a samą obecnością zniechęcił jakąś pomniejszą grupkę... Baby na wszelki wypadek i tak zamknięto w drugiej izbie.

Nalegał na ten nocleg, choć w sumie mogliby dopaść Gospody już wczoraj, chciał jednak mieć czas na przygotowania. Nie chciał zajeżdżać na to spotkanie ubrany niby pierwszy z brzegu cham błotny, śmierdzący krowim łajnem - poza faktem, że lubił czasem zadbać o wygląd, mogło to mieć pewne znaczenie w tym przypadku.

Podróż przebiegała w milczeniu - co wynikało w pewnej mierze z tego, że od dłuższego czasu przebiegała spokojnie. Parę nieprzespanych nocy dało już o mu się już we znaki, a Ivo, o ile silił się na rozmowy, otrzymywał dość skąpe i szorstkie odpowiedzi. Cóż, powinien się już przyzwyczaić, a cel podroży omówili już wcześniej.

Dlaczego Gruby Panicz? Otóż raz, że znajdował się po drodze na wschód, a tam teraz zaczynało być niejako ciekawie. Miejsce w sam raz, by zebrać dokładniejsze informacje i ruszyć, czy to dzikim naprzeciw, czy podwinąwszy ogon zwiewać ku zachodnim, bezpieczniejszym ziemiom. Dwa, że Eberhard poinformowany w swoim czasie o ludziach, którzy mogli być świadomi aktualnego miejsca pobytu pewnego starego znajomego, wykorzystał jeden z tych kontaktów. Trop wiódł wprost tutaj. Tak, to była osoba która mogła mieć szersze spojrzenie na aktualną sytuację.

Rozdzielili się u drzwi gospody. Cóż, wiedział że Ivo lepiej poradzi sobie ze zdobywaniem pokoju (szczególnie doposażony w porządnego, brzęczącego zaskórniaka), on zaś mógł w tym czasie zająć się końmi - a swoim rumakiem Incitatusem musiał zająć się sam - dla stajennego próba opieki nad tym koniem mogła skończyć się niezdrowo, bowiem zwierze ułożone było pod walkę, tak więc zwykło odgryzać palce i łamać kości każdemu poza właścicielem.
Stajnie były również zatłoczone, tak więc znalazł miejsce dopiero uszczupliwszy kiesę po raz kolejny ( i przeklinając cicho pod nosem, albowiem niewiele już takich uszczupleń mógł dokonać nie opróżniając sakiewki do cna).

Postać, którą ujrzał Hess, była ubrana bogato, choć w kontraście w tym stały uwalane końskim gównem buty i spory ładunek rzeczy, które ze sobą dźwigała. Strój jednak był wspaniały - bogato zdobiony, nacinany wams, i pludry, wysokie czarne buty, krótki kolisty płaszcz i szeroki beret z długim pawim piórem. Był uzbrojony w zawieszony niemal poziomo na pendencie miecz, zaś powróciwszy po zrzuceniu bagażu wyposażony był w używany w charakterze laski ozdobny obuszek. Wysoki, dobrze zbudowany, epatował jednocześnie i siłą, i zmęczeniem. Jakaś niewypowiedziana groźba czaiła się w spojrzeniu - a może tylko był to tylko efekt wzbudzany przez oczy w różnych kolorach, jedno płonące bursztynem, drugie tchnące mroźnym błękitem.


Nie dojrzał Hess'a, tak więc wiadomość od niego uspokoiła go. Przekazawszy ją Ivo, schował się w wynajętej izbie i doczekał tam wieczora.

...przysiadłszy we wskazanym miejscu, czekał. Tłum zgromadzony w budynku, całe to wrzaskliwe, pewne siebie towarzystwo drażnił go i budził uczucia, które dawno już nauczył się rozpoznawać jako obce. Wiedział, że nie powinien iść za tymi podszeptami... Ręka drżała lekko pod stołem, zaciśnięta na głowicy obuszka. Przybycie Theodora powitał z malującą się na twarzy ulgą. Otwierał już usta by mu odpowiedzieć, gdy wybuchła burda. Skinął więc tylko głową na potwierdzenie i zgarnąwszy ze stołu nerwowymi ruchami trochę jadła, ruszył za Theodorem. Przypilnował, by ręce mieć zajęte. Coś w nim wrzało, chciało przyłączyć się do walki, wskazywało despekt jaki mu uczyniono przerywając wieczerzę... i żądało flaków. Najlepiej świeżych, wyprutych przed sekundą z czyjegoś żołądka. I to pragnienie sprawiło, że ruszył za Hess'em szybkim krokiem, gnany strachem przed samym sobą.

I byli blisko spokoju, gdyby tylko nie Ci przeklęci matkojebcy, zarżnąć by ich, poćwiartować ciała i nakarmić szczątkami ich własne rodziny, powiesić karczmarza za to, że ich przyjął i spa... Spokojnie... Ufał zdolnościom maga, bowiem widywał go już wcześniej w akcji, tak więc uczynił krok do tyłu i pozwolił mu zająć się sprawą.
 
__________________
Cogito ergo argh...!
Someirhle jest offline