Adam łyknął spory łyk swojego porterka. Zerkając co raz to pod kolejny stolik zauważył sporą ilość paczuszek. Nie za duże, nie za małe, takie w sam raz odpowiadające wymiarom tej co mieli ją stąd wyciągnąć.
Adwokat wyglądał bardzo ... po burżujsku. Strój ze złotymi zdobieniami, uczesane włosy! Po co komu czesać włosy? Przecie i tak się rano rozwalą po całej głowie jakby wichura po nich przeszła. Do tego książki. Niektóre z ksiąg w mniemaniu Rendlera się przydawały. Na przykład książka kucharska, albo jakieś tam drobne zapisku medyków. Ot tak, jakby kto zachorował to jak można się czym zarazić i takie tam.
Największą uwagę przykuwała jednak ta paczuszka. Pilnuje jej pieron jeden jakby tam było tyle złota, że pół prowincji można by kupić. Może by go tak jakoś ucapić i sprawdzić co on tam ma?
Rendler popatrzył na swoich towarzyszy. Czekał aż któryś z nich w końcu na niego popatrzy. W odpowiednim momencie zakaszlał potężnie. Zasłonił usta i skłonił się pod stół. Wysunął szyję tak aby swoim łbem pokazać na paczuszkę adwokata.
Ale przyjemnie krążyło w żyłach Adama. Wychodząc spod stołu oczywiście musiał uderzyć się w blat. Adwokat wyglądał na nieco spłoszonego. Adam jednak uśmiechnął się tylko i pociągnął kolejny łyk piwa.
Na swojej dłoni zauważył kropelkę krwi. Wytarł ją w wewnętrzną część pasa i ponownie zamoczył usta w chmielowej zupie. |