Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2011, 00:03   #23
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Post wspólny - ciąg dalszy

- Panie Dunsirn, proszę zaczekać. Skoro traktuje pan tę sprawę tak osobiście, ja poproszę o 15 minut z ciałem. Potem zostawię pana w spokoju i poproszę o wyniki sekcji - powiedział poważnie Augustus. Mimo że nie była to jego dziedzina rozumiał zarówno go, jak i jego potrzebę prywatności i miał zamiar ją uszanować.

Lucjusz widocznie zawahał się, po czym rzucił spojrzeniem w kierunku Adeli będącej pod dużym wrażeniem melodramatyzmu Dunsirna. Według niej zachowywał się jak przewrażliwiona Malkavianka z dużymi problemami z wahaniami nastroju, która na dodatek utknęła na wieki w fazie wyjątkowo bolesnej miesiączki.

Szczytem było niezwykle infantylne "to ja już się nie bawię" wraz z metaforycznym wystawieniem jednej nogi za próg drzwi. Uznał, że postawił ich w szachu, wszyscy się rozpłaczą i będę go błagać tak, jakby był jedynym dostępnym patamorfologiem w Pilznie. Na szczęście tak nie było.

Adela pomyślała, że dojrzałość emocjonalna Lucjusza może stanowić problem na kolejnych etapach śledztwa i zadrżała na myśl o sytuacji, w której Dunsirn miałby działać pod jakąkolwiek presją. Już widziała, jak wampir stoi naprzeciw gromadzie napierających wrogów i podrygując na granicy szału tłumaczy im, że zostawił broń w teczce i żeby na niego poczekali, bo musi się po nią wrócić, gdyż walka wręcz nie leży w granicach jego pojęcia estetyki, czuje się z tym niekomfortowo i co ważniejsze, nie czerpie z niej wtedy żadnej przyjemności. I może nawet, że wytworzył szczególną uczuciową więź z pistoletem i on na pewno będzie mu miał za złe, jeśli nie weźmie udziału w walce.

Wampir szukał intymności i uciech w swojej pracy zamiast szybko i sprawnie ją wykonać. Chyba nie do końca zrozumiał lub brał na poważnie rozkaz króla, który podkreślił, że zależy mu na szybkości i sprawności.

- Proszę nie wychodzić, panie Lucjuszu! - pokręciła głową. - Co my byśmy bez pana uczynili? Wiadomo, że jeśli chodzi o sekcję, jest tu pan najważniejszy i bez pana wszystko by się zawaliło. Ja jedynie chciałam panu podawać narzędzia, jeżeli mam do tego wystarczające kwalifikacje i może nauczyć się czegoś widząc, jak pan pracuje. Jednak teraz rozumiem, że sekcje są dla pana czymś wyjątkowym i moja obecność by jedynie wszystko zepsuła - pokiwała ze smutkiem głową, po czym odwróciła się w stronę Augustusa. - Jednak jeżeli nie przeszkadzałoby to panu, panie Shacklebot, chciałabym podczas tych piętnastu minut, w których będzie pan pracował, pobieżnie obejrzeć zwłoki. Zrozumiem, jeżeli moja obecność i w tym przypadku wpłynęłaby negatywnie na wyniki pana badań i jeżeli są jakiekolwiek zastrzeżenia, również mogę opuścić salę.

Dla podkreślenia swoich słów promiennie się uśmiechnęła. Uznała, że niepotrzebnie się pchała do tych całych oględzin zwłok, skoro Ventrue tak bardzo się wzbraniał przed współpracą. Powinna już o wiele wcześniej poddać się jego humorom i wyjść z sali. Widocznie troje ludzi to już tłum.

Lucjusz nie zaszczycił słów Adeli jakąkolwiek reakcją, poza lekkim zmrużeniem oczu.
Odwrócił się i opuścił pomieszczenie w poszukiwaniu Bedricha, któremu zamierzał zakomunikować, że atak migreny powrócił i uniemożliwia mu dalszą pracę dzisiejszej nocy.
Adela lekko zmarszczyła brwi patrząc w plecy wychodzącego Dunsirna.
- Może później zastanowię się, co powiedziałam nie tak… - delikatnie przegryzła wargę. - Mam nadzieję, że pan też nie wyjdzie z sali z mojego powodu… - zapytała lekko podnosząc intonację.
- Ależ oczywiście, że nie, panno Havel. Z chęcią przyda mi się dodatkowa para oczu.- powiedział z promiennym uśmiechem Augustus. Prawie zapomniał jak łatwo jest wmawiać innym, że rządzą i jakie ciekawe przynosi to efekty. Miał tylko nadzieje, że tych dwoje nie będzie robić problemów, gdy zacznie się robić gorąco. A tego, że zacznie był pewien. - Pana, panie Dunsirn, również proszę aby pan został. - rzucił krótko do Lucjusza i podszedł do zwłok. Lucjusz jednak opuścił pomieszczenie o czym dobitnie świadczyło lekkie stuknięcie drzwi.

Adela krążyła wokół denata rzeczywiście nie za bardzo wiedząc od czego ma zacząć. Uznała, że zamiast wykonywać jakieś przypadkowe cięcia z nadzieją, że nagle dojdzie do rewolucyjnych wniosków, poprzez prostą obserwację ciała odkryje coś pomocnego. W rzeczy samej, widoczne cechy zewnętrzne bardziej interesowały Toreadorkę niż stan trzustki czy wątroby.

Adela przysunęła się do zmarłego i skrzywiła się wciągając w nozdrza zapach gnijącego ciała. Przestała oddychać dochodząc do wniosku, że zmysł węchu będzie ją jedynie rozpraszać. Przesunęła delikatnie opuszkami po policzku Schenkera wodząc wzrokiem po niejednolitej cerze zmarłego tak, jakby chciała wyryć ją sobie w pamięci. Czuła, jak pojedyncze mikroskopijne włoski niedawno zgolonego zarostu mężczyzny kłuły i odbijały się od jej palców. Twarz nie wydała jej się do końca naturalna, Adela doszła do wniosku, że była poddana operacji plastycznej. Niezbyt poważnej, nierówności koncentrowały się głównie w jednym miejscu. Wampirzyca widziała podobne ślady u kobiet po usunięciu pieprzyka czy podobnych zabiegach kosmetycznych.

Przeglądając szafki w kostnicy, Augustus wyjął strzykawkę i igłę i wbił ją w szyję denata. Po pobraniu Vitae , wlał ją do małej buteleczki, którą wyjął z kieszeni i również zaczął oglądać dokładnie zwłoki.

Adela zastygła zahipnotyzowana miną denata. Nie chciała zaakceptować spokoju wymalowanego na twarzy mężczyzny, który tak bardzo kontrastował ze stanem zmasakrowanego ciała. Wolała i spodziewała się ujrzeć twarz zastygłą w agonii, w wyrazie wielkiego bólu. Brak emocji rezerwowała dla osób, które spokojnie odeszły w śnie, nie tych brutalnie zamordowanych. Przez to był w odczuciu wampirzycy o wiele bardziej niepokojący i nieprawdziwy, zbyt sztuczny. Głowa, przez wyraz twarzy, zdawała się zupełnie nie pasować do reszty ciała, oddzielona, jakby nie tylko w dosłownym znaczeniu tych słów. Adela po krótkiej chwili zdziwiona własnymi emocjami wyciszyła je i z wahaniem odciągnęła wzrok od twarzy Schenkera.

Tremere, gdy skończył oglądać zwłoki, wziął buteleczkę i wylał sobie kroplę krwi na rękę. W tym momencie jego oczy zabarwiły się na rubinowo-czerwono. Po chwili dziwny blask w oczach zgasł. Odwrócił się do zebranych i powiedział.
- Denat to jak bezsprzecznie widać mężczyzna, lat ok 36. Grupa krwi AB Rh+. Przyczyną śmierci było, kolokwialnie mówiąc, zgniecenie klatki piersiowej niezwykle silnym ciosem; reszta obrażeń wystąpiła już post mortem. Również krew ofiary, nie wskazuje aby był pod wpływem jakichkolwiek leków i tym podobnych substancji, za wyjątkiem drobnej ilości alkoholu, prawdopodobnie 12 letniej szkockiej.

Adela wyjęła z kieszeni telefon komórkowy, po czym zaczęła robić zdjęcia Schenkerowi. Szczególną uwagę poświęciła twarzy mężczyzny, starając się tak uwiecznić ją na fotografii, by nie było widać urwanej szyi. Popatrzyła na wynik. Dzięki spokojnemu wyrazowi twarzy denata przy odrobinie dobrej woli można byłoby uznać, że mężczyzna tylko śpi.

- Ogólnie rzecz biorąc denat był zdrowy, ba, nie nosił nawet oznak jakiejkolwiek pracy fizycznej, z jednym wyjątkiem - Tremere kontynuował po chwili. - Ofiara ma zniekształcone kolana, zniekształcone w sposób, spotykany przeze mnie w trzech przypadkach: długotrwała jazda na motocyklu, jazda konna, praca na wysokościach, naprawa masztów, coś w tym stylu. Ostatnie możemy wykluczyć, denat jak wspominałem, nie wykonywał w życiu pracy fizycznej.

Adela powiodła wzrokiem po ciele leżącym na kozetce jednocześnie wsłuchując się w głos wampira. Dobrze zbudowane ciało opinały drogie, dobrze dobrane markowe ubrania utrzymane w popularnym, sportowym stylu. Adela doszła do wniosku, że musiały być dobrze dopasowane za życia denata, choć teraz formowały się niekształtnie, zwłaszcza w miejscu klatki piersiowej. Były na dodatek w dużej mierze zniszczone.

Wampirzyca lekko się uśmiechnęła, pozwalając napływać wspomnieniom z czasów swojego śmiertelnego życia. Schenker przypominał jej nieco mężczyzn pojawiających się na paryskich salonach, cały, ze swoim wysportowanym ciałem i kontrastującymi z nim zadbanymi dłońmi, które wskazywały na to, że mężczyzna o siebie dbał i jak Augustus już zdążył wspomnieć, najwidoczniej nie wykonywał pracy fizycznej.

- Głównym tropem w mojej opinii pozostaje motocykl. - Augustus przerwał rozmyślania Adeli i skierował ku niej wzrok. - Czy któreś z was ma może jakiś kontakt z Czarnym? Słyszałem, że organizuje on wyścigi, między innymi motocyklowe. Może, on ma jakieś pojecie, kim jest nasz denat. - powiedział.
- Mam telefon do Czarnego, myślałam, że wszyscy go mają - wzruszyła ramionami. - Chyba lepiej byłoby mu jednak złożyć osobistą wizytę w Plazie, telefon może potraktować mniej poważnie… - ściągnęła gumkę z włosów, które zaczęły się wymykać, po czym je poprawiła i jeszcze raz spięła.
Augustus skierował się do umywalki, w celu umycia rąk. O magii, którą wyczuł nie miał zamiaru nic im mówić. I tak by nie zrozumieli. Wiedział już zaś co będzie robił do świtu, jak tylko wróci do domu. Propozycja Adeli wydała mu się jednak sensowna.
- W porządku. Tylko, kto się tym zajmie? Mogę iść ja, choć ja i pan Czarny raczej nie pałamy do siebie sympatią. - ciągnął powoli. - Chyba, że poszlibyśmy razem, pani i ja.
Adela zamyśliła się.
- Skoro panowie nie darzą się wielką sympatią… to chyba lepiej będzie mimo wszystko, jeżeli sama pojadę. Oczywiście, jeżeli pan chce być obecny podczas rozmowy, to nie odrzucę oferowanego towarzystwa.
- Myślę, że pani zajmie się tym najlepiej. Ja bym tylko przeszkadzał - rzucił pośpiesznie Augustus. - W razie potrzeby jestem dostępny pod tym numerem. - powiedział i wyjął z kieszeni ładnie zdobioną wizytówkę. Adela skinęła głową.
- Gdy zajdzie taka potrzeba, na pewno zadzwonię. Jeżeli nie ma pan nic przeciwko, proponuję przejść na ty. Usprawni to koordynację, między innymi... - delikatnie uśmiechnęła się.
- W porządku. Augustus. - ukłonił się nisko.
- Adela. Chyba już czas na nas...
- Rzeczywiście. Nie ma co mitrężyć, każdy z nas w końcu ma swoje zobowiązania. Do widzenia - uśmiechnął się, po czym wyszedł z prosektorium.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 26-12-2012 o 20:28. Powód: niefortunny, przecinek
Ombrose jest offline