Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2011, 23:42   #14
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Kurt

Nijaki trzymał go pustym żołądku jeszcze ponad godzinę. Przez ten czas, jeśli nie liczyć jakiegoś chłystka, który wbiegł na kilka chwil do budynku i zaraz potem wybiegł, nic godnego uwagi się nie zdarzyło.
Ze dwadzieścia minut później dom opuścił, w końcu, nijaki. Szybkim krokiem skierował się w stronę rynku. Na jego twarzy malowała się coś jakby ulga jednocześnie z irytacją, o ile to było możliwe.
Ale mniejsza z tym. Doczekał się wreszcie swojej szansy. Nadszedł czas na działanie.

Conor

- Nijakiego Wydrwikufla nie znamy! – zapiszczał zbir, gdy Conor niecierpliwie poruszył sztyletem wbitym w jego łapę. – W życiu żem takiej ksywy nie słyszał!
- Kurwa. No ale kto prowadzi tutejszy kram to chyba wiesz?
- No! Znaczy, my robimy dla Lewusa…
- A on?
- Nie wiem.
- Gdzie go znajdę? No?
- Argh! W tawernie „Lubieżna harpia”!
- A reszta?
- Jaka reszta?
- Inne bandy, kretynie.
- Ja to tylko swojo znam…
- Teraz burdel.
- Jest taki… ugh! Ale tam tylko rajców wpuszczają i takich tam…


Karczma

Otwartość i kordialność Conora w połączeniu z wrodzonym wdziękiem Ginnara, godnie reprezentującego swoją rasę, nie tworzyły najlepszej atmosfery przy stole.
Porównywanie penisów przerwała dziewka służebna, która zjawiła się przy ich stole.
- Co ma być? – zapytała znudzony tonem, patrząc się gdzieś w powałę. Trzeba jej było przyznać, że idealnie dopasowała się do nastroju. Prawdziwa profesjonalistka.

Morven

Radość z faktu pojawienia się przybyszy szybko zamieniła się w niepewność, czy aby dobrze zrobił, dosiadając się do nich.
Dopiero teraz dostrzegł, że z nich czterech każdy ma gębę paskudniejszą od drugiego. Każda zwiastowała też osobnika, którego długo nie trzeba namawiać do dania komuś w mordę. Ba!, wyglądali wręcz na takich, którzy aż się do tego rwą.
No, ale jak się już powiedziało A… Kim by był, gdyby dał się zbić z tropu taką drobnostką, jak niechęć tych zakapiorów?
Kimś całym i zdrowym, zapewnie.

Gerfyn

Właściwie mógł w ciemno obstawić, że byli przyjezdni. Do tej pory nie widział bowiem w Yspaden ani jednego krasnoluda, o innych nieludziach nie wspominając.
Swoją drogą, ciekawa obserwacja – krasnoludy, jak się zdaje, miały chyba największą łatwość asymilacji w społeczeństwach Nordlingów. Na drugim końcu były zaś elfy.
Dla Nilfgaardczyków, którzy przecież garściami czerpali z elfiej kultury, właściwie rozwinęli z nimi więź niemal symbiotyczną, było to tak, jakby świat stanął na głowie.
I kolejna – niczym nieuzasadniony rasizm. Gerfyn, jednym uchem słuchając rozmowy toczącej się przy stole przybyszów, drugim wychwytywał natomiast rzucane jadowitym teatralnym szeptem uwagi w stylu: „Pewnie to bandyci, gęby takie mają…”, „… do dziewek się będą brać, chutliwe karły…” i „Przychodzą tacy, o i kradną uczciwym ludziom robotę…”.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline