Chopper nie widział innego wyjścia. Prawie miał się żegnać z życiem.
Moment kurna! Przecież oni są za mną! Oby ten tam za kasami miał oczy dookoła głowy... chociaż skoro kiedyś siedział w pace to chyba z oczami ma problem. Cholera.
Śmietnikowy nurek całkowicie stracił zainteresowanie siekierą. Chopper miał już pomysł jak się wykaraskać z tej kabały. Poderwał się i zaczął biec w stronę kas chwytając za ucho jedną z pięciolitrowych butli. Zwolnił trochę tylko, aby móc wsłuchać się w kroki zombi-strażnika.
Plastik... ale ma w sobie pięć litrów wody. To niezgorszy ciężar. Sytuacja była nieciekawa, jednak plan był niezgorszy.
Wystarczyło tylko z pełnego obrotu machnąć baniakiem tego szybkiego coby rzuciło nim o regał. Zanim się pozbiera Chopper powinien już być za kasami. Wtedy chwyci się krzesełko zza kasy, albo ze sklepu i wypierdzieli szybę w głównym wejściu. |