Wątek: Cena Życia III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2011, 21:59   #40
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Patrząc za uciekających Land Roverem pilotów Liberty zastanawiała się ile razy jeszcze dopisze im szczęście w starciach z Umbrellą? I ile mogli mieć czasu zanim tamci powiadomią swoich szefów? Zanim tamci tutaj przyjadą? Pięć minut? Dziesięć?
- Może powinniśmy jakoś na dobre unieruchomić ten samolot? Może warto by się po nim rozejrzeć? Może coś ciekawego znajdziemy w środku poza tymi pojemnikami? - Powiedziała do Thomsona jednocześnie patrząc na latającą maszynę z żalem, że nikt z nich nie miał pojęcia jak się czymś takim kieruje. Szansa ucieczki? Może tak, a może śmiertelna pułapka?
- I czuję się dobrze. Pozostali też... - Zerknęła na Dorothy spacerująca obok Humvee z Ethanem w ramionach i postępująca za nią krok w krok Nathali. - Chyba... na tyle na ile można w takich okolicznościach.

Wzruszyła ramionami słuchając jego snutych na głos fantazji.
- Nie wiadomo czy to szczepionka. Może to to świństwo, które wojsko aplikowało ludziom? To co dali Greenowi?
~Ciekawe co się z nim stało?~ Pomyślała, jednocześnie nie mając odwagi wypowiedzieć tych słów na głos. Szybko stłumiła rodzące się w jej duszy sumienie. To nie był czas na jego wyrzuty i żale. Może taki czas już nigdy nie nadejdzie...

- Chyba warto zabrać ze sobą kolejny samochód – odezwała się spoglądając na Marie, która dołączyła do nich. - Jakoś strasznie często się nam zużywają ostatnio. – Słaby przejaw czarnego humoru jakoś nikogo nie rozśmieszył. Zamiast więc ponownie podejmować próbę lekkiego rozładowania sytuacji powiedziała niepewnie:
- Jedźmy więc, tak jak chciałeś z powrotem na południe... możemy spróbować poszukać kolejnego laboratorium... dotrzeć do Everett... ale... to może być szaleństwo i samobójstwo...
Westchnęła.
Czy wiara w to, że są tam jeszcze jacyś niezarażeni ludzie nie była szalona? Czym jednak byliby ludzie bez wiary i nadziei? Jej spojrzenie skierowało się na siostrę i jej dzieci. To była jej nadzieja. Jej nić spajająca ją ze światem i normalnością. Coś co pozwalało się utrzymywać na krawędzi szaleństwa. Pomyślała o mężczyźnie, którego zostawili rano w motelu. O jego błaganiu o nadzieję. Dlaczego nic mu nie powiedzieli? Czy gdyby to zrobili on powiedziałby coś więcej? Może naprawdę nie miał nic do powiedzenia?
Dlaczego wspomnienia tych ludzi ciągle do nie wracały mimo, że świadomie dokonała wyboru?
Czyżby sumienie było jednak silniejsze od jej woli?
A może to właśnie było kanwą jej człowieczeństwa?
Myśli, myśli, i kolejne myśli ciągle krążące po głowie. Czy nadejdzie jeszcze chwila spokoju i wytchnienia?
Czy tylko ona czuła to szaleństwo?

Tymczasem Nathanowi udało się wymontować gpsa z pojazdu Umbrelli. Podszedł do Thomsona:
- Pojazd jest czysty. Mogę to podłączyć do laptopa Liby i spróbować ściągnąć dane, ale złamanie zabezpieczeń może zająć z kwadrans. W tym czasie będą mogli nas namierzyć...
Jego ostatnie słowa zawisły w powietrzu. Najwyraźniej podjęcie decyzji do do opłacalności ryzyka pozostawiał dorosłym.
- Teraz i tak wiedzą gdzie jesteśmy, ale myślisz, że gra jest warta świeczki? - Liberty popatrzyła na detektywa, a potem na kręcącego się w pobliżu Jileka. Przejechała dłonią po twarzy, a potem w końcu sformowała myśl, która dręczyła ją od poprzedniej nocy:
- Czy my się kiedyś nie spotkaliśmy? - zapytała. - Mam takie wrażenie... jakbym... kiedyś... i nie mogę sobie przypomnieć.
Dziwiła się sobie, że powiedziała to głośno. Kogoś z takimi tatuażami trudno byłoby nie zapamiętać. Zbyt rzucały się w oczy. Może to był przejaw ogarniającej ją paranoi?
 
Eleanor jest offline