Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2011, 15:53   #176
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Endymion resztkami sił dopłynął do szalupy, omdlewającymi dłońmi uchwycił krawędź łódki i resztkami sił podjął desperacką próbę wciągnięcia się do środka. Dopiero w tym momencie spostrzegł że łódka nie jest pusta. Nóż w ręku nieznajomego niczego dobrego nie zwiastował, widok ten lekko zaskoczył Endymiona, po tak morderczym wysiłku nie miał chęci a przede wszystkim sił by walczyć. Jednak mina i postawa pasażera szalupy też wydawała się zdradzać niemałe zaskoczenie, które jednak szybko znikło z jego twarzy gdy uniósł się lekko balansując tak, aby nie wywrócić łodzi i chwycił Endymiona za fraki pomagając mu wciągnąć się do rozchybotanej łupinki.

- To ty? - zapytał zdziwiony, jakby spodziewał się zobaczyć jakąkolwiek inną twarz, gdy rozpoznał Endymiona, Królewskiego Strażnika.

Endymion wykaszlując wodę i ciężko dysząc ze zmęczenia nieprzytomnym wzrokiem spojrzał na pasażera łódki, który przed chwilą pomógł mu się do niej wdostać.

- Ja - odparł szukając w pamięci nazwiska człowieka, który chyba go poznał. Jednak nie mógł sobie przypomnieć czy już gdzieś wcześniej widział tę twarz poza pokładem łajby, która opadała teraz na dno morza w śmiertelnych objęciach potwora - wolał byś krakena - wypluwając wodę - mogę go zawołać jak chcesz?

- Siedź cicho i nie krakaj... Ten potwór może tu jeszcze być. Już dość hałasu narobiłeś. - Salah syknął, rozglądając się nerwowo po otaczającym go przestworze wody, bojąc się, że z pod powierzchni oceanu znowu wystrzelą kolejne macki.

Trudno było się nie zgodzić z tymi słowami, płynąc na powierzchni i wdrapując się do łódki troszkę hałasu narobił.. Toteż Endymion zamilkł, ciesząc się z każdego łyku świeżego powietrza nabranego w płuca. Miał nadzieję, że krakenowi jeszcze chwilę zejdzie z dobijaniem okrętu. Nigdy wcześniej nie widział takiego stworzenia ani też o takowym nie słyszał, mógł teraz jeszcze raz w spokoju przetrawić to co przed chwilą widział i przeżył na własnej skórze. Na pokładzie zaległa cisza, wkrótce powieki zrobiły się strasznie ciężki i same wręcz opadały. Umysł popadał w letarg, myśli płynęły coraz wolniej, zagrożenie ze strony morskiego potwora wydawało się coraz odleglejsze. Nasilało się za to uczucie senności, któremu Endymion się poddał szybko zasypiając na rozkołysanej falami łodzi. Lecz gdy tylko błogi sen minął przyszło się zmierzyć z brutalną rzeczywistością. Dryfując na środku morza, bez wioseł, wody i schronienia przed słońcem długo nie pożyją. Powoli zapadał zmierzch, lecz ciężko było się napawać urokiem zachodu słońca w tak trudnej sytuacji.

- Masz jakiekolwiek pojęcie gdzie jesteśmy? – zapytał towarzysz Endymiona.

Endymion chwilę się zastanowił po czym odparł
- Mniej więcej wiedziałem gdzie byliśmy przed sztormem, ale sztorm zniósł nas z kursu. Nie wiem jak daleko. Przed sztormem mieliśmy ląd po prawej ręce, północ była w tym kierunku, południe w tamtym - wskazywał kierunki rękoma - wschód tam z zachód tam. Teraz zmierzcha czyli wschód jest tam, zatem ląd powinien być gdzieś w tym kierunku - wskazał dłonią bezkres wody mieniącej się barwami zachodzącego na horyzoncie słońca. Noc była spokojna choć zebrały się nieco większe fale i łódź dryfowała na nich grzbietach jakby na północny wschód. Poranek był rześki i zapowiadał ładny dzień, lecz cóż z tego jeśli głód skręcał kiszki a pragnienie wysuszało gardło. Dzień w upale, mimo prowizorycznego cienia i chłodu słonej wody, dał się mocno we znaki. Po raz kolejny zapadła noc.
Poranek tym razem był z goła inny. Na wschodzie, w blaskach porannego słońca na horyzoncie widać było mgłę a wytężając wzrok i mrużąc oczy przed promieniami ujrzeli ciemniejszy kształt. Jakby lądu zasnutego białymi obłokami.

- To chyba ląd...trzeba wiosłować. - Salah wyrwał swoją ławeczkę i zaczął usilnie odpychać wodę chcąc skierować dziób łodzi w stronę gdzie jak mu się wydawało dostrzegał ziemię.

W pierwszej chwili Endymion nie dowierzał w to co widzi. Mogło to być złudzenie zmęczonego umysłu ale obaj przecież nie mogli mieć takiego samego złudzenia. Nie mając nic do stracenia poszedł w ślady towarzysza i już po chwili obaj zgodnym rytmem, resztkami sił wiosłowali w stronę lądu spowitego mgłą.
 
ThRIAU jest offline