Po walce z diabłem Astegor usiadł ciężko na pobliskim, niewysokim murku i odprowadzał wzrokiem ludność cywilną, która zbierała się w Pałacu.
Jego chwilową uwagę przykuły dwie kobiety eskortowane przez strażników. Obie przyprawiały go o dreszcze i jeśli miałby mieć z którąkolwiek z nich coś do czynienia... to tylko z mieczem w ręce. Albo przez grube kraty więzienne.
Niemałym otrzeźwieniem był nagły huk w jednej z wież Pałacu trafionej pociskiem balistycznym - paladyn aż podskoczył w miejscu.
- No, koniec przerwy! - powiedział po chwili.
Rozejrzał się dookoła - nigdzie w okolicy nie było widać niczego godnego ubicia. Nawet czerwonego smoka zdawało się już nie być w okolicy.
Astegor udał się więc na południe, słyszał bowiem stamtąd niepokojące hałasy. Daleko jednak nie zaszedł - most łączący północną i południową część miasta był podniesiony. A za nim szaleli orkowie.
- Niedobrze. - mruknął pod nosem. - Spalą i zagrabią wszystko i zostanie nam tylko połowa Silverymoon.
- A co, wolałbyś żeby się rozlali i po północnej części? - odpowiedział Amazer zawieszony u pasa. - Lepiej tu tak nie stój, tylko idź na mury!
Paladyn przytaknął i pobiegł ku najbliższym schodom na mury. W międzyczasie pomyślał też o sprawdzeniu domu Adolfalcona... co prawda nie spodziewał się, żeby czarownik wciąż tam był, ale może zostawił za sobą swoje księgozbiory, w których było by coś... na interesujący go temat...
- Skup się! - krzyknął nagle Amazer, a Astegor przyłapał się na tym, że stoi na środku ulicy.
Potrząsnął głową i wbiegł na mury, w międzyczasie sięgając po miecz i tarczę.
Szybko jednak wymienił je na kuszę, bowiem na samych murach nie było z kim walczyć, a Astegor wolał nie niszczyć więcej konstrukcji na murach, jak wcześniej.
Załadował więc kuszę i wystrzelił. Chwilę później zaś wykrzyczał do pobliskiego żołnierza pytanie o najbliższy skład amunicji - dwadzieścia bełtów (a raczej dziewiętnaście) raczej na długo mu nie wystarczy. |