Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-11-2011, 17:27   #85
Ravanesh
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Teraz, kiedy Cierń schroniła się przed palącym, południowym słońcem pod dachem w końcu potrafiła na powrót skupić myśli i zacząć myśleć jaśniej. Dlatego też słowa Pazura obudziły w niej niepokój:

- Mam zamiar to sprawdzić, pani. Czy chce mi pani towarzyszyć?

Zagłębić się w mrok, na nieznany sobie teren, na którym to uciekinier zyskiwał przewagę w postaci jego znajomości.

- Wstrzymaj się. – Powstrzymała tharowego najemnika - Dajcie tu gospodarza - zwróciła się do strażników miejskich.

Ci wyszli na, zewnątrz, zatem gospodarzem musiał być ten człowiek, którego wcześniej wyrzucił Pazur i który swoją niezdarnością tak rozbawił Cierń. Po chwili, jeden ze strażników wrócił. Minę miał cokolwiek niewyraźną.

- Uciekł, pani - powiedział, nie patrząc w oczy kapłanki.

To była niesprzyjająca okoliczność, ale i potwierdzenie, że karczmarz nie był tylko niewinnym, wplątanym w intrygę uczestnikiem zdarzeń.

- Znajdźcie mi w takim razie wśród gości jakiegoś stałego bywalca tego wyszynku.
.
- Ta jest.

Althea spojrzała na Pazura, który wyraźnie zaczynał się niecierpliwić. Być może najemnik miał rację, być może każda chwila zwłoki odsuwała coraz dalej poza zasięg ich rąk możliwość złapania uciekającego człowieka. Dlaczego w takim razie kobieta zwlekała z podjęciem decyzji? Dlaczego nie chciała wkroczyć do podziemnego tunelu?

Po chwili strażnicy przyprowadzili jej wysokiego, niemiłosiernie chudego i lekko “wczorajszego” człowieka.
- Nazywa się Kwęka, pani. I pije tutaj całymi dniami i wieczorami, od kiedy zostawiła go żona.

Kapłanka spojrzała na chuderlaka i westchnęła widząc stan mężczyzny.
- Widziałeś brodatego mężczyznę, który wbiegł tutaj chwilę temu? Musiał rozmawiać z karczmarzem. Słyszałeś może, o czym rozmawiali?

- Wszedł na zaplecze. Tam. Gdzie beeeczułki - Ostatnie słowo powiedział z prawdziwym namaszczeniem.

Althea przeniosła wzrok na strażnika.

- Kto z klientów karczmy siedzi najbliżej zaplecza? Zabierzcie mi go – Wskazała palcem pijanicę - sprzed oczu i przyprowadźcie kogoś, kto mógł coś słyszeć.

Po chwili przed Cierń stała wystraszona, stara posługiwaczka. Na oko miała z sześćdziesiąt lat. Pomarszczoną jak suszona śliwka twarz przecięła nowa bruzda - strachu.

- Posłuchajcie mnie dobrze dobra kobieto im szybciej odpowiesz na moje pytania tym szybciej będziemy to mieć za sobą. Widzieliście tego brodatego mężczyznę, który wszedł tutaj i rozmawiał z karczmarzem a potem karczmarz wpuścił go na tyły?

Althea zerknęła w bok i ujrzała, iż Pazur uznawszy jej działania za zbyt dużą stratę czasu zagłębił się w tunel. Samotnie. Kapłanka poczuła ulgę. Zastanowiła się przez chwilę nad tym uczuciem. Posmakowała go i odkryła prawdę. To strach powstrzymywał ją przed działaniem. Najpierw nie pozwolił jej wkroczyć szybciej do karczmy a później swoimi podszeptami skłonił do marnowania czasu tak, aby Pazur się zniecierpliwił i poszedł sam.

- Jużci, pani, jużci widziałam żem. – Kobicina rozwarła w końcu usta i wykrztusiła z siebie pierwsze słowa - Brudaty taki. Czynsto przychodził.

- Słyszałaś jak go karczmarz nazywał?- Zapytała Cierń, ale teraz zdała już sobie sprawę, iż takie przepytywanie losowo wybranych ludzi w nadziei na to, że trafi na kogoś, kto coś wiedział nie miało sensu.

- Chyba … chyba Panek, albo Pieniek, a może Polanek, nie nie nie ..,.. - Zamamrotała staruszka - Poranek. Tak. Na pewno. Poranek. Wołał na niego Poranek.

- Słyszałaś, o czym rozmawiali może karczmarz i ten Poranek? Niekoniecznie dzisiaj, ale może kiedyś przy jakiejś jego wizycie.

- Nie bardzo. Ten Podarek dostarczał Kijkowi przyprawy. Tak. Mówili o szczurach i przyprawach. I jakiś nożach. Nie wiem, czemu o nożach, pani, naprawdę. Nie skazuj mnie na tortury, proszę. – Posługaczka w końcu wymówiła słowa, które dla Althei coś znaczyły..

- Pamiętasz, jakie nazwy przypraw między nimi padały?

- Takie trudne nazwy to były, pani. Kto by spamiętał – Kobiecina zrobiła minę zamyślonej starej wydry, co pewnikiem mogło oznaczać, że chciała jak najlepiej wszystko sobie przypomnieć.

- Czy ten Podarek rozmawiał oprócz karczmarza jeszcze z kimś stąd?

- Nieee - myślała długo. - Chyba nie. Chociaż. Taaak. Rozmawiał z Konwalią. Chyba mu wpadła w oko. Bo młoda i cyce ma wielkie. – Teraz posługaczka powtarzała jedynie plotki, a te w tej chwili nie stanowiły dla kapłanki żadnej wartości

Odprawiła kobiecinę do jej zajęć i poprosiła dowódcę patrolu strażników miejskich.
- Mam nadzieję, że pchnąłeś kogoś z wiadomością, co by straż zaczęła rozglądać się za gospodarzem.

- Jasne, sprawiedliwa pani. Nie zwieje.

- Macie jakiekolwiek podejrzenia, dokąd ten tunel może prowadzić? Gdzieś musi znajdować się drugie wyjście. Jakiekolwiek sugestie?

- Pani. Pod Kredą rozciągają się stare i nowe korytarze. Tutaj kiedyś koboldy żyły. Są nawet ich kopalnie. To kilkanaście kilometrów korytarzy, w większości nieznanych lub zasypanych. Jak nie kilkadziesiąt. Prawdziwy labirynt, powiadam sprawiedliwa pani. Wiele wyjść zamurowano. Ale wiele ukryto. W rezydencjach. Ponoć nawet na zamku. I same Aspekty wiedzą gdzie. Nawet nie wiedzieliśmy, że ta gospoda ma coś więcej niż piwnicę.

Althea ponownie zbadała uczucie strachu, jakiego doświadczyła. Strach nie był złem jak niektórzy wierzyli, oczywiście dopóki nie odbierał całkowicie rozsądku i woli działania. W swojej pozytywnej formie przestrzegał przed pochopnymi czynami i dopuszczał do głosu posiadaną wiedzę, której istnienia nie uświadamiał sobie człowiek. Cierń myślała szybko i intensywnie. Mężczyzna stał na rynku i przyciągał uwagę a później zbiegł do karczmy. Uciekał albo zastawiał pułapkę. Puściła Pazura przodem by to sprawdził. Nic się nie wydarzyło. Zatem jeśli tamten coś planował to musiał przenieść zasadzkę dalej, do podziemi. Pazur chciał gonić uciekiniera, co było zrozumiałe, ale była jeszcze Dzierzba i jej absurdalny atak na najemnika zupełnie nie w czas i porę. Czy aby na pewno? Althea nie widziała się z Anah przez jakiś czas, kapłanka wyprawiła się w podróż a w tym czasie Dzierzba raczej nie próżnowała. Co jeśli odkryła powiązania Pazura ze sprawą, przecież tam na rynku musiała widzieć kapłankę. Wojowniczka nie byłaby zdolna ostrzec Cierń swoim zdartym głosem, ale ta napaść mogła stanowić ostrzeżenie. Anah, co rusz zamiast słów wybierała czyny.

Posługaczka mówiła o szczurach i nożach. Te pierwsze mówiły jasno, do jakich kręgów należał brodaty mężczyzna. Jego słowa wygłoszone na rynku były jak przyznanie się do winy. Co mogły oznaczać owe noże? Kobiecina miała problemy z pamięcią i ze słuchem, a jeśli przekręciła inne zasłyszane słowo. Loże. Althea była świadkiem wydarzeń mogących potwierdzić istnienie zgromadzenia czarowników w mieście. Ale loże? Liczba mnoga. To musiała być liczba mnoga. Noże – loże, ale jedna loża i jeden nóż. Tylko loże można było pomylić z nożami, w liczbie pojedynczej słowa nie pasowały. Czy zatem wszystkie zdarzenia, włącznie ze śmiercią Nathanelli były ścieraniem się łóż magów, czy może Cierń przykładała zbyt dużą wagę do paplaniny starej posługaczki?
Jeżeli jednakże Pazur nie był winowajcą w tej sprawie to Althea puszczając go samego skazywała mężczyznę na śmierć.

- Rozumiem. W takim razie sugeruję zapytać dokładnie o to przejście tego Kijka jak już go znajdziecie. – Zwróciła się do strażnika - Zamierzam tam wejść i chciałabym kilku twoich ludzi, takich, co to najlepiej poradzą sobie w takich warunkach.

- Ojojoj. A nie lepiej poprosić o ludzi thara. To rezuny są. A w takich tunelach Aspekty wiedzą, co siedzieć może.

- Właśnie, dlatego ktoś mi musi przyświecać pochodnią. Wyznacz dwóch ludzi i idziemy. Reszta niech nie pozwoli nikomu opuścić karczmy w tym czasie i znajdzie tego karczmarza.

- Dobrze, szlachetna pani.

Odwaga bywała przeceniana, bo zbyt często okazywała się tylko i wyłącznie zwykłą brawurą a ta z kolei brała się z ignorancji. Althea obawiała się, ale i tak zamierzała wejść do podziemi. Nie skłaniała ją do tego niewiedza, bo już wiedziała, czego może się tam spodziewać. Nie skłaniała ją też do tego próba zaniesienia ratunku Pazurowi. Mężczyzna decydował sam o swoim losie. Tylko jedna rzecz mogła ją zmusić do wczołgania się w wąski tunel i poszukania grozy, która mogła się kryć na jego końcu.

Strzeż prawa Imperium
Dotrzymuj swych obietnic i pilnuj, by inni robili to samo
Karz winnych
Niszcz magów...Niszcz magów...Niszcz magów...Niszcz magów


Mogła ją skłonić i skłoniła.
 
Ravanesh jest offline