Ann pisnęła i, ściskając swojego pluszaka przy piersi, pobiegła z innymi dziećmi w stronę basenu.
— Ploszę panią, ploszę panią! — zaszczebiotała, sepleniąc i szarpiąc spódnicę swojej wychowawczyni. — Kim był ten pan? Czemu pan policjant do niego strzelał?
Nagle ją olśniło; spokojnie i ze zrozumieniem stwierdziła: — To był zły gwałciciel, prawda? Mama mi mówiła, że źli gwałciciele lubią małe dziewczynki, a on psieciesz biegł w naszą stlonę. No i był bzidki, a tacy ludzie psieciesz są bzidcy. |