Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2011, 06:23   #36
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Z Ruskim pogadał dobrą chwilę i tamten odjeżdzając cieszył się jak małe dziecko. Był aż tak naiwny? Czy tylko na wskros fałszywy? Czy w ogóle zdawał sobie sprawę co tam się dzieje z zarażonymi? Ale wziął za dobrą monetę, że cerowali zdrowie i jeszcze obiecali nowe zabawki do przetrwania. I co mysleli, że on będzie dla nich wojnę prowadził z mutantami? Szukał pieprzniętej lekarki co sprzedała się diabłu? Oj głupie ruskie bydle...

Jorgensten z wyraźną ulgą odetchnał kiedy stopa przestała boleć. Biegać nie mógł swobodnie z takim kulasem jak w narciaskim bucie, ani było to zalecane. Ale przynajmniej ulżyło w cierpieniu. Siedząc naprzeciw młodego blondyna czuł się o wiele lepiej. Bo w kiblu umył zmęczoną gębę a teraz wychylił jeszcze kilka głębszych popijając whiskey, którą zwędził z baru. Bo wódka Ruskiego była taka sobie.

- Papiery rządowe. I Umbrelli też. Przepustki jakies czy legitki, żebyśmy nie musieli się z blokadami strzelać ani waszymi. No i co ciężkiego na te mutanty. Bo jak wiem? Granatniki do m4, ręczne granaty co tam macie z grubej rury jeszcze. - zastanowił się chwilę trochę zły na siebie, że nie ustalił z Goranem i resztą co jeszcze mogłoby im się przydać. - Kevlary, krótkofalówki... Medpaki i silne prochy. Spadochrony, sprzęt do wspinaczki. - wyliczał. - Przywieźcie co macie. - wzruszył ramionami. - I mapy gdzie Umbrella ma swoje bazy w okolicy. To przede wszystkim. Bez tego dorwać albo zwabić Boven będzie trudno. A do telefonu. - podsunął otrzymany telefon. - wpisz mi jej numer na wszelki wypadek.

Z komórką od mafii Jorgensten wiązał plany niekoniecznie na rękę Umbrelli.

Młody rozmowny nie był więc go Swen za język nie ciągnął. I tak albo by kłamał albo tylko w głowie namieszał. Jorgensten wyszedł z założenia - dawaj co masz i spierdalaj. Ale rozmawiał z nim kulturalnie. niby na równie i pogodnie ale bez emocji. Zresztą atmosfera obojętnego interesu, który miał ponoć opłacać się wszystkim i tak nie zostawiała miejsca na sztuczną szopkę zażyłości. Blondyn chyba zajdzie dalej od uchachanego Ruska, pomyślał obserwując młodego.

Kiedy odjechał trzeba było czekać na przebudzenie Gorana. A potem towar. I co dalej?

Przez chwile zastanawiał się, czy oby nie pozaszywali w Jugolu, czarnym i młodym czerwonym tych filmowychpłytek. Tych czipów, chyba to się tak nazywało... Takich co psom zaszywają na prośbę pana, co by się pociecha nie zgubiła albo dla dzikich zwierząt do badań przyrodników... Ale niby jak się dowiedzą? Jak to sprawdzą? Spojrzał na swojego olbrzymiego buta. Paranoja zaczęła się udzielać dosyć szybko.

- Green. Ty z dorwaniem Boven na poważnie? - zapytał kiedy odjechały wozy. - Co ty taki na nią cięty? Przez to kurestwo co ci wstrzyknęli mówiąc, że szczepionka? Mogłeś jej wygarnąć wcześniej chyba, a nie z gnatem na piechotę jej dupsko ratować na wyspie?

Dopiero podczas rozmowy z łysym trąciło go jakby murzyn nie do końca kłamał mafii.



* * *




Trzeba było przeładować fanty z Humvee. Jadąc na dwa auta nie musieli się kisić razem i było więcej miejsca na paliwo. Podszedł do Land Rovera żeby zobaczyć o jakiej niespodziance pierdolił Ruski watażka.

To, że auta miały gdzieś wmontowane nadajniki, pluskwy i inne cuda techniki, nie miał wątpliwości. Kiedy zobaczył znajomą twarz poczuł się jakby zobaczył pierwszy raz żywego trupa. Co jest... Patton? Dr. Patton? Zamrugał kilkakrotnie upewniając się, że to nie wytwór chorej wyobraźni. Bo, że to była jakaś kobieta, to było pewne. Ale czemu ona?

Otworzył drzwi i spojrzenie jej znajomych oczu rozwiało wątpliwości. Osz w morde. Może to i jest mafia z ramienia prasolki... Nie wiedział jeszcze czy to lepiej czy gorzej. Co to w pizdu za organizacja przestępcza co rzuca na kolana cały system? Ekstremalni anarchiści? Nie mogli do niego przyjść kilka lat wcześniej?

- Fiu, fiu, fiu... Pani doktor... Więc te Ruski jednak dla Umbrelli chyba robią. Ty też? - zapytał kobietę.

Niepewna, spojrzała na niego przestraszonym spojrzeniem. Mógł się tylko domyślać co przeżyła, a najwyraźniej nie było w tym zupełnie nic dobrego.

- Umbrelli? To im to zawdzięczam? - zapytała.
- Chyba tak. Nie bój się. Nic złego ci nie zrobię. Chodź do środka. Umyjesz się i zjesz jak głodnaś. Zaraz wyruszamy.

Przechodząc obok zmartwychwstałego Greena i Indian oglądających wozy odpowiedział na ich zdziwione spojrzenia.

- Znajoma z więzienia. - potem wzruszył ramionami wciąż zaskoczony jej obecnością. - Ze wschodniego wybrzeża.

Nie była głodna. Za to długo nie wychodziła z kibla.
Potem starała się nie sprawiać wrażenia ofiary co jej raczej mizernie wychodziło. Co innego chodzić pewnym siebie z dumnie podniesioną głową w kiciu pośród skurwysyństwa, ale mając szeroki plecy systemu penitencjarnego. A co innego po prostu pośród wilków. Bezbronna. Na początku w jej oczach widział strach, który przegrał bitwę z poczuciem bezpieczeństwa opartym na wiedzy psychologicznej tego jak postępować z psychopatami lub po prostu ludźmi wykolejonymi życiowo. Całe życie miała nad nimi przewagę. Swojej wyuczonej posadki.

Potem jak się ogarnęła sprawiała wrażenie jakby nieco silniejszej, bo i pewnie zależało jej na odzyskaniu kontroli. Przynajmniej nad sobą.

- Jak na wschodnim wybrzeżu? Wirus jest wszędzie?- rzucił Swen.

Pokręciła głową, wyraźnie próbując sobie przypomnieć wszystkie szczegóły. A gdy się nie udało, westchnęła ciężko.

- Dziś jest... czwartek, prawda? W takim razie przyszli po mnie wczoraj wieczorem. Odkąd ogłosili, że jest epidemia, nie wychodziłam z domu, tak było najbezpieczniej. Potem wpadli ubrani na czarno ludzie i więcej nie pamiętam. Nie widziałam żadnego zarażonego na własne oczy, ale wystarczyło mi to, co pokazywali w telewizji.

- Czwartek. - Swen westchnął i nie wiedział co jej powiedzieć.

Ot sama zobaczy jak jest jesli nie cygani. Skąd miał wiedzieć czy młoda kobieta kłamie? I właściwie po co Ruski ją ściągnął? Żeby Jorg sobie poużywał? Czy żeby ona mieszała mu w głowie? Musieli już od co najmniej wczoraj wiedzieć o jego przeszłości. Z papierów więziennych? Nikomu nie spowiadał się, że ta babka była w porządku. Że lubił z nią rozmawiać? Jeśli jest szczurem, to dostanie w czapę, pomyślał smutno.Jakkolwiek przykre by to było do wykonania ze względu na stare sentymenty. Mogła też mu pomóc. Bo wiedziała jak, a kwestią czasu było nim choróbsko dopadnie go w swoje bezsenne ramiona. Może szybciej niż wirus.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline