Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2011, 21:32   #53
Grytek1
 
Grytek1's Avatar
 
Reputacja: 1 Grytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie cośGrytek1 ma w sobie coś
itwa sprawiła że czuł się znów niczym przed ćwierćwieczem. Nawet nie miał pojęcia jak leniwe życie karczmarza go rozmiękczyło. Jednooki pokonywał schody susami niemal czując jak krew w żyłach wrze, z trudem powstrzymywał szaleństwo wytryskujące z serca i promieniujące na całe ciało. Niczym młody bóg wojny i zniszczenia parł ku górze. Jego zapał przygasł gdy ujrzał garstkę zielonoskórych którzy jakby od niechcenia wspinali się do szturmu. Brama napastowana przez taran wydawała się żartem Gruumsh'a z ludzkich obrońców. Siły obrońców były w stanie wyciąć w pień atakujących nawet jeśli brama nie wytrzymała by naporu prymitywnych sprzętów oblężniczych. Coś tu śmierdziało, i nie były to nawet orcze ścierwa zalegające zwałami pod murem obronnym. Nawet orki nie były na tyle głupie by atakować nie mając szans na zwycięstwo. Wojenne doświadczenie mówiło mu że chodzi o coś innego niż zniszczenie samego Silverymoon oraz wymordowanie jego mieszkańców. Ktoś próbował odwracać uwagę mieszkańców od prawdziwego celu - tylko co nim było ? Miasto posiadało wprawdzie bogate zbiory magicznych artefaktów o nieprzeciętnej mocy, liczne cenne towary o niebagatelnych wartościach, stanowiło smakowity kąsek lecz działaniami tych zielonych półmóżdżków musiał ktoś kierować ! Nawet nie będąc geniuszem dedukcji Wulfram doszedł do wniosku że ktoś może chcieć pozyskać bogactwo miasta zaś sam atak może być jedynie symulowanym szturmem dającym okazję do niepostrzeżonego zwinięcia czegokolwiek z obrębu murów miasta. To jednak nie był jego kłopot. Pozostawiając zmartwienia możnym tego miasta, skupił swe oko na reszcie Silverymoon.
Miasto było ogarnięte chaosem, niczym zarazą. Ludzie biegali bez sensu i nikt zdawał się nad tym nie zastanawiać. Kilka domostw stało w płomieniach. Pożar nie rozprzestrzeniał się jednak dzięki niedawnym opadom śniegu, mimo to również nie wygasał podsycany zapewne alchemicznym świństwem. Szczęście w nieszczęściu zdawało się sprzyjać obrońcom. Odległa południowa część miasta była stracona - krążyły tam watachy zielonoskórych które nie brały jeńców. Wielu zostało zabitych, domostwa niektórych ulatywały wraz z płomieniem. Obywatele mogli się czuć przygnieceni faktami.Wszyscy szczerze wierzyli w moc magów których zadaniem była ochrona miasta. Prawie wszyscy - Wulfram Savage uśmiechnął się okrutnie. Mit wszechpotężnych magów został skalany, zapewne ciężko będzie im odzyskać dawne poważanie. Nieufność Silverymoończyków mogła okazać się brzemienna w skutki. Już dawno karczmarz twierdził że czaromioty mają za dużo władzy w swych wypielęgnowanych rączkach. Teraz ktoś będzie musiał odpowiedzieć za katastrofę...Wzruszył ramionami i odszedł. Nic tu po nim.

Czas było sprawdzić co z jego rodziną i "Tańczącym Kozłem". Popatrzył na łeb bestii który wciąż miał w ręce. Uśmiechnął się wesoło. Będzie miał piękną pamiątkę po tym pełnym przygód wieczorze.

Rodzinka mężczyzny miała się zaś dobrze, o ile można tak nazwać przebywanie w jednej z przepełnionych piwnic Wysokiego Pałacu, wśród ogólnych lamentów, pochlipywania dzieci i co wrażliwszych kobiet. Mimo jednak wszystko, byli tu bezpieczni, z dala od tego co działo się w mieście... z dala od tego co ponad nimi. Z tego zaś co Wulfram wiedział, sam pałac był wewnątrz chroniony jeszcze bardziej niż Silverymoon, nie powinno się więc wewnątrz niego nikomu przydarzyć nic złego. Choć z drugiej strony, wielki niby Mythral miał w ogóle nie dopuścić do zaistnienia takiej sytuacji, a tu proszę, Orcza armia przed, a nawet i już w części miasta.

Stał więc na placu nie bardzo wiedząc co z sobą począć. Postanowił sprawdzić co z jego przybytkiem, jednocześnie mając "oko" na orki za rzeką. Miał nadzieję że całe to zamieszanie szybko się skończy i będzie tylko ciekawym urozmaiceniem szarej codzienności. Liczyły się tylko dobro jego rodziny i interesy. Zaś głowa ubitego dziwoląga, będzie pięknie prezentować się nad kominkiem - przyciągając ciekawskich klientów oczywiście !
 

Ostatnio edytowane przez Grytek1 : 02-11-2011 o 22:48.
Grytek1 jest offline