Henry siedział spokojnie w kiblu, czuł, że po raz kolejny skok się uda. Wtedy usłyszał hałas - trzask wyginanej stali wstrząsnął jego ciało dreszczem. Usłyszał jakieś rozkazy wydawane przez strażników i ich kroki do głównej sali marketu.
- Ktoś znalazł sobie dobrą porę na obrabianie sklepu... Nie ważne, może strażnicy się nimi zajmą, będzie mi prościej uciec. - pomyślał. Po chwili usłyszał strzały.
- Dobra zaczyna się robić gorąco, czas się zwijać. - zszedł z sedesu, rozprostował zdrętwiałe nogi i wychylił się z toalety. Nikogo. Wyciągnął nóż i ruszył w stronę sali głównej - zamierzał po cichutku przecisnąć się między regałami(1 i 2), poszukać na nich czegoś, co mógłby ukraść i spróbować wyjść tylnymi drzwiami. |