Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2011, 08:35   #45
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Gdybyż choć miał kaca, to ból głowy by tak nie bolał. Tymczasem dostał po łbie nie wiadomo skąd i ktoś go wrzucił do piwnicy wiążąc jak baleron. Kto? Dlaczego? Erich był zbyt obolały i zniechęcony by rozważać te pytania. Gdy tylko uznał, że samodzielne uwolnienie się z więzów przekracza jego możliwości postanowił zakończyć bezproduktywne siedzenie w niewygodnej pozycji. Chrząknął, splunął i wziąwszy głębszy oddech zaśpiewał zdumiewająco mocnym i czystym, jeśli nie liczyć seplenienia, głosem:

Boli mnie głowa i nie mogę şpać ,
choçiaż dokoła wşzyşçy już poşnęli ,
nie mogę leżeć a nie mogę wştać,
mija oştatnia noçka w mojej çeli.

Tylko noç, noç, noç, płoną światła lamp,
noçna pochodnia teren przeçzeşuje,
owo światło to jak ja dobrze znam,
nigdy nie gaśnie ktoś zawşze obşerwuje.

Jego głos odbijał się głucho od ścian piwnicy. Tym niemniej miał nadzieję, że zwabi jakiegoś melomana. Po chwili zaczął ponownie jeszcze głośniej:

Gdy przyjdzie ranek ştanę u twych bram,
şię pożegnałem bez do widzenia,
nie wiem çzy będzieşz tam ,
nie ma znaçzenia wychodzę z więzienia.

Hej! Wychodzę z więzienia!

Pierwsze trzy zwrotki zeszły mu się bez żadnego odzewu. Erich był jednak człowiekiem cierpliwym jak na woźnice przystało i pod koniec trzeciego bodaj powtórzenia całej tej niezbyt popularnej pieśni, coś zadudniło gdzieś w głębi budynku. Jakby jakieś masywne drzwi ktoś gdzieś wyżej otwierał z klucza, a potem zamykał. Rozległy się ciężkie kroki po schodach i po chwili Erich mógł już zlokalizować miejsce gdzie znajdowały się drzwi. Nikła łuna jaką dawało niesione przez upragnionego melomana światło, zaznaczyła w ciemności progi i framugi wejścia do lochu, w którym się znalazł. Przez moment wydawało mu się, że słyszy otwieraną zasuwę, ale to był dźwięk uchylanego lufciku w górnej części drzwi. Do lochu wlało się światło kaganka, a do środka zajrzała mocno sfatygowana czasem nalana twarz jakiegoś mężczyzny.
- No i czego ozorem kłapie? - spytał tubalnym, niezbyt bystrym i mocno zmęczonym głosem - Głodny?
- Odrobinę. Gdyby Şzanowny Pan był łaşkaw çoś dać przekąşić? Mogę zapytać o powód zatrzymania? -
Oldenbach rozpływał się w uprzejmościach wiedząc, ze jego los leży w rękach bliżej mu nieznanego człowieka.
To że pytano się go, czy nie jest głodny było dobrą wróżbą.
- A ja to nieeee wieeeem - strażnik już się odwracał, ale wrócił jeszcze spojrzeniem na Ericha - Ale to pan Kuftsos go przyprowadził i pilnować kazał aż wróci. Znaczy się komuś możnemu musi zalazł za skórę.
- Pan Kuftşoş? -
Erich pierwszy raz w życiu słyszał to nazwisko, co nie przeszkodziło mu uśmiechnąć się szeroko. - A to wşzyştko jaşne. Zapewne chçiał mnie zapytać o wşpólnego znajomego. Kazał mnie pilnować, ale nie trzymać związanego. Prawda? Może zechçe mnie Şzanowny Pan rozwiązać? Przeçież i tak nigdzie nie uçieknę.
Spytał z nadzieją w głosie.
- Ano prawda - odparł strażnik, a po jego obliczu rozlał się uśmiech - Mnie nikt jeszcze nie uciekł. Ale to pan Kuftsos zostawił go związanego więc związany miał być. Ja mam mu tylko dać jeść jak będzie głodny. Co począć? Niech poczeka. Zara przyniosę trochę kaszy.
Zasuwa zamknęła się nim Erich zdążył coś odpowiedzieć i na schodach rozległo się zmęczone sapanie. Po jakiś pięciu minutach strażnik był z powrotem. Tym razem otworzył drzwi. Był niskim, acz krępym mężczyzną z wyraźną nadwagą. Widząc jego brzuch, Erich już nie miał wątpliwości skąd brały się trudności strażnika przy korzystaniu ze schodów. W jednej ręce trzymał kaganek, a w drugiej deskę z kaszą i szczyptą czegoś co wyglądało w półmroku jak mięso. Przy pasie po jednej stronie dyndał mu bukłak, a po drugiej pokaźny tłuczek jakim normalnie ubija się kartofle dla świń, lub względnie licznej grupy uzbrojonych mężczyzn zwanych wojskiem.
- Niech się podniesie trochę. Tak w kucki... Żeby wygodnie wysiedział trochę. Noo...
Sięgnął po drewnianą łychę i nabrał na nią trochę kaszy.
- Nooo... niech otwiera dziób.
- Aaaaa … -
wykonał posłusznie polecenie Erich wychodząc z założenia, ze lepiej być związanym i sytym, niż związanym i głodnym.
Mężczyzna nakarmił Oldenbacha. Nawet dał mu łyknąć z bukłaka wina. Dość cienkiego. Po czym wyszedł zostawiając więźnia samego z jego myślami.
 
Tom Atos jest offline