Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2011, 19:19   #6
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
W wątłym dziennym świetle skóra dziewczyny zdawała się jeszcze bardziej odróżniać kolorystycznie od czarnego, skutecznie tuszującego jej kształty, męskiego stroju. Opuściła nieco powieki i wbiła wzrok w podłogę zastygając w niemal idealnym bezruchu. Zaróżowione z wychłodzenia usta recytowały przygotowany po drodze zwięzły, ujmujący najważniejsze szczegóły, raport. Przybyła z kolejną dobrą nowiną. Sil należała do grupy osób o niezachwianej świadomości swojego miejsca w szeregu. Wykonywała powierzone zadania rzetelnie i to jej wystarczyło. Ot, zadawalała ją sama świadomość dobrze spełnionego obowiązku.


Pomieszczenie jak zwykle było wyprane ze wszelkich zapachów. Ściany były nagie, nie ozdobione najmniejszym obrazem lub ryciną. Po prostu, niski stół z ciemnego lśniącego drewna umieszczony na środku pokoju. Normalnie, oczekiwałaby kadziedeł tworzących duszącą, ciężką do zniesienia atmosferę, tak uwielbianych przez osoby o wysokiej randze. Jednak mistrz wioski, Chuushin Gurasu, nie chwytał się takich sztuczek. Młody wojownik, chociaż początkowo podejrzewano go o wkupienie się w urząd, dzięki wielkim bogactwom jego rodziny, w ciągu 4 lat w wiosce udowodnił wszystkim, że nie jest to prawdą. Był cichym i wybitnym strategiem. Zawsze traktował wszystkich z ciepłym, acz wyraźnie zarysowanym dystansem. I tym razem po wysłuchaniu kolejnego raportu Sil nie usłyszała niczego ponad “Dobrze...”. Ledwo zauważalnie westchnęła w wyrazie ulgi i wyprostowała się nie odważając się na podniesienie wzroku ponad blat stołu, czekając, aż dostanie pozwolenie powrotu do domu.
- Proszę, Nguyen, oto twoja zapłata - chrzęst kilku nefrytowych pierścieni wypełnił salę. Sil podeszła i sięgnęła po zielone kamyczki, gdy niespodziewanie Mistrz znowu przemówił - Mam dla ciebie kolejne zadanie, Sil Nguyen. Zbierz kilku wojowników i wróć po dalsze instrukcje kiedy będziesz gotowa.
Sil zamknęła oczy i poczuła jak jej się gardło lekko zwęża - nie była w domu od ponad miesiąca, miała tak wielkie nadzieje...
- Rozumiem, Mistrzu - niemal wyszeptała te słowa. Złapała sznurek w dwa palce i niemal bezdźwięcznie podniosła koraliki do góry. Schyliła się po raz kolejny i ruszyła w stronę wyjścia.
Deszczowe chmury, które wisiały przez cały dzień gdzieś w oddali za horyzontem, wreszcie postanowiły przynieść ulgę i zrzucić ciężar ze swoich barków. Kobieta wyjęła fajkę i z wprawą wypełniła jej komin najnowszą mieszanką kupioną w mijanym niedawno mieście. Zapach cynamonu wypełnił jej usta. Bardzo smaczna mieszanka od razu poprawił jej się humor, a myśli wyklarowały. Podniosła jedną z bezpańskich parasolek przygotowanych właśnie na takie ewentualności i nieśpiesznie ruszyła w stronę jadalni. Była naprawdę głodna.

* * *

Sil złożyła parasol i lekko potrząsnęła głową, by strącić chociaż część kropel, które i tak złośliwie pokryły jej włosy. W stołówce powietrze było przyjemnie parne od podawanych tutaj potraw. W większości był to zwykły ryż z dodatkami, jednak młoda kobieta nie jadła od tak dawna. Zaczęła sobie wyobrażać kolejno potrawy jakie mogłaby zjeść, gdy jej wzrok spoczął na znajomej twarzy. Rozpoznała go w mig, zdrajca klanu Kąsających węży - Onimaru.
Podeszła do niego patrząc najchłodniej jak tylko potrafiła.

Ronin raczył się ryżem, jakby była to istna ambrozja, podarowana mu przez bogów za trudy drogi jaką musiał przeżyć. Jednak po chwili, gdy zjadł mniej więcej połowę porcji jaką dostał, poczuł, że coś jest nie tak. Na początku pomyślał, że może to ryż, jednak po chwili zastanowienia, strawa została zdyskfalifikowana, za brak umiejętności emanowania morderczymi intencjami. Podniósł powoli głowę, szykując się, na spojrzenie w oczy demona.
Ledwo udało mu się ukryć zdziwienie, gdy okazało się, że stoi nad nim nie demon, a niezwykle piękna, młoda kobieta. Nie miał czasu na podziwianie jej wdzięków, gdyż jego spojrzenie przykuły patrzące na niego chłodno oczy. Czuł się niemal zahipnotyzowany, jakby patrzył w oczy węża...
Refleksja trwała ułamek sekundy, Onimaru wyczuł powagę sytuacji i odezwał się pierwszy.
-Witaj Pani, czy mogę w czymś pomóc?- Powiedział nie spuszczając z niej oka i uśmiechając się przyjaźnie.

Nie kojarzył jej, nie było czemu się dziwić. Krew wrzała w jej żyłach domagając się natychmiastowej sprawiedliwości.
- Mam zebrać grupę wojowników - powiedziała tonem, który niósł ze sobą gniew, urazę oraz żądanie bezwarunkowego posłuszeństwa.

Ronin spojrzał na nią pytająco, unosząc delikatnie brew. Chyba wiedział, czego od niego oczekuje.
- Ah doprawdy? W Bokosou nie powinnaś mieć z tym probemów Pani, na placu treningowym widziałem wielu adeptów kung fu, umiejętności niektórych z nich wprawiły mnie w zachwyt... - przerwał, jakby przypomniał sobie o czymś ważnym - Wybacz mi moje maniery, przez pusty żołądek, zapomniałem się przedstawić. Zwą mnie Onimaru. Z chęcią pomogę Ci w poszukiwaniu wojowników, Wężowa Pani - skwitował wypowiedź ukłonem.

Kącik ust kobiety lekko drgnął w kwaśnym rozbawieniu.
- Nie chcę twojej pomocy w poszukiwaniu. Dołączysz do nas i będziesz posłuszny mej komendzie, zdrajco - z wioskową manierą niemal wysyczała ostatnie słowo.

Jego przyjazny uśmiech trwał niewzruszenie, gdy shinobi z klanu Węża cedziła jadowite słowa. Przy "zdrajcy", musiał się powstrzymać, żeby nie prychnąć śmiechem.
-Jesteś pewna Pani? Nie czuję się godzien, służenia tak zacnej Pani. Z pewnością znajdziesz wielu odpowiedniejszych kandydatów w tej osadzie...- powiedział zmartwionym głosem Ronin, sprawiając wrażenie troski o zadanie któremu miała podołać drużyna kompletowana przez Żmiję.

- Jeszcze raz pozwolisz sobie na ironię, a utnę ci język - przechyliła głowę bez wyrazu przyjemności na twarzy - Ciężar doboru członków drużyny leży na moich barkach, nie musisz się tym martwić. Dobrze przemyślałam tę decyzję. Bądź gotów, gdy cię wezwę do domu narad - odwróciła się i odeszła do stołu położonego jak najdalej od miejsca w którym siedział ronin.

-Tak Pani - rzucił do jej oddalających się pleców, wykonując przy tym głęboki ukłon. Jego uśmiech znacznie się poszerzył i ze zdwojoną siłą zaczął pochłaniać ryż.
-Zapowiada się ciekawie...- mruknął tylko do siebie, nie spuszaczając oka ze swojej nowej “Pani”.
Sil natomiast już po poproszeniu o posiłek ani razu nie zaszczyciła młodego mężczyzny spojrzeniem. Nieśpiesznie zjadła posiłek, którego największym walorem była temperatura - preferowała zastosowanie mocniejszych mieszanek przypraw. Nie mniej zachowywała się wzorowo. Grzecznie podziękowała za posiłek i ruszyła do wyjścia, uważnie obserwując ronina kątem oka. Miała nadzieję, że się nie przeliczyła planując umieszczenie zdrajcy w szeregach drużyny.
 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 30-10-2011 o 21:50.
Eyriashka jest offline