Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-11-2011, 14:35   #21
 
Lechun's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skałLechun jest jak klejnot wśród skał
Elizjum opuścił z uczuciem lekkiego obrzydzenia. Nie w sensie fizycznym, po prostu nienawidził w Kainitach tego dążenia do dominacji nad innymi. Właśnie dlatego tak dużo czasu spędzał ze śmiertelnymi. Nawet ci najambitniejsi nie są niczym więcej jak plastyczną gliną w rękach artysty. A jeśli któryś okazał się za twardy... Kończył niczym gliniana figurka zrzucona z dziesiątego piętra w bezchmurną, chłodną noc.
Właśnie takie myśli towarzyszyły Antoninowi grzebiącego po kieszeniach w poszukiwaniu kluczy. W końcu znalazł je w wewnętrznej kieszeni płaszcza i wyłączył alarm. Wsiadającemu do auta Wampirowi cały czas chodziło po głowie, by w końcu opuścić Pilzno, jak zresztą zawsze po wizycie w Elizjum. Na domiar złego znów miał problem z odpaleniem samochodu.
- Nosz, cholera. - warknął. Wystarczyło. Samochód ruszył, jak po magicznym zaklęciu. - Trzeba będzie wysłać Gabriela do mechanika.
Sprawdził, czy ma włączony telefon i ruszył z parkingu, wygwizdując "New York, New York" Sinatry. Noc się dopiero rozpoczyna.

*****

Dobrą godzinę jeździł po mieście bez celu. Nie wiedział, co ma zrobić. Miał wątpliwości, czy jechać bezpośrednio na miejsce zbrodni, czy wpierw odwiedzić Jannę i rozwiązać jej problemy. Miał wrażenie, że ta dziwna przyjaźń zakończy się w gwałtowny sposób, gdy tylko inni Nocni się o niej dowiedzą. Co więcej, był pewny, że raczej prędzej niż później. Rozmyślania przerwała mu krótka wiadomość, którą usłyszał w radio.
Minęła godzina 1:00, skrót wiadomości w Radio Pilzno 98.20. Alojz Kitar nie żyje. Popularny skrzypek został odnaleziony we własnym mieszkaniu przez policję wezwaną przez zaniepokojonych sąsiadów. Policja nie wydała jeszcze oficjalnego oświadczenia, ale nie wykluczają udziału osób trzecich. Słuchaj Radio Pilzno 98.20 i bądź na bieżąco. Kolejny sukces naszej służby zdro...
Antonin skomentował ją tylko kiwnięciem głowy. Wiedział, o co chodzi, w końcu to on osobiście odebrał mu życie, bo w tym przypadku sława nie szła w parze z talentem i umiejętnościami. A moralnym obowiązkiem Antonina było pozbycie się chorego elementu z orkiestry. A przy okazji miał kolejną parę uszu do swojego naszyjnika. Uśmiechnął się kącikami ust, nie miał bowiem czasu, by podsumować sytuację czymś więcej. Dojeżdżał bowiem do celu swojej wędrówki.
Kamienica nocą wyglądała wspaniale. Antonin zobaczył ją po raz pierwszy, gdy Janna go przyprowadziła. Zrobiła na nim takie wrażenie, że z zachwytu nie mógł nic zrobić. I nie chodzi tu o zwykłe zaniemówienie, on po prostu stracił kontakt z rzeczywistością...

Stanął przed drzwiami i... Zawahał się? W końcu się przemógł i nacisnął na dzwonek. Nic. Pewnie to przez tą muzykę elektroniczną... Zadzwonił znów. Tym razem muzyka uległa przyciszeniu, nikt jednak nikt nawet do drzwi nie podszedł. Antonin by to wyczuł. Dopiero za trzecim razem drzwi delikatnie się uchyliły i stanęła przed nim dziewczyna, która teraz różniła się od postaci ze zdjęcia. Podbite oko, wielki siniak na policzku, rozcięty łuk brwiowy i opuchnięta warga. Obrażenia były na tyle świeże, że mogły być zrobione góra godzinę temu. Kobieta wpuściła go do środka, nawet nie patrząc mu w twarz. Bała się, czuł to.
- Wyglądasz trochę gorzej niż zwykle. - powiedziała tylko. - Nie powinieneś w tym stanie kręcić się po nocy. Coś ci się może stać.
- O mnie się nie bój, poradzę sobie. - odparł, siadając na kanapie(wyjątkowo kiczowatej, jego zdaniem) - Jiři?
Janna kiwnęła głową głową w ciszy.
- Obiecuję, że ten dupek już cię nigdy nie uderzy.
- Zabije cię. Zwłaszcza w stanie, w którym jesteś.
- Ja tylko z nim porozmawiam, bądź spokojna.
- Ale bądź ostrożny. Chcesz herbaty?

***

Cholera. Zeszło mu więcej, niż się spodziewał i teraz na pewno się nie wyrobi na czas. Jechał więc ulicami, minimalnie przekraczając dozwoloną prędkość. Nie ważne, jak się śpieszył, wolał nie ryzykować spotkania z glinami. Zwłaszcza, że gdyby któryś całkiem przez przypadek miał przy sobie ultrafiolet, zobaczyłby na tylnim siedzeniu coś, czego zobaczyć nie powinien: śladami krwi. W końcu jednak bezpiecznie dojechał do celu.
Samuel i Jan byli już na miejscu, co więcej, wyglądali, jakby zakończyli oględziny. Antonin wziął tylko znaleziony telefon i sprawdził ostatenie połączenia. Nic. Schował więc komórkę do zewnętrznej kieszeni płaszcza i wrócił do samochodu, by spokojnie wrócić do mieszkania.

***

Rytualny prysznic przerwał mu dźwięk wiadomości. Złapał za swoją komórkę i odczytał wiadomość: Jiři- jest ze mną. Gabriel. Poza tym otrzymał zdjęcie Jiřiego.

Antonin uśmiechnął się po raz kolejny.

To była bardzo udana noc.
 
Lechun jest offline  
Stary 01-11-2011, 22:39   #22
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Post wspólny Graczy

- Widzicie Skarby - Lucjusz wyszeptał w przestrzeń, jakby zdradzając wielką tajemnicę - Nie wszyscy są skorzy do pomocy. Przynajmniej nie od razu. Niemniej jednak, czego nie chciał powiedzieć umysł, powie ciało - z błyskiem w oku sięgnął do leżących na stole instrumentów.
Lodowatą ciszę, która rozległa się po słowach wampira przeszył dźwięk obcasów stukających miarowo o twardą wykładzinę prosektorium. Adela wyminęła Dunsirna i przyjrzała się narzędziom ułożonym w szeregu na stoliku. Jedno z nich dopiero co znikło w uchwycie Ventrue.
- Jakie zgranie w czasie… - rzuciła lodowatym tonem. - Miło z twojej strony, że na nas zaczekałeś - wyjęła z kieszeni płaszcza gumkę, którą spięła włosy, po czym przebrała się w biały kitel laboratoryjny i założyła lateksowe rękawiczki. Podchodząc do stołu operacyjnego zauważyła mikrofon zwisający smętnie nad zwłokami. Zmarszczyła brwi i wskazała go palcem. - Po co w kostnicy mikrofon? - nagle w przypływie impulsu rozejrzała się po suficie i z powrotem utkwiła spojrzenie w Lucjuszu. - Mam nadzieję, że zająłeś się kamerami…?

Lucjusz wytrzeszczał oczy na Adelę w niemym zdumieniu. Dopiero po chwili głupia mina zniknęła zastąpiona wyrazem narastającej irytacji:
- Po co mikrofon? Tym pytaniem okazała pani poziom swojej ignorancji i to, że pani obecność w tym miejscu jest wysoce niestosowna. Prowadzący patomorfolog na bieżąco nagrywa swoje spostrzeżenia, po to, żeby nie umknął mu żaden szczegół. Nagranie włączone jest w raport składany po sekcji.
- Na szczęście nie ty decydujesz o tym, czy moja obecność jest stosowna, czy nie. - warknęła.
- Nie wiedziałem, że przeszliśmy na Ty - odparł uprzejmym, acz wyraźnie zirytowanym tonem - Po drugie, laicy mieli bawić się zwłokami w kaplicy, po tym gdy profesjonaliści zrobią już co do nich należy. Sugeruję, aby udała się pani we właściwe miejsce i nie marnowała czasu mojego i pozostałych.

Adela wytrzeszczyła oczy w udawanym zdziwieniu.
- Nikt mnie nie poinformował o jakichś “zabawach ze zwłokami w kaplicy”. I oczywiście zostaję w prosektorium. Nigdzie się nie wybieram.
- Cóż, gdyby została pani na zebraniu do końca nie znaleźlibyśmy się w tej żenującej sytuacji - odparł wciąż uprzejmym tonem, który pozostawał w dość wyraźnym kontraście z szorstkimi słowami.
- Żenującej? Jaka przesada... Nie ma tu nic żenującego. Poza tym nie wydaje mi się, by decyzje nieprzedyskutowane w pełnym składzie były w pełni obowiązujące. Proponuję zająć się naszym zadaniem, zamiast prowadzić bezsensowne dyskusje i kłócić się bez sensu. Nie mamy całej nocy, żeby zabawiać się swoim towarzystwem.
- Cóż, pozwolę sobie zwrócić się do pani językiem, który zdaje się będzie dla pani bardziej zrozumiały. Moja piaskownica, moje wiaderka, moje zasady. Ostatni raz powtarzam, proszę opuścić to pomieszczenie i pozwolić mi w spokoju pracować - Ton uległ wyraźnej zmianie. Groźba była doskonale wyczuwalna.
- Po co to chamstwo...? - ostentacyjnie przewróciła oczami. - Czy ta uwaga odnosi się również do pana Augustusa?

Augustus stał spokojnie w drzwiach, obserwując kłótnie wampirzych szczeniaków. Był z natury indywidualistą, więc rozumiał niejako Lucjusza. Zaś chamstwa wobec kobiety już nie:
- Panie Dunsirn. Trochę kultury i spokoju. Proszę. - rzucił chłodno do Spokrewnionego. - Jesteśmy tutaj, z panną Havel w ramach konsultacji. Co trzy głowy w końcu, to nie jedna, a nawet najtęższa może się pomylić. - ciągnął spokojnym tonem Shacklebot, nie spuszczając wzroku z Lucjusza. - Poza tym, chce obejrzeć ciało pod kątem okultystycznym i zbadać krew, zanim go pan rozetnie. Później mogłoby dać owo badanie mniej miarodajne efekty. Ktoś z pana inteligencją chyba to rozumie.. prawda Panie Dunsirn?
- Nie zamierzam stać i wysłuchiwać bezczelnych impertynencji i zaowalonego zarzucania mi niekompetencji - Wyraźnie widać było, że Lucjusz balansuje na granicy Szału - Pańska drogocenna krew może zostać pobrana nawet teraz. Nie wyobrażam sobie jak najzwyklejsza w świecie sekcja mogłaby wpłynąć na magiczną aurę ciała bardziej niż to, co ten nieszczęśnik zdołał już wycierpieć - Lucjusz wskazał skalpelem dość zmasakrowane ciało - Widzę, że zaparli się państwo a przewrażliwiona panna Adela, biorąca za chamstwo fakt, że ktoś może ośmielać się nie wykorzystać każdej okazji do łaszenia się do jej stóp, nie może przełknąć faktu, że może być gdzieś zbędna i niepotrzebna - Lucjusz odszedł od ciała i pakując swoje narzędzia do torby już spokojniejszym tonem dorzucił - Mam nadzieję, że pańskie kompetencje medyczne wystarczą, aby podołać temu zadaniu. Odpowiednie narzędzia znajdzie pan tam - rzekł wskazując masywną, stalową szafę zajmującą 2/3 powierzchni jednej ze ścian.

- Panie Dunsirn... proszę się uspokoić. - powiedział spokojnym tonem Augustus. - Nikt nie ma zamiaru wpychać się panu między narzędzia. Po prostu uważam, że sprawa jest na tyle poważna, iż dodatkowa para oczu czy dwie nie zaszkodzą. Pan uwierzy mi na słowo. Gdyby nie wyraźny rozkaz Księcia, nigdy nie wszedłbym do tego pomieszczenia, gdyż sam nie lubię gdy mi się przeszkadza.
- Jestem spokojny. W każdym razie już teraz jestem spokojny - odparł Lucjusz martwym, wypranym z emocji głosem. - Cieszy mnie, że rozumie pan moje stanowisko. Niemniej jednak nie jestem w stanie pracować ze świadomością, że ktoś stoi obok i patrzy mi na ręce. - Zamyślił się na moment przestając pakować torbę, po czym zwrócił się twarzą do Augustusa patrząc mu prosto w oczy - Niech pan sobie przypomni czasy, gdy był pan jeszcze śmiertelnym człowiekiem. Niech pan sobie przypomni sytuacje, w których kochał się pan z kobietą - zawahał się na ułamek sekundy - lub mężczyzną, to akurat nie ma w tej chwili znaczenia. Niech pan sobie przypomni jak się wówczas czuł, jaka relacja istniała między panem, a pana wybranką bądź wybrankiem. - Ton Lucjusza zaczął nabierać barw, przykuwając uwagę słuchaczy niemal równie mocno jak treść, jaką niosły słowa - To poczucie intymności i bezpieczeństwa, kiedy obydwie strony dzielą się sobą i oddają się sobie bez reszty. Taka forma nie dopuszcza kłamstwa, nie dopuszcza nieszczerości. To tajemnica, którą obydwie strony pragną przed sobą odkryć. - Skupienie osiągnęło zenit. W tym krótkim, ulotnym momencie istniała tylko ta sala i znajdujące się w niej cztery martwe ciała - Wszystko inne - jest tylko rytuałem. Obecność osób trzecich tą formę zaburza, niszczy. Piękny akt, sztukę w zasadzie, zamienia w zwykłe, wulgarne rżnięcie. - Twarz Lucjusza przybrała zacięty wyraz, a niezwykły moment bezpowrotnie prysł - A ja po prostu nie zamierzam w czymś takim uczestniczyć. - Lucjusz uniósł torbę i odwróciwszy się na pięcie skierował się ku drzwiom. Przystanął w nich i rzucił na odchodne - Oczywiście, dalej oferuję swoją pomoc w innych przedsięwzięciach związanych z tą sprawą. Ponadto jestem zmuszony powiedzieć mojemu śmiertelnemu przełożonemu, że z powodów zdrowotnych nie mogę przeprowadzić sekcji. Zapewne za kilka minut się tu pojawi - zawahał się na moment - gdy nadejdzie odpowiedni czas, sam zamierzam odpowiednio go zabić. Byłbym więc wdzięczny, gdyby go państwo zbytnio nie uszkodzili - Lucjusz skłonił lekko głowę na pożegnanie, dając obecnej dwójce ostatnią szansę aby coś powiedzieć.
 
Aschaar jest offline  
Stary 02-11-2011, 00:03   #23
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Post wspólny - ciąg dalszy

- Panie Dunsirn, proszę zaczekać. Skoro traktuje pan tę sprawę tak osobiście, ja poproszę o 15 minut z ciałem. Potem zostawię pana w spokoju i poproszę o wyniki sekcji - powiedział poważnie Augustus. Mimo że nie była to jego dziedzina rozumiał zarówno go, jak i jego potrzebę prywatności i miał zamiar ją uszanować.

Lucjusz widocznie zawahał się, po czym rzucił spojrzeniem w kierunku Adeli będącej pod dużym wrażeniem melodramatyzmu Dunsirna. Według niej zachowywał się jak przewrażliwiona Malkavianka z dużymi problemami z wahaniami nastroju, która na dodatek utknęła na wieki w fazie wyjątkowo bolesnej miesiączki.

Szczytem było niezwykle infantylne "to ja już się nie bawię" wraz z metaforycznym wystawieniem jednej nogi za próg drzwi. Uznał, że postawił ich w szachu, wszyscy się rozpłaczą i będę go błagać tak, jakby był jedynym dostępnym patamorfologiem w Pilznie. Na szczęście tak nie było.

Adela pomyślała, że dojrzałość emocjonalna Lucjusza może stanowić problem na kolejnych etapach śledztwa i zadrżała na myśl o sytuacji, w której Dunsirn miałby działać pod jakąkolwiek presją. Już widziała, jak wampir stoi naprzeciw gromadzie napierających wrogów i podrygując na granicy szału tłumaczy im, że zostawił broń w teczce i żeby na niego poczekali, bo musi się po nią wrócić, gdyż walka wręcz nie leży w granicach jego pojęcia estetyki, czuje się z tym niekomfortowo i co ważniejsze, nie czerpie z niej wtedy żadnej przyjemności. I może nawet, że wytworzył szczególną uczuciową więź z pistoletem i on na pewno będzie mu miał za złe, jeśli nie weźmie udziału w walce.

Wampir szukał intymności i uciech w swojej pracy zamiast szybko i sprawnie ją wykonać. Chyba nie do końca zrozumiał lub brał na poważnie rozkaz króla, który podkreślił, że zależy mu na szybkości i sprawności.

- Proszę nie wychodzić, panie Lucjuszu! - pokręciła głową. - Co my byśmy bez pana uczynili? Wiadomo, że jeśli chodzi o sekcję, jest tu pan najważniejszy i bez pana wszystko by się zawaliło. Ja jedynie chciałam panu podawać narzędzia, jeżeli mam do tego wystarczające kwalifikacje i może nauczyć się czegoś widząc, jak pan pracuje. Jednak teraz rozumiem, że sekcje są dla pana czymś wyjątkowym i moja obecność by jedynie wszystko zepsuła - pokiwała ze smutkiem głową, po czym odwróciła się w stronę Augustusa. - Jednak jeżeli nie przeszkadzałoby to panu, panie Shacklebot, chciałabym podczas tych piętnastu minut, w których będzie pan pracował, pobieżnie obejrzeć zwłoki. Zrozumiem, jeżeli moja obecność i w tym przypadku wpłynęłaby negatywnie na wyniki pana badań i jeżeli są jakiekolwiek zastrzeżenia, również mogę opuścić salę.

Dla podkreślenia swoich słów promiennie się uśmiechnęła. Uznała, że niepotrzebnie się pchała do tych całych oględzin zwłok, skoro Ventrue tak bardzo się wzbraniał przed współpracą. Powinna już o wiele wcześniej poddać się jego humorom i wyjść z sali. Widocznie troje ludzi to już tłum.

Lucjusz nie zaszczycił słów Adeli jakąkolwiek reakcją, poza lekkim zmrużeniem oczu.
Odwrócił się i opuścił pomieszczenie w poszukiwaniu Bedricha, któremu zamierzał zakomunikować, że atak migreny powrócił i uniemożliwia mu dalszą pracę dzisiejszej nocy.
Adela lekko zmarszczyła brwi patrząc w plecy wychodzącego Dunsirna.
- Może później zastanowię się, co powiedziałam nie tak… - delikatnie przegryzła wargę. - Mam nadzieję, że pan też nie wyjdzie z sali z mojego powodu… - zapytała lekko podnosząc intonację.
- Ależ oczywiście, że nie, panno Havel. Z chęcią przyda mi się dodatkowa para oczu.- powiedział z promiennym uśmiechem Augustus. Prawie zapomniał jak łatwo jest wmawiać innym, że rządzą i jakie ciekawe przynosi to efekty. Miał tylko nadzieje, że tych dwoje nie będzie robić problemów, gdy zacznie się robić gorąco. A tego, że zacznie był pewien. - Pana, panie Dunsirn, również proszę aby pan został. - rzucił krótko do Lucjusza i podszedł do zwłok. Lucjusz jednak opuścił pomieszczenie o czym dobitnie świadczyło lekkie stuknięcie drzwi.

Adela krążyła wokół denata rzeczywiście nie za bardzo wiedząc od czego ma zacząć. Uznała, że zamiast wykonywać jakieś przypadkowe cięcia z nadzieją, że nagle dojdzie do rewolucyjnych wniosków, poprzez prostą obserwację ciała odkryje coś pomocnego. W rzeczy samej, widoczne cechy zewnętrzne bardziej interesowały Toreadorkę niż stan trzustki czy wątroby.

Adela przysunęła się do zmarłego i skrzywiła się wciągając w nozdrza zapach gnijącego ciała. Przestała oddychać dochodząc do wniosku, że zmysł węchu będzie ją jedynie rozpraszać. Przesunęła delikatnie opuszkami po policzku Schenkera wodząc wzrokiem po niejednolitej cerze zmarłego tak, jakby chciała wyryć ją sobie w pamięci. Czuła, jak pojedyncze mikroskopijne włoski niedawno zgolonego zarostu mężczyzny kłuły i odbijały się od jej palców. Twarz nie wydała jej się do końca naturalna, Adela doszła do wniosku, że była poddana operacji plastycznej. Niezbyt poważnej, nierówności koncentrowały się głównie w jednym miejscu. Wampirzyca widziała podobne ślady u kobiet po usunięciu pieprzyka czy podobnych zabiegach kosmetycznych.

Przeglądając szafki w kostnicy, Augustus wyjął strzykawkę i igłę i wbił ją w szyję denata. Po pobraniu Vitae , wlał ją do małej buteleczki, którą wyjął z kieszeni i również zaczął oglądać dokładnie zwłoki.

Adela zastygła zahipnotyzowana miną denata. Nie chciała zaakceptować spokoju wymalowanego na twarzy mężczyzny, który tak bardzo kontrastował ze stanem zmasakrowanego ciała. Wolała i spodziewała się ujrzeć twarz zastygłą w agonii, w wyrazie wielkiego bólu. Brak emocji rezerwowała dla osób, które spokojnie odeszły w śnie, nie tych brutalnie zamordowanych. Przez to był w odczuciu wampirzycy o wiele bardziej niepokojący i nieprawdziwy, zbyt sztuczny. Głowa, przez wyraz twarzy, zdawała się zupełnie nie pasować do reszty ciała, oddzielona, jakby nie tylko w dosłownym znaczeniu tych słów. Adela po krótkiej chwili zdziwiona własnymi emocjami wyciszyła je i z wahaniem odciągnęła wzrok od twarzy Schenkera.

Tremere, gdy skończył oglądać zwłoki, wziął buteleczkę i wylał sobie kroplę krwi na rękę. W tym momencie jego oczy zabarwiły się na rubinowo-czerwono. Po chwili dziwny blask w oczach zgasł. Odwrócił się do zebranych i powiedział.
- Denat to jak bezsprzecznie widać mężczyzna, lat ok 36. Grupa krwi AB Rh+. Przyczyną śmierci było, kolokwialnie mówiąc, zgniecenie klatki piersiowej niezwykle silnym ciosem; reszta obrażeń wystąpiła już post mortem. Również krew ofiary, nie wskazuje aby był pod wpływem jakichkolwiek leków i tym podobnych substancji, za wyjątkiem drobnej ilości alkoholu, prawdopodobnie 12 letniej szkockiej.

Adela wyjęła z kieszeni telefon komórkowy, po czym zaczęła robić zdjęcia Schenkerowi. Szczególną uwagę poświęciła twarzy mężczyzny, starając się tak uwiecznić ją na fotografii, by nie było widać urwanej szyi. Popatrzyła na wynik. Dzięki spokojnemu wyrazowi twarzy denata przy odrobinie dobrej woli można byłoby uznać, że mężczyzna tylko śpi.

- Ogólnie rzecz biorąc denat był zdrowy, ba, nie nosił nawet oznak jakiejkolwiek pracy fizycznej, z jednym wyjątkiem - Tremere kontynuował po chwili. - Ofiara ma zniekształcone kolana, zniekształcone w sposób, spotykany przeze mnie w trzech przypadkach: długotrwała jazda na motocyklu, jazda konna, praca na wysokościach, naprawa masztów, coś w tym stylu. Ostatnie możemy wykluczyć, denat jak wspominałem, nie wykonywał w życiu pracy fizycznej.

Adela powiodła wzrokiem po ciele leżącym na kozetce jednocześnie wsłuchując się w głos wampira. Dobrze zbudowane ciało opinały drogie, dobrze dobrane markowe ubrania utrzymane w popularnym, sportowym stylu. Adela doszła do wniosku, że musiały być dobrze dopasowane za życia denata, choć teraz formowały się niekształtnie, zwłaszcza w miejscu klatki piersiowej. Były na dodatek w dużej mierze zniszczone.

Wampirzyca lekko się uśmiechnęła, pozwalając napływać wspomnieniom z czasów swojego śmiertelnego życia. Schenker przypominał jej nieco mężczyzn pojawiających się na paryskich salonach, cały, ze swoim wysportowanym ciałem i kontrastującymi z nim zadbanymi dłońmi, które wskazywały na to, że mężczyzna o siebie dbał i jak Augustus już zdążył wspomnieć, najwidoczniej nie wykonywał pracy fizycznej.

- Głównym tropem w mojej opinii pozostaje motocykl. - Augustus przerwał rozmyślania Adeli i skierował ku niej wzrok. - Czy któreś z was ma może jakiś kontakt z Czarnym? Słyszałem, że organizuje on wyścigi, między innymi motocyklowe. Może, on ma jakieś pojecie, kim jest nasz denat. - powiedział.
- Mam telefon do Czarnego, myślałam, że wszyscy go mają - wzruszyła ramionami. - Chyba lepiej byłoby mu jednak złożyć osobistą wizytę w Plazie, telefon może potraktować mniej poważnie… - ściągnęła gumkę z włosów, które zaczęły się wymykać, po czym je poprawiła i jeszcze raz spięła.
Augustus skierował się do umywalki, w celu umycia rąk. O magii, którą wyczuł nie miał zamiaru nic im mówić. I tak by nie zrozumieli. Wiedział już zaś co będzie robił do świtu, jak tylko wróci do domu. Propozycja Adeli wydała mu się jednak sensowna.
- W porządku. Tylko, kto się tym zajmie? Mogę iść ja, choć ja i pan Czarny raczej nie pałamy do siebie sympatią. - ciągnął powoli. - Chyba, że poszlibyśmy razem, pani i ja.
Adela zamyśliła się.
- Skoro panowie nie darzą się wielką sympatią… to chyba lepiej będzie mimo wszystko, jeżeli sama pojadę. Oczywiście, jeżeli pan chce być obecny podczas rozmowy, to nie odrzucę oferowanego towarzystwa.
- Myślę, że pani zajmie się tym najlepiej. Ja bym tylko przeszkadzał - rzucił pośpiesznie Augustus. - W razie potrzeby jestem dostępny pod tym numerem. - powiedział i wyjął z kieszeni ładnie zdobioną wizytówkę. Adela skinęła głową.
- Gdy zajdzie taka potrzeba, na pewno zadzwonię. Jeżeli nie ma pan nic przeciwko, proponuję przejść na ty. Usprawni to koordynację, między innymi... - delikatnie uśmiechnęła się.
- W porządku. Augustus. - ukłonił się nisko.
- Adela. Chyba już czas na nas...
- Rzeczywiście. Nie ma co mitrężyć, każdy z nas w końcu ma swoje zobowiązania. Do widzenia - uśmiechnął się, po czym wyszedł z prosektorium.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 26-12-2012 o 20:28. Powód: niefortunny, przecinek
Ombrose jest offline  
Stary 06-11-2011, 18:20   #24
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Post własny

W czasie gdy Augustus mył ręce, wampirzyca ścisnęła dłoń lewej, niewyrwanej ręki Schenkera, która już dawno zdążyła przyjąć temperaturę zbliżoną temperaturze ciała Adeli. Może Vaclav miał rację w swojej niewiedzy i rzeczywiście chodziło tu o "przekazanie wiadomości" komuś powiązanemu z Schenkerem… na przykład Czarnemu, jak założył Augustus.

Wyjęła z torebki papier i długopis, usiadła na, w założeniu, sterylnie czystej podłodze i zaczęła rozpisywać swoje przemyślenia. Długopis się zacinał, Toreadorka cicho przeklęła i kontynuowała rzeźbienie liter na kartce, zaznaczając przy bardziej prawdopodobnych rozwiązaniach strzałkę w górę, a przy tych mniej, w dół.
Nie wyglądało na to, by denat miał im wyjawić jeszcze jakąś tajemnicę, a noc nie miała trwać wiecznie. Wstała, po czym ściągnęła kitel. Zapiski złośliwie wymsknęły jej się z rąk i dopiero butem Adeli udało się je przytrzymać. Spojrzała z niezadowoleniem na ślad brudu na pogniecionej kartce, po czym podniosła ją z podłogi.




Toreadorka pożegnała się z Augustusem i wyszła z prosektorium. Jeszcze raz obejrzała się za siebie czując na plecach czyjeś spojrzenie, mimo że w pokoju nie zobaczyła nikogo oprócz Augustusa i ruszyła przed siebie w głąb korytarza.

Podwinęła rękaw, spojrzała na zegarek, po czym przyspieszyła tempa. Dochodziło w pół do piątej, czyli jak obliczyła, do świtu zostało nieco mniej niż godzina. Biorąc pod uwagę ile czasu zajmie jej dostanie się do Plazy, a później z Plazy do schronienia uznała, że na rozmowę z Czarnym zostanie co najwyżej kilka minut z zachowaniem bezpiecznej rezerwy czasu przed wschodem słońca. Nie zamierzała w ostatniej chwili z desperacją skakać do kanałów.

Andrej lekko przysypiał w samochodzie. Właściwie nie było mu się co dziwić, był potrzebny zarówno dniem, jak i nocą. To rozregulowało jego zegar biologiczny i w praktyce zasypiał w różnych miejscach, kiedy miał na to czas. Przekręciła kluczyk w stacyjce, po czym wyjechała z parkingu szpitalnego.

Zatrzymała się przed gmachem Plazy zastanawiając się, czy ma wejść do środka z ghoulem. Teorytycznie nie przewidywała żadnych zatargów, a jego obecność mogłaby zostać zinterpretowana jako dowód nieufności. Godzina zdawała się być również nieodpowiednia, by Andrej mógł przed nią wejść do środka by "bawić się" jednocześnie od czasu do czasu zerkając w jej stronę.
Szybkim ruchem przysunęła lusterko samochodowe, by poprawić makijaż po czym wypróbowała kilka uśmiechów zastanawiając się, który wygląda najmniej pretensjonalnie i sztucznie. W przypływie chwilowej złości palnęła lusterko na bok.
Zbudziła Andreja, po czym wyszeptała mu, by odczekał dziesięć minut, a później gdyby nie wracała, poszedł jej poszukać. Weszła do Plazy rozglądając się dookoła.




Sala VIP nie była już tak pełna jak zwykle, choć ludzi o tej porze było jeszcze całkiem sporo. Loża Czarnego świeciła pustkami i jeden rzut oka wystarczył Adeli do stwierdzenia, ze idealnie ułożone poduszki nie były dzisiejszej nocy nawet dotknięte. Za konsolą DJa stał Lester i w przerwie pomiędzy kawałkami nawinął coś o księżniczkach, które - jeżeli chcą zdążyć do swoich pałaców przed świtem - powinny zacząć się zbierać...

"Księżniczki powinny też mieć zagwarantowany ratunek w nagłych przypadkach przez książąt na białych koniach. W rzeczywistości żaden nigdy nie przyjeżdża…".
Ale była wdzięczna zegarynce za przypomnienie godziny.

Przystanęła na chwilę przyglądając się grupie ludzi podrygujących w takt syntetycznej muzyki. Powietrze wypełniała specyficzna mieszanka zapachu alkoholu, potu i perfum, głównie delikatniejszych, opierających się w istocie na fiołku i kompozycji róży damasceńskiej utrwalonej przez dodatek pastelowego piżma. Normalne i charakterystyczne dla klubów o podobnym prestiżu, na dodatek idealnie współgrające z światłem barwiącym odcieniami fioletu, granatu i zieleni. Adela melancholijnie uśmiechnęła się do siebie, po czym ruszyła w głąb sali do panelu DJa, unikając kontaktu własnej, lodowatej skóry z rozgrzaną, w wyobraźni Adeli wręcz sycącą, ludzką. Lekko, lecz zdecydowanie odepchnęła krótko obstrzyżoną szatynkę, która uśmiechając się pijacko zaczęła napierać na nią piersiami, po czym przytrzymując się barierki wkroczyła na podest, na którym znajdował się Lester.

Ghoul miał na głowie ciężkie, czarne Sennheisery. Nie było sensu rozmawiać z nim w tym momencie. Delikatnie, lecz stanowczo złapała mężczyznę za ramię w celu zwrócenia na siebie jego uwagi. DJ musiał nie zauważyć jej wcześniej, gdyż odwrócił się z promiennym, ciepłym uśmiechem z serii “co mogę zrobić, abyś bawiła się jeszcze lepiej?”; widząc Adelę, jego uśmiech przygasł i wskazał wzrokiem przejście z tyłu. Dotknął kilku przełączników na konsolecie i wypiął słuchawki.


[media]http://www.youtube.com/watch?v=25LBTSUEU0A[/media]


Po chwili znaleźli się w niewielkim pokoju wypoczynkowym - tutaj muzykę było dalej słychać, ale nie przeszkadzała ona w rozmowie.
"Tak to się właśnie kończy, jak nie umawiasz się wcześniej na spotkanie, tylko spontanicznie lecisz w przypływie przypadkowych pomysłów. Gdy chcesz kogoś znaleźć w Pilznie, po prostu nigdy nie szukaj go tam, gdzie powinien być."

- Chcę rozmawiać z Czarnym - rzuciła zwięźle. Zegar tykał.
- Nie ma, nie wiem gdzie jest i nie wiem kiedy wróci. - zabrzmiało to jak wyuczona, powtórzona właśnie po raz setny formułka. - Wszyscy nagle chcą z nim gadać.
- Wszyscy? - zmarszczyła brwi.
- Jesteś piąta istotą, która pyta o Szeryfa dzisiejszej nocy.
- Zazwyczaj gdy kogoś nie ma, jest wtedy najbardziej potrzebny. Kim była pozostała czwórka… istot?
- Mogę powiedzieć tylko o jednym na pewno, jakiś przyjezdny wampir; z resztą rozmawiałem telefonicznie, więc po głosie mogę się mylić.
- Tak… I dlaczego jakiś przyjezdny wampir miałby się pytać o szeryfa?
- Nie udało mu się skontaktować z Księciem, a namiary na Czarnego dostał od kogoś z Spokrewnionych, tak powiedział.
Adela pokiwała głową.
- W końcu wszyscy tutaj wiedzą, gdzie go szukać. Czyli Czarny nie nosi przy sobie komórki? Wszyscy, którzy dzwonią na jego numer, dodzwaniają się do ciebie? - Lester skinął głową w odpowiedzi.
- Co jest dość dziwne. - dodał po chwili
- Nie da się ukryć - wampirzyca wyjęła ołówek, po czym otworzyła notatnik i utkwiła wzrok w ghoulu. - Mógłbyś mi opisać, jak wyglądał ten wampir? Przedstawił się może?
- Przedstawił się jako Caspar Slavkovic - odparł po czym dokładnie opisał mężczyznę. Adela skrzętnie zapisywała słowa Lestera co chwilę mu potakując.
- Nie znam go i nigdy nie widziałam - zmarszczyła brwi tak, jakby znała wszystkie wampiry przewijające się przez Pilzno. - Mam takie zdjęcie na telefonie, mogę ci je jakoś wysłać, żebyś przekazał je później Czarnemu? - nagle wypaliła. - Jestem ciekawa, czy zidentyfikuje, kto jest na zdjęciu.
- Jasne.
- No, to już wysyłam… - skrzywiła się, próbując rozeznać się w setkach poleceń menu komórki. - Kiedy ostatni raz go widziałeś? Naprawdę nic nie powiedział i po prostu zniknął?
- Dwie noce temu zniknął. Miał się czymś zająć w mieście na polecenie Księcia. Tak mi się wydaje.
Lester wyjął swój telefon i spojrzał na wyświetlacz. Wampirzyca zerknęła na sufit zastanawiając się o co go jeszcze zapytać.
- Widziałem go tutaj, trzy noce temu - dodał. Adela się rozpromieniła. - Usiłował poderwać Amandę, ale go spławiła, choć dość natrętny był.
Entuzjazm wyparował. Oczekiwała większych sensacji. Jednak mimo wszystko mogło to się okazać dość pomocne...
- Zauważyłem, że ma kluczyki do porsche, wypadły mu przy mnie na podłogę... Może któraś z kelnerek wie więcej, mogę zapytać ewentualnie, jeżeli to ważne.
- To bardzo ważne. Zapytaj się też, czy może wiedzą jak się nazywał… - uśmiechnęła się tłumiąc odruch uściskania mężczyzny. - Dziękuję. Gdy tylko się czegoś dowiesz, daj mi znać.
- Nie ma za co.
Toreadorka skinęła głową.

Adela odwróciła się na pięcie i skierowała się ku drzwi wyjściowych wpadając w przejściu na wchodzącego Andreja. Musiało już minąć dziesięć minut.
- Chodźmy, czas wracać do domu. Niedługo zacznie się przejaśniać… - wziął ją pod ramię, po czym opuścili Plazę. Był taki kochany.

Adela strąciła jego rękę w milczeniu.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 24-11-2011 o 22:11.
Ombrose jest offline  
Stary 07-11-2011, 13:54   #25
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Wszyscy:

Lokalne media, a co gorsza - lokalne społeczeństwo żyło sensacją, a właściwie dwoma sensacjami. Tego nie dało się nie zauważyć... nawet jeżeli ktoś nie czytał gazet i nie słuchał radia czy telewizji. Każdy tytuł wystawiony w kiosku krzyczał wielkim, wytłuszczonym tytułem: “Wojny gangów w Pilźnie”...



Pierwszą była nocna strzelanina w Klubie Nocnym “Golden”, jednym z bardziej znanych, bardziej burdelowatych i częściej odwiedzanym przez lokalnych bossów światka przestępczego. Policja zbierająca kilogramy łusek z broni automatycznej w zamkniętym burdello wydała krótkie oświadczenie, w którym było coś o zabitych, rannych i porachunkach grup przestępczych. Wszystko razem dało prasie szerokie pole do spekulacji nad bezpieczeństwem publicznym, skutecznością walki z przestępczością, miafiami i gangami, wymuszeniami, haraczami i... rzecz jasna: burdelami.



Drugim zdarzeniem, które media łączyły nierozerwalnie ze strzelaniną w “Golden” była poranna szaleńcza jazda luksusowego mercedesa, która zakończyła się w sposób dla samochodu co najmniej przykry; choć kierowcy musiało się udać wydostać ze zniszczonego pojazdu i uciec z miejsca wypadku...

To, że Marius jeszcze nie dzwonił należało zawdzięczać chyba tylko temu, że jako starszy budził się później, albo temu, że pomimo swego wieku i martwego serca - jednak zszedł na zawał...



Adela, Augustus:

Wyniki z sekcji zwłok były przygotowane profesjonalnie, może nawet zbyt profesjonalnie - jakby Lucjusz, za wszelką cenę starał się udowodnić, że wie co robi i zna się na tym co robi. Jednak po odciśnięciu całej naukowej paplaniny i kilkunastu niepotwierdzalnych w żaden sposób teorii - zostawało niewiele - nowych i użytecznych informacji. Denat był w sile wieku, zdrowy, bez nałogów (z wyjątkiem okazjonalnie pitego alkoholu). Doskonale wysportowany, nie parający się pracą fizyczną, ale również - bez oznak pracy biurowej. Ciekawą obserwacją było to, że zniekształcenia podobne do zniekształceń w stawie kolanowym były również widoczne w stawie łokciowym; raport zawierał sugestię dotyczącą być może jakiejś choroby stawów w bardzo początkowym stadium. Według Lucjusza lewy nadgarstek denata był kiedyś poważnie skręcony i ślady tego skręcenia pozostały do tej pory.
Raport nie wspominał nic o możliwym zawodzie denata, ani o bliższych szczegółach jego życia.



Samuel:

Znalezienie posiłku nie nastręczyło zbyt wielu problemów. Zawsze znajdywał się ktoś, kto późno wracał do domu i postanawiał skrócić sobie drogę przez park - tym razem też tak było.
Kolejna noc przyniosła ciekawą obserwację - kilkanaście minut po zmroku, kiedy Samuel wyciągnął się już z ziemi i rozglądając się po parku czekał na towarzyszy do miejsca, w którym znaleziono zwłoki podjechał crossowy motocykl.


Kierowca zatrzymał się, ale nie zgasił silnika. Zaczął zsiadać z maszyny, jednak coś zwróciło jego uwagę w głębi parku i Samuelowi wydawało się, że pomimo odległości i nieprzeźroczystej szybki kasku jego spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem motocyklisty. Ten jednak wolał nie ryzykować jakiejkolwiek konfrontacji i kilka sekund później nieoświetlony motocykl zniknął za zakrętem.


Adela:

Informacja od Lestera była dość lakoniczna jednak konkretna:
Cytat:
Facet ze zdjęcia przedstawiał się jako Mark lub Markus Schenneker. Jest przyzwyczajony do posiadania i wydawania kasy. Porshe panamera ciągle stoi na parkingu Plazy. Miał zapałki z hotelu “Hazuka” - Samaritská 85. Jednak raczej nie mieszka tam - trochę za nisko jak na jego portfel. Barman twierdzi, że kogoś szukał lub na kogoś czekał, pił dużo, ale bardzo lekko; więc z jakiegoś powodu udawał pijanego.
 
Aschaar jest offline  
Stary 16-11-2011, 22:30   #26
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Aljur obudził się i rozejrzał. Uznał, że musi zmienić wytruj wnętrza, bo ten obecny go już denerwuje. Wstał i jak co wieczora ruszył wykonywać swoją „poranną” toaletę. Ten codzienny rytuał przerwał mu dźwięk jego komórki. Wampir zerknął na wyświetlacz, dzwonił Radko.
-Halo?- powiedział znudzonym głosem Aljur
-Witam Pana, udało mi się zdobyć pewne informacje, które powinny pana zaciekawić..- zakomunikował jego sekretarz
-No więc słucham...- odpowiedział wampir wybierając garnitur na dzisiejszą noc
-Tak więc dziś w mieście sporo się działo. Najpierw strzelanina w klubie „Golden”... tym burdelu. Media mówią, że to wojna gangów, ale mi udało się dowiedzieć parę ciekawych plotek. Cóż jedna z wersji mówi, że chodziło o zabicie właściciela lokalu, który zresztą zginął na miejscu. Druga hipoteza zakłada, że chodziło o zabicie jakiegoś gościa klubu, wspólnika właściciela i handlarza prochami. Ten w stanie krytycznym znajduje się w szpitalu.- Radko na chwilę zawiesił głos, nie słysząc reakcji Aljura kontynuował
-Co do samego zdarzenia udało mi się ustalić, że jakiś młody chłopaczek wszedł w nocy do klubu, nie rzucał się specjalnie w oczy. Był w klubie jakąś godzinkę, bajerował laski, pił itp. W końcu poszedł do toalety, po powrocie wypił jeszcze „ostatniego” i poszedł na piętro. Odgłosy strzelaniny na sale dobiegły dopiero po jakiejś chwili. Ochroniarze wbiegali na góre a w klubie wybuchła panika. Ponoć użyto pistoletu z przemytu, więc lokalni dilerzy patrzą sobie na ręce...- Radko zakończył oczekując reakcji Aljura. Wampir nie wyraził większych emocji
-A drugie zdarzenie?- zapytał tylko
-Aaa tak, nad ranem w mieście rozbił się luksusowy mercedes. Przyczyną była szaleńcza jazda, kierowca zdołał uciec. Media łączą to ze strzelaniną w burdelu.- streścił wypadek Radko.
-Dobra robota. Odezwę się jak będę czegoś potrzebował- powiedział wampir i przerwał połączenie. Miał już ustalony plan działań na dzisiejszą noc.

Pierwszym celem była rezydencja księcia. Po przejściu niezbędnych kontroli, został wreszcie dopuszczony do dworku. Jednak nie było dane wampirowi długo tam przebywać, gdyż służący oznajmił mu iż książę znajduje się poza domeną. Aljur spodziewał się tego, więc zapytał o córkę księcia. Ta ponoć znajdowała się w klubie „Plaza”, tak więc to tam skierował się Aljur. Jak zwykle o tej porze klub był zatłoczony, więc wampir musiał przeciskać się pomiędzy ludźmi aby dojść do baru. Miał szczęście, Amanda siedziała nieopodal
-Przepraszam można.- zapytał uprzejmym tonem, przekrzykując muzykę Aljur
-Tak?- zapytała „księżna”, mierząc wampira badawczym spojrzeniem
-Cóż działam z polecenia twego ojca w celu zbadania tych ostatnich morderstw i bardzo pomocny był by spis wampirów zamieszkujących obecnie domenę. Jako, że twojego ojca nie ma mógłbym prosić o jej wydanie?- zapytał siląc się na grzeczny uśmiech
-Nie wiem nawet o co panu chodzi... i jeśli to wszystko to proszę wybaczyć ale jestem zajęta.- odpowiedziała Amanda wstając i odchodząc. Aljur nie zatrzymywał jej, nie miał powodów. W obecnej sytuacji musiał dostać się do Elizjum i porozmawiać z Eleną. Nie czekając opuścił klub.

Wielkie było jego rozczarowanie, gdy ghoul Eleny oświadczył iż i jej nie ma na terenie domeny. Jak mówił, wyjechała trzy dni temu do Paryża i od tego czasu nie daje znaków życia. W tej sytuacji wampirowi przyszło do głowy, że Czarny może mieć informacje dotyczące śledztwa. Zadzwonił od niego, odebrał jednak Lester oświadczając iż Czarny jest zajęty i nie można mu przeszkadzać. Aljur zapytał o nocne wydarzenia. Co do strzelaniny w „Golden” Lester był zdziwiony tą informacja, jego zdaniem to zawsze było spokojne miejsce, jak na burdel oczywiście. Co do wypadku mercedesa, Aljur dowiedział się, że prawdopodobnie ktoś go ukradł i urządził sobie szaleńczą przejażdżkę. Venture podziękował za informacje, zaznaczając aby Czarny skontaktował się z nim, gdy będzie wolny, po czym rozłączył się.

Nie mając nic więcej do roboty Aljur postanowił odwiedzić miejsce strzelaniny. Gdy stanął przed klubem było nieco po północy, wejścia pilnował tylko jeden, niezbyt rozgarnięty policjant. Aljur nawet nie musiał się wysilać aby „wyperswadować” gliniarzowi, że ma wolne i może iść na piwo. Bez żadnych trudności wampir dostał się do miejsca strzelaniny. Samo zdarzenie wyglądało na typową, choć nieco głośną, egzekucję. Mimo iż policja z grubsza wysprzątała pomieszczenie, z dziur po kulach dało się wywnioskować, iż napastnik musiał wiedzieć, gdzie dokładnie znajduje się ofiara. Po prostu wszedł do pokoju i wypakował cały magazynek w fotel. Jednak Aljur dostrzegł jedną istotną rzecz, ofiarą był spokrewniony. Dostał pokaźną serią, jednak zdołał wyskoczyć z fotela, stąd kilka kul w ścianie. Wampir podejrzewał, że ten spokrewniony raczej nie przetrzymał ataku, jednak zalezienie prochów w obcym stanie pomieszczenia było praktycznie niemożliwe. Na bocznej kanapie gliniarze umieścili, rzeczy, które znajdowały się w pomieszczeniu, wśród nich Aljur dostrzegł bluzę jaką miał na sobie Loki. Wampir odwrócił się i prześledził ruchy zabójcy po oddaniu serii. Wychodząc został już zaskoczony przez ochroniarza, o czym świadczyły ślady kul w drzwiach. Prawdopodobnie ktoś nacisnął przycisk wzywający ochronę. Strzelanina przeniosła się na korytarz, Aljur staną mniej więcej w miejscu gdzie musiał znajdować się zabójca. Prawdopodobnie dostał się w krzyżowy ogień i posiadał dwie bronie. Uciekł przez okno sąsiedniego pokoju, jednak na pewno oberwał. To musiał być profesjonalista, który wiedział co robi, jednak Aljur nie potrafił jednoznacznie określić, czy był to wampir. Po kilkunastu minutach wampir upuścił klub „Golden” i skierował się w stronę swojego samochodu.
 
Aronix jest offline  
Stary 17-11-2011, 14:34   #27
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Adela kiwała się na bujanym fotelu w rytm melodii nuconej cicho przez małego blondynka. Wskazówka zegara przesunęła się na dziesiątą.

- No dobrze, teraz prawy drut wkłuj w oczko na lewym drucie jak do przerobienia oczka prawego, narzuć nitkę na drut i...
- A nie odwrotnie, pani Sedlackovo? Nie lewy w prawy...? - Adeli się nie zgadzało.
Staruszka przekrzywiła głowę tępo wpatrując się w egzemplarz czeskiego wydania „Dzianinowej mody Leny”. Sama zwątpiła.


- Wnusiu, kochanie, podaj mi lupę, leży na nakastliku... Kto to w ogóle widział, takimi małymi literami dzisiaj piszą... Do tego trzeba mieć dobre oczy, nie to co moje, o nie - kobieta odłożyła druty z włóczką w kanarkowym kolorze na bok. - Tak, no powiedz mi, cóż mam na to poradzić, skarbie? - bezradnie rozłożyła ręce zwracając się w stronę Adeli. - Starość nie radość, ot co, moje dziecko. Zobaczysz jak to jest, gdy będziesz w moim wieku...
„Trzy lewe, jedno prawe i pętelka, trzy lewe...”, Adela liczyła w głowie. Cieszyła się, że oddając się hobby ze starszą, potrzebującą opieki osobą mogła połączyć przyjemne z pożytecznym.
- Obawiam się, że nigdy nie będzie mi dane dożyć pani wieku...
„... a przynajmniej ponownie”, dodała w myślach.
- Wypluj te słowa, słoneczko. Jesteś śliczna, silna i zdrowa, niech tak dalej będzie i niech Bóg trzyma cię w swej opiece - Adela mimowolnie wzdrygnęła się. Sedleckova pochyliła się nad skomplikowanym schematem. - Tak, tak, zupełnie to przekręciłam, moje dziecko, powinno być odwrotnie.
- Mogę jutro pójść do ksera, powiększą mi to na A3 - Adela mruknęła w stronę staruszki, która w odpowiedzi posłała jej promienny uśmiech. Obie wróciły z powrotem do swoich robótek. - Pomyliłam się, trzeba spruć ten rząd...
Staruszka pokiwała ze zrozumieniem głową, po czym szukając dłonią po omacku, natrafiła na pilot zagubiony w jednej z fałd szpitalnej pościeli i włączyła przenośny telewizorek stojący na przeciwległym stoliku.

Adela odłożyła druty na bok i rozprostowała palce. Była bardzo zadowolona ze swoich robótek ręcznych. Swojego czasu w Paryżu zbiła fortunę na ekskluzywnych bawełnianych swetrach wysokiej jakości, do których nawet przyczepiała własne metki tworząc unikalną, rozpoznawalną markę. Następnie sprzedawała je lokalnej burżuazji za niebagatelne sumy pieniędzy.
Właściwie to nigdy nie była zbyt bogata, ale lubiła tak o tym myśleć.
- Nie, wnusiu, nie ma już bajeczek dla dzieci o tej godzinie w telewizji - wymamrotała staruszka, mimo że dziecko nie wymówiło ani jednego słowa. - Zobaczmy co słychać w kraju i na świecie - włączyła program informacyjny. Na ekranie pojawiła się postać prezenterki o beznamiętnym wyrazie twarzy rzężącej metalicznym głosem. W tle było słychać trzaski związane ze słabą jakością odbioru.
Cytat:
„Dalsze informacje lokalne. Nocny rajd luksusowego mercedesa. W nocy przez ulice Pilzna przejechał kolejny szaleniec.”
Adela rzuciła wzrokiem na telewizor ze znudzeniem, po czym zamarła, widząc na ekranie wrak znajomego samochodu. Widocznie Dunsirn na własnej skórze przekonał się, że wampiryzm nie zwalnia od przestrzegania ograniczeń prędkości.
Cytat:
„Kierowca nie opanował jadącego z olbrzymią prędkością samochodu, uszkodził kilka zaparkowanych samochodów, przystanek autobusowy, aby w końcu zatrzymać się w okolicach Mostu Roosevelta.”
Wampirzyca z wypiekami na twarzy śledziła efekty specjalne komputerowej animacji. To było takie ekscytujące. Naraz w jej oczach stary most stał się o wiele bardziej wartościowym miejscem. Z melancholią spojrzała w kierunku torebki, w której spoczywał przeczytany list od Ventrue z wynikami jego sekcji. Tymczasem speakerka w telewizorze kontynuowała.
Cytat:
„Kierowca zbie...”
Obraz zgasł.
- O, w telewizji cały czas tylko o ludzkiej bidzie. Nie ma co oglądać - staruszka rzuciła z przekąsem odkładając pilot na bok.
Adelą zatrzęsło.
- Oglądałam to. Proszę z powrotem włączyć telewizor.
- To ty nic nie słyszałaś, kochana? Od rana o tym trąbią i w radio, i w telewizji, ot co. Co robiłaś cały dzień? - posłała wymowne spojrzenie znad drutów.
- Spałam.
- Leniuszek - pokręciła głową. - To właściwie wszystko na temat tego zdarzenia. Później jeszcze tylko ta pani dodaje, że kierowcy udało się zbiec z miejsca wypadku i znowu powtarzają wiadomość o tejże karambie w burdelu... - ugryzła się w język. - Wnusiu, zasłoniłeś uszka!?
Blondynek pogrążony we własnym świecie ustawiał w rządku idealnym, jak na dziecięce możliwości, pigułki babci.
- On nas i tak nie słyszy - rzuciła wampirzyca. Babcia westchnęła. - Co się stało?
- Mafia się stała, a jakże, mafia, ot co - zarżała. - Wytłukli się w „Goldenie”. To był taki klub. Nocny klub - posłała porozumiewawcze spojrzenie. - Nawet rzucili takie ujęcie, jak jeden policjant, niech Bóg da im siłę, chodził z workiem i zbierał naboje. A później go wymienili żeby odpoczął, tyle ich było, tych naboi!
Adela uniosła brwi w zdziwieniu.
- Tak, a później taki brunet, jaki przystojny był, oj był, w mundurze był, napomknął coś o zabitych i rannych, rozumiesz? W naszym Pilznie! To wszystko jakieś porachunki mafijne i gangi, tak, gangi. No, i wracając do tematu, na koniec ta prezenterka w beżowym sweterku dodała, że te dwa zdarzenia muszą być powiązane.
- Jakie dwa zdarzenia?
- No, ten karambol w burdelu i wypadek samochodowy. Ja ci powiem, że to na pewno musiał uciekać jakiś mafiozo, przestraszył się strzałów. Strach na ulice wychodzić po zmroku.
- Dla jednych bardziej, dla drugich mniej - rzuciła. Staruszka w milczeniu pokiwała głową, choć nie do końca zrozumiała.

Adela westchnęła. A noc dopiero się zaczęła.

***

Wiatr zawiał w plecy Vilmy. Potknęła się o nierówność w asfalcie i upadła boleśnie w kałużę, lekko mżyło. Prawy bok zapiekł ją silnym bólem, miała nadzieję, że nie zdarła sobie skóry. Nie byłaby w stanie pracować, będąc nadwrażliwa na dotyk, a przynajmniej estetycznie to nie spodobałoby się jej klientom... Przeklęła, oparła się plecami o ceglaną ścianę budynku, drżącym ruchem wyjęła papierosa i zapaliła go, patrząc na obłoki dymu ulatujące powoli do nieba.
 Noc nie była specjalnie gwiaździsta i bez względu na to, jak długo sobie wmawiała, że jest inaczej - cholernie wietrzna. Zbyt mokro i zimno jak na maj, a mokry pomarańczowy golf i czerwona plisowana spódniczka nie dawały ciepła. Nie miała suchych ubrań, przynajmniej nie przy sobie. Potarła dłonie. Cały jej dobytek został w Goldenie, a Golden szlag trafił. Nie było rozsądnie tam wracać teraz, gdy gliniarze kręcą się w pobliżu. Na pewno już dawno znaleźli towar... Zaciągnęła się. Tak, no cóż. Lepiej w ogóle tam nie wracać. Zadrżała na wspomnienie poprzedniej nocy. Strzały, krew... Dzięki Bogu nie jej. Szczęście w nieszczęściu. Co za optymizm.


Nie chciała iść do szpitala, choć zapalenie płuc miała jak w banku. Była na tyle przemoczona, że nie odczuła żadnej różnicy gdy położyła się na asfalcie, równolegle z linią budynku. Zawsze mogła dalej pracować na ulicy. Od teraz dosłownie.

Dawno, na samym początku swojej kariery marzyła, że pewnego dnia przyjdzie wartościowy mężczyzna, który odnajdzie w niej nie tylko spełnienie fizyczne, ale również się w niej zakocha i poda rękę, dzięki której odepchnie się od dna. Później się nauczyła, że wartościowi mężczyźni nie mają w zwyczaju chodzić do burdelów.

Co nie zmienia faktu, że postać stojąca przed nią wyciągała rękę w jej kierunku.

Otaksowała powoli czarne, lekkie kobiece sandałki kierując wzrok w górę od jedwabnych rajstop w odcieniu kopertowego chamois i cienkiej, wręcz letniej, białej sukienki, po narzucony na nią dzianinowy sweter. Vilmie nie dane było poznać ceny importu burgundzkiego Bergere de France w odcieniu cyklamenu.

Jej wzrok spoczął na długich, w świetle latarni białych włosach, niedbale spływających na ramiona. Twarz koloru kości słoniowej zdawała się przybliżać w jej kierunku. Nieznajoma miała najbardziej zrównoważone rysy twarzy, jakie kiedykolwiek Vilma w swoim życiu widziała, była bardzo ładna, albo po prostu zadbana. Zahipnotyzowało ją spojrzenie jej niebieskoszarych oczu oraz delikatny, tajemniczy uśmiech. Niczym anioł z fresku w kościele St. Bartholomew, do którego już dawno przestała chodzić.


- Przyjdź jutro - wykrztusiła. - Dzisiaj nie pracuję.


Zaniosła się suchym kaszlem, gdy poczuła lodowate ręce kobiety na swojej szczęce. Nieznajoma odgarnęła krótkie, rude włosy Vilmy. Przysunęła usta do jej ucha, po czym zaczęła cicho szeptać.

- Echappe - toi si tu peux...
Słowa płynęły lekko i zgrabnie. Vilma ich nie rozumiała, ale chciała, aby kobieta dalej do niej mówiła.
- ...une autre chienne stupide dans le caniveau. - dodała po chwili.
Przesunęła wargami po jej szyi, równocześnie bez zdecydowania wodząc opuszkami palców po skórze.
Vilma coraz bardziej rozluźniała się i zdawała się już nie odczuwać chłodu ani bólu. Niespodziewanie zamarła w nagłym uścisku nieznajomej, po czym w przypływie paniki szarpnęła, próbując się z niego wydostać. Szybko zaprzestała prób, gdy zęby powoli, jeden po drugim, wbiły się w jej kark. "Lubi gryźć, tak?" Zazwyczaj nie dopuszczała do podobnych perwersji, ale euforia, jaką jej to dostarczyło, była tak niebotyczna, tak niesamowita... Nie można było tego porównać do żadnego innego przeżycia jakiego kiedykolwiek doświadczyła, do żadnego orgazmu na tyle pełnego i długiego, by mógł choć odrobinę odpowiadać uczuciu, jakiemu się teraz poddawała.

Jęknęła ze szczęścia, gdy poczuła, jak wargi zaczęły ssać z coraz większą siłą; czuła ból, ale był zupełnie nieistotny, na drugim planie, gdzieś w boku przygnieciony ciężarem niepohamowanej rozkoszy. Vilma, nieświadomie wręcz, zaczęła ocierać się piersiami o dekolt nieznajomej, która poczuła wbijające się w nią stwardniałe sutki. Można byłoby to uznać za pewnego rodzaju komplement. Kobiety w tym zawodzie nie podniecały się szybko. Blondynka odsunęła się od swej ofiary tylko po to, by za chwilę wbić się od strony aorty z podwójną siłą. Zdawało się, że źródło krwi nigdy nie wyschnie i kochała za nie kobietę zwiniętą pod nią. Wspaniałomyślnie zaczęła napierać kolanem na krocze Vilmy. W powietrzu wyczuła przybierający na sile zapach sromu.

"Wystarczy już."

Błyskawicznie się wyprostowała, po czym z całej siły przejechała paznokciami po prawym policzku dziwki. Głowa głucho uderzyłaby o mur, gdyby w ostatniej chwili nie złapała ją za rude włosy.
- No dobrze, kurwa, dość tych przyjemności! - wrzasnęła z pasją. Vilma nie podniosła głowy. Była w szoku. Zaczęła się trząść. - Do ciebie mówię! Słyszysz mnie?!
Z policzka kobiety płynęły krew i łzy, blizny miały już pozostać. Wampirzyca zalizała rany na szyi, po czym poszperała w kieszeni swetra, wyjęła czekoladę, rozpakowała ją i z impetem wepchnęła jej do ust.
- Masz, żryj... - rzuciła ostrym tonem.
Vilma była głodna, ale nie czuła apetytu. Nie mając wyboru, z trudnością połknęła czekoladę lekko podnosząc wzrok w górę, na lekko zaróżowioną twarz blondynki.
- Chodź, mamy wspólne tematy, na które sobie porozmawiamy… - rzuciła zdecydowanym tonem nieznoszącym sprzeciwu. - Jestem Adela - wbiła szpony w ramię Vilmy i pociągnęła ją za sobą. - No rusz się, kurwa.
Po czym obie zniknęły za rogiem ulicy.

***

- Dobrze, popij to wodą - Adela wskazała na podaną witaminę B12. - Po tym poczujesz się lepiej.
Właściwie to nie była tego pewna. Nigdy nie miała okazji dowiedzieć się od swoich ofiar, czy daje to jakieś efekty. Ważne, że zbawiennie wpływało na jej sumienie.
- Czego ode mnie… chcesz? - Vilma wyjąkała. Siedziała na tylnym siedzeniu samochodu otulona kocem z bagażnika.
- Andrej, włączyłeś dyktafon?
Ghoul bez słowa skinął głową. Adela odwróciła się do Vilmy.
- Opowiedz mi o strzelaninie w burdelu.
- W Goldenie?
- Tak, kurwa, w Goldenie - warknęła. - Mam ci pomóc z pamięcią?
Vilma chciała znaleźć się daleko stąd. Nie wiedziała, czy powinna o tym mówić. Niby nikt jej nie zakazał… ale każdy, kto mógł jej zakazać już nie żył i to ją przerażało.
- Mogę zapalić? Będzie mi lepiej gadać…
Już wystarczało, że Mercedes Dunsirna skończył jako popielniczka.
Adela złapała ją za gardło.
- Nie będę się z tobą bawić w nieskończoność… - przytrzymała, po czym puściła ją w końcu. Vilma zupełnie nie stawiała oporu.
Spuściła wzrok.
- Był taki facet. Młody. Właściwie dzieciak. Wyglądał na takiego, co się szybko wzbogacił, lub jego rodzice się szybko wzbogacili i nagle okazało się, że ma w portfelu za dużo pieniędzy...
-…i nie wie co z nimi zrobić. Dużo się takich pałęta po burdelach. On zaczął strzelać?
- No on musiał być pierwszy. Nie wiem, czy ochrona go nie sprawdziła przed wejściem. Równie dobrze mógł znalaźć broń w klubie, lub sam ją wcześniej podłożyć. Naprawdę nie wiem, przystawiał się do mnie i innych dziewczyn, taki jeden z wielu, właściwie nie pamiętam jego twarzy… - utkwiła wzrok w jednym punkcie. - Nic wyjątkowego, naprawdę.
- A później okazał się całkiem wyjątkowy.
Kobieta nagle spojrzała bardzo przytomnie na Adelę.
- Rzeczywiście. Ale to dopiero później. Zamówił kilka drinków u barmanek… Ponad godzinę - tak myślę - później minęłam go w drodze do kibla. Wychodził z męskiego. Pewnie wypił jeszcze jednego i wszedł na piętro. Dalej nie wiem, nie wchodziłam za nim, dzięki Bogu. Nie miałam żadnego powodu by za nim iść, przecież. Wyszłam wtedy z budynku, w porę. Najszczęśliwsza migrena mojego życia - zaniosła się ochrypłym śmiechem.
- Więc skąd wiesz, że to on zaczął strzelać?
Kobieta zastanawiała się przez chwilę.
- Właściwie nie wiem, ale tak słyszałam. Od innych.
- I co zrobiłaś, jak usłyszałaś strzały?
- Na początku nie było słychać strzałów. Grała głośna muzyka i zlewały się z perkusją. Podobno broń była wytłumiona.
- "Inni" ci to powiedzieli? - Adeli coś nie pasowało. "Inni nieżywi" czy "inni ranni" plotkowali z tą dziewczyną...?
- Tak, inni. Inne. Co za różnica. Mówię ci co wiem. W ogóle…
- Tak?
- No nie wiem… - westchnęła. - Panuje taka nieprzyjemna atmosfera, bo użyto pistoletów automatycznych… nazywają się jak te odtwarzacze…
- Jak te odtwarzacze?
- Już mam. MP5. I podobno są nielegalne, a w każdym razie można jedynie je zdobyć tylko nielegalnie, u handlarzy. I wszyscy teraz w biznesie patrzą na siebie krzywo…
- Rozumiem. Znasz jakiegoś handlarza bronią?
- Nie - dodała po chwili. - To zupełnie nie moje klimaty! - wydała się lekko wystraszona. Wampirzycę to lekko zainteresowało. - No i w końcu ochrona wkroczyła do akcji - dziewczyna zmieniła temat. - I wtedy zaczęła się rzeźnia. Naprawdę. Widziałaś może "Świętych z Bostonu"…?
Adela spojrzała krzywo na kobietę.
- Nie mam telewizji.
- To było w kinach. No, i flaki fruwały w powietrzu…
Vilma z każdą minutą stawała się coraz mniej wiarygodnym źródłem informacji.
- Dobra, skończ. Dlaczego w ogóle doszło do strzelaniny? Ktoś kogoś sprowokował?
- No ludzie mówią, że ten facet chciał wykończyć właściciela. Jeśli tak, to udało mu się, gryzie piach. Ale chcesz wiedzieć, co ja myślę?
- A co myślisz?
- Chodziło o takiego faceta - pasera i dealera w jednej osobie. To był bliski wspólnik naszego mafioza nieboszczyka. Walczy o życie w szpitalu, jest w stanie krytycznym. Nie zdziwię się, jak "przypadkiem" ktoś odłączy któryś kabelek.
- Rozumiem... Wiesz może coś więcej na temat tej strzelaniny?
- Cudem się uratowałam, niewielu miało tyle szczęścia co ja. I, kurwa, wierz mi, żeby spowodować takie piekło trzeba być prawdziwym gnojem… Nie mam domu i powinnam być szczęśliwa, że mam taki problem… Że w ogóle jeszcze mam jakieś problemy.
"Ona jest tak pretensjonalna…"
- Dobra, wypierdalaj stąd - Adela otworzyła drzwi na oścież. - Możesz zatrzymać koc.
Wypchnęła ją z auta. Widząc, że dziewczyna utrzymała równowagę i nie upadła, przekręciła kluczyk i wyjechała z miejsca parkingowego.
- Gdzie teraz jedziemy?
Adela uznała, że jeżeli dealer jest w stanie krytycznym, to jest podpięty pod aparaturę na intensywnej terapii i naszprycowany lekami. Raczej nie ma z nim żadnego kontaktu.
- Andrej, wyłącz nagrywanie. Pojedziemy do Lestera, może już wie coś więcej.
- A właśnie. Dzwonił, gdy spałaś. Proszę, spisałem wszystko, co mówił - podał kartkę papieru zgiętą na pół.
Adela zaczęła czytać.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 27-11-2011 o 00:49.
Ombrose jest offline  
Stary 20-11-2011, 10:27   #28
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Samuel:

Poza niepokojącym zdarzeniem z motocyklem nie wydarzyło się nic ciekawego. Samuel czaił się w mroku oczekując na towarzyszy - mieli się udać do miejsca wskazanego przez tajemniczego smsa w równie tajemniczej komórce.


Budynek przy Zborovskiej 152 okazał się sporą, narożną kamienicą odległą od parku zaledwie o kilkaset metrów; niewątpliwie była ona opuszczona - puste okna nie były co prawda powybijane, ale brud i brak firanek dobitnie świadczył o braku lokatorów. Adres było więc miejscem co najmniej nietypowym na spotkanie. Jak się wkrótce okazało wszystkie wejścia do budynku są solidnie pozamykane. Do budynku nie można było wejść tylko co najwyżej włamać się. Czy do spotkania miało dojść pod budynkiem, czy gdzieś w pobliżu? W pobliżu nie było jednak żadnego lokalu, w którym można by usiąść i porozmawiać. Może miało tylko dojść do przekazania czegoś? Może do spotkania w ogóle nie miało dojść, a adres był tylko pretekstem do tego, aby właściciel telefonu pojawił się we właściwym miejscu? Miejsce zdarzenia było tylko jednym z elementów układanki. Swoją drogą - ciekawe czy wyniki sekcji coś dały.



Aljur:

Śledztwo Aljura straciło rozpęd, a przynajmniej tak się chwilowo wydawało. Kilka informacji, które posiadał mogło pasować do tego samego obrazka, ale równie dobrze mogło stanowić kilka różnych. Jednym z głównych śladów pozostawała broń, ale znalezienie konkretnego dealera było szukaniem igły w stogu siana; broń w ogóle nie musiała być sprzedana w Pilźnie, tylko przywieziona skądkolwiek.

- Ty, kurwa, otwarta!?! - było wypowiedziane dużo za głośno jak na warunki panujące na ulicy i prawie odbiło się echem od zniszczonych kamieniczek zaułka i Aljur mimochodem zwrócił uwagę w tym kierunku.


Jakiś ruch świadczył o tym, że zaułek opustoszał pozostawiając samochód - na pierwszy rzut oka - Szeryfa; nietkniętym.



Adela:

Adela chyba sama nie była do końca przekonana, czy sprawę strzelaniny w “Golden” należy łączyć ze sprawą zleconą przez Księcia czy nie. Strzelanina - rzecz jasna - nie zdarzała się codziennie; jednak wszystkie plotki, które krążyły po mieście wskazywały na mafijne porachunki...

Głównym zadaniem było znalezienie zabójcy uwidocznionego na filmie, a Adela tak naprawdę to nie wiedziała nawet kim jest zamordowany, nie mówiąc już o tym co robił przy tym pieprzonym parku...
Adela znalazła się znów w Plazie, ustaliła, że Lester jest w biurze i tam skierowała swoje kroki. Nawet przez zamknięte drzwi słychać było podniesiony głos Lestera:
- Dobra już tam jadę. Czekaj. - sam Mike chwilę potem wypadł z biura z telefonem w ręce.
 
Aschaar jest offline  
Stary 26-11-2011, 22:55   #29
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
Jan wracając do domu zadzwońił raz jeszcze do swojego ghula –Jak Pietro śpi bo potrzebuję jeszczę jedną informację namiar na tego gościa co załątwia broń którego nielubi. Wypytaj się go przed wyjazdem i zadzwoń jutro. “O stacja warto zatankować bo jutro może czasu niebyć”. Tankowanie podsuneło mu kolejny pomysł na walkę z ewentualnym wilkołakiem, no i można by go przetestować nawet do walki z wampirami. –Stanowisko 4 i dodatkowo paczkę benzyny do zapalniczki i karton Mallboro. “Ciekawe czy plan wypali” Oddchodząc od kasy już miał w głowie kolejne miejsce do którego musi podjechać tego wieczoru. Centróm handlowe ma kilka zalet ma dużo sklepów i wszelakiej maści i bez większych trudów znalazł to czego szukał. Sklep “Rozbyski i Huk” miał całą gamę petard i fajerwerkó wszelakiej maści i bez problemu zakupił materiały potrzebne do jego planu.

*****

W domu raczej z przyzwyczajenia niż z potrzeby zrobił serię ćwiczeń. Zostawił swojej lokatorce karteczkę że może wyjechać na kilka dni ale niewie dokładnie kiedy. Kolejnym punktem którym wiedział że musiał zrobić to przygotowanie sprzętu, czyszczenie broni sprawdzenie czy nieczego w aucie niebrakuje i schowanie dodatkowej paczki naboi. Teraz mu zostało przygotować to co miał zamiar przetestować. Przerobił kulki z farbą na kulki napełnione benzyną trochę żmudna robota ale miał nadzieję że efekty się opłacą. Kupionymi krzemianimi i siarką napełnił część kulek miał nadzieją że sotsunek 10:1 będzie odpowiedni to jego zamysłu, problemem były kulki z siarką i krzemieniem nie zawsze dawały iskrę. “Trza będzie poproacować nad tym może któryś lekarzyk coś wymyśli”. Praca nad pomysłem prowadził do godzin rannych. Po raz pierwszy od dłuższego czasu przygotował sobie przed spanie ubrania na rano. Tak na wszelki wypadek 2 komplety ”Może dzisiaj nie będize dzwonić kisięciunio”.

*****

Obudziło do radio z wiadomościami o tragicznych zajsciach, ‘”Cholera to nie tak miało być trzeba się zebrać porządnie do pracy” Szybko wybrał sie z domu do Parku gdzie miał się spotkać z Samuelem i Antonim miał nadzieje nie będize tam ostani.

*****

Samuel wyczekiwał już na pozostałą 2 spokrewnionych z dość dziwną miną. –Witaj Samuel widze że nie jest tak źle z moim przyjazdem. Syszałeś już wieści z miasta. Samuel miał zdziwioną minę. –Jakie wieści? Żadne informację niedotarły domnie. Jan z bardzo zdziwioną miną zdał w skrócie co wydarzyło się na mieście wciągu dnia i końcówki wczorajszej nocy poczym dodał. –Kontaktowałęś się z naszymi patologami, mają jakieś przydatne informację. Czekając na odpowiedź odczył wkońcu nieprzeczytane wiadomości od ghula krótka lecz treściwa “Pálavská 61, Vasek”. Miał już ewentualny punkt zaczepienia poszukiwań dziwnej dwójki.
 
Iakovich jest offline  
Stary 08-12-2011, 16:26   #30
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Wampir skręcił w uliczkę i podszedł do samochodu. Okazało się, że drzwi były otwarte, jednak kluczyków w stacyjce nie było. Aljur wsadził głowę do środka, dało się tam wyczuć zapach starej kainickiej krwi, to na pewno był samochód Czarnego. Wampir zerknął na fotel, oparcie było poplamione krwią, mogło to oznaczać, że Szeryf był ranny. Poza tym nic nadzwyczajnego w samochodzie nie było. Venture zamknął drzwi i rozejrzał się, podejrzewał, że ranny wampir potrzebował pomocy, świadczyło by o tym otwarte auto. Jednak w pobliżu nie dało się dostrzec żadnych śladów. W pobliskiej kamienicy dało się dostrzec kilka drzwi. Jedne prowadziły prawdopodobnie do piwnicy, bądź jakiegoś przyziemia, natomiast dwoje pozostałych prowadziły pewnie do klatek schodowych. Wampir zbadał dokładnie każde z nich. Te do piwnicy wyglądały na nie użytkowane, więc do sprawdzenia pozostały tylko te prowadzące do samych kamienic. Wampir mimo wszystko postanowił wejść do środka i obaczyć, czy nie napotka tam czegoś ciekawego.

Zgodnie z jego przewidywaniami, nic nadzwyczajnego tam nie dostrzegł, żadnych niedomkniętych drzwi, śladów krwi, już nie mówiąc o zauważeniu Czarnego. Udało mu się tylko dosłyszeć strzępki jakiejś rozmowy dobiegające z piętra. Zaciekawiony wszedł na schody aby usłyszeć coś więcej
cukier podrożał, ten proszek co go reklamują w telewizji m a ładny zapach, ale nie pierze, lafirynda z przeciwka znów wczoraj wróciła z nowym facetem, pies Lanzikowej znów nalał na klatce, a słyszała pani...” te informacje na nic mu się nie przydały, więc postanowił zawrócić.

Wyszedł z kamienicy i znów skierował się w stronę auta, tym razem od strony pasażera, otworzył je i zajrzał do schowka. Znalazł tam parę rękawiczek, kartę kredytową oraz rachunek ze stacji benzynowej w Pradze, z nocy gdy odbywało się spotkanie z Elizjum. Zawiedziony zajrzał pod siedzenie, leżał tam pusty magazynek, na oko Glock. Wampir usiadł na siedzeniu i wyjął swoją wizytówkę, na odwrocie napisał następującą informację ”Proszę o telefon, mam pewne informacje w sprawie zabójstw”, po czym położył swój kontakt na desce rozdzielczej. Następnie wstał i zamknął auto. Znudzony postanowił usiąść na pobliskiej ławce i poczekać chwile. Po jakichś 30 minutach, uznał, że dalsze czekanie nie ma już większego sensu. Wampir rozejrzał się po uliczce i wyciągnął telefon.
 
Aronix jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172