Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2011, 21:50   #43
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Póki Erich bawi się w przekupnia, można się rozmówić, jak gada przekonać, żeby się zabawił w kogoś innego. Tamci nie wyglądali na takich, co to uwierzą na słowo, że ich nie chędożą od tyłu - Dietrich mówił przede wszystkim do Ghartssona, rozparłszy się wygodnie za stołem. - Wyłgać się z tego wcale nie musi być łatwiej. Ani bezpieczniej.

- Ja tam nie wiem co z tym Erichem nie tak. Może to jeden z tych co to miękką kuśką był zrobiony. - Krasnoluda nie bardzo przekonywały moralne opory woźnicy. Gotowizny było sporo a i przewina mała... ani kogo ubić ani okraść. Bo tak naprawdę to na zmarnowanie by te pieniądze poszły. - Może jak spieniężymy te dobra to podróż do Bogenhafen nie będzie już mu taka straszna... a jak będzie dalej pizde z gęby se robił to najwyżej ty czy Konrad za Kastora robić będziecie. Tak ja to widzę. Gwałtem brać go tam nie będę.

- Erichowi byłoby o tyle łatwiej, że do tamtego jak bliźniak podobny - stwierdził Konrad. - Jakby skórę zdarli. A brak wiedzy o rodzinie to żaden problem. Był u nas taki jeden, co jak łeb sobie rozbił to nie pamiętał, jak się zwał. Na kilka miesięcy mu tak zostało. Ale pewnie Erich bogaty jest i złoto mu nie potrzebne do niczego.

- I tak nic nie uradzimy teraz bez niego. Jak się zaprze to jego sprawa… a z naszego gadania będzie tyle pożytku ile z gadania bab na targu rybnym. Ale Detrich ma rację, ci dwaj nie wyglądali jakby łacno mieli odpuścić. Nie daj bóg a go zdybią jak będzie wracał z naszą kaską za rusznicę… Oj bieda by była, że też z nim nie polazłem. - Widać iż Płomienny Łeb nie był z siebie zadowolony, że puścił samego. – Ja też w Aldorfie mam jedną sprawę z tutejszymi braćmi do załatwienia a potem mogę ruszać. Z Erichem lub bez niego, za tą kolczugę co nieco nam skapnie.

Spieler kiwnął głową.
- Papier to papier. Stoi wyraźnie, że okaziciel jest Kastorem. Jedynym żywym krewniakiem w dodatku, więc ryzyko pewnie mniejsze niż się zdaje. Skoro zresztą kałamarz dopomina się poświadczonej podkładki, to raczej nie kojarzy za dobrze dziedzica. W razie czego sam byś się pewnie sprawił, Płomienny.

- Nie nastafialbym siem zbytnio na ten cudzy spadek. Skoro Erich nie chce... Poza tym to dla jedenego a cso z resztom. Trza siem rosejrzeć za robotom Panoofie. Głupiośmy zrobili ze samego puścili. Cso bendzie jak czmychnie z naszym łupem? - Imrak zakończył pytaniem i zrobieniem filozoficznej miny.

- Jak kto ma pieniądze, to się może podzielić z innymi - stwierdził Konrad. - Albo pod swój dach przygarnąć. Jako ta, no... nagroda za przysługę. Ale najpierw kolczugę trza by sprzedać, by garść złota był na początek. Tyle tylko, żem nigdy oręża ni zbroi w Altdorfie nie kupował. Dowiedzieć by się trza.

- Bardziej bym się martwił, żeby jego nam nie czmychnęli, panie Druzd. Wczoraj zażywał nas cnotliwością, dzisiaj miałby okraść jak ostatni skurwiel? - odpowiedział cierpko Spieler, ale najwyraźniej odzyskiwał powoli humor. Kto wie czy większy miał w tym udział zwieńczony pienistą czapą kufel, czy nabierająca coraz realniejszych kolorów perspektywa nie gorsza chyba niż praca dla niecierpliwego von Tassenincka. - Z tego co pamiętam, jest jeszcze w stolicy kilku uczciwych złomiarzy. Osuszymy kocie siki i możemy się za jakimś rozejrzeć, Konrad.
- No to pijemy do końca i idziemy - powiedział Konrad. Opróżnił kufel do ostatniej kropli i wstał.
 
Kerm jest offline