Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-10-2011, 16:18   #31
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
W czasie gdy reszta jego bandy z zapałem siekała bezbronnych wieśniaków, Edwin zajął się najgroźniejszym z przeciwników. O ile przeciwnikiem można nazwać kmiecia wyposażonego w drewnianą pałkę.
Mężczyzna zeskoczył z konia, wyciągnął z pochwy rapier i zawoł do uzbrojonego chłopa:
- Stawaj, śmieciu. - Chłop zadrżał. Widząc przeciwnika, jego pewność siebie, ubiór oraz postawę, chłop zwątpił w swe szanse. Najchętniej by uciekł, lecz dokąd? Zawrócić nie mógł, przy wozie czaił się wyrywający flaki krasnolud. Trza się było przebić. A nuż, łut szczęścia sprawi, że uda mu się uciec? Ruszył z okrzykiem na napastnika.
Rzeczywistość szybko pozbawiła go złudzeń. I życia. Wieśniak z lagą nie był wyzwaniem dla wprawnego szermierza. Edwin po prostu nadział go na rapier, nim ten zdołał choćby zadać cios. Właściwie, to i tak oddał mu przysługę, zabijając go. Gdyby był pozbawionym sumienia skurwielem zostawiłby go do zabawy Mordce.
Po zakończonej "walce" wytarł broń o koszulę wieśniaka i spowrotem wskoczył na siodło.
- Ingrid może pójść. Prędzej jej uwierzą na wieść o napadzie niż nam. - Odpowiedział na pomysł Alexa. Powiedziałby coś jeszcze, lecz usłyszał huk wystrzału - nie dało się go pomylić z niczym innym - od strony wioski, co odwróciło jego uwagę. Ciekawe cóż się tam stało?
Nie dane było mu się długo zastanawiać. Kolejny dźwięk. Tym razem był to tętent kopyt.
- Kurwa - zaklął pod nosem. Jeszcze im tu świadka brakowało... Trza go było załatwić nim kapnie co się stało i zacznie zwiewać. Schować by się nie zdążyli, sprzątnąć po sobie też nie. Wytłumaczyć się też by nie mieli szans - nie po tym jak zabawił się krasnolud. W takim razie Edwin podjechał za wóz, by robić za swoisty komitet powitalny dla jeźdźca. Który, patrząc na wygląd, najpewniej był kurierem. Edwin spokojnie wyciągnął zza pasa pistolet, wycelował w jeźdźca i gdy ten znalazł się w takiej odległości, by móc dostrzec broń, zawołał:
- To napad. Zatrzymaj się i złaź z konia, jeśli chcesz życie zachować. Inaczej skończysz z kulą w czaszce - zagroził. Co z tego, że nie potrafił strzelać? Posłaniec nie musiał o tym wiedzieć.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 30-10-2011, 16:41   #32
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Alexander Tregardt

- Chuj by to strzelił... - warknął, gdy najpierw usłyszeli, a potem dostrzegli jeźdźca zmierzającego w ich stronę.
Chciał wyjechać mu na spotkanie jako pierwszy, licząc że jego kompani skończyli już z wieśniakami, ale konie zaprzężone do wozu wybrały akurat ten moment, by spróbować mu się wyrwać.
Opanował je, ale w tym czasie Edwin podbił już do jadącego i odstawił bandytę na trakcie.
Alex zaklął pod nosem. Można to był rozegrać bardziej finezyjnie i przy okazji nie biorąc na siebie pozabijanych kmiotków, ale cóż, stało się.

Wykorzystując fakt, że wylot lufy zahipnotyzował jeźdźca, Tregardt zajechał go od boku i wyrżnął w łeb głowicą miecza.
- Dobra, czas wreszcie spierdolić z traktu, zanim ktoś jeszcze postanowi się tędy przejechać. Mordeczka, zostaw już te flaki albo weź je ze sobą i won z drogi. Ingrid albo ty, młody, do wiochy. Reszta niech zbierze tego frajera. Co się gapicie, do roboty!
To powiedziawszy, złapał za uzdę konia kuriera i zjechał z traktu w otaczający wieś młodnik.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 30-10-2011, 20:10   #33
 
Sylverthorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Sylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputację
- Jebany...! - Ingrid warknęła, wstając i odruchowo łapiąc serce, niezbyt przejęta sikającą krwią. Dupa nie posiłek, ale nie zamierzała tego tłumaczyć obłąkanemu topornikowi. - Flaki se wpierdol, a nie takie dwa gryzy! - miotnęła organem w khazada i wytarła rękę o kapotę wieśniaka.

Wtedy coś grzmotnęło. Wystrzał? Bomba? A może ten zasrany krasnolud pierdnął, kto go tam wie. A potem pojawił się jakiś pechowy jeździec.

- Stój, debilu! - ryknęła na Edwina, ale ten nawet nie zauważył - albo zignorował. Już miała łapać go za rękę, gdy Alexander dobył miecza i trzasnął z tępego delikwenta w łeb.
Hm, przynajmniej koń cały. Zawsze jakiś zasób, pomyślała praktycznie. O ile nasz miłośnik surowych podrobów go nie rozrąbie.

- Dobra, czas wreszcie spierdolić z traktu, zanim ktoś jeszcze postanowi się tędy przejechać. - stwierdził Alexander, chowając miecz. - Mordeczka, zostaw już te flaki albo weź je ze sobą i won z drogi. Ingrid albo ty, młody, do wiochy. Reszta niech zbierze tego frajera. Co się gapicie, do roboty! - warknął i wywiódł konia w las.
- Ja pójdę. Jako jedyna mam czym zaświecić w razie czego. - syknęła, porządnie wkurzona. Ładny początek, jucha na wjeździe. Ogarnęła się w miarę i ruszyła na wiochę. Kierunek: karczma, jedyne widoczne źródło wszelkiej informacji.
 
__________________
GG: 183 822 08

"Hokey religions and ancient weapons are no match for a good blaster at your side, kid." - Han Solo
Sylverthorn jest offline  
Stary 30-10-2011, 20:45   #34
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Dryblas zmiękł po wystrzale, a i reszta też nie miała ochoty na mordobicie, zwłaszcza że Drake postawił kolejkę.

"No tak kij i marchewka to najlepsza metoda na opanowanie kmiotów" - Kupa ocenił w duchu zaistniałą sytuację.
Atmosfera wyraźnie się rozluźniła, choć Kasimir ewidentnie był zawiedziony że nie puknął córki karczmarza.

Martin właśnie zmierzał do stolika z kufelkiem złocistego trunku, gdy nagle usłyszał, bredzenie dwóch pijaczków. Pewnie w normalnych okolicznościach olałby sprawę, ale te pijusy mówiły o jakiejś paczce i do jasnej cholery mogła to być ich zakichana przesyłka. Drake też to wyczaił, ale Kupa nie przychylił się do jego pomysłu brutalnego przesłuchania pijaczków.
"Na przypalanie jaj jest jeszcze czas" - pomyślał i skoczył do karczmarza po flaszkę gorzałki - "Najpierw spróbujemy po dobroci"
Chwilę później przysiadł się do ochlaptusów.
- Czołem ziomki! Łyknieta co mocniejszego? - zapytał retorycznie Kupa i puścił flaszkę wprost w ich zachłanne rączki.
- Przypadkowo słyszałem żeśta gadali o jakiś magicznych cackach, a tak się przypadkiem składa, że znam gościa co za takie magiczne zabawki nieźle płaci. Jakbyśta powiedzieli mi co więcej o tym, to by my może jaki interes ubili co?
 
Komtur jest offline  
Stary 30-10-2011, 20:57   #35
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
Cięcie było szybkie ale nie tak jak zaplanował to sobie Martin. Chciał zrobić to cicho ale wyszło inaczej "Cholera jak nie zacznę kontrolować emocji to się kiedyś podłożę."
No ale cóż sytuacja zmienia się szybko i trzeba się dostosowywać. Tętent konia szybko zmusił ich do zmiany planów trza będzie kolejnego ukatrupić no cóż niema siły, wyciągnął z juków linkę, jednak jego plan był spóźniony Edwin już mierzył do nadjeżdżającego z pistoletu. Szybka reakcja Alexandra dawała ciągle szanse na plan który mogli wykorzystać.

- Dawajcie jego ciuchy i dokumenty pojadę do wsi i podam się za kuriera i wypytam tam co jest grane wypowiadając słowa dopadł Alexandra który odchodził od ogłuszonego jeźdźca.

Przeszukał dokładnie draba przy zdejmowaniu ciuchów. -Dawajcie jakieś ciuchy jak są na wozie obetnie się mu język rękę mocno skaleczy i pozostawi z tymi tu będzie na niego najlepiej obie bo może piśmienny
 
__________________
" Blood blood for the BLOOD GOD"

" Jack ty znowu w mieście?? Księżna już wie??... rok minął i chyba wszyscy zapomnieli już o wieżowcu "

Ostatnio edytowane przez Iakovich : 30-10-2011 o 21:55. Powód: zbyt późne odświerzenie
Iakovich jest offline  
Stary 31-10-2011, 09:06   #36
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
- Kurwa Drake, wpadniesz i spierdolisz całą zabawę - Biały podsumował z lekkim rozczarowaniem całą sytuację, spoglądając na oddalającego się dryblasa.
- Chodź Kaz, widzisz dziwki już nie masz, pora się schlać. - zwrócił się do kompana po czym siadł z Ripem i Kupą zamawiając kolejny kufelek. Całkowicie nie zapominając o misji rozglądali się coraz po sali szukając tego, po co tu przybyli. - Kurwa, paczek to tu w chuj! Wszystkich nie zajebiemy. – Gdy dotarło do ich uszu, że parę pijaczków wspomina coś o magicznej przesyłce Martin prędko zareagował podchwytując temat i zagadując ochlaptusów. Norsmen został przy stoliku, nie chcąc przypadkowo spotęgować u nich strachu, już wystarczy że będą musieli spoglądać, na ‘przyjemną’ buźkę Kupy.
 
AJT jest offline  
Stary 31-10-2011, 09:30   #37
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kasimir był zły. Głupia dziwka sobie poszła a jego naszła ochota na ruchanie. Chuj z tym, Kas wyjął fajkę, nabił ją i zapalił. Rozejrzał się po karczmie, bo jednak kutas go porządnie świerzbił i chciał dać upust swojej chuci. Jednak nie było nic wartego w środku. Dziewka, która teraz nalewała była.. przeciętna. Trzy a może pięć kufli piwa by starczyło by naszła go ochota na coś takiego, nijakie to było i pewnie wszy miało.

Chodź Kaz, widzisz dziwki już nie masz, pora się schlać. -usłyszał od Białego

Kaz wzruszył ramionami i poszedł z kompanem, choć cały czas obserwując Martina. Miał czas, więc usiadł z boku pykając fajkę rzekł do kumpla:

- No to możemy chwilę posiedzieć i poczekać. A tak w ogóle to dzięki Biały..za chęć pomocy. Chłop duży był co nie mówić
- uśmiechnął się

- Na razie to przystopuj z tym piciem, bo znów zalejemy mordę, komuś mordę obijemy i cały plan szlag trafi.. a widzę że kłopoty same nas szukają

Kasimir siedział więc i czekał. Czekał aż coś się wydarzy.

- A swoją drogą.. zobaczmy jak pójdzie Martinowi.. jak nie pójdzie to my weźmiemy na spytki tych dwóch
- uśmiechnął się

Kasimir miał ochotę komuś dać w ryja, albo przyjebać czymkolwiek w cokolwiek by zrobić krzywdę. Lubił tak odreagowywać swoje stresy. Krótkie i bezproblemowe. Dla tych co spoglądali na niego, Kas wyglądał na strasznie wkurwionego, w końcu machnął ręką na służkę by w podskokach się pojawiła przy jego stoliku.

- Paniusiu piwo oraz.. - spojrzał na nią raz jeszcze lustrując wzrokiem i pokręcił głową , westchnął i dodał - nie, nic już więcej. Przykro mi, ale nie nadajesz się…

Po tym odesłał ją po zamówienie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 31-10-2011, 11:57   #38
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Adam łyknął spory łyk swojego porterka. Zerkając co raz to pod kolejny stolik zauważył sporą ilość paczuszek. Nie za duże, nie za małe, takie w sam raz odpowiadające wymiarom tej co mieli ją stąd wyciągnąć.

Adwokat wyglądał bardzo ... po burżujsku. Strój ze złotymi zdobieniami, uczesane włosy! Po co komu czesać włosy? Przecie i tak się rano rozwalą po całej głowie jakby wichura po nich przeszła. Do tego książki. Niektóre z ksiąg w mniemaniu Rendlera się przydawały. Na przykład książka kucharska, albo jakieś tam drobne zapisku medyków. Ot tak, jakby kto zachorował to jak można się czym zarazić i takie tam.
Największą uwagę przykuwała jednak ta paczuszka. Pilnuje jej pieron jeden jakby tam było tyle złota, że pół prowincji można by kupić. Może by go tak jakoś ucapić i sprawdzić co on tam ma?

Rendler popatrzył na swoich towarzyszy. Czekał aż któryś z nich w końcu na niego popatrzy. W odpowiednim momencie zakaszlał potężnie. Zasłonił usta i skłonił się pod stół. Wysunął szyję tak aby swoim łbem pokazać na paczuszkę adwokata.
Ale przyjemnie krążyło w żyłach Adama. Wychodząc spod stołu oczywiście musiał uderzyć się w blat. Adwokat wyglądał na nieco spłoszonego. Adam jednak uśmiechnął się tylko i pociągnął kolejny łyk piwa.

Na swojej dłoni zauważył kropelkę krwi. Wytarł ją w wewnętrzną część pasa i ponownie zamoczył usta w chmielowej zupie.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 31-10-2011, 21:43   #39
 
K.D.'s Avatar
 
Reputacja: 1 K.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumnyK.D. ma z czego być dumny
Patio nie brał udziału w potyczce. Opierdalał się w bezpiecznej odległości bawiąc się miedziakiem, najwyraźniej szczęśliwy z tego powodu jak dziecko. Nie zamierzał identyfikować się z swoim towarzystwem; prawdę mówiąc stawiał ich na równi z nieszczęśnikami których właśnie szlachtowali. Tym przecież byli - prostaczkami, którym ktoś zamiast kosy i pługa dał na pierwsze urodziny nóż do chleba i długoletnie molestowanie seksualne.

Sofa doszedł do wniosku że wymknie się zajętej ekipie po bretońsku i na własną rękę zajmie się poszukiwaniami statuetki, wtem jednak w zasięgu jego paciorkowatych ślepi pojawiła się kolejna osoba do tańca. Samotny jeździec...

-Nie jesteś tym kogo szukam, chłopcze- Szepnął do siebie lichwiarz, coraz bardziej spięty. Tracili czas, a kto wie ilu jeszcze ludzi szuka tej statuetki?

Ilu ludzi będzie musiał zabić żeby ją dostać w swoje ręce?
 
K.D. jest offline  
Stary 05-11-2011, 23:05   #40
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Karczmowanie. Ogólnie.
Występują: Ci co i wcześniej tam byli.
Za oknem przystrojonej karczmy niczym na jakiś kurwa konkurs kwiaciarzy: Ingrid i Martin co ich nawet nikt nie przywitał, gdy dotarli do wioski. Taką cieszą się popularnością.

Dobra, ale co tu dużo mówić. Mimo szczerych chęci jesteście na granicy najebania się. Nie mówię tutaj o wymiarze trzech dup. Nie. Tak lekko. Leciuteńko. Tu jedno piwo, tam drugie piwo, a potem trochę piwa wymieszanego ze szczynami, bo i tak przestaliście czuć różnicę. Swoją drogą to była ciekawostka - jak karczmarz zachowuje proporcje, żeby szczyny nadal były alkoholem? Raz na jakiś czas pilnowaliście się. No bo ostatnio tak daliście dupy, że teraz niedobrze byłoby znów przez pijaństwo rozpieprzyć interes? No tak. Pilnowaliście i pilnowaliście, ale komuś tu powoli szczyny do łba idą bardziej niż innym. William. Przestań chlać, bo padniesz w rzygi przy barze!

Tak więc minęło trochę czasu, a Drake i Rendler potwierdzili kilka kwestii: po pierwsze jest tu od chuja paczek, po drugie niektórzy z gości nadwyraz ich pilnują, więc po odjęciu prezentów weselnych pozostają następujące paczuszki kaczuszki.


***

Karczmowanie. Paczuszki.
Występują Drake i Rendler, ale jak kto się jeszcze nawinie i nieźle główkuje to i też może się domyśleć co następuje. A o i Kasimirze jest mowa przy piątej paczuszce, więc dobrze by było jakby się zainteresował sprawą, a jak nie to pewnie i tak Drake mu wskażę, bo Drake się rządzi jak nie przymierzając kto.

Paczki wyglądają jakby kto przepakował paczkę, którą ktoś wam wcześniej podpierdolił. Pierwsza paczka to już ją Rendler zmacał, ale nic mu to nie dało. Trzeba otworzyć. Adwokat Martins zapytany odpowiada, że to jego dokumenty, nic ważnego dla osób postronnych, ale on bez nich musiałby dymać aż do Nuln po nowe. Nie chce ich pokazywać, bo jeszcze jakiś obszczymur zaleje, czy zarzyga i będzie źle. Nie pokaże i już. Nie, nie, nie.

Druga paczka równie pilnowana jak ta Martinsa należy do dumnego pana Griswolda. Ma tam cenne dla niego pamiątki po rodzinie i z tej przyczyny ani nie odda paczki ani jej nie otworzy. Drake zluzował, gdy zauważył, że Griswold zjadł tylko kolację i pije jedno piwo. Całkiem trzeźwy, a po wzroku widać, że to zawodnik z wysokiej ligi. Szlachcic? Hrabia awanturnik? Lepiej mu nie podskakiwać, zresztą z tego co dowiedzieliście się to nie zabawi tu długo i tylko odpocznie chwilę i jedzie dalej. Jego chłód emocjonalny jest porównywalny do największych psychopatów z jakimi mieliście kiedykolwiek do czynienia.

Trzecia paczka należy do herr Aldebranda Blighenhafena. Odrobinę nerwowego skurwiela, który twierdzi, że w paczce ma cenną z religijnego punktu widzenia figurkę, którą wiezie do jednej ze świątyń w Nuln. To on! To z pewnością ten pajac ukradł wam waszą paczkę! Nie, chwila. Chyba alkohol jednak na was podziałał choć z waszej bandy to najtrzeźwiejsi jesteście. Oczywiście to naciągane. Blighenhafen rzeczywiście wygląda na kupca, który jeśli w ogóle to rzadko uczestniczy w bójkach, a co dopiero w porwaniach... ale ten jego chciwy błysk w oczach, gdy tylko monety pojawiają się na horyzoncie. Sprzedałby własną matkę. I stąd właśnie w waszych oczach wygląda na nerwowego skurwiela.

Czwartą paczkę przewozi kurier, z którym dogadać nie szło, bo takiego mruka to ostatnio spotkaliście, gdy jednemu typowi tak ładnie przerobiliście mordkę, że język mu zwisał niczym krawat. Bredził coś o misji. Musi przekazać paczkę. Wygląda na to, że to psychol. O piątej paczce też niewiele wiecie, bo do tego przydałby się Kasimir. Jest ta Galina, o której zresztą mowa już była, ale żaden obwieś niezainteresował się. Po przyjrzeniu się bardziej okazało się, że ta całkiem atrakcyjna kobieta (no po paru piwach to płeć piękna stała się dopiero piękna, że ho ho, a nawet ho ho ho) również ma paczkę.

Pięć paczek spośród kilkunastu. No chyba, że interesują was paczki posiadane przez chamów, śmierdzieli i ogółem całe to tałatajstwo, które z owczego gnoju wywlekło się, żeby przyjść na weselę, a pary młodej ani widu ani słychu.


***

Karczmowanie. To co z ryja pijakom prócz wymiocin wylatuje.
Występują: Wszyscy prócz Drake'a i Rendlera, a i William coś bardziej w kufelek zaglądał niż słuchał opowieści dwóch żuli. Choć wymieniona trójka też mogła spokojnie usłyszeć co ważniejsze fragmenty. I tak jak paczek Ingrid i Skav dostrzec z okna w większości nie mogli tak darcie mordy żuli słychać było na zewnątrz (ku niezadowoleniu postronnych rzecz jasna).

Myśleliście, że będzie jakiś opór? A gdzież tam! Trajkotali jak najęci. O tym i o owym, ale w sumie nic z tego nie wynikało. Chlali i chlali, ale w końcu historię jakoś tam złożyli. Czy prawdziwą - a kto wie? W sumie opowiadał jeden, ale co jakiś czas drugi się wtrącał.

To było tak. Dziobał bociana szpak. Wlazł pies do kuchni. Porwał mięsa ćwierć, a za nim kucharz głupi zarąbał go na śmierć! A potem kucharz mądry co litość w sercu miał zakopał go i taki napis dał. Jaki pewnie kto się spyta. Ano taki, że pewien gagadek wioskowy ostatnimi czasy polazł gdzieś i to z tydzień go nie było (chuja, najwyżej cztery dni - powiedział Sebastian). Tak czy inaczej, gdy wrócił to przywiózł paczkę. A z niej wyjął jakieś magiczne coś. Nie chciał pokazać co, ale mówił, że będzie to badał w swojej skrytce. A przeż wszyscy wiedzą, że jego kryjówka jest przy cmentarzu. W takiej wielkiej dziubli w takim wielkim muchomorze (drzewie fajfusie jeden - dodał Sebastian). Tak czy inaczej doprowadzi tam was biały królik, który czasem lata z kopcem kreta trzydzieści metrów od granicy cmentarza (a nie trzynaście? Sam nie wiem. - mówił Sebastian i tak niewyraźnie, że prawie go nie zrozumieliście, chyba zaraz zwymiotuje). Przesiaduje tam całe dnie i noce czytając różne pisma, traktaty psychodeliczne (magiczne! - zakrzyknął Sebastian i obrzygał siebie i Martina Kupę, który chyba spuści mu za to wpierdol, ale co zrobi to jego sprawa).


***

Kampowanie. Siedzenie na tyłku i zbijanie bąków z nudów.
Występują: Alexander, Edwin, a do tego ktoś z pejsami i ktoś mały

Uprzątnęliście wszystko, że droga wygląda jak z obrazka (no może z wyjątkiem lekkich śladów krwi, krasnal przesadził mocno). Przy kurierze nie znaleźliście żadnych listów ani paczek, a jedynie miał ukryty wisiorek. Hmm... czy to nie jest znak kultu Nurgle? Chyba jest. Z pewnością jest. Niewiele czasu minęło na myślenie, gdy kolejni jeźdźcy się pojawili! Ruch tu jak na Marszałkowskiej*! Od strony wioski jedzie w waszą stronę łysy sołtys Gorlitz, iście gadatliwy jegomość, a z nim jakiś chłopek, który został z wesela wysłany na poszukiwanie panny młodej. Gdzieś się zawieruszyła. Ciekawe gdzie, co? Tym czasem sołtys ma inną misję: jedzie do miasta, do pani pod którą podlega. Cokolwiek planujecie robić to orientujecie się, że z przeciwnego kierunku nadciąga kilku jeźdźców. Pojawią się jednak na horyzoncie dopiero, gdy sołtys z chłopkiem was miną.

*chodzi o słynną ulicę Marszałka Günäta w Nuln
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 06-11-2011 o 13:08.
Anonim jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172