Generał chcąc uniknąć sprzeczki wśród podopiecznych, uciął spekulacje elfa - Dobrze, nie widzę problemu by w twoim oddziale rolę przejął twój w pełni zaufany człowiek. Przekażę mu informację o tymczasowym przejęciu pieczy nad oddziałem. Co do egzekwowania zasady numer trzy, to jest ona bezwarunkowa i nie jest kwestią wyboru. Jeśli Hagor Basha okaże się mechimera, macie go zabić a jego ciało spalić i odmówić za niego modlitwę do Mergrim Fera. A co do nagród, to Basha chyba już wspomniał o tym że wasza zasługa nie umknie jego uwadzę, prawda? - Dlaczego obsada Maurden nie może zorganizować poszukiwań we własnym zakresie? - zapytał Kasir. - Czas działa na naszą niekorzyść, a zanim my się tam dostaniemy, trupa Bashy zdąży już rozłożyć robactwo. Skoro przez trzy dni Basha sam nie wrócił do Maurden, to rozsądnie jest chyba przypuszczać, że albo coś mu w tym przeszkodziło, albo uznał, że musi zrobić coś ważniejszego niż wrócić do bazy wypadowej. W pierwszym przypadku jest martwy albo ciężko ranny (czyli po czterech dniach i tak martwy), w drugim poza zasięgiem naszych poszukiwań.
Armond wysłuchał w skupieniu pytania Kasira i ze stoickim spokojem odpowiedział: - Po pierwsze Hagor Basha to nasz brat, a braci się nie zostawia samym sobie. Nie wiemy co się z nim stało, dlatego musicie iść i to sprawdzić. Maurden udzieliło nam wsparcia w maksymalnie możliwym zakresie. Co do wzmianki o losie Hagora, udam że tego nie słyszałem. - Jak właściwie mamy znaleźć tam Bashę? - obruszył się młody elf. - On może być wszędzie, mamy przeczesać cały obszar wokół wokół ruin świątyni Kailien? W promieniu odległości, na której przebycie potrzeba trzech dni? Zaglądać pod każdy kamień, w każde zarośla, szukać zwłok na dnie każdego bajora? - W pewnym sensie masz racje - rzekł nawet z lekkim rozbawieniem Armond, choć było tłumione przez powagę sytuacji - Ale jesteście elitą, i wiem że zdołacie. Natomiast skauci i śledczy z Maurden na pewno przekażą wam raporty z poszukiwań, co powinno nieco ułatwić wam zadanie. - Z całym szacunkiem, generale, to paranoja! - obruszył się Kasir. - Nie jesteśmy cudotwórcami, jest nas tylko trzech. Może od razu weźmy ze sobą tarcze strzelnicze i postójmy tam kilka tygodni, aż jakiś patrol golemów się napatoczy. - Siedmiu. Widzę, że nie słuchasz uważnie. Ale jeśli nie czujesz się na siłach, możemy poszukać kogoś innego na twoje miejsce - Armond zasępił się nieco, a jego zmartwiony wyraz twarzy mógł wyrażać nie tyle zmartwienie, co zawód postawą elfa. - Chyba jednak twoje geny są przeceniane - major Faren wykazywał z kolei cynizm, którego nie powstydziłby się arystokrata elfów wysokich. W zasadzie Faren prawdopodobnie się z tej sfery wywodził. I choć elfy wysokie walczyły z tego typu stereotypami na Aragoth, tak często przez takie jednostki jak Faren ich starania szły na marne. - Zależy co wiedzą w Maurden... - stwierdził jaszczur, teraz kierując spojrzenie swoich przymkniętych, wężowych oczu na Armonda- Ale też nie bardzo rozumiem sensowność maszerowania takiego kawału drogi by bawić się w chowanego. Nie powiem by określenie nas “elitą” mnie urągało, ale moje umiejętności nie obejmują jasnowidzenia... Gdybym go znał byłbym chociaż w stanie go wyczuć, o ile żyje, podczas medytacji, ale nie znałem osobiście. Więc wprost... czy w Maurden mają jakieś znaczne wskazówki, lub wiedzą gdzie może on być, czy może wiedzą jedynie gdzie go nie ma? |