- Cześć, Rachel.- Na jego twarzy pojawił się coś na kształt uśmiechu. Ot, taki sympatyczny typek. Chociaż wielki jak niedźwiedź. - Co słychać?
Nie czekał jednak na odpowiedź(chociaż niczego przyjemnego się nie spodziewał), przechylił się lekko nad barierką i powiedział głośno do sąsiada. - Kovalsky? Czekaj na nas, olbrzymie. Obawiam się, że interes mam. - znów zwrócił się do sąsiadki - Lepiej trzymajmy się razem, bo w pojedynkę w tym burdelu nie przetrwamy. To mówiąc, zacisnął palce mocniej na katanie. |