Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2011, 03:31   #26
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Jak chcecie nas pozabijać albo poczekać aż ktoś inny to zrobi, to po prostu zacznijcie strzelać. - rzucił glinie w twarz i ruszył koło niego w kierunku wyjścia, włączył swoje własne zakłócacze na maksymalną moc i na wszelki wypadek przygotował paralizator na kablu. W ostateczności mógł go zwyczajnie uśpić prądem i wyciągnąć za ręce, wrzeszcząc że tamten oberwał ewakuując się w zamieszaniu, to jest dopóki żaden inny ich nie widział. Jasnowłosy policjant zdębiał na taką odpowiedź, ale trwało to ułamki sekund. Jedną ręką już sięgał po broń, a szczęki napinały się, by wytrajkotać alarmujący komunikat. Zapp nie miał czasu przekonać się czy zakłócacz działa należycie- nie za cenę postrzału i całkowitej wpadki. Tazer za to ostatnimi czasy spisywał się wzorowo, bo widełki prawie bezdźwięcznie pomknęły pod żebra funkcjonariusza napinając jego ciało w potężnym skurczu. Zdążył złapać 'ciało' i zarzucić je na ramię.

-Co się stało do cholery?! - z tłumu wyłonił się inny mundurowy, wskazuje na śliniącego się blondyna wiszącego na Sandersie.
- Nie wiem, oberwał albo coś, zaczął lecieć jak długi, tam chyba ktoś strzelał. - Zapp zakrywał twarz ciałem policjanta, który na szczęście chwilowo tylko nieskładnie coś jęczał uwierzytelniając tylko historyjkę. Gdyby nie fakt ze ponad 98 procent ciała technika można było poskładać w fabryce, pewnie by się zmęczył, ale tylko się przygarbił i udawał ze mu ciężko pod ciężarem ciała. Wyglądało na to, jakby szykowali się do szturmowania oblężonego wieżowca, gdzie roiło się od terrorystów, a nie zwykłego przejęcia lub rozbicia nielegalnego rynku, coś tu grubo śmierdziało, na zwykłą akcje to nie wyglądało, na szczęście do wyjścia było już niedaleko, za to coraz mocniej roiło się od glin. Blondyn puścił Zapp'a łykając bajeczkę o dobrym samarytaninie pomagającym rannemu. Idąc schodkami minął kolejną grupę uderzeniową- wezwali posiłki. Był już niemal na finiszu -wyjście z metra, potem ulica - kiedy z którejś z grupek pączkożerców przed wejściem ktoś krzyknął -Eeeej ten koleś... To on! Brać go! . Nie było wątpliwości - chodzi o Sandersa. Joe'a nigdzie nie było widać, a zakłócacze trzymały tu jeszcze mocniej niż w metrze. Na plecach miał psa, de facto całą sforę. Rozległy się pierwsze "stój bo strzelam!" i podobne, jakaś kobieta piszczała z przerażenia, więc generalnie plan ewakuacji B poszedł właśnie w diabły. Było kilka zasłon w postaci radiowozów i ambulansu, ale nie było szans długo się ukrywać, nie miało to zresztą większego sensu.



Ukrywanie się może miało marne szanse powodzenia, ale przecież były jeszcze inne wyjścia. Zarzucił sobie glinę na plecy i pobiegł w kierunku najbliższego radiowozu, pozwalając jednocześnie rozmazać się swojemu ciało pod kamuflażem. Zostawiając nieprzytomnego na pastwę jego współpracowników wielkim susem przesadził samochód i wszedł do niego przez otwarte drzwi, trzeba było najwyraźniej odjechać z pełnym hukiem i wyciem syren. Gdyby nie fakt że musiał dostarczyć paczkę w całości i nienaruszona, pewnie by się nie wahał po prostu rozpłynąć w powietrzu, ale teraz musiał uważać. Chwile przed odjazdem w kierunku zbiegowiska pomknął świeżo nabyty granat z paralizatorem. Zaczynało się robić ciekawie. Policyjna bryka jak się okazało, nie miała kluczyków w stacyjce, odznaka ściągnięta z kopniętego prądem gliniarza na nic się zdała, szybko rozejrzał się po kabinie i sięgnął do schowka na rękawiczki, niektóre rzeczy po prostu się nie zmieniają. Kluczyki były na miejscu a Zapp już po chwili ewakuował się z okolic stacji 9tej z całkiem niezłym ogonem. Syreny wyły również na jego dachu, więc zabawa się zaczynała. Jednym okiem rzucił na wyświetlacz, ale zaraz podpiął się pod interfejs.


Policyjne wozy poza widocznymi z wszystkich stron oznaczeniami i wyróżniającym się malowaniem miały niewątpliwie kilka zalet. Zwiększoną odporność, osiągi, a także możliwość odbioru policyjnych informacji. Przemykając ulice Night ciągnął za sobą ogon innych radiowozów jak kometa w mniejszej i większej odległości to ktoś odpadał, to dołączał się do pościgu. Gdzieś nad budynkami pojawiła się pierwsza AV NCPD. Na ekranie jego pojazdu przewijały się informacje o kolejnych alertach policyjnych. Było i o nim, choć bez fotki i całego profilu. "Poszukiwany w związku ze sprawą DI:00302351 - pościg trwa....." Jedno było pewne- tym autem nie dojedzie do garażu. Uniknął już dwóch pajączków EMP wystrzelonych przez pogoń, a szanse na uniknięcie kolejnych malały. Większość uwagi skupiał na pruciu przed siebie w stronę strefy walki, są miejsca gdzie nawet policyjne pościgi się nie zapuszczały, mieszane błogosławieństwo, ale były szanse że ktoś zdejmie mu przynajmniej część ogona. Podpiął się do bazy danych, wstukał dane z odznaki i wywołał sprawę DI:00302351, Królowa jopków i triada były następne w kolejności, potem przejrzenie czy nie znaleźli przypadkiem Charliego. Informacji o sobie wolał nie sprawdzać, nie dałby rady wyczyścić stąd logów a ktoś na pewno będzie je przeglądał. Wścibskie oczy zawsze patrzą.

Sprawa o skomplikowanym kodzie była w zasadzie folderem niemal pustym. Adres i data wskazywały, że chodziło o demolkę hotelu ‘Lotus’, ale brak było szczególnych zarzutów przestępstwa poza oczywistymi - strzelaniną i zniszczeniem mienia. Do tego zdjęcia, które zdążył nastrzelać aerocop i przesłać do centrali przed tym jak spadł na ulicę.
Detale o ‘krwawych kierach’ nie były zadowalające - gliniarze niewiele na nich mieli, poza rewirami w których byli aktywni i kilkoma adresami zarejestrowanych przestępstw w zasadzie nic. Żadnych akt osobistych ani namiarów. Triada- to była zupełnie inna sprawa. NCPD od dawna musiało walczyć z żółtkami, bo transfer informacji skoczył dwukrotnie przesyłając kolejne pliki do jednostki centralnej Zapp'a. Osobiste foldery dziesiątek podejrzanych, lokalizacje działalności podejrzanych o pranie forsy, postawione i domniemane zarzuty, skazani i ułaskawieni...- lista była długa. Żadnych wieści o Charlesie w bazie policyjnej, szpitalnej ani żadnej innej, która przyszła mu do głowy. Podczas gdy informacje spływały pakietami na wbudowany dysk, Craig podziwiał program Fajerwerki dla Night City, dwa EMP może chybiły w niego, ale trafiły w kogoś innego, powodując reakcje łańcuchową, karambol i totalny chaos. Przynajmniej nie musiał się martwić że mu pompka siądzie z powodu za małej ilości adrenaliny.

Robiło się gorąco, o wiele bardziej niż by tego chciał, na szczęście zbliżał się most, trzeba było tylko zgrać wszystko w czasie, na szczęście miał małą praktykę w pozorowaniu swojej śmierci, więc nadstawianie karku przyszło mu bez trudu. Zbliżał się most, plecak z najcenniejszą w tym momencie na świecie rzeczą wisiał przypięty do Zappa a samochód jechał pasem tuż przy nadciągających barierkach. Po drugiej stronie mostu czekała już zapora a policyjna bryka mimo że wytrzymała już dymiła porządnie i w każdej chwili groziła transformacją w kulę ognia. W jednej trzeciej mostu skręcił ostro w prawo, forsując barierki i pozwalając wozowi wyskoczyć ku przepaści dzielącej go od ziemi. Sam w tym czasie wyskoczył przez otwarte drzwi i wystrzeloną liną zaczepił się o wspornik mostu. Mało brakowało, ale się udało Stał teraz patrząc jak jego taryfa zamienia się w stertę płonącego złomu. Nie marnował więcej czasu, zaczął się rozbierać i wrzucił wszystko do plecaka. Zaraz potem aktywował kamuflaż i zaczął cofać się w kierunku z którego przybył, tyle że pod mostem. Może i wiszący w powietrzu plecak to nietypowy widok, ale w tym miejscu mało kto miał szansę go dojrzeć a zlewał się całkowicie z mostem i ciemnościami w przeciwieństwie do ubrania Zappa. Czekała go jeszcze droga do warsztatu, najwyraźniej nie mógł się chwilowo otwarcie poruszać. Na szczęście plecak był nie naruszony, miał zdobyczna odznakę i sporo informacji.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline