Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2011, 18:42   #23
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Maura & Kelly


Podjeżdżali razem do posłańca, podczas kiedy inni uczestnicy łowów skierowali się do orszaku hrabiego Oswalda. Kaylyn była blada, chociaż dzielnie starała się trzymać. Także Stephenowi nie uszła uwagi bladość dziewczyny:
- Kay, Kay - powiedział cicho, jak oddalili się od pozostałych, zaś ich orszaki również trzymały się nieco za nimi. - Kay, stało się coś?
- Kruk nad nami … taki sam, jakiego widziałam w domu … - dziewczyna spojrzała na niego z nieco mniej, niż zawsze zuchowatą miną- Nie mam zwidów, Stephenie … leci nad nami cały czas … Czemu nikt go nie widzi, tylko ja?
- Pewnie dlatego - stwierdził poważnie martwiąc się - że ktoś bardzo cię nie lubi. Kiedyś słyszałem o takich klątwach pogańskich. Trzeba prawdziwie nam chrześcijańskiej świątyni. Gusła nie zwyciężą bram kościoła. Albo pobożnego pustelnika, który potrafiłby modlitwą odegnać takie rzeczy. Może właśnie ktoś wrogi sądzi, że odegrasz jakąś znaczniejszą rolę gdzieś, która nie pasowałaby mu. Dlatego nie mogąc dosięgnąć cię prawdziwie, usiłuje atakować umysł.


Oznaczałoby to jednak, że nie jest tak źle, skoro może działać jedynie tak pokrętnie. Atakować niewiastę ... - Stephen zatłukłby łajdaka, gdyby znalazł go tylko. To co tamta wroga osoba robiła, bowiem wierzył Kaylyn, że widzi to co widzi, uznawał za łajdactwo. - Będę przy tobie, Kay. Wiem, ze ci ciężko, ale ... przecież dasz radę. Prawda, moja dzielna?
Kiwnęła głową, zbierając się w sobie.
- Dam. Nie jestem damą, która mdleje na widok niebezpieczeństwa. Bądź tylko blisko, zawsze byłeś moim przyjacielem, Stephenie..Jedźmy szybciej do tego posłańca, dziwne tak, ze goni w naszą stronę ...
Posłaniec przyniósł paskudne wieści. Twórca królestwa oraz kontynuator polityki ojca Uthera leżał na łożu boleści. Iluż niechętnych podniesie swoje miecze wszczynając bratobójcze walki, skoro jedynie powaga oraz potęga króla Artura trzymała ich na ostrej wodzy. Osobnik, który zaatakował władcę musiał doskonale zaplanować oraz nienawidzić Logres. Wielki król oraz pokój były zagrożone.

Niewątpliwie rany króla Artura musiały być całkiem solidne, skoro władca musiał przerwać ważną podróż. Ich suzeren wydał polecenie, jednak niewątpliwie sytuacja zmieniła się. Posłaniec musiał być niewątpliwie zdenerwowany, skoro pozwolił sobie rozkazywać Stephenowi oraz polecać mu, co ma robić. Rycerz puścił to jednak mimo uszu.
- Poczekaj moment panie. Lady Orville - zwrócił się do Kay, która choć blada twardo trzymała się - wyślij jednego ze swoich ludzi informując naszych towarzyszy dyskretnie, co się stało, natomiast panię pośle, weź Gudmunda - wskazał na swojego saksońskiego przybocznego - niechaj cię eskortuje, bowiem skoro był cios skierowany na orszak królewski, może ktoś będzie próbował powstrzymać także ciebie. Gudmund należy do najlepszych wojowników, jakich widziałem. Możesz być pewny jego topora.

Kay zwróciła konia w stronę Hugona Warwicka i jego ludzi, stojących z szacunkiem w pewnym oddaleniu. Wykonywała polecenia Stephena szybko, bez żadnych dyskusji, rozumiejąc, że to on decyduje teraz za nich dwoje. Kiedy przekazała cichym głosem Hugonowi dramatyczne wieści, jego rysy stwardniały- a Kay zrozumiała, że nie oddali się on od niej teraz na krok, tym bardziej, że zwierzyła mu się w drodze na zamek na temat kruka, który dobijał się do jej okna. Hugo, podejrzewała, nie był tak bliski chrześcijaństwu jak ciotka by chciała i w jego krwi pulsowały czujne, pogańskie rytmy. Nie lekceważył znaków, tajemnych mocy ani starych bogów. Z wiadomością pojechał więc giermek Hugona, Brantome, a Kay wróciła do Stephena, posłusznie czekając na to, co ów zadecyduje.
- Do króla Artura - stwierdził wypytując dokładnie posłańca, gdzie znajduje się władca. - Nasi towarzysze poinformowani zrozumieją, że musieliśmy tak postąpić. Jego królewska mość jest najwyższym suzerenem i szlachecki honor nakazuje jechać mu na pomoc, skoro podróżuje właśnie do naszego pana. Będzie także niewątpliwie ciekaw tego, co wiemy oraz będzie chciał poznać przypuszczenia księcia. Pomimo rany bowiem chyba jest przytomny, lub będzie, kiedy tam dojedziemy. Milady, może pani jechać? - spytał Kay, gdyż przy posłańcu nie chciał używać imienia.
- Oczywiście - spojrzała na niego poważnie- Mam łuk, Stephenie i jeśli mój widmowy kruk nagle stanie się realnym, jak te, które zaatakowały króla, to poślę mu także realną strzałę. Brantome dogoni nas, skoro tylko przekaże wieści. Możemy jechać natychmiast.
 
Kelly jest offline